To logiczne, że osoba zaliczająca awans w strukturach firmy bądź instytucji chce się wykazać i udowodnić swoją przydatność. Trudno inaczej wytłumaczyć to, co miał do przekazania nowy prezes Związku Banków Polskich, Tadeusz Białek w wywiadzie udzielonym Wyborczej. Zarzuty wystosowane przez niego pod adresem kancelarii prawnych oraz samych sędziów są już nie tyle krzywdzące, co absurdalne. Białek uważa, że krajowi sędziowie nie czytają orzeczeń TSUE, sugeruje też, że linia orzecznicza jest obecnie kształtowana przez… przekaz kreowany w kancelariach frankowych. Jeśli ktokolwiek był rozczarowany mało wyrazistą kampanią medialną zainicjowaną przez ZBP pod szyldem „ugoda lepsza niż proces”, rozmowa opublikowana w poniedziałek w GW z pewnością dostarczy mu niezapomnianych wrażeń. Czy sektor bankowy przestaje rozsądnie oceniać sytuację? A może to tylko bezsilność przemawia przez bankowców, którzy wiedzą, że ich roszczenia wkrótce zostaną wyrzucone do kosza?
- W Związku Banków Polskich bez zmian: nowy prezes instytucji w dalszym ciągu nie dostrzega winy sektora w procederze frankowym i nieudolnie tłumaczy, dlaczego banki nie chciały latami zgodzić się na ustawę rozwiązującą problem spornych kredytów
- Z wypowiedzi Tadeusza Białka wynika, iż w procesach o franki obecne są automatyzmy świadczące o tym, że sędziowie rutynowo podchodzą do wydawania wyroków. Świadczyć mają o tym błędy w orzeczeniach i uzasadnieniach do nich
- Prezes ZBP jest niezadowolony z tego, że to właśnie wyrok w sprawie Raiffeisen vs. Dziubak miał decydujący wpływ na krajową linię orzeczniczą w kwestii franków, a także uważa, że w Polsce mamy do czynienia z nadinterpretacją tego wyroku
- Dostało się także Sądowi Najwyższemu, który nie zebrał się, by wydać uchwałę wyznaczającą kierunki interpretacyjne dla krajowych orzeczników. Czy w sektorze bankowym nie ma już osób, które miałyby jakikolwiek dystans do spraw o franki?
Prezes ZBP odlatuje w wywiadzie dla Wyborczej. Czy tak wygląda chłodny profesjonalizm bankowca?
Trudno znaleźć słowa w konwencjonalny sposób podsumowujące wywiad, który w poniedziałek ukazał się w Wyborczej. Chodzi oczywiście o rozmowę przeprowadzoną z nowym prezesem Związku Banków Polskich, Tadeuszem Białkiem.
Pan prezes ma wyraźnie wiele żalu, nie tylko do frankowiczów, że nie chcą ugód, a wolą wieloletnie procesy sądowe, ale również do krajowych sędziów, że unieważniają sporne umowy. Ma żal do Sądu Najwyższego, że nie biegnie na pomoc sektorowi bankowemu i nie wydaje specjalnej uchwały, wyznaczającej kierunki interpretacji dla zbłąkanych orzeczników, nie wiedzących przecież, jak wydawać sprawiedliwe wyroki w sprawach o kredyty pseudofrankowe.
Brzmi to niedorzecznie, ale wystarczy przeczytać wspomniany wywiad, by zrozumieć, że bankowcy wyraźnie odlatują przed czwartkowym orzeczeniem TSUE i nie wiedzą już, jak dać upust swojej frustracji.
Ale zacznijmy od początku. Dziennikarka prowadząca rozmowę pyta Tadeusza Białka o to, w jakiej sytuacji znajdują się obecnie kredytobiorcy frankowi i czy powinni się cieszyć, że nie są posiadaczami zobowiązań w krajowej walucie, opartych o zmienną stawkę WIBOR.
Prezes ZBP odbiega od tematu i zaczyna kreślić nie sytuację kredytobiorców, a banków, które cieszą się z dobrej spłacalności umów hipotecznych, by następnie płynnie przejść do utyskiwania, że w ostatnim czasie wśród posiadaczy zobowiązań w CHF propagowane jest podejście, ażeby samowolnie przestać spłacać te kredyty. Przestrzega przed tym rozwiązaniem, wyliczając narzędzia, jakie bank ma do dyspozycji, by skłonić kredytobiorcę do spłaty.
W pewnym momencie przypomina sobie najwyraźniej, czego dotyczyło pytanie, bo stwierdza, że kredytobiorcy frankowi są w nieporównywalnie lepszej sytuacji niż złotówkowicze, którzy zaciągnęli swój kredyt w okresie rekordowo niskich stóp procentowych. To o tyle ciekawe, że w późniejszej części wywiadu pan prezes promuje ugody i przyznaje, że prowadzą one do zrównania sytuacji frankowiczów i złotówkowiczów.
Stwierdza, że ugody są lepsze od procesu, ponieważ są dla klienta tańsze, pewniejsze i szybsze. To dokładny przekaz z kampanii informacyjnej ZBP, która wystartowała przed kilkoma dniami. Jak ktokolwiek może uwierzyć w jego prawdziwość w sytuacji, gdy sam prezes ZBP przyznaje między wierszami, że sytuacja kredytobiorców złotowych wcale nie jest teraz godna pozazdroszczenia?
Wszyscy są winni procederu frankowego, tylko nie banki?
Rewelacje na temat bieżącej sytuacji frankowiczów i złotówkowiczów to dopiero początek kontrowersji związanych z tym wywiadem. Dalej jest tylko ciekawiej. W rozmowie nie mogło oczywiście zabraknąć wątku TSUE, wszak już w czwartek unijny organ wyda werdykt w sprawie C-520/21.
Tadeusz Białek przyznaje, że wyrok zgodny z opinią Rzecznika Generalnego jest prawdopodobny, zastanawia się też, czy Anthony Michael Collins nie poszedł w swoim stanowisku za daleko – w końcu odniósł się do pytania prejudycjalnego szerzej niż wynikało to z jego treści.
Chodzi oczywiście o to, że Rzecznik odpowiedział nie tylko na pytanie, czy konsument ma prawo rościć o wynagrodzenie za wieloletnie korzystanie przez bank z jego pieniędzy, ale odniósł się także do roszczeń samego banku o opłatę za bezumowne korzystanie z kapitału. To bardzo nie spodobało się sektorowi bankowemu, który mógł już podejrzewać, jakie będzie w tej kwestii stanowisko TSUE, i co za tym idzie, wolałby, aby zostało ono wydane możliwie jak najpóźniej. Rzecznik Generalny pokrzyżował jednak bankowcom szyki.
Panu prezesowi nie tylko nie pasuje nadgorliwość Rzecznika, ma również zastrzeżenia do pracy krajowych sędziów. Uważa, że ostatnimi czasy krajowi sędziowie nie przywiązują uwagi do najnowszych orzeczeń TSUE, a także dali się ponieść narracji kancelarii prawnych, które wykreowały przekaz, jakoby orzeczenie w sprawie Raiffeisen vs. Dziubak dawało zielone światło do unieważnień frankowych kontraktów. Przywołuje ważny jego zdaniem wyrok TSUE w sprawie C-19/20, w którym mowa o tym, iż unieważnienie umowy kredytowej nie jest sankcją wynikającą z dyrektywy.
Problem w tym, że nikt tak nie twierdzi – ani kancelarie frankowe, ani sędziowie. Umowy frankowe nie są unieważniane automatycznie, gdy sąd zidentyfikuje w nich klauzule abuzywne. Unieważnienia są wynikiem tego, że po wykreśleniu tych klauzul, które przecież nie powinny obowiązywać konsumenta, umowa w wielu przypadkach nie może być dalej wykonywana. Z kolei sądy krajowe nie mogą uzupełniać luk powstałych po zapisach niedozwolonych, co zresztą stwierdził TSUE w swoim orzeczeniu z września 2022 roku.
Ale to nie wszystkie pretensje Tadeusza Białka do polskich sędziów. Ma im również za złe automatyzmy w wydawaniu wyroków, co ma się podobno objawiać… błędami w orzeczeniach oraz uzasadnieniach do nich. Sędziowie mylą podobno kredyty denominowane z indeksowanymi, a nawet zdarza im się posłużyć dwoma różnymi nazwami banków w wyroku i uzasadnieniu.
Zapytany przez dziennikarkę o to, czy nieopracowanie ustawy rozwiązującej problem frankowy było błędem, stwierdza, że propozycje, które pojawiały się na przestrzeni lat, były niesprawiedliwe (dla sektora), ponieważ zrzucały całość konsekwencji związanych z kredytami frankowymi na banki.
Przy okazji tej wypowiedzi warto zauważyć, że dziś sektor z ZBP na czele przyjąłby tamte rozwiązania z wdzięcznością – po to w końcu stworzona została kampania informacyjna bankowców, zachęcająca konsumentów do ugód. Tyle tylko, że na ugody jest już za późno: banki doskonale o tym wiedzą, i w swojej niemocy starają się obarczyć odpowiedzialnością za ten stan rzeczy wszystkich na około, tylko nie siebie.
Winni są frankowicze – bo mają czelność sądzić się z potężnymi korporacjami i w dodatku z nimi wygrywać. Winne są kancelarie prawne, bo dobrze wykonują swoją pracę i umożliwiają klientom uwolnienie się od abuzywnych umów. Winni są sędziowie, bo nie chcą orzekać wbrew unijnemu prawu i nie kłaniają się w pas sektorowi. I wreszcie winny jest Sąd Najwyższy, że nie wydaje uchwał sprzecznych z ustaleniami TSUE, które dałyby sądom argument do utrzymania wadliwych umów w mocy.
Kredytobiorcy nic sobie nie robią z rojeń bankowców i spokojnie czekają na czwartkowe orzeczenie w sprawie C-520/21. Następnie równie spokojnie rozszerzą swoje roszczenia o waloryzację świadczeń wskaźnikiem inflacji lub wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. A później będą czekać na sprawiedliwy i adekwatny wyrok w swojej sprawie.
Dodaj Opinie