Z aktualnych danych wynika, że orzecznictwo w sprawach o franki jest w 98 proc. przypadków korzystne dla kredytobiorców. Nie można jednak zapominać, że spór z bankiem bardzo często nie kończy się na prawomocnym unieważnieniu umowy. Kredytodawca po przegranej, albo jeszcze w trakcie procesu, w którym jest pozwanym, składa tzw. kontr pozew o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. Krótko mówiąc, rości od klienta o dodatkową opłatę ponad wypłacony kapitał, czym chce zminimalizować finansowe skutki wyeliminowania umowy z obrotu prawnego. Przed krajowymi sądami toczy się wiele takich spraw, ale wyrok zapadł jak dotąd w kilkudziesięciu – banki jednak w znakomitej większości przypadków składają od niekorzystnych dla siebie decyzji apelacje. Niedawno sąd w Olsztynie wydał prawomocne orzeczenie w jednym z takich postępowań. Jasno wskazuje ono, że bankowi po unieważnieniu kredytu nie należy się od klienta nic ponad pożyczony kapitał. Czy to początek całej serii podobnych prawomocnych wyroków?
Banki próbują minimalizować straty wynikające z unieważnień umów frankowych. Jak dotąd z marnym skutkiem
Pozew o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału to coś, z czym musi się liczyć wielu frankowiczów, którzy zdecydowali się na spór sądowy z bankiem. Skala kontr pozwów jest masowa – bankom opłaca się je składać, nawet jeśli sądy bardzo chłodno podchodzą do ich argumentacji i wskazują, że coś takiego, jak opłata za korzystanie z kapitału po unieważnieniu umowy nie funkcjonuje w polskim porządku prawnym.
Celem banków jest prawdopodobnie wywołanie efektu odstraszającego – chodzi o to, by pogrozić palcem klientom rozważającym pozew i uzmysłowić im, że czeka ich udział nie w jednym, a w dwóch odrębnych procesach, na co trzeba oczywiście poświęcić czas i pieniądze.
Dla banków reperkusje niegdyś tak zyskownego procederu frankowego są dotkliwe – KNF obliczyła, że gdyby wszyscy aktywni frankowicze pozwali banki i uzyskali unieważnienia swoich umów, a sądy odrzuciłyby pozwy kredytodawców o opłatę za bezumowne korzystanie z kapitału, kosztowałoby to sektor finansowy łącznie 100 mld zł. To ok. 63 proc. kapitałów własnych tych instytucji.
Taki scenariusz oznaczałby dla części banków niespełnienie wymogów kapitałowych, czego oczywiście starają się uniknąć. Inwestycja w kontr pozwy ma im to umożliwić.
Problem w tym, że straszak w postaci takiego pozwu może wkrótce przestać działać. TSUE bowiem pracuje nad sprawą C-520/21, która dotyczy właśnie sposobu rozliczania się stron po unieważnieniu umowy kredytowej. Decyzja unijnego organu w tym względzie wpłynie na krajowe orzecznictwo, o czym banki dobrze wiedzą – schemat ten przerabiały już w sprawie Dziubak vs. Raiffeisen, która zrewolucjonizowała podejście krajowych orzeczników do kwestii unieważnień umów powiązanych z kursem franka. Jak na razie w sprawie C-520/21 odbyło się przesłuchanie stron – miało ono miejsce 12 października br., a z relacji obserwatorów wynika, że sędziowie wyrażali zdziwienie sposobem funkcjonowania sektora finansowego w Polsce.
Efekt z pewnością wzmocniło wystąpienie szefa KNF, który stanął w obronie sektora bankowego i zaczął kreślić przez Trybunałem pesymistyczne scenariusze, twierdząc, że prokonsumencki wyrok w tej sprawie może przełożyć się na upadłość jednego lub kilku banków.
Dotychczasowe orzeczenia TSUE były korzystne dla kredytobiorców, zatem jest duża szansa, że i tym razem będzie podobnie. Na razie część orzeczników zwleka z wydaniem wyroku w sprawach o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. Toczy się ich w Polsce wiele, jednak nie wszyscy sędziowie są gotowi wydawać decyzje, wiedząc, że sprawie przygląda się TSUE, zaś wyroku należy spodziewać się już niebawem, bo latem 2023 roku. Wśród sędziów, którzy nie czują potrzeby czekania na to, co powie unijny organ, dominuje orzecznictwo prokonsumenckie – pozwy banków są oddalane, ewentualne wypowiedzenia umów uznawane za bezprawne.
Nie można jednak nie wspomnieć, że zdarzają się i sytuacje, w których sędzia przychyla się do roszczeń banku – taki wyrok zapadł np. w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu, sygnatura sprawy to I ACz 430/22. Banki jednak bardzo lakonicznie informują o swoich sukcesach, dlatego trudno ustalić, na jakiej podstawie sąd wydał taką, a nie inną decyzję. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w przypadku wyroków korzystnych dla kredytobiorców – ich pełnomocnicy prawni publikują zwykle treść uzyskanych orzeczeń wraz z obszernym omówieniem.
Frankowicze wygrywają z bankami w Warszawie, Toruniu, Bydgoszczy i Kaliszu. Prawomocny wyrok z Olsztyna cieszy kredytobiorców
Większość korzystnych dla frankowiczów wyroków w sprawach o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału to te, które zapadły w sądach I instancji.
Jeden z takich wyroków wydano 24 listopada 2022 roku, został wywalczony przez Kancelarię Prawną Radosław Górski i Wspólnicy. Sprawa była rozpatrywana przez Sąd Rejonowy w Toruniu, jej sygnatura to X C 390/22. Podmiotem wnoszącym wobec klienta kancelarii roszczenie o dodatkową opłatę ponad pożyczony kapitał był mBank. Sąd oddalił roszczenie i uznał, że bankowi nie jest należne żadne wynagrodzenie, ponieważ jego przyznanie byłoby sprzeczne z celami unijnej dyrektywy 93/13/EWG.
Wg wspomnianej dyrektywy konsekwencje dla kredytodawcy, który posługuje się w umowach z konsumentami niedozwolonymi zapisami, powinny mieć skutek odstraszający. Banki apelują do sądów, by złagodziły swoją interpretację dyrektywy, twierdząc, że wystarczająco odstraszające jest już dla nich samo unieważnienie umowy. Rzecz w tym, że gdyby sądy nagle zaczęły przyznawać im dodatkowe wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, wypaczyłyby sens wypracowanego orzecznictwa, jak i unijnych zaleceń.
Gdyby banki mogły zarabiać na abuzywnych umowach nawet po wyeliminowaniu ich z obrotu prawnego, oznaczałoby to, że ochrona konsumenta w relacjach ze stroną silniejszą, czyli dużym i wpływowym przedsiębiorcą, jest w gruncie rzeczy iluzoryczna.
Prawnicy frankowi nie chcą dopuścić do takiej sytuacji, więc dokładają starań, by ich argumentacja trafiała nawet do tych sędziów, którzy w rozpatrywaniu sporów o kredyty walutowe mają niewielkie doświadczenie. Ich praca przynosi efekty, co widać po kolejnych orzeczeniach w sprawach o wynagrodzenie dla banków.
Korzystne dla kredytobiorców wyroki w sprawach z powództwa banków zapadają m.in. w Warszawie, Bydgoszczy czy Kaliszu. Jedno z pierwszych prawomocnych orzeczeń wydał Sąd Okręgowy w Olsztynie (sygnatura IX Ca 783/22), co dobitnie pokazuje, że pełne zwycięstwo kredytobiorcy w sporze z bankiem jest możliwe nie tylko w stolicy.
Banki doskonale wiedzą, że to może być ostatni moment, by coś ugrać na kontr pozwach, dlatego należy spodziewać się, że w najbliższych miesiącach będą intensywnie działać na tym polu.
Na tapet zostaną wzięte przede wszystkim starsze spory, w których niewiele brakuje już do przedawnienia roszczeń kredytodawcy. W wielu przypadkach banki kują jednak żelazo, póki gorące, składając kontr powództwa po otrzymaniu pozwu od klienta.
Być może liczą na to, że dzięki temu uzyskają mocniejszą pozycję negocjacyjną w dążeniu do ewentualnej ugody. Kredytobiorcy jednak dobrze wiedzą już, że ugody z bankami nie są korzystne i prowadzą do zastąpienia ryzyka walutowego zagrożeniem wynikającym z wysokiego oprocentowania kredytu stawką WIBOR. Nie chcą więc negocjować z bankiem, wolą postawić wszystko na jedną kartę i raz na zawsze pozbyć się toksycznej umowy oraz wszelkich konsekwencji z nią związanych.
Dodaj Opinie