Wokół ugód proponowanych frankowiczom przez banki narasta coraz więcej napięć. Szczególne kontrowersje wzbudza już nie tyle treść ugód, co rola KNF w całej procedurze mediacji. Oficjalnie mediatorzy z Sądu Polubownego przy KNF są niezależni – w praktyce ponad 1/4 z nich to pracownicy Urzędu KNF. I choć Komisja zapewnia, że w żaden sposób nie ingeruje w pracę mediatorów, a oni sami wykonują zadania w Sądzie Polubownym „po godzinach”, frankowicze mają w tym względzie wiele wątpliwości. Nie tylko zresztą kredytobiorcy są pełni rezerwy odnośnie tego, jak przebiegają mediacje frankowe. Jak się okazuje, również eksperci ze środowiska mediacyjnego dostrzegają nieprawidłowości, tak w sferze etycznej, jak i merytorycznej przedsięwzięcia zainicjowanego przez KNF.
Mediatorzy Sądu Polubownego przy UKNF bez rekomendacji
W Sądzie Polubownym przy Komisji Nadzoru Finansowego pracuje łącznie 411 mediatorów. Na tak liczną grupę przypadają tylko dwie osoby, które mogą poszczycić się ukończeniem kwalifikowanego kształcenia wg systemu Europejskiej Akademii Negocjacji i Mediacji. Należy jednak podkreślić, że tych dwóch mediatorów nie uzyskało tzw. statusu „gwarancji jakości” i nie ma stosownej rekomendacji, a zatem nie mogą oni korzystać z rękojmi Polskiej Izby Mediatorów.
A to jeszcze nie wszystko. Na liście mediatorów Sądu Polubownego przy UKNF znajduje się aż 105 pracowników Nadzoru Finansowego. Z tej grupy tylko dwóch mediatorów nie może prowadzić przedsądowych negocjacji w sporach pomiędzy bankami a frankowiczami. Powodem jest prawdopodobnie to, że te osoby same były w ciągu ostatnich 10 lat przed powołaniem posiadaczami kredytów waloryzowanych kursem waluty obcej.
Pełnomocnicy kredytobiorców są zdania, że dopuszczenie do mediacji pracowników KNF rodzi konflikt interesów. Nadzór Finansowy odbija piłeczkę, twierdząc, że mediatorzy, którzy są jednocześnie pracownikami urzędu, spełniają wszystkie niezbędne wymagania, a także posiadają stosowną wiedzę oraz umiejętności pozwalające im skutecznie rozwiązywać spory na tle finansowym. KNF podkreśla, że wszyscy ci mediatorzy mają za sobą specjalistyczne szkolenia lub studia podyplomowe, a ponadto ich praca w Sądzie Polubownym nie jest w żaden sposób kontrolowana przez przełożonych z Nadzoru. To oraz fakt, że pracownicy KNF w mediacjach uczestniczą po godzinach etatowej pracy, ma wystarczyć frankowiczom jako ostateczny dowód, że negocjatorzy są bezstronni i w żaden sposób nie sugerują się stanowiskiem swojego głównego pracodawcy.
Czy KNF sprzyja sektorowi bankowemu kosztem frankowiczów?
To, że KNF nie widzi konfliktu interesów w tym, że w mediacjach w Sądzie Polubownym biorą udział jej pracownicy, wcale nie powinno dziwić. W końcu przykład idzie z góry. Przypomnijmy, że w zeszłym miesiącu media obiegła szokująca informacja, iż przewodniczący KNF, Jacek Jastrzębski dołączył w roli prokuratora do sprawy, której 12 października miał przyjrzeć się TSUE (a która dotyczyła kwestii rozliczenia się banku i klienta po unieważnieniu umowy kredytowej). Pozwoliło to Jastrzębskiemu wystąpić przed unijnym organem i wziąć w obronę banki – szef KNF stwierdził np., że jeśli TSUE wyda w tej sprawie prokonsumenckie orzeczenie, może się to przyczynić do upadku jednego lub kilku dużych banków w Polsce.
Warto nadmienić, że szef KNF, nim objął stanowisko w Nadzorze Finansowym, sam w latach 2008-2018 był pracownikiem sektora bankowego, mianowicie piastował stanowisko zastępcy Dyrektora Departamentu Prawnego w PKO BP.
Szef KNF, przystępując do procesu w charakterze prokuratora, zapewniał przedstawicieli mediów, że jego stanowisko w sprawie będzie bezstronne. W wielostronicowym wystąpieniu Jastrzębskiego trudno jednak doszukać się jakichkolwiek fragmentów, które jednoznacznie świadczyłyby, że jest on przejęty losem kredytobiorców oszukanych przez banki w procederze frankowym.
Polska Izba Mediatorów dystansuje się od pomysłu KNF
Należy wspomnieć, że mediatorzy uczestniczący w rozmowach między frankowiczami a bankami w Sądzie Polubownym przy KNF nie mogą liczyć na aprobatę środowiska eksperckiego. Przedstawiciele Polskiej Izby Mediatorów dość jednoznacznie wypowiadają się o systemie mediacji zainspirowanym przez KNF. Wyjaśnia się przy okazji, dlaczego w mediacjach bierze udział tylu pracowników Nadzoru Finansowego. Jak się okazuje, wśród mediatorów zrzeszonych w PIM… brakowało chętnych do uczestnictwa w tym szemranym procederze.
W podobnym tonie wypowiadają się również eksperci ze Stowarzyszenia Mediatorów Gospodarczych. Pada m.in. dosadne stwierdzenie, że KNF skompromitowała i wykorzystała w instrumentalny sposób przepisy regulujące mediacje celem uwierzytelnienia wątpliwej polityki polskich banków, która była wymierzona w interesy kredytobiorców.
Środowisko mediatorów, mimo że profesjonalne i bezstronne, nie szczędzi gorzkich słów Nadzorowi Finansowemu – w dużej mierze słusznie. Obserwując to, co dzieje się na linii KNF-banki nietrudno dojść do wniosku, że od dłuższego już czasu stanowiska tych instytucji w kwestii kredytów frankowych są niepokojąco zbieżne.
Zarówno Związek Banków Polskich, jak i szef Komisji Nadzoru Finansowego używają na obronę sektora bankowego tych samych argumentów. Ofiarami tej – zamierzonej lub nie – współpracy są już nie tylko kredytobiorcy frankowi, ale i całe grupy zawodowe. W tym wypadku mediatorzy, którzy przez nietransparentne postępowanie Nadzoru Finansowego są stawiani w niekorzystnym świetle w oczach społeczeństwa.
Pozostaje mieć nadzieję, że TSUE już wkrótce spuści kurtynę na działania KNF i banków w zakresie spraw frankowych. Przypomnijmy, że wiosną przyszłego roku spodziewany jest wyrok w sprawie C-520/21, w której to swoje „bezstronne” stanowisko zajął przewodniczący Nadzoru Finansowego. Wiele wskazuje, że TSUE jednoznacznie opowie się za prawami frankowiczów – jeśli tak będzie, ugody frankowe – przynajmniej w bieżącym kształcie – staną się historią.
Nikt bowiem nie będzie decydował się na konwersję kredytu na złotówki, mając świadomość, że umowę frankową można unieważnić w sądzie, pozbywając się tym samym całkowicie dalszych zobowiązań wobec banku. Prawdopodobnie sektor bankowy doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego działania zachęcające kredytobiorców do podpisywania ugód stają się coraz bardziej desperackie.
Dodaj Opinie