wiadomości frankowicze

Tego NIE powiedzą Ci Kancelarie Frankowe o unieważnieniu kredytu we frankach – zwłaszcza te „mniej” uczciwe!

Czy każda kancelaria prowadząca sprawy frankowe jest uczciwa? Kredytobiorcy rozważający pozew sądowy chcieliby wierzyć, że tak właśnie jest. Prawda niestety nie rysuje się tak kolorowo. Na rynku działa wiele podmiotów, których pierwszym i jedynym celem jest łatwy zarobek na zdesperowanych frankowiczach. Ich przedstawiciele zrobią wiele, by namówić klienta na podpisanie umowy, część posunie się nawet do zatajenia ważnych informacji, mogących mieć wpływ na decyzję kredytobiorcy co do nawiązania współpracy. Czego nie powie frankowiczowi przedstawiciel takiej kancelarii i co zrobić, żeby nie trafić w szpony nieuczciwego pełnomocnika prawnego?

  • Lektura materiałów promocyjnych należących do pseudokancelarii frankowych daje fałszywe poczucie, że sądowe unieważnienie umowy frankowej to banalnie prosta formalność, podobnie jak zawarcie z bankiem korzystnej ugody

  • Tymczasem na kredytobiorcę chcącego wstąpić na ścieżkę sądową (a nawet gotowego na ugodę) czeka wiele pułapek. Część jest zastawiana przez… same pseudokancelarie, które mają interes w tym, aby klient nie poznał wszystkich zagrożeń wynikających ze współpracy

  • Kredytobiorca, który źle wybierze pełnomocnika prawnego do sprawy przeciwko bankowi, wystawia się na zwiększone ryzyko przegranej. Podpowiadamy, czym się kierować, wybierając kancelarię do pozwania banku.

Czy kancelaria frankowa może gwarantować kredytobiorcy wygraną?

Nowe dane dotyczące wyroków zapadających w sprawach o franki są bezlitosne dla banków: konsumenci w 99 na 100 przypadków wygrywają swoje procesy o abuzywne kredyty indeksowane i denominowane kursem franka szwajcarskiego. I choć ta statystyka jest niezwykle korzystna dla frankowiczów, żaden renomowany prawnik frankowy nie pokusi się o stwierdzenie, że konsument, który pozwie bank, ma wygraną w kieszeni.

Co innego pseudokancelarie, czyli spółki z o.o. i S.A. będące pośrednikami w relacjach frankowiczów z anonimowymi, często niedoświadczonymi prawnikami. Te, by zdobyć klienta, są gotowe ofiarować mu złudne poczucie pewnej wygranej. Oferują rozmaite pakiety gwarancyjne, mające zapewnić kredytobiorcom bezpieczeństwo. To oczywiście ułuda. Ani adwokat, ani radca prawny nie może zapewniać kredytobiorcy o gwarancji wygranej. W sprawie o franki nic nie jest bowiem pewne, a sukces frankowicza zależny jest nie tylko od doświadczenia jego pełnomocnika, ale również od… szczęścia.

Wystarczy bowiem, żeby sprawa trafiła na biurko jednego z tych nielicznych sędziów, którzy wciąż uważają umowy frankowe za ważne, by skończyła się oddaleniem pozwu. Jeszcze gorszy scenariusz to ten, w którym nieprzychylny frankowiczom sędzia przedłuża postępowania w nieskończoność, powodując skrajną frustrację u powodów. Pseudokancelarie dość często nie informują swoich klientów, że taki wariant również jest możliwy. I że wcale nie mają idealnego środka zaradczego na ten problem. Oczywiście, jeśli sąd I instancji wyda negatywny dla frankowicza wyrok, nie jest to koniec świata.

Kredytobiorcy przysługuje apelacja (do której pewnie i tak z inicjatywy banku by doszło, gdyby wyrok okazał się prokonsumencki), którą rozpatrzy sąd II instancji. Nieliczne negatywne dla kredytobiorców wyroki, które trafiają do sądów apelacyjnych, są na ogół zmieniane na zgodne z orzecznictwem TSUE. Wciąż jednak frankowicze przegrywają prawomocnie ok. 1 proc. postępowań – i nie wolno o tym zapominać. Sytuacja, w której pełnomocnik prawny zapewnia kredytobiorcę o gwarantowanym sukcesie, jest więc bardzo podejrzana i sugeruje, że ów prawnik jest na bakier z etyką zawodową. Względnie frankowicz nie ma w ogóle do czynienia z prawnikiem, a z… handlowcem, który chce tylko podpisać z nim umowę, a następnie zamierza przekazać sprawę do wybranego przez zatrudniającą go spółkę, najczęściej słabo wynagradzanego i niedoświadczonego, adwokata lub radcy prawnego.

Korzystny dla frankowicza wyrok nie zawsze oznacza unieważnienie umowy i zwrot kosztów procesu

Od wielu miesięcy zdecydowana większość spraw frankowych (ponad 90 proc.) kończy się stwierdzeniem nieważności umowy. Nie oznacza to oczywiście, że nieważność kredytu to jedyny możliwy scenariusz. Pseudokancelarie często pozwalają klientom wierzyć, że sąd po prostu musi wyeliminować wadliwą umowę z obrotu prawnego. W skrajnych przypadkach są tak pewne siebie, że w pozwach umieszczają tylko roszczenie główne, zapominając o roszczeniu ewentualnym, czyli odfrankowieniu kredytu.

Tymczasem wciąż kilka procent spraw sądowych kończy się właśnie odfrankowieniem, czyli wykreśleniem klauzul abuzywnych z umowy i utrzymaniem jej w oparciu o frankową stawkę oprocentowania. Nieumieszczenie roszczenia ewentualnego w pozwie może skutkować przegraną sprawą, nawet jeśli sąd uzna, że kwestionowana umowa rzeczywiście była wadliwa. W takim przypadku kredytobiorca chcący skutecznie podważyć umowę będzie musiał założyć bankowi nową sprawę, a także, najprawdopodobniej, pokryć koszty przegranego z winy pełnomocnika procesu.

Warto przy tym dodać, że powszechną praktyką sądów jest zasądzanie na rzecz frankowicza zwrotu kosztów procesowych w przypadku, gdy wygra on swój spór z bankiem. Koszty te mogą wynosić łącznie prawie 20 tys. zł, licząc sumarycznie za dwie instancje. Zwykle, gdy umowa zostaje uznana za nieważną, sąd obciąża całością kosztów procesowych stronę przegraną, czyli bank. Nie jest to jednak żelazna reguła.

Jeśli sąd uzna, że w pewnym stopniu rację w sporze miał bank, może zasądzić podział kosztów procesowych pomiędzy strony lub wzajemne zniesienie tych kosztów. Ten „drobny” detal ma ogromne znaczenie w przypadku, w którym frankowicz jest reprezentowany w sądzie przez pseudokancelarię, która pobiera od niego prowizyjną premię za sukces, wynoszącą np. 25-30 proc. wywalczonych na jego rzecz korzyści. Kredytobiorca racjonalizuje sobie ten wydatek, licząc, że dostanie kilkanaście tysięcy złotych tytułem zwrotu kosztów postępowania. Jedna decyzja sędziego może spowodować, że jego plan zostanie storpedowany.

Osobną kwestią są ugody, do których coraz częściej nakłaniają pseudokancelarie. Część z tych podmiotów jest dość niecierpliwa – doskwiera im, że muszą czekać na swoje honorarium po 3-4 lata, czyli tyle, ile trwa spór sądowy od momentu złożenia pozwu do uprawomocnienia się wyroku. Niektóre idą więc na skróty i namawiają klientów na zawarcie z bankiem ugody przed sądem, co znacznie skraca cały proces. Kredytobiorca powinien być bardzo ostrożny, decydując się na taką ugodę – nawet jeśli pełnomocnik zapewnia, że jest ona dla niego korzystna. Nie jest bowiem istotne to, ile klient zyska na ugodzie w porównaniu do swojej aktualnej sytuacji (spłaty kredytu zgodnie z frankowym harmonogramem), ale ile straci, rezygnując z roszczenia dotyczącego nieważności umowy. A może chodzić o setki tysięcy złotych, które, z dużą dozą prawdopodobieństwa, będą już nie do odzyskania. Ugoda zawarta przed sądem jest bowiem niemożliwa do podważenia.

Jak znaleźć uczciwą kancelarię frankową i zwiększyć szanse na wygraną?

Skoro na rynku jest tak wiele podmiotów żerujących na kredytobiorcach frankowych, jak nie wpaść w ich sidła i znaleźć naprawdę dobrego pełnomocnika do sprawy przeciwko bankowi? Oto przepis na dotarcie do dobrej kancelarii frankowej, podany w formie dziesięciu prostych zasad.

Zasada nr 1: Bierz pod uwagę wyłącznie podmioty, których forma prawna świadczy o tym, że są to kancelarie adwokackie i radcowskie. Unikaj spółek z o.o. i S.A.

Zasada nr 2: Wśród kancelarii radcowskich i adwokackich szukaj wyłącznie tych, które mają jedną konkretną specjalizację: sprawy przeciwko bankom (dotyczące kredytów frankowych, czasem też złotowych)

Zasada nr 3: Skoncentruj się na kancelariach, które prowadzą sprawy frankowe od ponad 6 lat i zaczynały działalność na długo przed wydaniem wyroku TSUE w sprawie Raiffeisen vs. Dziubak

Zasada nr 4: Przeanalizuj dotychczasowe sukcesy kancelarii, zwłaszcza to, ile zwycięstw uzyskała dotąd dla swoich klientów (liderzy rynku mają już ok. 1500 wygranych) oraz czy wśród tych sukcesów są wygrane przeciwko podmiotowi, który chcesz pozwać

Zasada nr 5: Zainteresuj się tym, na ile uczciwe są statystyki wygranych publikowane przez kancelarię – w szczególności sprawdź, czy regularnie publikuje ona skany uzyskiwanych wyroków wraz z omówieniem (sygnaturą akt, czasem trwania sprawy, podaniem nazwisk pełnomocników)

Zasada nr 6: Cena opieki prawnej nie powinna być kryterium decydującym o podjęciu współpracy z kancelarią. Dobre kancelarie się cenią, ale mają prawie stuprocentową skuteczność. Te mierne są tańsze, ale współpraca z nimi wiąże się z większym ryzykiem przegranej

Zasada nr 7: Dowiedz się, czy kancelaria ma doświadczenie w wykreśleniu hipoteki banku z księgi wieczystej w przypadkach, gdy przegrany podmiot odmawia wydania listu mazalnego

Zasada nr 8: Nie ufaj porównywarkom kancelarii i rankingom najlepszych prawników – takie listy mają charakter czysto marketingowy i nie są miarodajne. Podmioty, które są w nich promowane, bardzo często płacą za to, by się tam znaleźć. Renomowane kancelarie nie potrzebują z kolei takiej reklamy – mają klientów z polecenia

Zasada nr 9: Nie korzystaj z usług podmiotów, które próbują zyskać Twoje zaufanie poprzez agresywny marketing – spam mailowy, nachalne reklamy w social mediach. Te metody są nagminnie stosowane przez pseudokancelarie, z kolei doświadczeni prawnicy zdecydowanie unikają takich sposobów autopromocji

Zasada nr 10: Wybierz taką kancelarię, która nie boi się spraw trudnych i nietypowych, reprezentującą klientów w sądach całej Polski. Dobry adwokat jest w stanie udowodnić racje swojego klienta przed każdym sądem. Z kolei słaby będzie ograniczał się do bezpiecznego obszaru, który jest mu już znany.

 

Click to rate this post!
[Total: 2 Average: 5]

Anna Lipińska

Dziennikarka z zamiłowania. Dobrze czuje się w tematyce gospodarczej. Jej rodzinie szczególnie bliskie są zmagania z nieuczciwymi praktykami banków. Specjalizuje się w tłumaczeniu wyroków oraz orzeczeń sądów, tak aby były zrozumiałe dla osób nie będących prawnikami.

Dodaj Opinie

Kliknij tutaj, aby opublikować komentarz