Unieważnienie umowy kredytu frankowego jest najlepszym dla kredytobiorcy rozwiązaniem, gdyż pozwala zaoszczędzić najwięcej środków (udzielony kredyt jest kredytem darmowym) i powoduje, że frankowicz definitywnie pozbywa się swojego zobowiązania, więc już dłużej nie musi płacić co miesięcznych rat, jednak tak daleko idące konsekwencje, nie w każdym przypadku będą dla frankowicza do udźwignięcia. Rozliczenie nieważnej umowy kredytowej następuje bowiem w oparciu o teorię dwóch kondykcji, czyli każda ze stron nieważnej umowy może, niezależnie od roszczeń drugiej strony, dochodzić należnych jej środków.
W sytuacji więc, gdy kredytobiorca wpłacił do banku wyższą sumę niż kwota otrzymanego z banku kapitału to sprawa jest prosta i nie ma obaw, że frankowicz odczuje negatywne skutki unieważnienia i popadnie w jeszcze większe kłopoty, jeśli jednak po rozliczeniu okaże się, że do spłaty nadal pozostała spora część kapitału. Z tego też powodu w doktrynie i judykaturze powstał spór o to kiedy roszczenie kredytobiorcy o zapłatę staje się wymagalne i czy w związku z potencjalnym ryzykiem dla kredytobiorcy, po stronie sądu zawsze istnieje obowiązek pouczenia frankowicza o skutkach nieważności umowy.
Uchwała Sądu Najwyższego nie rozwiała wątpliwości.
Ustalenie od kiedy kredytobiorca, lecz również bank, mogą domagać się zapłaty przysługujących im roszczeń, od lat budziło dużo wątpliwości i stosowano wiele rozbieżnych interpretacji, gdy więc Sąd Najwyższy wydał w tym zakresie uchwałę, która w dodatku otrzymała rangę zasady prawnej, wydawało się, że stanowisko w tym zakresie wreszcie się ujednolici, praktyka pokazała jednak coś zupełnie innego.
W tezie uchwały z dnia 7 maja 2021 r., sygn. akt: III CZP 6/21, Sąd Najwyższy stwierdził, iż „kredytodawca może żądać zwrotu świadczenia od chwili, w której umowa kredytu stała się trwale bezskuteczna”, zaś w uzasadnieniu do wskazanej uchwały, Sąd Najwyższy starał się wyjaśnić kiedy mamy do czynienia z trwałą bezskutecznością umowy.
O trwałej bezskuteczności umowy kredytu, możemy więc mówić wówczas, gdy należycie poinformowany o niedozwolonym charakterze postanowienia (bez którego umowa nie może wiązać) i jego konsekwencjach konsument nie wyraził świadomej i wolnej zgody na postanowienie, a jeżeli utrzymanie umowy jest możliwe po jej uzupełnieniu – sprzeciwił się temu uzupełnieniu.
Należyte poinformowanie następuje natomiast wtedy, gdy konsumentowi udzielono w sposób obiektywny i wyczerpujący informacji o konsekwencjach prawnych, jakie może pociągnąć za sobą bezskuteczność niedozwolonego postanowienia, w tym – ewentualnie – o będącej jego następstwem bezskuteczności całej umowy i jej konsekwencjach.
O braku zgody konsumenta na postanowienie można mówić nie tylko w sytuacji, w której wyraźnie zgody tej odmówił, ale także wtedy, gdy nie wyraził jej w rozsądnym czasie od udzielenia mu należytej informacji. W takim też tylko czasie może sprzeciwić się udzieleniu mu ochrony przed definitywną bezskutecznością umowy.
Ciekawe: Sądy BEZ PROBLEMU unieważniają kredyt we frankach
W powołanej uchwale Sąd Najwyższy wprost stwierdził, iż „aby konsument mógł udzielić wolnej i świadomej zgody, sąd krajowy winien, w ramach krajowych norm proceduralnych i w świetle zasady słuszności w postępowaniu cywilnym, wskazać stronom w sposób obiektywny i wyczerpujący, konsekwencje prawne, jakie może pociągnąć za sobą usunięcie nieuczciwego warunku – co jest szczególnie istotne wtedy, gdy jego niezastosowanie może prowadzić do unieważnienia całej umowy, narażając ewentualnie konsumenta na roszczenia restytucyjne – i to niezależnie od tego, czy strony są reprezentowane przez pełnomocnika zawodowego”.
Z powyższego wysnuć więc można wniosek, iż o trwałej bezskuteczności umowy frankowej można mówić tylko wtedy, gdy sąd udzieli kredytobiorcy stosownych pouczeń o skutkach unieważnienia kontraktu, takie stanowisko wydaje się jednak zbyt daleko idące, co potwierdza m.in. Rzecznik Finansowym.
Zdaniem Rzecznika Finansowego za brak świadomej i wolnej zgody na postanowienie niedozwolone należy uznać pierwsze wystąpienie skierowane przez konsumenta do banku kwestionujące postanowienia umowy kredytu z uwagi na ich abuzywność bądź ważność umowy, i właśnie to stanowisko uznaje się obecnie za słuszne.
Trwała bezskuteczność umowy nie powstaje dopiero po pouczeniu kredytobiorcy przez sąd.
Posłużenie się przez Sąd Najwyższy terminem „trwałej bezskuteczności umowy”, spowodowało, iż zaczęły pojawiać się pytania o to kiedy taki skutek rzeczywiście powstanie, gdyż brak jednoznacznych kryteriów stwierdzających trwałą bezskuteczność powodował, że każdorazowo sąd musiałby dokonywać oceny czy i kiedy doszło do trwałej bezskuteczności, a to oczywiście dalej prowadziłoby do rozbieżności i różnej oceny takiej samej sytuacji.
Stwierdzenie zawarte w uzasadnieniu uchwały Sądu Najwyższego, stanowiące, że trwała bezskuteczność powstaje po pouczeniu kredytobiorcy przez sąd, nie jest natomiast słuszne z kilku powodów, gdy więc kredytobiorca wystąpił uprzednio do banku z wezwaniem o zapłatę, to upływ terminu wyznaczonego na zapłatę powoduje, że umowa jest trwale bezskuteczna i od tego terminu zaczyna biec termin przedawnienia.
Przede wszystkim, w tezie uchwały Sąd Najwyższy stwierdził jedynie, że „kredytodawca może żądać zwrotu świadczenia od chwili, w której umowa kredytu stała się trwale bezskuteczna” i właśnie to stwierdzenie ma moc zasady prawnej, natomiast twierdzenie zawarte w uzasadnieniu do uchwały, a właśnie tam Sąd Najwyższy wskazał, że pouczenia kredytobiorcy powinien dokonać sąd, nie są prawnie wiążące.
Opierając się zatem tylko na twierdzeniu wskazanym w tezie uchwały, Sąd nie wskazał w nim w jaki sposób i od kogo kredytobiorca powinien otrzymać stosowne pouczenia, tym samym więc nie można stwierdzić, że może to zrobić tylko sąd, który daną sprawę frankową będzie rozpoznawać.
Ponadto, uznanie, że trwała bezskuteczność umowy będzie zachodzić dopiero po dokonaniu pouczenia przez sąd i odebraniu od kredytobiorców oświadczenia o skutkach unieważnienia umowy, spowodowałoby, że żadna sprawa frankowa nie mogłaby zostać rozwiązania w postępowaniu pozasądowym.
Bardzo ważną kwestią również jest, że oświadczenie kredytobiorcy w zakresie świadomości skutków unieważnienia zawartej umowy kredytowej jest sprzeczne z celami dyrektywy 93/13, a więc z celami dyrektywy, która kredytobiorcom przyznaje ochronę i z której frankowicze korzystają.
Gdyby bowiem przyjąć, że konieczna jest w tym zakresie ingerencja sądu orzekającego, to kredytobiorca, który ma świadomość skutków unieważnienia umowy i powołuje się na ową nieważność, nie mógłby skorzystać z pełnej ochrony jaką mu gwarantuje dyrektywa 93/13.
Ważne: Frankowicze idą do sądu, a nie po ugody i wygrywają z bankami szybko.
Również Trybunał Sprawiedliwości UE w żadnym z wydanych wyroków nie wskazywał, żeby istniała konieczność odbierania od kredytobiorcy oświadczenia o skutkach unieważnienia umowy w sytuacji, gdy to frankowicz takie roszczenie formułuje i z nim występuje. Odebranie oświadczenia konieczne natomiast jest, gdy kredytobiorca nie domaga się unieważnienia zawartego kontraktu, lecz sąd orzekający uzna, że umowa jest dotknięta wadą nieważności, wówczas więc, takie pouczenie jest w pełni zasadne i konieczne.
Zaprezentowane stanowisko zostało również potwierdzone przez sądy powszechne, w tym m.in. przez Sąd Apelacyjny w Warszawie, który w wyroku z dnia 20 października 2021 r., sygn. akt: I ACa 155/21, stwierdził, że „jeżeli konsument jednoznacznie zgłosił bankowi swoje żądania i określił ich podstawę faktyczną, to obowiązek informacyjny sądu wobec konsumenta nie opóźnia wystąpienia skutku w postaci trwałej bezskuteczności umowy kredytu”.
W przedmiotowej sprawie Sąd uznał, że umowa stała się trwale bezskuteczna w dniu doręczenia pozwanemu bankowi pozwu a to dlatego, że sformułowania i argumentacja zgłaszanych w pozwie żądań nie pozostawiały żadnych wątpliwości co do tego, że kredytobiorczyni m.in. upatruje bezskuteczności umowy w abuzywności klauzuli indeksacyjnej, która wprowadza do umowy ryzyko kursowe i powołuje się przy tym na niejasne sformułowanie tej klauzuli, wbrew wymogom wynikającym z dyrektywy 93/13.
Stanowisko kredytobiorczyni było bardzo czytelne dla banku, zatem już z chwilą otrzymania pozwu bank miał jasność co do kierowanych wobec niego żądań i mógł od tego dnia również wystąpić do kredytobiorczyni z żądaniem zwrotu kapitału, a dodatkowe oświadczenia ze strony posiadaczki kredytu frankowego nie były konieczne.
Dodaj Opinie