Już znane są losy tzw. dużej uchwały frankowej. Jest sukces SN (uchwała została przyjęta) ale nie ma rewolucji – sędziowie Izby Cywilnej orzekli zgodnie z duchem orzecznictwa TSUE. Jak miało to miejsce przed ważnymi orzeczeniami TSUE oraz przed poprzednimi przymiarkami SN do podjęcia uchwały, w mediach uaktywnili się dobrze znani prezesi banków frankowych, w tym prezes mBanku Cezary Stypułkowski. W wywiadzie dla redakcji „Parkietu”, który zapewne nieprzypadkowo ukazał się w przeddzień posiedzenia Izby Cywilnej SN, najbardziej „nieustraszony” bankowiec w Polsce wylał swoje żale na wymiar sprawiedliwości, polityków, instytucje państwa za to, że kierowany przez niego bank ponosi straty na skutek unieważniania wadliwych umów frankowych. Prezes mBanku przyznaje, że błędem był zbyt twardy kurs względem Frankowiczów i spóźniona decyzja o uruchomieniu programu ugód. Pomimo miliardowych strat, które za jego prezesury poniósł mBank i z powodu których od sześciu lat udziałowcom nie jest wypłacana dywidenda, C. Stypułkowski zapewnia, że pogłoski o jego przejściu na emeryturę są mocno przesadzone. Główny udziałowiec mBanku (niemiecki Commerzbank) co prawda definitywnie rezygnuje z usług pana Stypułkowskiego, z którym dogadał się co do odejścia w 2025 roku, ale bankowiec nie składa broni.
- Sąd Najwyższy w dniu 25 kwietnia przyjął dużą uchwałę frankową. Wbrew obawom wielu Frankowiczów, SN nie poszedł pod prąd, lecz orzekł zgodnie z wyrokami TSUE oraz z utrwaloną linią orzeczniczą polskich sądów.
- W świetle najnowszej uchwały SN nr III CZP 25/22, nie można wstawiać w miejsce niedozwolonego postanowienia innego sposobu określenia waluty. Zaś na skutek niemożności ustalenia wiążącego kursu przeliczeniowego, umowa nie obowiązuje w całości. Jest to głos za unieważnianiem wadliwych umów.
- Sąd Najwyższy wypowiedział się przeciwko prawu którejkolwiek ze stron do wynagrodzenia za korzystanie z jej pieniędzy.
- W przedmiocie przedawnienia roszczeń banków SN roztoczył nad sektorem parasol ochronny i ustalił, że bieg terminu przedawnienia roszczeń banków o zwrot kapitału (według kodeksu cywilnego dla banków wynosi on 3 lata) zaczyna się dopiero następnego dnia po tym jak kredytobiorca zakwestionował umowę (a nie już z chwilą wypłaty kredytu lub z datą wpisu postanowień z umowy do rejestru klauzul abuzywnych).
- Przed podjęciem uchwały w mediach uaktywnili się czołowi prezesi banków frankowych, w tym znany ze swojej niechęci wobec Frankowiczów prezes mBanku C. Stypułkowski.
- Pomimo licznych błędów i wpadek – jak chociażby spóźniona decyzja o uruchomieniu programu ugód czy ostatnia podwyżka opłat i prowizji, skutkująca odwróceniem się wielu klientów od mBanku – prezes Stypułkowski nie zamierza przechodzić na emeryturę i nie rezygnuje z walki z Frankowiczami.
Jest uchwała SN korzystna dla Frankowiczów ale i dla banków
Po wielu latach sporów w łonie SN sędziom wreszcie udało się przyjąć tzw. dużą uchwałę frankową (nr III CZP 25/22). Sędziowie Izby Cywilnej SN orzekli, że nie można niedozwolonego postanowienia z umowy kredytowej zastępować innym sposobem określania waluty, który wynikałby z przepisów prawa lub zwyczajów. Jeśli zaś nie jest możliwe ustalenie wiążącego kursu waluty, umowa nie obowiązuje także w pozostałym zakresie. Tym samym wyjaśniło się, że właściwym sposobem zakończenia sporu jest uznanie umowy za nieważną (a nie jej odfrankowienie, bądź utrzymanie w mocy przy pozostawieniu np. średniego kursu NBP).
Sędziowie SN opowiedzieli się także za teorią dwóch kondykcji (dwa oddzielne roszczenia kredytobiorcy i banku) oraz przeciwko prawu którejkolwiek ze stron do żądania odsetek lub wynagrodzenia za okres od spełnienia nienależnego świadczenia do zwrotu tego świadczenia. Natomiast w przedmiocie przedawnienia roszczeń banku o zwrot kapitału kredytu uznali, że zaczyna on bieg po dniu kiedy kredytobiorca zakwestionował umowę.
Na interpretacje tego, co dokładnie ustalił SN przyjdzie jeszcze pora, bo „diabeł tkwi w szczegółach”. Trzeba także zaczekać na uzasadnienie uchwały. Z pewnością doczekamy się próby zinterpretowania wyroku SN przez sektor bankowy zgodnie z jego interesem. Na tę chwilę wydaje się, że przynajmniej w temacie przedawnienia roszczeń banków SN roztoczył nad sektorem bankowym parasol ochronny uznając, że roszczenia o zwrot kapitału nie przedawniają się już z chwilą wypłaty kredytu albo z datą wpisu postanowień do rejestru klauzul abuzywnych.
Co istotne dla Frankowiczów procesujących się z bankami, SN podtrzymał dotychczasowy trend orzeczniczy, zgodnie z którym umowy kredytowe należy unieważniać w całości.
Szum medialny wokół uchwały frankowej. Prezes mBanku nie zawiódł
„Mądrości” prezesa mBanku Cezarego Stypułkowskiego można było poznać w licznych artykułach, które – niejako przypadkiem – ukazywały się w mediach w ważnych dla sektora bankowego momentach – a to przed ubiegłorocznym orzeczeniem TSUE dotyczącym wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, a to po wyborach parlamentarnych i po uformowaniu się nowego rządu. Nie inaczej było przed zaplanowanym na 25 kwietnia posiedzeniem Izby Cywilnej SN w sprawie tzw. dużej uchwały frankowej. I tym razem prezes mBanku „nie zawiódł” Frankowiczów. Na łamach serwisu parkiet.com ukazał się wczoraj obszerny wywiad z C. Stypułkowskim, który prawdopodobnie liczył na to, że tym razem uda mu się przekonać do swoich racji sędziów SN.
Tradycyjnie dostało się od prezesa mBanku wszystkim naokoło, a najbardziej Frankowiczom, którzy – jako wąska grupa społeczna, w dodatku bardziej zamożna i lepiej wykształcona – stali się beneficjentami transferu miliardów złotych. Gdyby nie Frankowicze, mBank mógłby już być potęgą porównywalną do banku PKO BP, a Polacy mogliby zakupić na kredyt 600 tys. – 900 tys. mieszkań, bo tylu dodatkowych kredytów hipotecznych mógłby udzielić bank, gdyby nie konieczność odpisania około 12 mld zł rezerw na ryzyko prawne związane z kredytami frankowymi. Według C. Stypułkowskiego, Frankowicze są także odpowiedzialni za ostatni skandal, tj. podwyższenie przez mBank opłat i prowizji z dniem 1 kwietnia. Bank poszukuje dodatkowych przychodów aby spłacić posiadaczy kredytów w CHF, rzekomo kosztem reszty klienteli.
Oprócz Frankowiczów dostało się także polskim sądom. Według prezesa mBanku, w Polsce mamy do czynienia z załamaniem systemu orzecznictwa. Pod wpływem orzecznictwa TSUE, w wyniku którego przepisy kodeksu cywilnego zaczęły być zastępowane prawem konsumenckim opartym na Dyrektywie 93/13, ukształtowała się „błędna linia orzecznicza”.
Granice sprawiedliwej ochrony konsumenta zostały przekroczone, podobnie jak zasady pewności prawa, niedziałania prawa wstecz oraz zakazu bezpodstawnego wzbogacenia. Prezes mBanku jest zawiedziony tym, że sędziowie SN nie zadali sobie kluczowego – w jego mniemaniu – pytania, czy przed 20 laty zamieszczanie w umowach kredytowych odniesień do tabel kursowych banku było naruszeniem przepisów.
Argumentuje przy tym, że kursy bankowe są po dziś dzień wykorzystywane w milionach transakcji, także z klientami detalicznymi. Uważa, że konsumenci przed laty powinni byli zapoznać się z istotą wymiany walut i sięgnąć do literatury fachowej, a nie liczyć na ostrzeżenia ze strony banków, które nie mogą brać na siebie ryzyka walutowego, bo priorytetem dla nich jest ochrona depozytariuszy.
Tutaj rodzi się pytanie – dlaczego mBank, który tak mocno troszczy się o interes posiadaczy depozytów, oferuje im oprocentowanie niewspółmiernie niskie w stosunku do oprocentowania kredytów. I kolejne pytanie – dlaczego bank podniósł drastycznie opłaty i prowizje dla Złotówkowiczów, przy czym zrobił to po cichu, tak aby klienci się nie zorientowali.
Chodzi o ostatni skandal, kiedy mBank ogłosił z dniem 1 kwietnia nowy cennik usług, w tym podniósł opłaty za prowadzenie najbardziej popularnego rachunku oraz za wypłaty z bankomatów. Podwyżki uderzyły najmocniej w osoby przechowujące gotówkę w banku, a więc te o które prezes Stypułkowski tak mocno się „troszczy”. Tym razem klienci nie dali się wywieść w pole i masowo zagrozili rezygnacją z usług mBanku. Bank bardzo szybko zareagował przygotowując nową tanią ofertę, przy tym – jak zwykle – zrobił to cichaczem i nie wysłał do klientów jasnego komunikatu, tylko zamieścił zmiany w regulaminie.
W wywiadzie udzielonym przez C. Stypułkowskiego dla redakcji „Parkietu” nie brakuje wielkich słów, takich jak „marne prawo”, „żadna sprawiedliwość”, „upadła moralność”. Swoje pretensje prezes mBanku skierował również w stosunku do polityków, rządzących oraz instytucji publicznych, które zbyt późno zareagowały na podważanie w sądach umów frankowych.
Bankowiec przyznaje się także do własnego błędu, w wyniku którego kierowany przez niego bank zbyt późno zdecydował się na zaoferowanie Frankowiczom ugód. Nie obwinia się jednak za fakt oszukania przez bank prawie stu tysięcy kredytobiorców frankowych, ale o zbyt pryncypialne podejście do problemu. Jaki jest efekt? Obecnie mBank prosi się, a nawet żebra na kolanach u Frankowiczów o ugody. Tym samym kredytobiorcom wciąż proponuje po 3-5 różnych wersji ugód, pomimo że jedna propozycja po drugiej są odrzucane. Nie można więc dziwić się frustracji prezesa banku, który przed laty ani myślał dogadywać się z kredytobiorcami.
W wyniku spóźnionej reakcji C. Stypułkowskiego mBank ponosi obecnie miliardowe koszty w postaci rezerw na ryzyko prawne (zawiązał ich już około 12 mld zł), a akcjonariusze od 6 lat nie widzieli dywidendy. Pomimo kolejnych błędów i wpadek prezesa (jak chociażby ostatnia związana z podwyżkami opłat), główny udziałowiec banku (niemiecki Commerzbank) rzekomo jest zadowolony z jego pracy, chociaż przesądzone jest że w 2025 roku opuści on fotel prezesa. Nie zamierza jednak udawać się na emeryturę, choć szczegółowych planów nie zdradza. Możemy więc liczyć na kolejne moralizowanie w mediach oraz zapewne na autorską interpretację ostatniej uchwały SN.
Dodaj Opinie