wiadomości frankowicze Wyróżnione

Frankowicze masowo pozywają za kredyty we frankach. Nowa fala pozwów już w 2023 r.

Nie jest niczym nowym, że duże i wpływowe korporacje z niemal nieograniczonymi środkami na marketing próbują kreować rzeczywistość, wypuszczając do mediów głównego nurtu swój przekaz. Doskonale widać to na przykładzie tzw. procederu frankowego. Wpierw banki twierdziły, że kredyty waloryzowane kursem franka nie są wadliwe, tworząc tym samym negatywną atmosferę wokół społeczności frankowej. Później przyszedł czas na straszenie kredytobiorców kontr pozwami. Obecnie, gdy już wszystkie istotne instytucje jasno wskazały na abuzywność tych umów, a sądy powszechne oddalają powództwa o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, banki zmieniły taktykę: promują pogląd, że frankowicze chętnie podpisują ugody, a fala pozwów dobiega końca. Gdy bank mówi, że tak wygląda rzeczywistość, najprawdopodobniej oznacza to, że jest dokładnie odwrotnie. Co się dzieje w sprawach frankowych? Czego spodziewać się w najbliższych miesiącach?

Temat franków wcale nie ucichł. Kredytobiorcy dalej składają pozwy

Ostatnie miesiące przyniosły dziesiątki, jeśli nie setki publikacji, które pośrednio lub bezpośrednio promowały tzw. ugody frankowe, czyli aneksy do umowy proponowane przez kredytodawców. Tak naprawdę chodzi po prostu o przewalutowanie kredytu na złotówki, a właściwie ściągnięcie z niego wirtualnego związku z frankiem. Bank przecież aby zrealizować te kredyty nie kupował i nie wypłacał klientowi franków, a jedynie bogacił się na spreadzie walutowym, który ustalał w sposób arbitralny i oderwany od realiów rynkowych.

Obecnie, gdy sądy powszechne unieważniają już 92 proc. kwestionowanych umów frankowych (a w kolejnych kilku procentach zasądzają tzw. odfrankowienie kredytu), banki nie mogą już łudzić się, że temat „przycichnie” i nienależnie pobrane od frankowiczów pieniądze zostaną w kasie.

Gdy prawo nie jest po stronie kredytodawcy, pora na marketing – ten w najbardziej drapieżnym, makiawelicznym wydaniu. Chodzi o to, by przekonać kredytobiorców, że pozwy im się po prostu… nie opłacają. W końcu po co unieważnić swoją umowę, wyeliminować ją trwale z obrotu prawnego i odzyskać od banku wszystkie środki wpłacone ponad kapitał otrzymanego kredytu (nierzadko wraz z ustawowymi odsetkami za zwłokę), skoro można utrzymać ją w mocy i skazać się na lata spłacania kredytu w oparciu o nieprzewidywalny wskaźnik WIBOR? Frankowicze, wbrew zabiegom marketingowców, widzą jednak głęboki sens w swoich pozwach, o czym świadczą liczby:

  • do Wydziału Frankowego w Warszawie co miesiąc wpływa ok. 2000 nowych pozwów
  • zarówno przeciwko PKO BP, jak i mBankowi toczy się po 17 tys. indywidualnych postępowań w sprawach frankowych
  • w III kwartale banki zawiązały gigantyczne rezerwy na ryzyko kredytów walutowych – sam tylko mBank dokonał odpisu na ten cel w wysokości 2,34 mld zł
  • na koniec II kwartału banki notowane na GPW uczestniczyły łącznie w ponad 70 tys. sporów o franki.

Owszem, przyrost pozwów w III kwartale br. zmalał w stosunku do poprzedniego kwartału, ale zjawisko jest marginalne. Nie można tego samego powiedzieć o malejącym przyroście ugód frankowych, którymi frankowicze stracili zainteresowanie, gdy stało się jasne, że RPP nie zadowoli się jedną czy dwiema podwyżkami na jesieni 2021 roku i będzie podnosić stopy procentowe, aż zdusi akcję kredytową. Warto sobie jednak odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w ogóle część kredytobiorców zwleka jeszcze z pozwem? Oto możliwe powody:

  • świadomość, że roszczenie nie ulega przedawnieniu – stwierdził to TSUE w wyroku z dnia 8 września 2022 roku. Jeżeli konsument nie wiedział o abuzywnych warunkach w swojej umowie, jego roszczenie nie mogło się przedawnić, nawet jeśli spłacił już swój kredyt
  • oczekiwanie na wyrok w sprawie C-520/21 – wiosną przyszłego roku TSUE wyda kolejne ważne dla frankowiczów orzeczenie. Chodzi oczywiście o sposób rozliczenia się stron umowy frankowej po jej unieważnieniu. Unijny organ zdecyduje, czy bankowi należy się wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, a także czy o ewentualne dodatkowe korzyści może się ubiegać sam kredytobiorca
  • oczekiwanie, aż bank podbije stawkę – wielu kredytobiorców widzi już, że sektor bankowy powoli mięknie. Jeszcze niedawno jakakolwiek ugoda była niemożliwa do zawarcia, teraz już kredytodawcy sami wychodzą z takimi propozycjami, oferując m.in. niższe niż rynkowe oprocentowanie kredytu złotowego. Wielu frankowiczów liczy, że gdy bieżąca propozycja nie spotka się z ciepłym przyjęciem, bank w końcu zaproponuje pełne odfrankowienie umowy.

Artykuły, które informują dziś opinię publiczną, że problem franków zostanie rozwiązany w przeciągu 5 lat, należy zaklasyfikować jako zaklinanie rzeczywistości. Środowisko prawne nie ustaje w staraniach, by edukować społeczeństwo w zakresie możliwości zakwestionowania kredytu i zmieniać sposób postrzegania postępowania sądowego wśród kredytobiorców. Dziś pozew frankowy to już zupełnie co innego niż jeszcze 5-6 lat temu. Kredytobiorcy kojarzą te spory z niezwykle skomplikowanymi pozwami grupowymi, z których spora część ciągnie się do dziś. W sprawach indywidualnych orzecznictwo wygląda zupełnie inaczej:

  • na prawomocny wyrok trzeba czekać zwykle już tylko 2-3 lata od zainicjowania sporu
  • w wielu sprawach sąd decyduje się wydać wyrok bez przeprowadzenia rozprawy, na tzw. posiedzeniu niejawnym
  • coraz rzadziej w postępowaniach biorą udział biegli sądowi, orzecznicy coraz mniej przychylnie patrzą też na wnioski banku o przeprowadzenie dowodu z przesłuchania pracowników banku
  • w wielu sądach powszechna staje się praktyka przesłuchiwania stron na piśmie lub prowadzenia rozprawy zdalnie, co znacznie upraszcza całą procedurę.

Ale sprawne rozpatrywanie sporów frankowych to niejedyny powód, dla którego fala pozwów prawdopodobnie znów wzbierze w 2023 roku. Kolejnym czynnikiem jest bowiem słabnąca złotówka, której perspektywy rysują się w dość ciemnych barwach. Tym bardziej, że w przyszłym roku odbędą się wybory, oczywiste staje się więc, że koalicja rządząca nie będzie próbowała zaciskać pasa, tylko otworzy sakiewkę z wydrukowanymi pieniędzmi, by obsypać elektorat świadczeniami socjalnymi. To będzie z kolei stanowić silny czynnik proinflacyjny. Jeśli frank w ciągu paru miesięcy podrożeje do 6 zł, kredytobiorcy przestaną się wahać, zaczną kwestionować swoje umowy, bo będzie to jedyny sposób by uchronić domowe budżety przez katastrofą.

Umowy frankowe są coraz szybciej unieważniane przez sądy

O tym, że kredytobiorcy nie muszą czekać latami, aż sąd pochyli się nad ich sprawą i zdecyduje o wyeliminowaniu umowy z obiegu, świadczą zapadające w tym roku wyroki. Przykładem niech będzie orzeczenie, które wydano 6 października 2022 roku w sprawie o sygnaturze akt VA Ca 8/22. Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił apelację pozwanego kredytodawcy (którym był PKO BP) w sprawie unieważnienia kredytu zawartego z dawnym Nordea Bankiem. Bank musiał tym samym pokryć koszty postępowania w obu instancjach i wyczerpał swoje możliwości, jeśli chodzi o dalsze kwestionowanie wyroku. Jak stwierdził bowiem Sąd Najwyższy, skargi banków na postanowienia sądów powszechnych w sprawach frankowych nie będą rozpatrywane.

Co uzyskali kredytobiorcy w wyniku postanowienia Sądu Apelacyjnego w sprawie VA Ca 8/22? Powodowie muszą rozliczyć się z bankiem jedynie z pierwotnie pożyczonej kwoty, tj. 244 tys. zł. Do momentu zakwestionowania umowy udało im się spłacić 215 tys. zł, mimo to saldo kredytu po przeliczeniu na złotówki nadal wynosiło 246 tys. zł. Zysk z wyroku wyniósł więc łącznie aż 217 tys. zł. Sprawa trwała zaledwie 18 miesięcy, a wyrok jest już prawomocny. Pełnomocnikiem powodów był adw. Paweł Borowski.

 

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 5]