Nie milkną echa środowej rozprawy w TSUE, która dotyczyła prawa do wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału po unieważnieniu umowy kredytu frankowego. Wystąpienie przez TSUE przewodniczącego KNF było jednym z najmocniejszych punktów rozprawy – przede wszystkim dlatego, iż uzmysłowiło kredytobiorcom sądzącym się ze swoim bankiem, że już wkrótce mogą podzielić los klientów Getin Noble Banku, który od końca września jest w restrukturyzacji. Wiele wskazuje, że wzięcie przez szefa KNF w obronę sektora bankowego może mieć nieoczekiwane konsekwencje – niezdecydowani kredytobiorcy w popłochu będą składać pozwy i żądać unieważnienia umowy, nim ta możliwość zostanie im utrudniona.
Korzystny dla frankowiczów wyrok TSUE grozi bankową katastrofą
W swoim wystąpieniu przed TSUE Jacek Jastrzębski, szef KNF, zwrócił uwagę na koszty, jakie będzie musiał ponieść sektor bankowy, jeżeli Trybunał w Luksemburgu odbierze jego przedstawicielom prawo do roszczeń o wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału.
Wg szacunków łączny koszt następstw takiego wyroku przekroczyłby 100 mld złotych, czyli wyniósłby ok. 63 proc. łącznej wartości funduszy własnych, jakie posiadają banki z aktywnym portfelem frankowym, a także 128% ich nadwyżki kapitałowej ponad minimalny próg regulacyjny. Istnieje więc ryzyko, że po niekorzystnej dla banków decyzji TSUE niektóre komercyjne instytucje finansowe w Polsce po prostu by upadły.
Frankowiczom nie trzeba dwa razy powtarzać. Wszak od kilkunastu dni mogą obserwować, co się dzieje z bankiem, któremu grozi upadłość – Bankowy Fundusz Gwarancyjny obejmuje go przymusową restrukturyzacją, przenosząc zyskowną część jego działalności do nowego podmiotu, w pierwotnej spółce pozostawiając jedynie portfel toksycznych zobowiązań.
Tak właśnie stało się w przypadku Getinu, którego aktywa zostały niemal w całości wytransferowane do spółki zarządzanej przez BFG. Dla frankowiczów mających zobowiązanie w Getinie oznacza to:
- brak możliwości wszczęcia postępowania egzekucyjnego, nawet z prawomocnym wyrokiem sądu unieważniającym umowę kredytu
- realną groźbę zawieszenia trwających postępowań na wniosek BFG
- minimalne prawdopodobieństwo odzyskania zasądzonych środków, w tym nadpłat kredytu oraz kosztów postępowania, gdy restrukturyzacja dobiegnie końca
- ewentualność ogłoszenia w niedługim czasie upadłości przez Getin, po której syndyk zyska możliwość ścigania kredytobiorców z unieważnioną umową tytułem zwrotu kapitału (jeszcze raz podkreślamy: przy jednoczesnym braku możliwości wyegzekwowania od GNB zasądzonych kwot).
Nikt nie chce znaleźć się w sytuacji, w jakiej są teraz klienci Getinu. Przed polskimi sądami toczy się ok. 10 tys. indywidualnych postępowań, w których stroną jest ten bank – ich dalszy los stoi pod znakiem zapytania i jest ściśle zależny od ruchów Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
Banki upadną-krzyczy #KNF.
Każdy frankowicz powinien złożyć wniosek o zawieszenie dalszej spłaty rat, bo może ich nigdy nie odzyskać (KNF z BFG załatwi Was jak Getinowców).
Cytowany fragment pochodzi ze stanowiska KNF przygotowanego na rozprawę przed TSUE:https://t.co/X6EdFdg5sY pic.twitter.com/ufMOYyGZAV— Niefrankowski (@niefrankowski) October 14, 2022
Czy Millennium Bank i mBank upadną, gdy TSUE poprze frankowiczów w sprawie C-520/21?
Które banki mogą podzielić los GNB, jeżeli TSUE wyda prokonsumencki wyrok w sprawie C-520/21? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że problemy może mieć Millennium Bank, który już w lipcu ogłosił przystąpienie do planu naprawy. Bank ma poważne problemy związane z ryzykiem prawnym kredytów frankowych (przeciwko Millennium toczy się ponad 15 tys. postępowań, spośród których znaczna część zakończy się przegraną banku – wynika to wprost z aktualnych statystyk), a także kosztem wakacji kredytowych.
Następną spółką jest mBank, który jest drugim najchętniej pozywanym bankiem frankowym zaraz po PKO BP. Nic dziwnego, że Cezary Stypułkowski, prezes zarządu mBank S.A., na środowej konferencji Związku Banków Polskich dwoił się i troił, by przekonać widzów i samego siebie, że wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału się kredytodawcom po prostu należy.
Już dziś eksperci spekulują, że TSUE będzie jednak innego zdania. Świadczy o tym reakcja sędziów na wystąpienie przewodniczącego KNF. Jeden z sędziów wprost zapytał (nie oczekując raczej odpowiedzi), czy sektor bankowy w Polsce nie może czerpać korzyści z produktów finansowych, które nie są sprzeczne z prawem.
Najwidoczniej więc obawy Prezesa Jastrzębskiego, że prokonsumencki wyrok ściągnie problemy nie tylko na Polskę (w postaci załamania rynku finansowego), ale również rozleje je po Europie, nie udzieliły się Trybunałowi. Być może mają z tym związek założenia dyrektywy 93/13, na którą powołuje się zarówno szef KNF, jak i członkowie Związku Banków Polskich.
Zgodnie jednak pomijają oni jeden ważny aspekt, a mianowicie to, że celem tejże dyrektywy jest m.in. wywołanie skutku odstraszającego wobec kredytodawców, którzy w umowach z konsumentami stosują abuzywne zapisy umowne.
Jakie są rzeczywiste cele dyrektywy 93/13/EWG?
Wbrew temu, co twierdzi Prezes Jastrzębski i przedstawiciele ZBP, dyrektywa ma nie tylko przywrócić między stronami równowagę, jaka istniałaby, gdyby w umowie nie było klauzul niedozwolonych, ale również doprowadzić do tego, by bankom nie opłacało się tworzenie umów niezgodnych z prawem.
Jeżeli banki będą mogły dochodzić roszczeń o wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału, ten cel nie zostanie spełniony – bank, ponoszący pełną odpowiedzialność za umieszczenie w umowie warunków abuzywnych i arbitralnie kształtujący kurs walut w oparciu o nieobiektywne kryteria, zyska możliwość „wyjścia na swoje”.
Tylko dlatego, że pogorszenie się jego współczynników kapitałowych może nieść za sobą dla gospodarki konsekwencje poważniejsze niż bankructwo setek konsumentów i ewentualne problemy finansowe kolejnych tysięcy poszkodowanych w procederze frankowym.
Źródło: https://www.knf.gov.pl/knf/pl/komponenty/img/Stanowisko_przygotowane_na_rozprawe_%2520przed_Trybunalem_Sprawiedliwosci_Unii_Europejskiej_ws_C-520_21.pdf
Co ciekawe, w sprawie C-520/21 głos zabrał nie tylko szef KNF, ale inne ważne instytucje. W tym między innymi Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwo Sprawiedliwości, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta, Rzecznik Finansowy, Rzecznik Praw Obywatelskich. Wszystkie te stanowiska były sprzyjające dla strony konsumenckiej.
Czy przedstawiciele rządu nie dostrzegają zagrożeń, o których mówi szef KNF? A może inaczej je interpretują? Trudno powiedzieć. Co więcej, za racją frankowiczów opowiada się również Komisja Europejska. Czy ten ważny organ unijny nie widzi, że w ten sposób przyczynia się do wybuchu kryzysu, który obejmie całą Unię Europejską? Odpowiedź na to pytanie pozostaje zagadką.
Na marginesie warto też wspomnieć, że Przewodniczący KNF, który przed objęciem fotela w Nadzorze Finansowym przez 10 lat pracował w PKO BP, gdzie pełnił funkcję zastępcy Dyrektora Departamentu Prawnego. Ten sam przewodniczący KNF, gdy tydzień przed rozpoczęciem postępowania przystępował w roli prokuratora do sprawy, podkreślał, że jego udział będzie bezstronny.
Dodaj Opinie