wiadomości frankowicze

„Kancelarie frankowe” obiecują, że wynegocjują dobre i sprawiedliwe ugody z bankami za kredyty we frankach – czy to prawda?

Czy ugoda z bankiem może być równie korzystna jak sądowe unieważnienie umowy? Do tego próbują przekonać swoich klientów niektóre pseudokancelarie, zarabiające miliony na masowych pozwach przeciwko bankom. Podczas gdy uczciwi pełnomocnicy prawni, kierując się etyką zawodową, niczego kredytobiorcom nie obiecują, nieetyczne spółki kapitałowe wdrażają właśnie nową narrację, wg której już za kilka miesięcy banki będą skłonne do pogodzenia się z orzecznictwem sądów i chętne do zawierania ugód zbliżonych korzyściami do skutków unieważnienia umowy. Czy to realne, aby banki otworzyły się na mediacje z frankowiczami i uznały w ramach postępowania ugodowego, że ich umowy są nieważne? A może to kolejny chwyt pseudokancelarii, by zdobyć nowych klientów, tym razem wśród osób, które nie chcą czekać po kilka lat na prawomocne wyeliminowanie kontraktu z obrotu prawnego?

  • Mimo jednolitego orzecznictwa w sprawach frankowych część kredytobiorców nadal nie planuje pozwać banku o stwierdzenie nieważności umowy. Wielu z nich nie chce wikłać się w wieloletni proces sądowy i stresować jego przebiegiem
  • Pseudokancelarie prawne chciałyby jednak zagospodarować niszę, jaką jest „pomoc” frankowiczom niezdecydowanym na wybór długiej drogi sądowej. Proponują tym kredytobiorcom perspektywę ugody sądowej, która miałaby dać klientom podobne korzyści jak unieważnienie umowy
  • Spółki kapitałowe funkcjonujące jako „fabryki pozwów” wieszczą, że już za kilka miesięcy banki będą gotowe masowo umarzać długi frankowe swoich klientów i uznawać kwestionowane umowy za nieważne. Przedstawiają się jako ekspertów w dziedzinie zawierania z bankami korzystnych ugód sądowych
  • Obecne ruchy banków przeczą jednak twierdzeniom pseudokancelarii dotyczącym skłonności sektora do proponowania lepszych ugód. Kredytodawca, nawet gdy stoi na przegranej pozycji w sądzie, rzadko kiedy jest chętny na polubowne rozwiązanie. Przeciwnie, stara się jak najbardziej opóźnić moment rozliczeń z kredytobiorcą. Radykalny spadek siły nabywczej pieniądza działa niestety na korzyść sektora.

Nowa przynęta pseudokancelarii na frankowiczów. Kuszą klientów korzystniejszymi ugodami. Czy to zadziała?

Początkiem czerwca 2023 roku w krajowych sądach toczyło się ok. 130 tysięcy indywidualnych sporów o kredyty w helweckiej walucie. To sporo, jednak gdy weźmie się pod uwagę łączną liczbę umów pseudowalutowych podpisanych przez banki w pierwszej dekadzie tego stulecia, nietrudno dojść do wniosku, że kredytobiorców wciąż „stać na więcej”. Do sądów trafiła ok. 1/3 aktywnych kontraktów i mniej więcej 1/5 wszystkich zawartych umów frankowych. Część kredytobiorców wciąż jest niezdecydowana w kwestii pozwu. Niektórzy ulegają kłamliwej narracji banków i boją się, że sąd obciąży ich kosztami wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału. Są przerażeni również długością samego postępowania: niektóre sprawy trwają po 4-5 lat, nim doczekają się satysfakcjonującego i, co nie mniej ważne, prawomocnego końca.

Pseudokancelariom prawnym w formie spółek kapitałowych nie podoba się, że ich potencjalni klienci zwlekają z decyzją o pozwie. Wiedzą, że kres ich działalności w bieżącej formie jest już blisko: Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje nad uregulowaniem rynku, swój projekt ustawy złożyła w Senacie również Naczelna Rada Adwokacka. Nieetyczne podmioty skoncentrowane na dorabianiu się na ludzkiej naiwności chcą więc na sam koniec wycisnąć co się da ze spraw o kredyty pseudowalutowe. To może być ostatni moment, by namówić klientów na abuzywne umowy, z gigantyczną premią za sukces w tle. Dlatego zmieniają nieco swój model działania i zaczynają otwierać się już nie tylko na frankowiczów, którzy pragną unieważnienia umowy, ale także na tych, którzy rozważają ugodę. Kuszą tych drugich możliwymi do uzyskania korzyściami, które mają pojawić się „na stole” już pod koniec roku.

Banki zaproponują dużo lepsze ugody frankowe już pod koniec roku? To mało prawdopodobne. Zobacz, dlaczego.

Pseudokancelarie tworzą specjalne działy wyspecjalizowane w zawieraniu ugód sądowych i mamią klientów wizją doprowadzenia do polubownej ugody, niebędącej konwersją kredytu, a zbliżonej korzyściami do unieważnienia całej umowy. Wieszczą, że już za moment, już za chwilę banki zaczną dogadywać się z klientami na nieważność umowy i umorzenie zadłużenia, a nawet dobrowolne rozliczenie, tylko po to, by uniknąć… odsetek ustawowych za zwłokę oraz kosztów procesu. Wg takich podmiotów bank na sądowej ugodzie może zaoszczędzić nawet kilkaset tysięcy złotych.

To oczywiście absurd. Banki niemal na pewno nie zmienią swojego podejścia do ugód frankowych, a już zwłaszcza nie w tak rewolucyjny sposób. Owszem, drobniejsze korzyści dodatkowe mogą się pojawić, co jest naturalną konsekwencją czerwcowych wyroków TSUE oraz spadku zainteresowania ugodami. Twierdzenie, jakoby przedstawiciele sektora w ogóle rozważali zrównanie korzyści z unieważnienia umowy z tymi do uzyskania drogą ugody, jest czymś z pogranicza baśni i science fiction. A powodów, by tak sądzić, jest cała masa. Oto najważniejsze:

  • banki są beneficjentami przewlekłości postępowań o franki. Im dłużej trwa spór sądowy, tym mniej warta jest kwota, o którą rości kredytobiorca w pozwie. Bankowi nie zależy na tym, by kończyć spór wcześniej przy pomocy ugody sądowej
  • przewlekłość postępowań zniechęca klientów do wstępowania na drogę sądową. Gdy banki zaczną w trakcie sporu sądowego proponować ugody prowadzące do uznania spornych umów za nieważne, z pełnym rozliczeniem w tle, kredytobiorcy zyskają motywację do… sądzenia się, choćby po to, by zawrzeć tego rodzaju korzystną dla siebie ugodę
  • choć TSUE zaprezentował w czerwcu prokonsumenckie stanowisko w kwestii sposobu naliczania ustawowych odsetek za zwłokę, nie zmienia to faktu, że opinia ta stoi w sprzeczności z uchwałą Sądu Najwyższego z dnia 7 maja 2021 roku. Co za tym idzie, część sędziów w dalszym ciągu odbiera kredytobiorcom znaczną część owych odsetek, uznając, że należy je liczyć od momentu poinformowania konsumenta o skutkach unieważnienia umowy. Beneficjentami takiego stanu rzeczy są po raz kolejny banki
  • sektor wciąż liczy na to, że po wyborach namówi obóz rządzący na ustawowe rozwiązanie kwestii franków, tj. odebranie kredytobiorcom prawa do korzyści uzyskanych drogą unieważnienia umowy. Mało prawdopodobne, by bankowcy dopięli swego, ale już samo podgrzewanie atmosfery może skutecznie zniechęcić część frankowiczów do sądzenia się
  • banki po wyroku TSUE w sprawie C-520/21 wcale nie zaakceptowały wniosków unijnych sędziów, a wręcz przeciwnie. Kreują alternatywą rzeczywistość, wg której kredytodawcom należy się waloryzacja kapitału, wypłaconego w ramach nieważnej umowy. Po raz kolejny grają więc na zniechęcenie kredytobiorców, nie na polubowne dogadanie się z nimi
  • sektor bankowy ma świadomość, że to, jak zachowa się w sprawie frankowiczów, wpłynie na skłonność złotówkowiczów do kwestionowania WIBORu w umowach opartych o tę stawkę referencyjną. Banki nie mogą sobie pozwolić na złagodzenie kursu w sprawie franków, bo to zachęciłoby kolejnych kredytobiorców, tym razem posiadaczy hipotek złotowych, do kwestionowania swoich kontraktów, w nadziei, że w przyszłości zawrą ze swoim kredytodawcą korzystną ugodę.

Skoro zatem bankom nie opłaca się rozszerzać programów ugód sądowych o nowe korzyści, kto w takim razie może zyskać na promowaniu tej idei? Oczywiście same pseudokancelarie, które chcą w maksymalnie krótkim czasie podpisać jak najwięcej umów o współpracę, jeszcze zanim Ministerstwo Sprawiedliwości ureguluje rynek, na którym działają. Przypomnijmy, że umowy zawierane ze spółkami kapitałowymi nierzadko same są pełne klauzul niedozwolonych, a po podpisaniu takiego kontraktu trudno jest go zerwać bez daleko idących konsekwencji.

Klient, który podpisze umowę w nadziei, że do końca roku uda mu się za pośrednictwem pseudokancelarii zawrzeć z bankiem korzystną ugodę, może się rozczarować, gdy okaże się, że wystosowana przez pozwanego propozycja jest zgodna z… rekomendacją szefa KNF i daleka od skutków unieważnienia kredytu. Pozostanie mu więc dalsza walka w sądzie o unieważnienie umowy, a więc i zgoda na horrendalną premię za sukces należną reprezentującej go pseudokancelarii w przypadku prokonsumenckiego wyroku.

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 5]