wiadomości frankowicze

Kredyt we frankach już nie taki straszny. Jakie są szanse Frankowiczów aby PRZEGRAĆ sprawę z bankiem w sądzie?

Ze statystyk prowadzonych przez duże kancelarie frankowe wynika, że kredytobiorca, który pozwie bank o nieważność umowy kredytowej waloryzowanej kursem CHF, ma ok. 98-99 proc. szans na prawomocne podważenie legalności takiego kontraktu. Nie można zapominać jednak, że wciąż od 1 do 2 proc. frankowiczów przegrywa w sądach. Muszą oni zaakceptować, że ich umowy w świetle prawa pozostaną ważne. A więc należy je spłacać wg dotychczasowych zasad (lub zawrzeć z bankiem ugodę). Kto musi się liczyć z porażką w sądzie? Dlaczego niektóre sprawy frankowe są trudniejsze do wygrania od innych i czy dwóch różnych sędziów może wydać zupełnie różne wyroki w bliźniaczo podobnych sprawach?

  • Frankowicz będący konsumentem ma obecnie ok. 99 proc. szans na zwycięstwo nad bankiem w sądzie w sprawie o abuzywny kredyt. Nie wszyscy kredytobiorcy, którzy pozywają banki, są jednak konsumentami
  • Jeśli bankowi uda się udowodnić przed sądem, że klientowi, który go pozwał, nie przysługuje status konsumenta, to szanse takiego powoda na doprowadzenie do unieważnienia kontraktu znacząco spadają
  • Trudną sytuację w sądach mają ci kredytobiorcy, którzy za kredyt we frankach nabyli kilka różnych nieruchomości. I to nawet wówczas, jeśli nie zarabiali na ich wynajmie, a na przykład udostępnili je do bezpłatnego użytku rodzinie
  • Eksperci przestrzegają, że nieco pod górkę w sporze z bankiem mają frankowicze, którzy sami pracowali przy udzielaniu kredytów frankowych lub mogą się pochwalić wykształceniem ekonomicznym, prawniczym bądź pokrewnym. To jednak powoli się zmienia.

Na 100 frankowiczów, którzy pozwą bank, przynajmniej 1 wciąż przegrywa. Jakie historie za tym stoją?

Nie ma stuprocentowej pewności, że frankowicz, który pozwie bank o stwierdzenie nieważności umowy (alternatywnie o jej odfrankowienie), wygra swoją sprawę. I prawdopodobnie nigdy jej nie będzie. Choć linia orzecznicza sądów jest w 2023 roku naprawdę jednolita, a Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wyjaśnił już niemal wszystkie niejasności związane z hipotekami frankowymi (wciąż czekamy na wyrok w sprawie waloryzacji kapitału), to w dalszym ciągu może się zdarzyć, że sąd w danej jednostkowej sprawie uzna racje pozwanego banku, a nie jego klienta. Omówmy najpopularniejsze okoliczności prowadzące do takiej sądowej katastrofy.

Najczęstszy wariant to ten, w którym bankowi skutecznie udaje się zakwestionować status konsumenta po stronie powoda. Ten zaś sformułował swój pozew o stwierdzenie nieważności umowy, powołując się na zawarte w niej klauzule abuzywne. Należy podkreślić, że większość frankowiczów wygrywa dziś swoje sprawy i prawomocnie unieważnia wadliwe kredyty dzięki ochronie wynikającej z unijnej dyrektywy 93/13/EWG, w świetle której swoje wyroki wydają sędziowie TSUE. Dyrektywa chroni przed abuzywnymi praktykami stosowanymi przez przedsiębiorców, ale tylko konsumentów, nie innych przedsiębiorców, nawet działających w znacznie mniejszej skali niż banki.

Jeśli więc kredytobiorca zaciągnął swój kredyt frankowy jako firma, a wypłacone przez bank środki przeznaczył na cel ściśle związany z działalnością gospodarczą, nie może oczekiwać, że sąd przyzna mu status konsumenta. Nie oznacza to, że nie może już wtedy ubiegać się o unieważnienie umowy – może, np. powołując się na jej niezgodność z zasadami współżycia społecznego czy dobrymi obyczajami. Musi jednak liczyć się wówczas z tym, że prawdopodobieństwo wygranej w takiej sprawie jest mniejsze, bo linia orzecznicza w sprawach niekonsumenckich wciąż się kształtuje.

Lepiej prezentować się będzie sytuacja kredytobiorcy, który wprawdzie wydał część kapitału kredytu na cele związane z działalnością gospodarczą, ale ów niekonsumencki cel nie był tym przeważającym. Koło ratunkowe takim frankowiczom rzucił w czerwcu br. TSUE wyrokiem o sygnaturze C-570/21. Frankowiczowi, który zaciągnął swój kredyt na „cel mieszany”, może przysługiwać status konsumenta, ale indywidualna ocena jego sytuacji będzie zależeć od sądu.

Frankowicz będący bankowcem nie ma łatwo w sądzie. Ale to się powoli zmienia

Kolejna sytuacja, w której przyszłość pozwu frankowego jest niepewna, związana jest z doświadczeniem zawodowym i wykształceniem kredytobiorcy. Jeśli przed zawarciem kwestionowanej umowy powód sam był pracownikiem banku udzielającym kredytów frankowych lub posiadał wyższe wykształcenie z zakresu ekonomii czy prawa, bank z pewnością postara się wykorzystać to na swoją korzyść i dowieść, że taki klient zdawał sobie sprawę z ryzyka walutowego. Do niedawna argument wiedzy eksperckiej mógł okazać się tym przeważającym o wyroku w sprawie frankowej. To się jednak zmienia, i to ponownie dzięki TSUE.

Chodzi o wyrok dla sprawy C-139/22 z dnia 21 września 2023 roku. Unijni sędziowie uznali, że status konsumenta w relacji z bankiem będzie się należał nawet takiemu kredytobiorcy, który ma wykształcenie wyższe w kierunku zarządzania i finansów, a także ma kilkuletnie doświadczenie w pracy w banku, w dodatku tym, który udzielił feralnego kredytu. Wygląda więc na to, że teraz byli i obecni pracownicy sektora bankowego, którzy przed laty zaciągnęli abuzywny kredyt we franku, a dziś marzą o unieważnieniu go, nie muszą się obawiać, że bank skutecznie zakwestionuje status konsumenta po ich stronie. A przynajmniej ryzyko to znacząco spadło po 21 września 2023 roku.

Unieważnienie kredytu frankowego a zakup kilku mieszkań jednocześnie. Co na to sądy?

Nie wszyscy frankowicze, którzy rozważają pozew wobec banku, to osoby, które za przyznane środki kredytowe zakupiły tylko jedną nieruchomość, w dodatku na własne potrzeby mieszkaniowe. Mniejsza grupa to ci, którzy kupili w krótkim odstępie czasu kilka mieszkań celem zabezpieczenia swojej przyszłości lub pewnej lokaty kapitału. Jak sądy podchodzą do takich kredytobiorców?

Banki chciałyby, aby bezwzględnie uznawały ich za potężnych inwestorów, którzy na pewno zdawali sobie sprawę z wszelkiego ryzyka niesionego kredytem frankowym. Krótko mówiąc życzyłyby sobie, aby takim klientom odbierano status konsumenta. Opinie sądów w tym zakresie są jednak podzielone. Coraz większa grupa sędziów uznaje, że klient, który zaciągnął kilka frankowych kredytów na zakup kilku nieruchomości, jak najbardziej zawarł owe umowy jako konsument. Fakt, że chciał zabezpieczyć swój kapitał przed utratą wartości nie czyni go od razu przedsiębiorcą. Część z tych osób nie prowadziła w końcu działalności gospodarczej polegającej na wynajmie owych lokali, a na przykład udostępniała je nieodpłatnie swojej rodzinie.

Nawet gdy kredytobiorca wynajmował swój lokal mieszkalny zarobkowo, nie musi to od razu oznaczać, że bank skutecznie pozbawi go statusu konsumenta. Będzie się bowiem liczyło to, kiedy kredytobiorca powziął decyzję o wynajęciu owego lokalu. Czy miało to miejsce już w momencie podpisywania umowy kredytowej? A może np. kilka lat później, gdy zmieniły się plany życiowe kredytobiorcy? Ten drugi przypadek nie będzie miał wpływu na status konsumenta po stronie klienta banku. Jeśli frankowicz kupił mieszkanie za otrzymane od banku środki kredytowe, następnie zamieszkał w owym mieszkaniu, a dopiero po jakimś czasie je wynajął, czerpiąc z tego zyski, bank ma niewielkie szanse na dowiedzenie, że status konsumenta jest mu nienależny.

Podobnie marne szanse na zakwestionowanie statusu konsumenta występują wówczas, gdy klient banku zarejestrował w kredytowanej nieruchomości działalność gospodarczą, ale zrobił to wyłącznie dla celów ewidencyjnych. A zatem nie wykonywał tam faktycznie swojej działalności lub lokal służył częściowo do wykonywania działalności, ale tylko w niewielkim stopniu – np. jeden pokój w domu został zaadaptowany pod biuro. Co innego, jeśli cały dom z frankową hipoteką od początku przeznaczono pod działalność firmy – wówczas szanse na to, że bank dowiedzie, iż jego klient nie jest konsumentem, są bardzo duże.

O przegranej frankowicza w sądzie czasem nie decydują obiektywne czynniki, a… osoba sędziego

Choć za sprawą przejrzystych orzeczeń TSUE i kilku bardzo pomocnych uchwał Sądu Najwyższego orzecznictwo sądów powszechnych charakteryzuje się dużą jednolitością, wciąż nie stanowi monolitu. Wśród setek sędziów rozpatrujących sprawy frankowe nadal znajdą się tacy, którzy z sobie tylko znanych przyczyn nie biorą pod uwagę unijnego orzecznictwa i na siłę próbują utrzymywać wadliwe kontrakty w mocy. Tacy sędziowie zdarzają się nawet w Warszawie, która przecież jest centrum frankowego sporu i jeszcze w zeszłym roku (przed nowelizacją kpc) wpływała do niej ok. połowa wszystkich sporów o tę grupę kredytów.

Prawo w Polsce daje sędziom bardzo dużą niezależność w wydawaniu wyroków. Dwóch sędziów rozpatrujących bliźniaczo podobne sprawy w oparciu o te same przepisy może wydać dwa zupełnie różne wyroki. Wszystko zależy bowiem od indywidualnej interpretacji prawa. To właśnie dlatego kredytobiorca, który trafi na nieprzychylnego frankowiczom sędziego, może przegrać spór z bankiem, i to nawet wtedy, gdy jego status konsumenta w tej transakcji nie pozostawia żadnych wątpliwości.

Jedyne, co pozostaje takiemu kredytobiorcy, to złożenie apelacji od niekorzystnego wyroku (większość „frankosceptycznych” sędziów orzeka w sądach I instancji) lub skargi kasacyjnej, jeśli wyrok wydano w II instancji. Frankowicz, który wyczerpie krajową ścieżkę odwoławczą i wciąż nie jest zadowolony z wyroku, może złożyć skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Na ten krok ma 4 miesiące od wyczerpania środków odwoławczych w kraju.

Click to rate this post!
[Total: 2 Average: 4]

Basia Kownacka

Interesuje ją wszystko co dotyczy prawnych aspektów sporów przeciwko instytucjom finansowym w zakresie roszczeń z tytułu kredytów powiązanych z walutą obcą oraz nieuczciwych praktyk rynkowych. Pod lupę bierze wszelkie kroki podejmowane przez banki w związku ze sporami frankowymi. Bacznie wsłuchuje się w głos Frankowiczów oraz ich rodzin. Chętnie podejmuje tematy społeczne, historie ludzi zmagających się ze spłatą kredytów frankowych. Masz temat? Napisz

Dodaj Opinie

Kliknij tutaj, aby opublikować komentarz