wiadomości frankowicze

Jak szukać i co muszą SPRAWDZIĆ FRANKOWICZE wybierając kancelarię do sprawy o unieważnienie kredytu we frankach

Czy jest jeszcze w Polsce ktoś, kto nie dostał na maila informacji handlowej pochodzącej od „kancelarii prawnej” specjalizującej się w unieważnieniach kredytów frankowych? To wątpliwe, przynajmniej wśród osób, które regularnie korzystają ze skrzynki pocztowej. Przeciętny użytkownik Internetu z irytacją wrzuci taką wiadomość do kosza, ale ktoś, kto rzeczywiście zastanawia się nad pozwaniem banku, prawdopodobnie kliknie w reklamę, która zawiera w sobie obietnicę unieważnienia niechcianego kredytu. Niestety, firmy, które reklamują się w taki kontrowersyjny sposób, bardzo często nie są godne polecenia, zaś te, które rzeczywiście są skuteczne w unieważnianiu wadliwych umów, stronią od agresywnych form autopromocji. Jak upewnić się, że kancelaria, której ofertę przeglądamy, rzeczywiście zna się na unieważnieniach frankowych kredytów i można jej ze spokojem powierzyć swoją sprawę?

  • Rynek usług prawnych jest wprost przesycony podmiotami, które twierdzą, że ich specjalizacją są unieważnienia kredytów frankowych. Większość tych podmiotów to samozwańczy specjaliści, bez odpowiedniego warsztatu, a czasem nawet… wykształcenia
  • Kodeksy etyki zawodowej adwokatów i radców prawnych są bardzo restrykcyjne w kwestii promocji. Specjaliści reprezentujący te zawody nie mogą stosować nachalnych form reklamy. Tego ograniczenia nie mają „pseudokancelarie” działające jako spółki z o.o. i S.A.
  • Aby odróżnić dobrą kancelarię od tej miernej, należy sprawdzić nie tylko jej formę prawną, ale wziąć pod uwagę cały szereg czynników – podpowiadamy, które są kluczowe
  • Frankowicz, który źle wybierze kancelarię do reprezentacji w sądzie, naraża się na co najmniej kilka zagrożeń. Ryzyko przegrania sprawy to tylko jedno z nich. Omawiamy resztę.

Pseudokancelarie zdominowały rynek usług prawnych i chcą zarabiać na frankowiczach

Sektor bankowy od kilku miesięcy eksponuje informację o wartości rynku usług prawnych skoncentrowanych wokół unieważnień kredytów frankowych – szacuje ją na kilka miliardów złotych. W ten sposób banki chcą podkreślić, że kancelarie prawne mają interes ekonomiczny w namawianiu klientów na pozew. Zaiste, w sprawach frankowych tkwią teraz gigantyczne pieniądze. Pieniądze, których wizja przyciąga do tego rynku podmioty nastawione tylko na zysk. Chodzi o pseudokancelarie – gigantyczne korporacje działające jako spółki z ograniczoną odpowiedzialnością i spółki akcyjne, współpracujące z siecią handlowców i wydające krocie na ogólnopolską reklamę.

Firmy te bardzo często nie mają zaplecza eksperckiego pozwalającego na wysokiej jakości obsługę spraw frankowych, choć kreują się na takie, które o kredytach pseudowalutowych wiedzą wszystko. Niestety, kredytobiorca szukający pełnomocnika prawnego do swojej sprawy ma największe szanse trafić właśnie na taką firmę.

Dlaczego? Ponieważ to właśnie pseudokancelarie intensywnie reklamują się w mediach, głównie w Internecie – poprzez spam mailowy i reklamy na platformach społecznościowych. Handlowcy reprezentujący te firmy działają też na YouTube, gdzie „łopatologicznie” tłumaczą frankowiczom kwestie związane z orzecznictwem i… namawiają na skorzystanie z usług kancelarii X czy Y. Niezorientowany frankowicz może poczuć wdzięczność, słuchając charyzmatycznego prowadzącego, który z lekkością opowiada o tak skomplikowanych sprawach. W końcu trafił na kogoś, kto przedstawia świat kredytów frankowych w sposób prosty, a czasem nawet zabawny. Zupełnie inaczej niż poważny prawnik w garniturze i pod krawatem, który monotonnym głosem recytuje wyroki sądów, artykuły kodeksu cywilnego i posługuje się trudnym do zrozumienia zawodowym żargonem.

Problem polega na tym, że to temu drugiemu frankowicz powinien ufać bardziej, ale ponieważ oficjalny ton adwokatów i radców prawnych nie jest pociągający dla laika, to właśnie uśmiechnięty i sypiący żartami YouTuber wyposażony w profesjonalne i jakże czytelne grafiki ma szansę zdobyć jego zaufanie i sympatię. I namówić na skorzystanie z usług pseudokancelarii, która nie pobiera opłaty na start współpracy, a wynagrodzenie uzależnia od wyniku sprawy. Czy taka firma może mieć wobec klienta jakieś podłe zamiary? Może, ale o tym więcej w dalszej części artykułu.

Wpierw jednak skupmy się na tym, jakie cechy powinna mieć dobra kancelaria frankowa:

  • forma prawna spółki osobowej – na kancelarie adwokackie oraz radcowskie nałożono ograniczenia dotyczące wyboru formy prawnej. Nie mogą one funkcjonować jako sp. z o.o. czy S.A. Dozwolone formy prawne to: spółka partnerska, spółka komandytowo-akcyjna, spółka jawna, spółka komandytowa. Jeśli kancelaria, do której trafił klient, jest prowadzona w którejś z tych form, to dobry znak
  • ogólnopolski zasięg – najlepsze kancelarie frankowe w Polsce nie ograniczają swojego działania tylko do jednego miasta czy województwa. Krótko mówiąc, nie boją się sądów poza swoim regionem i są gotowe do reprezentowania klientów w całym kraju. I, co najważniejsze, wywalczone przez nie wyroki niezbicie świadczą o tym, że uzyskują dla frankowiczów unieważnienia umów w różnych sądach, nie tylko tych po sąsiedzku
  • ścisła specjalizacja – doświadczona kancelaria frankowa to z reguły taka, która prowadzi wyłącznie sprawy związane z kredytami pseudowalutowymi (ewentualnie także złotowymi) i nie świadczy usług z zakresu innych dziedzin prawa. Wśród współpracowników takiego podmiotu są adwokaci i radcowie prawni mający udokumentowane, wieloletnie doświadczenie w prowadzeniu spraw frankowych
  • profesjonalny wizerunek w mediach – dobrzy adwokaci i radcowie prawni nie próbują być na siłę „fajni” czy „zabawni”. Nie przemawiają do swoich odbiorców jak do kolegów, nie stosują też agresywnej reklamy. Podstawową formą autopromocji dla kancelarii adwokackiej czy radcowskiej jest… informowanie opinii publicznej o uzyskiwanych wyrokach oraz edukowanie społeczeństwa w obszarze swojej specjalizacji, również w social mediach
  • przejrzyste portfolio – nie należy wierzyć każdemu „prawnikowi” (a często tak naprawdę handlowcowi bez wykształcenia prawnego), który twierdzi, że ma za sobą tysiące spraw o kredyty frankowe. Zawsze należy w takiej sytuacji prosić o dowody – skany konkretnych wyroków wraz z podaniem sygnatur. Dobre kancelarie frankowe publikują takie dane na swoich blogach i w social mediach – w ten sposób klient może sprawdzić, przeciwko którym bankom występuje dany podmiot, jak często wygrywa oraz ile przeciętnie trwają sprawy, które prowadzi.

Teraz czas na kilka pytań i, w miarę możliwości, prostych odpowiedzi.

Czy każda kancelaria adwokacka lub radcowska, która informuje na swojej stronie o tym, że prowadzi sprawy frankowe, będzie dobrym wyborem dla kredytobiorcy?

Zdecydowanie nie. Z uwagi na duży popyt na usługi prawników frankowych wiele kancelarii naprędce się przebranżawia lub dodaje zakładkę „kredyty frankowe” na swojej stronie, celem przyciągnięcia nowych klientów. Nim frankowicz podpisze umowę z takim podmiotem, powinien dowiedzieć się, czy kancelaria prowadziła już sprawy przeciwko bankowi, który chciałby pozwać, w związku z tym samym wzorcem umownym. A jeśli tak, to ile tych spraw było i ile z nich kancelaria wygrała.

Kancelaria X oferuje pozwanie banku za 0 złotych i deklaruje, że pobierze wynagrodzenie tylko w przypadku wygranej. Czy to dobra oferta?

Radzimy bardzo uważać na takie oferty. Jeśli kancelaria oferuje prowadzenie sprawy za 0 złotych (lub za bardzo niską stawkę, np. 1000 zł w przypadku sporu o kwotę kilkuset tysięcy złotych) klient najprawdopodobniej ma do czynienia ze spółką z o.o. lub S.A., czyli pseudokancelarią. Firmy te zarabiają na gigantycznej prowizji od wygranych, sięgającej nawet kilkudziesięciu procent, licząc od zasądzonej kwoty.

Jakie właściwie zagrożenia wiążą się z powierzeniem sprawy frankowej spółce z o.o.?

Chciałoby się napisać, że największym zagrożeniem jest przegrana – wszak firma tego typu powierza skomplikowane sprawy frankowe początkującym adwokatom czy aplikantom, którzy nie mają jeszcze renomy i zdobywają pierwsze doświadczenia zawodowe. Ale jest więcej zagrożeń. Np. niepokój powinno budzić to, jak wiele tych firm zastrzega w umowie, że w przypadku wygranej klienta będzie pośredniczyć w jego rozliczeniu z bankiem. Czyli pobierze w jego imieniu zasądzone świadczenie, następnie odliczy swoją premię za sukces i przeleje resztę klientowi na indywidualny rachunek bankowy. Jeżeli taki podmiot popadnie w tarapaty skutkujące wszczęciem procedury restrukturyzacyjnej i nie rozliczy się z klientem z należnych mu środków, ich odzyskanie będzie bardzo trudne – wobec restrukturyzowanej spółki nie można wszcząć postępowania egzekucyjnego.

Dlaczego kancelarie adwokackie i radcowskie pobierają od frankowiczów wyższe opłaty startowe niż spółki z o.o.?

Powody są dwa: po pierwsze, jest to kwestia kodeksu etyki zawodowej, który zabrania prowadzenia spraw bez pobrania od klienta choć częściowej opłaty. Po drugie, sprawy frankowe trwają latami, a kancelaria przez ten czas musi przecież opłacać bieżące koszty swojej działalności. Trudno sfinansować je inaczej niż z opłat od klientów. Tym bardziej że nim zapadnie wyrok w sądzie, adwokat lub radca prawny spędzi dziesiątki godzin nad sprawą klienta. Czy jakikolwiek frankowicz wykonujący na przykład zawód fryzjera, mechanika czy programisty chciałby czekać na swoją wypłatę 2-3 lata (bo tyle mniej więcej trwa sprawa sądowa z bankiem)? No właśnie.

Pseudokancelaria nr 1 kusi ofertą z zerową opłatą startową, ale pobiera premię za sukces w wysokości 25 proc. wartości przedmiotu sporu. Z kolei kancelaria adwokacka nr 2 pobiera opłatę startową w wysokości 11 tys. zł i premię za sukces w wysokości 4 proc. WPS. Która oferta jest korzystniejsza?

Przedstawmy to na przykładzie kredytu o kapitale 200 tys. zł. Załóżmy, że klient spłacił bankowi już 190 tys. zł, a saldo kredytu na dziś wyliczone przez bank wynosi nadal 220 tys. zł. Jeśli klient skorzysta z usług pseudokancelarii nr 1 i wygra sprawę, to zapłaci 97 500 zł tytułem success fee. Wynika to z tego, że premia ta liczona jest w tym przypadku od wartości przedmiotu sporu (200 tys. zł + 190 tys. zł). Z kolei jeśli ten sam klient powierzy sprawę kancelarii adwokackiej nr 2, zapłaci za opiekę prawną 11 tys. zł i 15,6 tys. zł, razem 26,6 tys. zł. Oferta kancelarii nr 2 jest więc kilkukrotnie korzystniejsza mimo relatywnie wysokiej opłaty początkowej.

 

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 5]

Anna Trojak

24h na dobę analizuje najważniejsze dla Frankowiczów wydarzenia i dba aby informacje te trafiły jak najszybciej do odbiorców. Wraz z ekspertami, doradza Czytelnikom w sprawach konsumenckich, prawnych. Informuję o zmianach przepisów i ciekawych wyrokach sądów w sprawach frankowych.

Dodaj Opinie

Kliknij tutaj, aby opublikować komentarz