wiadomości frankowicze

Nowe ugody za kredyty we frankach pod koniec 2022 r. opłacają się frankowiczom?

Zawarcie ugody to jeden ze sposobów na pozbycie się kredytu frankowego, jednak nie można się oszukiwać, jeśli kredytobiorca bezwarunkowo przyjmie warunki porozumienia oferowane przez bank, wówczas jedynym wygranym będzie właśnie bank. Instytucje finansowe nie mają w naturze by troszczyć się o swoich klientów i rzeczywiście wyjść im naprzeciw w przypadku umów frankowych, których wadliwość wynika przecież z działań banków, lecz zamiast tego robią wszystko, by na kredytobiorcach nadal zarabiać, nawet wtedy, gdy frankowicz zdecyduje się na podpisanie z bankiem ugody. W relacjach z bankiem posiadacz kredytu frankowego musi więc być bardzo ostrożny i musi pamiętać, że priorytetem banków jest zysk, z kolei wszelkie twierdzenia, że banki wychodzą naprzeciw konsumentom oraz że zależy im by realnie pomóc kredytobiorcom, to nic innego jak sprytne działania marketingowe. Zanim więc zdecydujesz się podpisać z bankiem ugodę, dokładnie, najlepiej z prawnikiem, przeanalizuj ofertę banku.

Banki przekonały się do ugód? Tak, bo to im się opłaca.

Przed wydaniem przez Trybunał Sprawiedliwości UE wyroku w październiku 2019 r., który był pierwszym rozstrzygnięciem zapadłym na tle polskiej sprawy frankowej, banki w ogóle nie myślały by kredytobiorcom proponować ugody, a przyczyna tego stanu rzeczy była bardzo prosta. Wtedy bowiem, bardzo mało frankowiczów decydowało się na proces sądowy, a jeśli nawet sprawa trafiła do sądu, to w większości przypadków i tak wygrywały banki.

Ze strony banków bez sensu było zatem proponować kredytobiorcom ugody, skoro koszty procesów były minimalne w porównaniu z zyskami ze spłacanych kredytów, bardziej więc opłacało się im utrzymywać istniejący stan i nie wychodzić przed szereg z ugodami, które dla banków oznaczały spore koszty.

Sytuacja zmieniła się po wspomnianym orzeczeniu TSUE, wówczas bowiem zasadność roszczeń frankowiczów została jednoznacznie potwierdzona, a to spowodowało, że sądy pozbyły się oporów by wydawać wyroki korzystne dla kredytobiorców, co z kolei zachęciło, i nadal zachęca, kolejnych posiadaczy kredytów frankowych do walki o swoje prawa. W sprawach przeciwko bankom doszło więc do efektu „kuli śnieżnej” i obecnie efekt ten jest tak duży, że praktycznie nie ma szans by go zatrzymać, banki postanowiły zatem spróbować czegoś innego i dlatego ugody nagle zaczęły być tak powszechnie oferowane przez instytucje finansowe.

Głównym celem ugód proponowanych przez banki jest utrzymanie w mocy obowiązującej umowy kredytowej, gdyż tylko w ten sposób bank może nadal na kredytobiorcy zarabiać, dlatego każda ugoda sprowadza się do przewalutowania zaciągniętego kredytu na złotówki i oprocentowania go według stawki właściwej dla kredytów złotówkowych.

Warunki przewalutowania kredytu są praktycznie w każdym przypadku inne, gdyż banki opracowały w tym zakresie różne rozwiązania, jak i zdarza się, że kredytobiorcy udaje się uzyskać na drodze negocjacji nieco korzystniejsze zasady, jednak najistotniejsze jest to, że po podpisaniu z bankiem porozumienia, pozostały dług do spłaty jest oprocentowany według stawki WIBOR, najwyższej od 20 lat, i właściwie tyle bankom wystarcza by na takim kredycie nadal sporo zarabiać.

Banki nie proponują więc ugód z dobrej woli, czy z dbałości o klienta, lecz w grę wchodzi tutaj chłodna kalkulacja zysków, i gdy jest ona korzystna dla banków, to pod pozorem wyjścia naprzeciw potrzebom konsumentów, takie rozwiązanie jest mocno forsowane. Na propozycje ze strony banków trzeba więc mocno uważać, gdyż o niekorzystnych skutkach ugód banki w swych działaniach marketingowych nie wspominają, więc łatwo można wpaść „z deszczu pod rynnę”.

Ugoda może więcej kosztować niż kredyt frankowy.

Dla kredytobiorców ugody wydają się atrakcyjne przede wszystkim z tego powodu, że nie wymagają inicjowania i prowadzenia procesu sądowego z bankiem, dzięki czemu można zaoszczędzić czas i pieniądze (chodzi tutaj głównie o honorarium prawnika), jednak przy obecnym oprocentowaniu kredytów złotówkowych, ugoda jest najgorszym z możliwych rozwiązań.

Zawarcie z bankiem ugody najczęściej prowadzi do przewalutowania pozostałego do spłaty kredytu na złotówki, jednak już tutaj pojawia się problem, gdyż biorąc pod uwagę obecny wysoki kurs franka szwajcarskiego, wielu kredytobiorców, po kilkunastu latach terminowego spłacania kredytu, nadal do banku musi oddać więcej niż z banku otrzymali.

Kolejną bardzo istotną kwestią jest to po jakim kursie bank zgodzi się pozostałe zadłużenie przewalutować, i choć tutaj banki godzą się by był to kurs niższy niż obecny kurs szwajcarskiej waluty, to jednak przewalutowanie po kursie oscylującym w granicach 3 złotych, jest rozwiązaniem mniej korzystnym, niż gdyby został zastosowany kurs franka z dnia zawarcia umowy kredytowej, gdyż wówczas szwajcarska waluta utrzymywała się na poziomie niewiele przekraczającym 2 złote.

Przewalutowanie kredytu frankowego po kursie 3 złotych miałoby natomiast sens, gdyby ugodą nie zostało zmienione oprocentowanie kredytu, a więc gdyby kredytobiorca spłacał swoje zadłużenie w złotówkach powiększone o oprocentowanie według stawki LIBOR (obecny SARON), jeśli jednak kredytobiorca decyduje się na porozumienie z bankiem, to i oprocentowanie kredytu się zmienia, więc bezpieczny LIBOR, ustępuje miejsca wysokiemu i nieprzewidywalnemu WIBOR-owi.

Na skutek cyklicznego podwyższania głównej stopy procentowej, WIBOR od października ub.r. z każdym miesiącem rośnie, i obecnie, jego poziom jest najwyższy od 20 lat, a zatem w tej chwili mamy najwyższe od dziesięcioleci oprocentowanie kredytów złotówkowych.

Miesięczne raty kredytów złotówkowych wzrosły w przeciągu ostatniego roku nawet dwukrotnie, lecz nie można zapomnieć, że wzrost ten dotyczy również frankowiczów, którzy zdecydowali się na zawarcie z bankiem ugody, i których kredyty frankowe zamienione zostały na kredyty złotówkowe oprocentowane według stawki WIBOR, lecz w ich przypadku najgorsze jest jednak to, że choć ugoda z bankiem miała im pomóc i obniżyć miesięczną ratę do spłaty, to teraz okazuje się, że spłacając kredyt w złotówkach z oprocentowaniem WIBOR, rata kredytu jest znacznie większa, niż gdyby kredytobiorca pozostał przy kredycie frankowym.

Dla frankowiczów taniej i korzystniej byłoby więc, gdyby ugoda z bankiem nie została zawarta, lecz o tym banki w kampanii promującej ugody nie wspominają i nadal zachęcają kredytobiorców do podpisywania porozumień, dzięki którym banki mogą sporo zarobić, a dodatkowo zagwarantują sobie spokój (w ugodach zawierana jest klauzula dotycząca zrzeczenia się roszczeń).

Zamiast zawierać ugodę, lepiej szukać sprawiedliwości w sądzie.

Teoretycznie, warunki ugody kredytobiorca może z bankiem negocjować, w praktyce jednak, duże instytucje finansowe trudno przekonać by przewalutowanie zostało dokonane po kursie franka z dnia zawarcia umowy kredytowej, lub by pozostały do spłaty kredyt oprocentowany był według stawki LIBOR, a nie według WIBOR, dlatego jedynym skutecznym i opłacalnym rozwiązaniem jest pozwanie banku.

W sądzie kredytobiorca może domagać się odfrankowienia lub unieważnienia zawartej umowy kredytowej, jednak zdecydowanie częściej wysuwane są żądania dotyczące unieważnienia, a to z uwagi na atrakcyjność tego rozwiązania.

Odfrankowienie, zwane inaczej odwalutowaniem, powoduje, że z umowy kredytowej usunięte zostają zapisy odnoszące się do franka szwajcarskiego, tym samym więc, pierwotny kredyt frankowy staje się kredytem złotówkowym oprocentowanym według stawki LIBOR. Usunięcie klauzul walutowych następuje natomiast z uwagi na ich abuzywny charakter, a to z kolei powoduje, iż kredyt od początku powinien być traktowany jako kredyt złotówkowy ze stawką LIBOR, zatem po stronie banku powstaje obowiązek zwrotu na rzecz kredytobiorcy powstałej w ten sposób nadpłaty.

Z uwagi natomiast na fakt, że kredyty frankowe były w dużej mierze zawierane 16-18 lat temu, a nawet i wcześniej, dokonując rozliczenia odfrankowionej umowy okazuje się, że nadpłata jest całkiem spora i gdy kredytobiorca przeznaczy ją na spłatę kapitału kredytu, wówczas miesięczna rata kredytu może być rzeczywiście niewielka. Tym co różni odfrankowienie od unieważnienia jest przede wszystkim to, że umowa kredytowa nie upada, a więc obowiązuje ona nadal, lecz na zmienionych warunkach, i kredytobiorca nadal spłaca kredyt, lecz jego rata jest znacznie niższa niż dotychczas.

Unieważnienie umowy frankowej powoduje z kolei, że zawarta umowa kredytowa przestaje istnieć, po unieważnieniu kredytobiorca nie musi więc dłużej spłacać kolejnych rat kredytu, a ustanowione na rzecz banku zabezpieczenie hipoteczne upada.

Najistotniejszą kwestią w przypadku unieważnienia jest jednak rozliczenie się pomiędzy bankiem, a kredytobiorcą, zgodnie bowiem z teorią dwóch kondykcji, każda ze stron umowy może domagać się od drugiej tego co na jej rzecz świadczyła. Kredytobiorca będzie zatem musiał oddać równowartość (lecz bez żadnych odsetek i dodatkowych opłat!) otrzymanego kapitału, natomiast bank zwrócić musi sumę pobranych wszystkich rat wraz z odsetkami, innych opłat wygenerowanych przez zawartą umowę i prowizję.

Unieważnienie powoduje więc, że kredyt jest dla frankowicza darmowy, bo nie ponosi on z tego tytułu żadnych opłat, i nie rzadko zdarza się tak, że suma świadczeń uiszczonych przez kredytobiorcę na rzecz banku pokrywa już w całości udzielony mu kapitał kredytu, więc po unieważnieniu i wzajemnym potrąceniu roszczeń, kredyt znika i nic już do banku frankowicz nie musi oddawać. Trudno się więc nie zgodzić z twierdzeniem, że unieważnienie jest dla kredytobiorcy najkorzystniejsze.

Click to rate this post!
[Total: 2 Average: 5]

Anna Lipińska

Dziennikarka z zamiłowania. Dobrze czuje się w tematyce gospodarczej. Jej rodzinie szczególnie bliskie są zmagania z nieuczciwymi praktykami banków. Specjalizuje się w tłumaczeniu wyroków oraz orzeczeń sądów, tak aby były zrozumiałe dla osób nie będących prawnikami.

Dodaj Opinie

Kliknij tutaj, aby opublikować komentarz