Nie ma dnia, aby w mediach internetowych nie pojawił się przynajmniej jeden artykuł omawiający zagrożenia, jakie czyhają na frankowiczów walczących z bankami. I nie chodzi wcale o ryzyko przegranej – wszak konsumenci wygrywają od 97 do 99 proc. (zależnie od instancji) postępowań przeciwko swoim kredytodawcom. W dobie jednolitej linii orzeczniczej głównym zagrożeniem dla frankowiczów są… oni sami. A konkretnie nieodparta pokusa, by pójść na skróty. Na przykład zatrudnić do pozwu tanią, lokalną kancelarię lub w ogóle zrezygnować z drogi sądowej na rzecz dobrowolnej ugody. Banki tylko czekają na jeden nieprzemyślany ruch kredytobiorcy, by raz na zawsze pozbyć się ryzyka związanego z jego umową kredytową. Mają na to wiele sposobów. Dziś omówimy te najbardziej niebezpieczne i zarazem wyjątkowo perfidne. Zaczynajmy.
- Kredytobiorca frankowy ma dziś trzy ścieżki do wyboru: może pozwać bank o nieważność i zapłatę, zawrzeć z podmiotem ugodę lub spłacać swoje zobowiązanie tak, jak do tej pory. Każde z tych rozwiązań niesie za sobą pewne zagrożenia
- Najbardziej ryzykowne okazuje się nie pozwanie banku, a podpisanie ugody – zwłaszcza jeśli ta jest negocjowana bez wsparcia profesjonalnego pełnomocnika prawnego
- Nie są bezpieczni również ci klienci, którzy pozwali bank i… doprowadzili do prawomocnego, korzystnego dla nich orzeczenia. Jeśli w rozliczeniach z bankiem nie skorzystają z pomocy dobrego prawnika, podmiot najprawdopodobniej wykorzysta swoją szansę, by trochę namieszać
- W skrajnym scenariuszu kredytobiorca frankowy, który zawierzy bankowi (lub kiepskiemu pełnomocnikowi prawnemu) może sam siebie pozbawić gigantycznych korzyści, które wynikają z uznania przez sąd jego umowy za nieważną. Jak temu zapobiec? Podpowiadamy.
Trzy sposoby na kredyt frankowy w 2024 roku: jak uniknąć kosztownych pułapek?
W 2024 roku frankowicze, którzy zastanawiają się, co zrobić ze swoimi umowami kredytowymi, mają do wyboru trzy drogi. I żadna z nich nie jest usłana różami. Po pierwsze, mogą nadal spłacać abuzywne kredyty zgodnie z ustalonym przez bank harmonogramem. Plus tego rozwiązania jest właściwie tylko jeden: nie wymaga ono żadnych dodatkowych działań, oczywiście prócz dalszego spłacania rat kapitałowo-odsetkowych. Drugie rozwiązanie to pozew. Plusami są w tym przypadku duża szansa na wygraną oraz potencjalne gigantyczne korzyści z sukcesu w sądzie. Minusy? Przede wszystkim długi czas oczekiwania na wyrok sądu oraz stres związany z uczestnictwem w takim sporze.
Trzecia droga to oczywiście dobrowolna ugoda z bankiem, czy to zawarta w placówce banku, czy przed sądem polubownym przy UKNF. Plusy? Ugoda jest szybka i aprobowana przez banki. Minusy? Tu musimy podkreślić, że bank może wprowadzić do aneksu ugodowego wiele postanowień, które są nie mniej abuzywne jak te znajdujące się w umowie, którą mają skorygować. Sytuacja kredytobiorcy zmieni się, ale tylko nieznacznie – pozostanie on z niechcianym kredytem, tyle że na nowych, wcale nie korzystniejszych, warunkach. Chyba że… no właśnie. Co zrobić, aby ugoda z bankiem była korzystna? O tym opowiemy w nieco dalszej części tekstu. Wpierw omówimy po kolei ryzyka, które wiążą się z decyzjami podejmowanymi przez frankowiczów, próbujących wyplątać się z toksycznej relacji z bankiem.
Relacja z bankiem nie kończy się po wygranej w sądzie. Nieważny kredyt trzeba rozliczyć
Kredytobiorcy frankowi, którzy jeszcze nie pozwali banku, a także ci, którzy już to zrobili, ale wciąż czekają na prawomocny wyrok, marzą tylko o jednym: o dniu, w którym uwolnią się od abuzywnego zobowiązania i odzyskają swoje pieniądze. Wielu z nich naiwnie wyobraża sobie, że relacja z bankiem zakończy się automatycznie po tym, jak sąd wyda wyrok. Bank potulnie odda środki zasądzone wyrokiem i nie będzie nic kombinował. To oczywiście mrzonki.
Tak naprawdę wygrana z bankiem w sądzie to pierwszy (ten dłuższy) etap w walce o sprawiedliwość. Potem przychodzi czas na rozliczenie stron. Niektórzy frankowicze mogą się nieprzyjemnie zdziwić, gdy prawnik, który reprezentował ich w sądzie, umyje ręce od tego zadania. Zapłacono mu tylko za reprezentację podczas procesu, nie zaś za ustalanie szczegółów porozumienia kompensacyjnego czy bieganie po sądach wieczystoksięgowych w intencji wykreślenia hipoteki. Takie sytuacje nie są oczywiście częste, ale mogą się zdarzyć. Zwłaszcza jeśli kredytobiorca, by nieco przyoszczędzić, pozyskał do poprowadzenia swojej sprawy taniego, lokalnego prawnika – bez doświadczenia w tego rodzaju procedurach. Dla takiego „eksperta” szczęściem będzie już sama wygrana w sądzie. Z resztą klient niech poradzi już sobie sam. W końcu co może jeszcze spotkać go ze strony banku, skoro umowa jest już prawomocnie nieważna?
Naszym zdaniem to bardzo naiwne myślenie, ponieważ bank jest specjalistą w dziedzinie „strzyżenia” klientów. Na każdym etapie relacji. Umowa jest nieważna? To nic takiego. Przecież klientowi wciąż można zaproponować „atrakcyjną” ugodę. Dział prawny chętnie sporządzi dla banku dokument, który – jeśli zostanie podpisany przez kredytobiorcę – doprowadzi do takich rozliczeń finansowych stron, jakich podmiot sobie życzy.
Jak bank może próbować podejść klienta już w trakcie procesu?
Bywa też tak, że sprawa wcale się jeszcze nie zakończyła i piłka wciąż jest w grze, klient banku jest zaś reprezentowany w sądzie przez naprawdę dobrego prawnika, a bank już obmyśla chytry plan, jak tu załatwić problem bez czekania na wyrok sądu. Nawet najlepszy prawnik nie obroni kredytobiorcy przed skutkami jego własnej lekkomyślności. Wyobraźmy sobie taką oto sytuację: frankowicz z pomocą dobrej kancelarii pozwał bank w styczniu 2020 roku. Póki co ma za sobą wyrok sądu I instancji – sprawa trwała długo, ponieważ trafiła do warszawskiego Wydziału Frankowego, który ma tysiące takich sporów do rozpatrzenia.
Obecnie, w 2024 roku, postępowanie jest na etapie II instancji – bank odwołał się od wyroku unieważniającego umowę, podniósł zarzut zatrzymania, zrobił wszystko, co mógł, by skomplikować proces. Nie wiadomo, kiedy zapadnie prawomocny wyrok w tej sprawie. Kredytobiorca jest już zniecierpliwiony tą sytuacją. Obserwuje jak inni frankowicze uzyskują prawomocne wyroki w swoich sprawach, chociaż złożyli pozwy później niż on. Pełnomocnik prawny kredytobiorcy ma tak naprawdę związane ręce – może pisać skargi na przewlekłość, ale niewiele one dadzą w sytuacji, gdy sądom po prostu brakuje obsady.
Bank jednak wykorzystuje tę sytuację. Nawiązuje kontakt z klientem, oczywiście z pominięciem jego pełnomocnika prawnego. Sprawiający wrażenie empatycznego pracownik banku, specjalista od ugód, słucha cierpliwie rozżalonego frankowicza i proponuje „tanie, szybkie i pewne” rozwiązanie jego problemu. Kredytobiorca jeszcze w tym tygodniu może podpisać ugodę, a bank daruje mu resztę długu. To nic, że klient pożyczył od banku 200 tys. zł, spłacił 380 tys. zł, a bank chce mu umorzyć jedynie 50 tys. zł. Pokusa uwolnienia się od zobowiązania jest bardzo silna. Dodatkowo przedstawiciel banku przekonuje, że ta oferta ma ograniczony termin ważności: klient na zastanowienie ma ledwie 2 dni – później oferta wygaśnie! Kredytobiorca jest o krok od podpisania aneksu. Co grozi mu w takiej sytuacji?
Możliwości jest wiele, w zależności od tego, co bank wpisze w treści ugody. Jeśli ta powstanie bez udziału pełnomocnika prawnego kredytobiorcy, niemal na pewno będzie wprost nafaszerowana niemiłymi niespodziankami. Jedna z tych, na które chcemy szczególnie wyczulić naszych czytelników, może wyglądać tak, że bank po podpisaniu ugody wystąpi do sądu o zwrot kosztów zastępstwa procesowego – chodzi o tysiące złotych, których klient nie płaciłby, gdyby doprowadził proces do końca. Niewykluczone też, że rzeczywiste warunki ugody będą zupełnie inne niż to, co obiecywał pracownik banku. Jeśli warunki były omawiane telefonicznie, a klient nie nagrał tej rozmowy, to jak udowodni w sądzie, że bank wprowadził go w błąd (żeby nie określić tego dosadniej)?
Ani bankowi, ani jego prawnikom nie zależy na korzyściach frankowicza. Mają swoje cele
Samodzielne podchodzenie do negocjacji z bankiem ma też ten minus, że podmiot, czy też jego pełnomocnicy prawni, mogą grać na zmęczenie. W sieci jest sporo historii frankowiczów, którzy wygrali już z bankiem prawomocnie sprawę o nieważność umowy, a następnie samodzielnie przystąpili do formalności rozliczeniowych. Banki nierzadko proponują kredytobiorcom porozumienie kompensacyjne na nie do końca transparentnych zasadach. Gdy klient oponuje, bank spokojnie czeka – pracownicy unikają kontaktu, przeciągają procedurę. Może akurat kredytobiorca machnie ręką na tych kilka podejrzanie brzmiących klauzul i podpisze się pod treścią porozumienia.
Sytuacji nie ułatwiają same kancelarie reprezentujące banki, w których interesie jest mnożenie postępowań. W przypadku rozliczeń na zasadzie teorii dwóch kondykcji mamy zwykle do czynienia z dwoma postępowaniami. Jednym, z inicjatywy kredytobiorcy, o nieważność i/lub zapłatę, oraz drugim, z inicjatywy banku, o zwrot kapitału (i opcjonalnie o wynagrodzenie lub waloryzację, choć z tego powoli banki się już wycofują). Pełnomocnicy banku korzystają na gmatwaniu rozliczeń, bo zarabiają na tym pieniądze. Im sprawniej rozliczona zostanie umowa, tym szybciej kancelaria przestanie czerpać profity z obsługi prawnej banku w tej konkretnej sprawie. Warto wziąć więc pod uwagę to, że pełnomocnik prawny banku nie jest przyjacielem kredytobiorcy. I wcale nie musi mu zależeć na tym, by strony jak najszybciej się dogadały.
Co zrobić, by uniknąć problemów w rozliczeniach z bankiem?
Jeśli kredytobiorca chce sprawnie wyplątać się z potencjalnie nieważnej umowy frankowej, powinien postępować według następującego schematu:
- Po pierwsze: dokonać wyboru odpowiedniej kancelarii adwokackiej/radcowskiej do poprowadzenia sprawy (należy brać pod uwagę wyłącznie podmioty niebędące spółkami kapitałowymi, w dodatku tylko takie, które mają udokumentowane przynajmniej kilkaset wygranych w sprawach przeciwko bankom i zajmują się tą dziedziną od co najmniej 7-8 lat)
- Po drugie: być w bieżącym kontakcie z kancelarią, w której działa jego pełnomocnik prawny – i informować go o wszelkich działaniach banku, które ten podejmuje, by dogadać się z klientem. Nie należy podpisywać żadnych dokumentów podsyłanych przez bank bez wiedzy pełnomocnika prawnego. Wszystkie próby kontaktu, pisemnego, osobistego czy telefonicznego, powinny być zgłaszane do kancelarii
- Po trzecie: stosować się do zaleceń pełnomocnika prawnego, nie podejmować żadnych działań wobec banku bez konsultacji z prawnikiem. W szczególności nie należy ulegać podszeptom pracownika banku i wypowiadać umowy prawnikowi. Bez prawnika klient w kontakcie z bankiem będzie zupełnie bezbronny!
Czy ugoda z bankiem może być korzystna? Może, ale pod tym warunkiem…
Banki projektują własną wersję rzeczywistości, według której ugody proponowane frankowiczom są korzystne i w pełni rozwiązują ich problem z abuzywnymi umowami. To oczywiście jedna wielka bzdura. Ugody, proponowane w formie zaprojektowanej przez dział prawny banku, nie są korzystne dla kredytobiorców, gdyż wystawiają ich na nowe ryzyka (chociażby związane ze wskaźnikiem WIBOR). Porozumienia na warunkach zarekomendowanych przez Komisję Nadzoru Finansowego czy pokrewnych nie są nawet w połowie tak zyskowne jak doprowadzenie do unieważnienia umowy w sądzie.
Nie oznacza to, że ugoda frankowa nie może być korzystna. Może, ale pod warunkiem, że będzie negocjowana przez profesjonalnego i doświadczonego adwokata/radcę prawnego. Takiego, który brał już udział w dziesiątkach podobnych negocjacji i zakończył je z sukcesem dla swoich klientów. Największą „moc przekonywania” kredytobiorca posiada wtedy, gdy już pozwał bank o nieważność. Wówczas podmiot wie już, że kredytobiorca:
- jest zdeterminowany
- doskonale zna swoje prawa
- nie jest zdesperowany.
Wobec tego będzie musiał zaproponować mu lepsze warunki i zgodzić się na większe ustępstwa. Alternatywą jest brnięcie w postępowanie sądowe, które niemal na pewno zakończy się wyjątkowo kosztowną klęską banku. W naszej ocenie niezwykle istotne jest to, że dobry pełnomocnik prawny nie tylko poprowadzi negocjacje ze stroną przeciwną, ale też wnikliwie sprawdzi, czy w aneksie do umowy podmiot nie zawarł żadnych niebezpiecznych zapisów, których ryzyka mogłyby ewentualnie zmaterializować się w przyszłości.
Ugoda zawarta z pomocą renomowanego prawnika frankowego to ugoda bezpieczna, korzystna i pewna pod względem prawnym. Stanowi sensowną alternatywę dla dążenia do prawomocnego upadku umowy w sądzie.
PODSUMOWANIE:
- Każdy kredytobiorca frankowy, obojętnie, czy chce pozwać bank, czy zawrzeć z nim ugodę, powinien być reprezentowany w kontaktach z tą instytucją przez dobrego prawnika
- Bank będzie uciekał się do różnych sztuczek, by namówić klienta na ugodę. Niewykluczone, że zasugeruje mu, aby zrezygnował z adwokata, bo przecież strony mogą się dogadać same
- Frankowicz musi mieć na uwadze, że jego jedynym sprzymierzeńcem w walce z bankiem jest właśnie prawnik. Ten – jeśli jest renomowanym specjalistą od prawa bankowego – poprowadzi sprawę klienta od A do Z.
Dodaj Opinie