Sprawę o kredyt frankowy nadal można przegrać, nawet jeśli status konsumenta po stronie kredytobiorcy jest nie do podważenia. Do przegranej w sądzie zwykle dochodzi z dwóch przyczyn. Albo z powodu osoby sędziego, który nie stosuje się w swojej praktyce do orzeczeń TSUE lub błędnie je interpretuje, albo osoby pełnomocnika prawnego, który został niewłaściwie wybrany przez powoda. Czasem dochodzi do splotu obu tych czynników, co tworzy po stronie frankowicza bardzo niebezpieczną sytuację. Właśnie tymi zagadnieniami się dzisiaj zajmiemy. Co zrobić, gdy nasza sprawa trafiła do sędziego, który w swoim poglądzie na kredyty frankowe zatrzymał się w 2015 roku, i jak nie dać się naciągnąć kancelarii, która nie ma doświadczenia w prowadzeniu spraw przeciwko bankom? Sprawdźmy to.
- Kredytobiorca nie ma wpływu na to, do którego sędziego trafi złożony przez niego pozew. Może się zdarzyć, że sprawę będzie rozpatrywał orzecznik, którego dotychczasowe wyroki świadczą o nieprzychylnym podejściu do frankowiczów
- Wyłączenie sędziego ze sprawy jest niezwykle trudne, dlatego lepszym rozwiązaniem może się okazać cofnięcie całego pozwu i… złożenie go ponownie. Warto przy tym pilnować ważnych terminów, o których więcej w artykule
- Frankowicz, który jest reprezentowany przez doświadczonego pełnomocnika prawnego, ma większe szanse na wygraną w sprawie. Jego adwokat będzie wiedział, co zrobić, gdy sprawa trafi do sędziego, który nie chce wydawać wyroków frankowych lub nie uznaje oczywistych racji po stronie konsumentów
- Niedoświadczony prawnik może łatwo zignorować znaki świadczące o tym, że sprawa jest nie do wygrania przed danym składem sędziowskim. Gdy zorientuje się w sytuacji, będzie już za późno, by wycofać się z pozwu bez zgubnych reperkusji.
Negatywne nastawienie sędziego może popsuć kredytobiorcy szyki w sądzie
Choć orzecznictwo krajowych sądów w sprawach frankowych charakteryzuje się dużą jednolitością, zdarzają się wyjątki od tej reguły. Niewielki procent sędziów zasiadających w wydziałach cywilnych wciąż nie zgadza się z wyrokami TSUE i nie chce unieważniać frankowych umów, zawierających klauzule abuzywne. Kredytobiorca, który nieszczęśliwie trafi w swojej sprawie na takiego orzecznika, ma problem: istnieje duża szansa, że jego powództwo zostanie oddalone bądź sprawa będzie celowo przeciągana przez sędziego długie lata. Czy kredytobiorca może z tym jakoś walczyć?
Wyłączenie sędziego ze sprawy frankowej – czy to dobry kierunek?
Pierwsze, co przychodzi do głowy w takim przypadku, to oczywiście wyłączenie sędziego ze sprawy. Niestety, jest to niezwykle trudna sztuka, o czym przekonały się już… banki. Te często podejmowały próby wyłączenia sędziego ze spraw o nieważność frankowego kredytu, gdy okazywało się, że… sędzia sam jest frankowiczem. Misja ta w wielu przypadkach była skazana na porażkę, a sprawy nie ułatwia bankowcom uchwała III CZP 83/22 z maja 2022 roku. Sąd Najwyższy uznał, że nie ma powodów sądzić, że orzecznik, który sam jest frankowiczem, nie będzie obiektywny czy bezstronny, rozpatrując sprawy o kredyty w CHF.
Wycofanie pozwu frankowego celem przypisania do sprawy nowego sędziego
Skoro ustaliliśmy już, że wyłączenie sędziego ze sprawy wcale nie jest proste, to dzieli nas już tylko krok od dojścia do wniosku, że frankowicz, który trafił na negatywnie nastawionego orzecznika, ma tak naprawdę dwa wyjścia z sytuacji: może cofnąć powództwo i złożyć je ponownie, licząc, że tym razem sprawa trafi do sędziego, który rozumie i akceptuje orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE, lub może czekać na potencjalnie negatywny wyrok i… złożyć od niego apelację.
Wycofanie pozwu i jego ponowienie w wielu przypadkach jest lepszym wyjściem, zwłaszcza gdy wiadomo, że sędzia, do którego trafił spór, wydaje po 1-2 wyroki rocznie i nie planuje poprawić swojej wydajności. Frankowicz musi jednak uważać, kiedy wycofuje pozew – najlepiej, by zrobił to jeszcze zanim sąd wyśle pozwanemu bankowi odpis pozwu, bo tylko wówczas kredytobiorca odzyska całą opłatę za złożenie powództwa. Warto zaznaczyć, że tylko do momentu rozpoczęcia pierwszej rozprawy kredytobiorca może wycofać swój pozew bez zgody pozwanego.
Po starcie pierwszej rozprawy musi natomiast uzyskać zgodę pozwanego banku, chyba że… jest gotów zrzec się roszczeń względem niego. Taki scenariusz to dla frankowicza katastrofa, dlatego warto pilnować terminów i zatrudnić do sprawy dobrą kancelarię, której adwokaci znają praktykę orzeczniczą poszczególnych sędziów i potrafią dopasować strategię do orzecznika przypisanego do sprawy.
Przewlekłość postępowań sądowych, czyli główna zmora frankowiczów
Wielu kredytobiorców nie decyduje się jednak na cofnięcie pozwu, wychodząc z założenia, że od przegranej w I instancji zawsze można się odwołać. I to jest oczywiście prawda, przy czym należy podkreślić, że trudno odwoływać się od wyroku, który nie zapadł. O co chodzi? A o to, że niektórzy orzecznicy niechętni frankowiczom nie tyle wydają masowo negatywne dla nich wyroki, co… nie wydają ich niemal wcale. Maksymalnie przeciągają postępowania, które trwają w pierwszej instancji po kilka lat, i deklarują, że wcale nie zamierzają przyśpieszyć tempa.
Bank oczywiście będzie zadowolony z takiego obrotu sprawy, frankowicz niekoniecznie. Pełnomocnik prawny kredytobiorcy może złożyć skargę na postępowanie takiego sędziego do prezesa sądu, ale w praktyce rzadko kiedy przekłada się to na zmianę w jego zachowaniu. Dość powiedzieć, że w Sądzie Okręgowym w Warszawie orzeka przynajmniej dwóch sędziów, którzy niemal nie wydają frankowych wyroków, choć przypisani są do wielu spraw związanych z tą grupą kredytów. I nic sobie nie robią z niezadowolenia powodów i reprezentujących ich prawników.
Dlaczego w sprawie o franki tak ważny jest dobry prawnik?
Jak zatem widać, prowadzenie sprawy o kredyt frankowy to zdecydowanie nie jest bułka z masłem. Nie wystarczy zwykły prawnik z powiatowej kancelarii, który jeszcze wczoraj zajmował się rozwodami i podziałem majątku, a dziś aspiruje do walki z prawniczą elitą w sporach o kredyty pseudowalutowe. A niestety coraz częściej zdarza się, że tacy prawnicy, zwłaszcza w małych miastach, gdzie próżno szukać wyspecjalizowanych kancelarii frankowych, chcą reprezentować kredytobiorców w tej kategorii postępowań.
Wybór takiego niedoświadczonego (lub doświadczonego, ale w zupełnie innych obszarach prawa) adwokata czy radcy prawnego może mieć fatalne konsekwencje. Nie tylko dlatego, że nie będzie on potrafił poprawnie umotywować roszczeń klienta i obalić argumentacji strony przeciwnej, ale również z powodu nieznajomości indywidualnego poglądu orzeczniczego poszczególnych sędziów.
Lokalne kancelarie i duże spółki z o.o. chcą prowadzić sprawy frankowe, jednak klienci powinni ich unikać
Dobry, wyspecjalizowany prawnik frankowy reprezentuje kredytobiorców w sądach w całym kraju i wie, jak orzekają konkretni sędziowie. Widząc nazwisko orzecznika przypisanego do sprawy, wie, jak zareagować – czy warto pozew cofnąć, czy może lepiej poczekać na dalszy rozwój zdarzeń w sprawie. Niedoświadczony adwokat bądź radca prawny zorientuje się, że sprawa trafiła do sędziego, który nie lubi frankowiczów, dopiero wtedy, gdy proces ruszy na dobre. A wówczas będzie za późno na wycofanie się bez zgody banku i, co za tym idzie, bez zgubnych konsekwencji dla klienta.
Równie dużym zagrożeniem, co lokalne, niewyspecjaliowane kancelarie, są „fabryki pozwów”, czyli spółki z o.o. promujące się jako „kancelarie frankowe” czy np. „kancelarie odszkodowawcze”. Sensem istnienia tych podmiotów jest zebranie z rynku jak największej liczby spraw frankowych, a następnie przekazanie ich wybranym, często bardzo tanim, prawnikom. Dlaczego prawnik w sprawie wziętej przez pseudokancelarię sp. z o.o. powinien być tani? Bo firma taka, pozyskując klienta, pobiera minimalną opłatę za napisanie pozwu i opiekę prawną, a w skrajnych przypadkach nie pobiera jej wcale (dlaczego tak robi, o tym nieco dalej).
Od momentu pozwania banku do otrzymania prawomocnego wyroku minie kilka lat, a firma przecież w tym czasie musi jakoś funkcjonować – płacić podatki i wynagrodzenia niezliczonej rzeszy handlowców, których zatrudnia. Nie podejmie więc współpracy z renomowanymi prawnikami, bo jej na to nie stać. Zresztą, tacy prawnicy, którzy mają już „wyrobione” nazwisko, i tak nie chcą pozyskiwać klientów poprzez nieetycznych pośredników, bo wiedzą, że nie jest to w zgodzie z etyką zawodu.
Darmowy pozew w sprawie frankowej to lep na naiwnych. Końcowe koszty opieki prawnej są horrendalne
Co grozi kredytobiorcy, który złapie się na lep w postaci „darmowego pozwu”? Przegrana w sprawie z uwagi na brak doświadczenia pełnomocnika to tylko jeden z wariantów, wcale nie najpowszechniejszy. Najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym kancelaria wygrywa sprawę (w końcu „antyfrankowych” sędziów nie ma znów tak wielu), ale nalicza swojemu klientowi tak wysoką premię za sukces, że cały zysk z doprowadzenia do upadku umowy w sądzie staje pod znakiem zapytania.
Ten składnik wynagrodzenia kancelarii prowadzonej w formie spółki z o.o. jest zwykle 5-7 razy wyższy niż u renomowanego adwokata czy radcy prawnego. Specjalista, który pracował na swoją renomę latami i zdążył już unieważnić kilkaset czy nawet ponad tysiąc umów kredytowych, nie poprowadzi jednak sprawy za zero złotych – szanując kodeks etyki zawodowej, będzie wymagał wniesienia opłaty początkowej, która może zostać rozłożona na raty. Współpraca na takich warunkach jest korzystna dla osób stron. Prawnik otrzymuje na bieżąco środki na utrzymanie kancelarii, a klient zyskuje spokój, podpisując przejrzystą umowę, która nie zawiera klauzul abuzywnych.
Dodaj Opinie