kredyty w złotówkach Wyróżnione

[AFERA WIBOR] WIBOR sztucznie zawyżony przez banki podnosi raty kredytów? Są ZEZNANIA BANKOWCA!

Wojna kredytobiorców o WIBOR wchodzi w kolejny etap. Temat zabezpieczenia powództwa udzielonego przez katowicki sąd klientce ING jeszcze nie ostygł, a media obiega właśnie kolejna elektryzująca wiadomość. Okazuje się, że po stronie kredytobiorców mogą się opowiadać także pracownicy szeroko rozumianego sektora finansowego. Jak donosi „Wyborcza” w jednej z toczących się spraw o WIBOR powodowie powołują się na zeznania tajemniczego sygnalisty, który wykazuje luki w sposobie ustalania wskaźnika referencyjnego, wprost zarzucając mu, że jest niezgodny z rozporządzeniem BMR. Czy Polaków czeka rewolucja na rynku bankowym, przy której konsekwencje procederu frankowego okażą się tylko preludium katastrofy?

Potwierdzają się opinie prawników: WIBOR może być niemiarodajny

Już od kilku miesięcy prawnicy specjalizujący się w sprawach przeciwko bankom cierpliwie wyjaśniają w mediach, że WIBOR to wskaźnik bardzo daleki od ideału. Wbrew temu, co twierdzą Związek Banków Polskich oraz administrator stawki, GPW Benchmark, WIBOR może nie spełniać wymagań nałożonych na wskaźniki referencyjne przez unijne rozporządzenie BMR. Wg zapisów tego dokumentu stawka oprocentowania kredytów powinna być rynkowa, reprezentatywna i adekwatna. Czy tak można określić WIBOR? Absolutnie nie.

Specjaliści bardzo prosto tłumaczą społeczeństwu niezwykle zawiłe sprawy, dzięki czemu coraz więcej osób otwiera oczy na to, w jaki sposób sektor bankowy de facto umawia się i dyktuje koszty obsługi kredytów. WIBOR jest bowiem ustalany w oparciu o dane przekazywane przez 10 dużych banków prowadzących działalność na polskiej scenie, które to określają, w jakiej cenie są gotowe udzielać sobie wzajemnie pożyczek na rynku międzybankowym.

Metoda ta być może rzeczywiście kiedyś była miarodajna. Kiedyś, czyli mniej więcej do 2008 roku, gdy nastąpiła głośna upadłość Lehman Brothers. Od tego momentu banki zaczęły stosować w transakcjach między sobą zasadę ograniczonego zaufania.

Mogły sobie na to pozwolić, a to za sprawą promowania wśród klientów różnego rodzaju lokat. Kolokwialnie rzecz ujmując, zachodnie społeczeństwa nie trzymają pieniędzy w skarpecie, tylko lokują je w bankach, a banki tymi pieniędzmi obracają, oferując w zamian kredytobiorcom niewielki zysk w postaci oprocentowania.

Oprocentowanie to było przez lata dużo niższe niż koszt pozyskania pieniądza na rynku międzybankowym. Nie zmieniło to jednak „zasad gry” dla kredytobiorców, w tym konsumentów i klientów komercyjnych, którzy w dalszym ciągu nabywając produkty bankowe, takie jak kredyty i pożyczki, byli zobowiązani spłacać swoje raty kredytowe w oparciu o oprocentowanie, którego sumą był właśnie WIBOR + marża.

Jak banki ustalają WIBOR: czy można mówić o zmowie cenowej?

O ile marża banku w produktach finansowych jest stała i znana klientowi od początku, o tyle WIBOR to wielka niewiadoma, zwłaszcza w kredytach hipotecznych, które są zaciągane na 20, 30, a czasem i 40 lat. Wracając jednak do sposobu ustalania stawki referencyjnej, kredytodawcy codziennie o 11.00 zadają sobie nawzajem pytanie, jak oprocentowane są pożyczki zawierane pomiędzy instytucjami bankowymi, a następnie odrzucane są skrajne dane i wyznaczana jest stawka referencyjna, będąca zmienną częścią składową oprocentowania kredytów. Rzecz w tym, że dane, które biorą udział w fixingu, coraz częściej są hipotetyczne, czyli nie stanowią informacji o realnych transakcjach.

Rozporządzenie BMR dopuszcza możliwość, aby WIBOR był ustalany w oparciu o dane szacunkowe, ale tylko w drodze wyjątku – ta metoda nie może stać się regułą. W przypadku polskiego rynku trudno mówić o wyjątku, skoro banki finansują akcję kredytową z depozytów i ani im się śni, by pożyczać pieniądze od konkurencji. Nie jest więc rzadkością, że WIBOR jest ustalany w oparciu o… jedną rynkową transakcję.

Nie ma więc mowy o adekwatności i reprezentatywności, gdy banki kształtują koszty obsługi kredytu (ustalając nie tylko marżę, ale i samą stawkę referencyjną) i jednocześnie owe koszty nie korespondują z wydatkami, jakie instytucje te ponoszą w związku z realizowaniem swojej akcji kredytowej.

Co o stawce WIBOR mówi sygnalista powiązany z sektorem finansowym?

Sposób funkcjonowania tego mechanizmu potwierdzają zeznania sygnalisty, który swoje argumenty zaprezentował przed Europejskim Urzędem Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych. Dane sygnalisty nie są znane, jednak podejrzewa się, że może być on pracownikiem KNF-u lub administratora stawki WIBOR, czyli GPW Benchmark.

Sygnalista powołuje się na dwa argumenty za tym, że stawka WIBOR jest niemiarodajna. Po pierwsze, wskazuje na to, że obłożenie banków podatkiem bankowym nie miało żadnego wpływu na stawkę referencyjną, mimo iż danina ta wpływa przecież na wartość pieniądza. Po drugie, w niektórych okresach wartość wskaźnika WIBOR była wyższa niż stopa lombardowa NBP, choć w teorii powinna się ona mieścić pomiędzy stopą depozytową a lombardową właśnie.

Wynikałoby z tego, że transakcje na rynku międzybankowym są oprocentowane wyżej niż środki pozyskiwane bezpośrednio w banku centralnym.

Prawnicy kredytobiorców z pewnością zrobią właściwy użytek z tej wiedzy, nie wiadomo jedynie, jak do zagadnienia podejdą sądy. Niewykluczone, że w sprawie będzie musiał wypowiedzieć się w przyszłości TSUE. Unijny organ już od dłuższego czasu z uwagą obserwuje specyfikę polskiego sektora bankowego – do tej pory było to głównie związane z procederem frankowym (przypomnijmy, że 12 października br. rozpoczęła się słynna sprawa o sposób rozliczenia się stron po unieważnieniu umowy), ale kwestia kredytów złotówkowych też już wkrótce może zostać wzięta na tapet.

Sąd Okręgowy w Warszawie wystosował niedawno pytanie do TSUE w kwestii zgodności ustawy o BFG z dyrektywami unijnymi. Chodzi o to, czy przepisy krajowe mogą uniemożliwiać kredytobiorcom wszczęcie postępowania zabezpieczającego w sytuacji, gdy pozwany podmiot jest bankiem w restrukturyzacji. Zapytanie prejudycjalne któregoś z sędziów w zakresie samej stawki referencyjnej i jej zgodności z rozporządzeniem BMR jest prawdopodobnie kwestią czasu.

Jak do tej pory orzecznictwo TSUE w sprawach, gdzie stronami byli kredytobiorcy i banki, było jednoznacznie prokonsumenckie. Jeśli i tym razem unijny organ pogroziłby palcem sektorowi bankowemu, konsekwencje mogą być poważniejsze niż do tej pory.

Niektóre banki mają już problem w związku z kosztem ryzyka prawnego kredytów frankowych, których na rynku pozostało przecież mniej niż 400 tys. Kredytów mieszkaniowych w złotówkach i na zmiennej stopie jest w Polsce ok. 2,5 mln.

Nie sposób nawet przewidywać, co by się stało, gdyby tylko część kredytobiorców zdecydowała się zakwestionować swoje umowy i w konsekwencji doprowadziła do wyeliminowania tych kredytów z obrotu lub „odwiborowania”. Mogłoby to doprowadzić do kryzysu sektora bankowego w Polsce, którego konsekwencje rozlałyby się na całą krajową gospodarkę.

 

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 5]

Frankowicz

Poznaj najnowsze informacje ważne dla frankowiczów. Opinie wyrażone w tekście wyrażają osobiste poglądy autora

Dodaj Opinie

Kliknij tutaj, aby opublikować komentarz