Czy sprawy frankowe, które zalewają polskie sądy, mogą w końcu przyśpieszyć, gwarantując kredytobiorcom możliwość uzyskania prawomocnego wyroku w rozsądnym czasie? Wygląda na to, że jest to możliwe, a przynajmniej krajowi sędziowie, z tymi z warszawskiego Wydziału Frankowego na czele, intensywnie nad tym pracują. Na początku lipca w XXVIII Wydziale Cywilnym, wchodzącym w skład warszawskiego Sądu Okręgowego, zapadł wyrok w połączonej sprawie o franki – sędzia Aleksandra Orzechowska za jednym zamachem unieważniła 22 umowy kredytowe, uwalniając kredytobiorców od wadliwej relacji z bankiem. Czy to początek nowej ery w sporach konsumentów z bankami, a sprawy o kredyty pseudowalutowe w końcu przyśpieszą?
- Frankowicze mają powody do radości: krajowi sędziowie testują rozwiązania, które mają pomóc w polepszeniu tempa orzeczniczego w sprawach o kredyty w walucie obcej
- Obecnie głównym problemem sądów jest przeciążenie pozwami pochodzącymi od frankowiczów, które zapełniają sędziowskie referaty w stopniu prowadzącym do przewlekłości postępowań
- Przez lata liczono na to, że frankowicze będą w stanie rozwiązać swój problem z bankami poprzez instytucję pozwu zbiorowego. Tak się jednak nie stało: sprawy grupowe ciągną się latami i są niechętnie rozpatrywane przez orzeczników. Potrzebny jest więc nowy sposób, za pomocą którego kredytobiorcy będą mogli skutecznie dochodzić swoich praw
- Szansą na szybką sprawiedliwość dla konsumentów może być łączenie podobnych spraw i wspólnie ich rozpatrywanie w ramach jednego posiedzenia. Jeśli takie rozwiązanie upowszechni się w polskich sądach, przełoży się to na większą wydajność wydziałów cywilnych i szybsze uzyskiwanie prawomocnych wyroków stwierdzających nieważność frankowych umów.
Sędziowie chcą przyśpieszyć procedowanie spraw o franki. Czy im się to uda?
Wbrew obiegowej opinii przewlekłość sporów o kredyty frankowe jest dokuczliwa nie tylko dla samych kredytobiorców, ale również dla orzeczników, którzy chcieliby rozpatrywać te sprawy szybciej, jednak ich ograniczeniem są braki kadrowe oraz rozbudowane procedury sądowe.
Tak naprawdę jedynym beneficjentem przewlekłych postępowań są banki, które cieszą się, że od momentu złożenia powództwa przez klienta do chwili rozliczenia umowy mija zwykle kilka lat. Czy tak będzie już zawsze? Niekoniecznie. Sędziowie pracują bowiem nad rozładowaniem kolejki pozwów, a środkiem do tego celu ma być łączenie podobnych spraw i rozpoznawanie ich wspólnie w ramach jednego postępowania.
Eksperyment tego typu, zakończony zresztą sukcesem, został przeprowadzony na początku lipca w XXVIII Wydziale Cywilnym w SO w Warszawie. Sędzia Aleksandra Orzechowska wybrała 22 sprawy do łącznego rozpatrzenia, w których wspólnym motywem było roszczenie o stwierdzenie nieważności umowy kredytowej w związku z obecnością w niej klauzul abuzywnych. W ten sposób w ramach jednego postępowania unieważniono 22 umowy, co należy poczytać za duży sukces.
Jeśli ten sposób rozpatrywania spraw zyskałby na popularności, banki miałyby poważny problem: kredytobiorcy znacznie szybciej mogliby eliminować frankowe umowy z obrotu prawnego, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Czy tak się stanie? Dużo zależeć będzie od… sądów apelacyjnych. Jeśli te nie zgłoszą zastrzeżeń co do rozpatrywania spraw w połączonych postępowaniach, istnieje duża szansa, że ten model pracy sędziów upowszechni się nie tylko w Warszawie, ale również w innych miastach Polski.
Nie da się ukryć, że łączenie spraw wiąże się z licznymi formalnościami. Po pierwsze sędzia musi przeanalizować poszczególne pozwy i wyłonić spośród nich te, które mają wspólny mianownik, a przy tym są inicjowane przez kredytobiorców posiadających status konsumenta. A to dopiero początek. Sąd musi też uzyskać zgodę poszczególnych kredytobiorców biorących udział w połączonym postępowaniu na przekazanie pozostałym uczestnikom sporu informacji stanowiących tajemnicę bankową. Same przygotowania do połączonej sprawy mogą zająć zatem miesiące, choć, jak wskazują eksperci, czas potrzebny do rozpoczęcia procesu może być krótszy, jeśli praca sekretariatu jest odpowiednio zorganizowana i nastawiona na określone cele.
W warszawskim Wydziale Frankowym padają rekordy. 670 wyroków w zaledwie jeden miesiąc
Szacuje się, że polskie sądy przyjęły już ok. 130 tys. spraw o franki. Nawet kilkadziesiąt procent tych spraw mogło trafić do warszawskiego Wydziału Frankowego, który do niedawna przyjmował w miesiącu po 2000 powództw. To jednak już przeszłość: w kwietniu doszło do zmiany kodeksu postępowania cywilnego, w związku z którą wprowadzono wyłączną właściwość miejscową sądów.
Oznacza to, że frankowicz, który chce pozwać bank, musi złożyć pozew w sądzie właściwym dla jego miejsca zamieszkania. Wpłynęło to na radykalny odpływ nowych powództw ze stolicy – nadwyżka trafiła do sądów okręgowych w całym kraju, spośród których część zaliczyła skokowy wzrost zainteresowania unieważnieniem umowy, nawet o kilkadziesiąt procent.
Dzięki temu rozwiązaniu możliwe stało się odciążenie stołecznych sądów. Pierwsze efekty są już widoczne: w czerwcu br. w ramach XXVIII Wydziału Cywilnego rozpatrzono 670 spraw, zaś w całym pierwszym półroczu zapadło w nim 3200 wyroków. Dla porównania od kwietnia 2021 roku, czyli od momentu rozpoczęcia prac Wydziału Frankowego rozpatrzono w nim ok. 7000 spraw.
Co ciekawe, czerwiec był też pierwszym miesiącem, w którym liczba rozpatrzonych postępowań górowała nad liczbą nowych powództw. Dobitnie pokazuje to, że ze sporami o franki można się rozprawiać znacznie szybciej niż do tej pory, jeśli pozwy będą trafiać do sądów właściwych przez wzgląd na miejsce zamieszkania powoda, a nie z uwagi na adres centrali pozwanego.
Spopularyzowanie łączenia podobnych spraw może być game changerem w walce frankowiczów z niedozwolonymi praktykami kredytodawców. Jeśli tak się stanie, banki stracą kolejne miliardy złotych na rezerwy wadliwych kredytów i niewykluczone, że będą zmuszone do aktualizacji programów ugodowych celem zniechęcenia choćby części konsumentów do sądowego rozwiązania sporu.
Dodaj Opinie