W ostatnich miesiącach banki dwoją się i troją, by minimalizować zainteresowanie frankowiczów pozwem sądowym. Nie inaczej jest w mBanku, który rozszerza swój program ugód frankowych i jednocześnie na ogromną skalę dotwarza rezerwy na ryzyko prawne związane z tym typem kredytów. Czego mogą się spodziewać frankowicze po ugodowej propozycji mBanku? Czy warto podpisać ugodę i zrezygnować z pozwu? A może droga sądowa nadal pozostaje jedynym rozsądnym kierunkiem? Sprawdźmy, co oferuje mBank w swojej jesiennej ofercie skierowanej do frankowiczów.
mBank rozszerza swój program ugód frankowych
Gdy w grudniu 2020 roku przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego sugerował bankom rozpoczęcie prób dogadania się z frankowiczami, co pozwoliłoby zminimalizować straty, jakie sektor ponosi z tytułu przegranych spraw sądowych, te sceptycznie podchodziły do tych rekomendacji. Szansę na polubowne załatwienie sprawy najwcześniej dostrzegł PKO BP, który zaczął wdrażać pilotaż ugodowy na początku 2021 roku i sukcesywnie rozszerzał go w czasie, gdy Rada Polityki Pieniężnej szykowała się do podwyżek stóp procentowych.
Kredytobiorcy mieli jeszcze wówczas w pamięci słowa prezesa NBP, który przekonywał, że stopy procentowe nie będą rosnąć. Dlatego część frankowiczów entuzjastycznie podeszła do przełomowej wówczas propozycji PKO BP, by dokonać konwersji kredytu na złotówki, ze zmianą oprocentowania na WIBOR włącznie. Dzięki temu PKO BP pozbył się sporej części portfela frankowego, utrzymując jednocześnie klientów, którzy dziś spłacają mu swoje kredyty w złotówkach i zachodzą w głowę, skąd wziąć środki na kolejną, horrendalną ratę kapitałowo-odsetkową po jedenastu podwyżkach kosztu pieniądza, jakie RPP ogłosiła w ciągu roku.
mBank przespał swoją okazję na podobnie korzystne rozprawienie się z choćby częścią kłopotliwych i ryzykownych umów. Dziś stara się nadrobić te zaległości, rozszerzając stworzony program ugód i upowszechniając go wśród wszystkich kredytobiorców frankowych, którzy są z mBankiem związani toksyczną umową.
Pilotaż ugód mBanku ogłoszony został 6 grudnia 2021 roku, ok. rok po apelu wystosowanym do banków przez przewodniczącego KNF i 2 miesiące po rozpoczęciu cyklu podwyżek stóp procentowych. Ogłaszając decyzję o pilotażu, prezes mBanku nadal stał na stanowisku, że kredyty frankowe były udzielane na uczciwych warunkach, a powodem ich kwestionowania przez kredytobiorców są nie warunki umowy, lecz zmiana kursu walutowego.
Pierwsze ugody z mBankiem polegały na konwersji kredytu z CHF na PLN i umorzeniu części zobowiązania. Celem miało być „spotkanie się w połowie drogi”, czyli podzielenie się po połowie kosztami wynikającymi ze wzrostu kursu franka. Co istotne, pilotaż był skierowany do 1,3 tys. wybranych kredytobiorców, którzy spełniali określone kryteria – w tym między innymi regularnie spłacali swoje zobowiązanie i posiadali w banku tylko jeden kredyt waloryzowany kursem helweckiej waluty.
Pod koniec września br. mBank ogłosił, że program zostanie rozszerzony na wszystkich uprawnionych kredytobiorców. Każdy frankowicz, który ma w mBanku aktywny kredyt waloryzowany kursem franka, będzie mógł dokonać jego konwersji na złotówki i umorzyć częściowo kapitał pozostały do spłaty. Co więcej, kredytobiorca będzie mógł negocjować indywidualnie warunki redukcji pozostałego zobowiązania.
Bank najwidoczniej zdaje sobie sprawę, że polityka monetarna NBP nie sprzyja obecnie przechodzeniu kredytobiorców na zobowiązania złotowe, dlatego dodaje do swoich ugód dodatkowy element – opcjonalny wybór stałej stopy procentowej na warunkach korzystniejszych niż standardowe. Co to oznacza? Nie wiadomo – bank nie dzieli się szczegółami, licząc najwyraźniej, że zaintrygowani klienci sami zaczną się zgłaszać po więcej detali.
mBank na drugim miejscu pod względem ilości toczących się spraw frankowych
Entuzjazm frankowiczów odnośnie proponowanych przez mBank rozwiązań jest, delikatnie rzecz ujmując, umiarkowany. Kredytobiorcy zauważają, że bank dopiero teraz nakłania klientów do decydowania się na stałe oprocentowanie, gdy wskaźnik WIBOR jest rekordowo wysoki. Frankowicze są świadomi, że na drodze sądowej mogą wywalczyć dla siebie dalece korzystniejsze rozwiązania, które pozwolą im się uwolnić nie tylko od ryzyka walutowego, ale od toksycznego zobowiązania w całości. Znajduje to potwierdzenie w liczbach.
Na koniec II kwartału 2022 roku przeciwko mBankowi toczyło się 15701 indywidualnych postępowań, których inicjatorami byli frankowicze. To wzrost o 1282 pozwy względem poprzedniego kwartału. Tym samym mBank jest drugim najczęściej pozywanym przez frankowiczów bankiem. Zaszczytne pierwsze miejsce należy do PKO BP, który zdeklasował konkurencję z wynikiem 15870 postępowań.
Tak duża liczba pozwów wiąże się oczywiście z koniecznością zawiązywania kolejnych rezerw na franki. mBank po raz trzeci w tym roku poszerza rezerwy na ten cel – i to na rekordową skalę. W I kwartale dotworzono w mBanku rezerwy w wysokości 80 mln zł, w II kwartale dołożono 190 mln zł, natomiast w III kwartale planowane jest zasilenie rezerw kwotą 2,3 mld zł. To pokazuje, że bank zaktualizował szacunkowe ryzyko związane z toczącymi się przeciwko niemu postępowaniami.
W swoich raportach kwartalnych mBank bardzo optymistycznie podchodził do perspektyw, jakie rysują się przed nim na drodze sądowej. Entuzjazm wyraźnie opadł wraz z kolejnymi prawomocnymi wyrokami, które na umowach frankowych proponowanych przez tego kredytodawcę nie zostawiają suchej nitki. Obecnie pokrycie portfela kredytów w CHF rezerwami wynosi w mBanku ok. 53% – to bardzo dobry wynik w porównaniu do konkurencyjnych spółek.
Kredytobiorcy chcący pozwać mBank za kredyt we frankach są w dość komfortowej sytuacji – grupa jest w dobrej kondycji finansowej, jej zysk netto za I półrocze br. wyniósł 742 mln zł netto. To znacznie lepszy wynik niż rok wcześniej, gdy grupa uzyskała 425,8 mln zł zysku netto. Mimo to mBank przewiduje ujemny wynik za cały 2022 rok, na co złożą się rezerwy frankowe oraz koszt wakacji kredytowych.
Dodaj Opinie