Projekt ustawy frankowej jest mocno krytykowany nie tylko przez kancelarie prawne oraz stowarzyszenia reprezentujące konsumentów, ale także przez sędziów, Rzecznika Praw Obywatelskich oraz Ministerstwo Finansów. Wśród ponad 200 opinii wniesionych przez zwykłych obywateli znalazły się także stanowiska dwóch sędzi orzekających w sprawach frankowych. Większość osób i instytucji, które zdecydowały się na zgłoszenie uwag w ramach konsultacji publicznych, nie zostawiło suchej nitki na projekcie ustawy przygotowanej przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Cywilnego. Niepokoją nie tylko opinie sugerujące, że ustawa wcale nie przyspieszy przebiegu spraw frankowych i nie odciąży sądów, ale także przyniesie poważne ekonomiczne skutki. Autorzy projektu przewidzieli nadzwyczajne zachęty finansowe dla banków w przypadku cofnięcia przez nie pozwu, apelacji albo skargi kasacyjnej. Jeśli bank zdecyduje się na taki krok do 6 miesięcy po wejściu w życie ustawy, to otrzyma zwrot połowy opłaty sądowej. Oczywiście pieniądze pójdą z kasy państwa a zapłacą za to podatnicy.
To musisz wiedzieć
- Dlaczego ustawa frankowa jest tak ostro krytykowana?
Projekt został mocno skrytykowany przez środowisko prawnicze, sędziów, RPO oraz Ministerstwo Finansów za brak realnych rozwiązań i faworyzowanie banków kosztem obywateli. - Kto naprawdę skorzysta na wprowadzeniu ustawy frankowej?
Najwięcej zyskają banki – dzięki nowym przepisom otrzymają zwrot połowy opłat sądowych z budżetu państwa, czyli z pieniędzy podatników. - Jakie zagrożenia dla obywateli niesie projekt ustawy frankowej?
Ustawa może utrudnić kredytobiorcom procesy sądowe, umożliwi bankom przewlekanie spraw oraz przyczyni się do wydatkowania miliardów z publicznych środków.
- Analiza licznych krytycznych uwag zgłoszonych do projektu ustawy frankowej daje prawo przypuszczać, że los tej ustawy jest mocno niepewny. Krytyka płynie bowiem nie tylko ze strony obywateli, ale także prawników i środowisk sędziowskich.
- Na zgłoszenie uwag zdecydowały się dwie sędzie orzekające w sprawach frankowych, które mają poważne zastrzeżenia do wielu rozwiązań, które naruszają standardy ochrony konsumentów, oraz powątpiewają czy ustawa przyspieszy sprawy frankowe, czy też przeciwnie – da bankom instrumenty do przewlekania procesów.
- Opinię publiczną bulwersuje fakt, że państwo zamierza z kieszeni podatników pokryć znaczną część kosztów sądowych ponoszonych przez banki w związku z procesami frankowymi.
- Zamiast nałożenia na banki dodatkowych kosztów za łamanie praw konsumentów oraz za celowe przewlekanie spraw sądowych i tym samym utrudnianie obywatelom dostępu do sądów, resort sprawiedliwości postanowił zwrócić bankom połowę opłat sądowych jeśli zdecydują się na cofnięcie pozwów o zwrot kapitału, apelacji oraz skarg kasacyjnych.
- Koszty tego rozwiązania będą ogromne a za błędy banków zapłaci w podatkach zwykły Kowalski. W odróżnieniu od konsumentów, banki ponoszą opłaty sądowe w wysokości 5% wartości sporu albo przedmiotu zaskarżenia. Skarb Państwa zwróci im połowę każdej z tych opłat, co pozwoli bankom zaoszczędzić kilkadziesiąt tysięcy złotych na pojedynczej sprawie.
Nie tylko zwykli obywatele, ale także sędziowie krytykują projekt ustawy frankowej
Wśród ponad 200 opinii złożonych przez obywateli w ramach konsultacji publicznych projektu ustawy frankowej znalazły się opinie 2 sędzi orzekających w sprawach frankowych. Resort sprawiedliwości niespecjalnie przejął się kwestiami związanymi z ochroną danych osobowych, dzięki czemu znane są personalia wszystkich osób zgłaszających uwagi. Podobnie jak większość opinii, także sędzie – znające od podszewki problemy sądów i specyfikę postępowań frankowych – niezwykle krytycznie odniosły się do projektu ustawy.
Sędzia Sądu Okręgowego w Słupsku Hanna Kaflak-Januszko wyraziła opinię, że przygotowana regulacja idzie w kierunku pogarszania jakości systemu prawa i odniosła się do konkretnych znanych jej sytuacji, gdzie banki nadużywają prawo i przedłużają celowo postępowania. Sędzia wątpi w to czy zaproponowane przez autorów projektu rozwiązania, takie jak orzekanie na posiedzeniach niejawnych czy przesłuchiwanie świadków na piśmie, przyniosą zamierzony skutek w postaci skrócenia czasu trwania postępowań. Sama często korzysta z tych rozwiązań, na ogół pomija dowody z opinii biegłych oraz z zeznań świadków, a mimo to wiele spraw czeka długo w kolejce na zakończenie. Największym problemem są przeciążone referaty sędziowskie, czasochłonne zapoznawanie się z obszernymi pismami procesowymi oraz konieczność przygotowania uzasadnień wyroków.
Sędzia ze Słupska podała bulwersujące przykłady zachowań pełnomocników banków, którzy w oczywistych sytuacjach kwestionują status konsumenta, np. jeśli ktoś posłuży się jedynie adresem nieruchomości do zarejestrowania działalności gospodarczej, której faktycznie w tym miejscu nie prowadzi. Wskazała także na problem tzw. „etatowych świadków” banków, którzy są wzywani przed różne sądy w kraju aby opowiedzieć jak wyglądało kilkanaście lat temu zawieranie umów. Na ogół banki wzywają na świadków te same osoby, które często nie są już ich pracownikami i nie pamiętają szczegółów sprzed wielu lat, a także nie brały udziału w podpisywaniu konkretnej umowy.
Według sędzi Kaflak-Januszko, banki posługują się w sądach kuriozalnymi argumentami, np. takimi, że umowa była indywidualnie negocjowana albo miała gospodarczy charakter, mimo że oferta przedstawiona przez bank była dedykowana dla konsumentów i cała procedura dotyczyła kredytu konsumenckiego. Sędzia uważa, że obowiązek pouczania kredytobiorcy o skutkach abuzywności umowy, w sytuacji kiedy wyraził on już swoje stanowisko składając pozew, jest formą nękania konsumentów, którzy czują się postawieni pod pręgierzem. Sędzia jest też zbulwersowana pomysłem ustawodawcy dotyczącym możliwości zgłaszania zarzutu potrącenia przed sądem II instancji, co uważa za przyzwolenie do przewlekania procesów, a nie do ich szybkiego zakańczania.
Krytyczne uwagi do projektu ustawy frankowej zgłosiła także sędzia Anna Baran z Sądu Okręgowego w Krakowie, która zwróciła uwagę na fakt, że rodzaj waluty nie ma żadnego wpływu na abuzywność umów kredytów indeksowanych i denominowanych. Pominięcie w regulacji sytuacji posiadaczy kredytów waloryzowanych do innych walut niż frank szwajcarski, uważa za przejaw dyskryminacji osób znajdujących się w identycznej sytuacji prawnej. Podobne zdanie ma w tej kwestii Ogólnopolskie Zrzeszenie Sędziów Aequitas, które idzie nawet dalej twierdząc, że ustawa powinna objąć także przedsiębiorców posiadających kredyty indeksowane i denominowane do walut obcych.
Sędzia Anna Baran jest zdania, że regułą (a nie wyjątkiem) powinno być rozpoznawanie tak przewidywalnych spraw jak frankowe na posiedzeniach niejawnych. Sędzia jest krytycznie nastawiona do stosowania teorii dwóch kondykcji, jeśli nakłada to na konsumenta obowiązek zwrotu całości pożyczonego kapitału, bez względu na wysokość dokonanych spłat. Taki obowiązek jest niezgodny ze standardami ochrony konsumenta wynikającymi z dyrektywy 93/13.
Banki dostaną ogromne zwroty od Skarbu Państwa za cofnięcie pozwu, apelacji albo skargi kasacyjnej
Sporo kontrowersji budzi art. 15 projektu ustawy, który przewiduje tzw. zachęty finansowe dla banków za cofnięcie pozwu, apelacji albo skargi kasacyjnej. Autorzy projektu ustawy dali bankom aż 6 miesięcy po jej wejściu w życie na podjęcie decyzji o cofnięciu pozwu o zwrot kapitału i zgłoszenie roszczenia wzajemnego w ramach postępowania z powództwa konsumenta. W takiej sytuacji bank dostanie zwrot z urzędu połowy opłaty sądowej, niezależnie od tego na jakim etapie będzie postępowanie. Jest to wyłom od art. 79 ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych, który mówi o tym, że strona może otrzymać zwrot połowy opłaty w przypadku cofnięcia pozwu przed rozpoczęciem posiedzenia.
Podobne zasady dotyczą zwrotu opłat sądowych od cofnięcia apelacji wniesionych do sądu II instancji – warunkiem zwrotu opłaty jest cofnięcie apelacji przed rozpoczęciem posiedzenia. Natomiast cofnięcie pozwu lub środka zaskarżenia po rozpoczęciu posiedzenia – według ogólnych zasad – nie uprawnia strony do zwrotu opłaty (nawet częściowej). Jednak dla banków ustawodawca chce stworzyć wyjątek w przypadku cofnięcia apelacji po rozpoczęciu posiedzenia, ale przed upływem 6 miesięcy od wejścia w życie ustawy. W takiej sytuacji otrzymają z urzędu zwrot połowy opłaty sądowej. Ponadto będą miały prawo do otrzymania zwrotu połowy opłaty od cofniętej skargi kasacyjnej, także tej, którą wycofano już po przyjęciu do rozpoznania przez Sąd Najwyższy.
Autorzy projektu ustawy argumentują, że takie zachęty finansowe mają skłonić banki do cofania pozwów oraz środków zaskarżenia i tym samym odciążyć sądy na skutek umorzenia części postępowań. Wiele osób zapewne zastanawia się po co autorzy projektu wprowadzają dodatkowe zachęty dla banków do cofania apelacji, skoro banki od ponad roku same decydują się na taki krok aby nie ponosić dodatkowych kosztów związanych z odsetkami za opóźnienie.
Resort sprawiedliwości nie mówi jakie będą ekonomiczne skutki takich rozwiązań i kto za to zapłaci. Za błędy banków, za skonstruowanie i wprowadzenie do obrotu tysięcy wadliwych umów frankowych zapłacą polscy podatnicy. Rachunek wystawiony podatnikom nie będzie niski, bo dla banków – jako przedsiębiorców – wysokość opłaty sądowej wynosi każdorazowo 5% wartości sporu lub przedmiotu zaskarżenia.
Dla zobrazowania skali kosztów podamy przykład. Załóżmy, że spór dotyczy umowy frankowej o wartości 400 tys. zł, a bank przegrał z kredytobiorcami sprawę w I instancji i wniósł apelację od wyroku do sądu II instancji a dodatkowo w odrębnym postępowaniu wniósł pozew o zwrot kapitału. Opłata od apelacji wniesionej przez bank wyniesie w tym przypadku 20 tys. zł, podobnie jak opłata od pozwu o zwrot kapitału. Łączna wysokość wniesionych przez bank opłat sądowych wyniesie więc 40 tys. zł, z czego bank odzyska 20 tys. zł jeśli do pół roku po wejściu w życie ustawy zdecyduje się na cofnięcie apelacji oraz cofnięcie pozwu. Biorąc pod uwagę fakt, że w sądach toczy się ponad 200 tys. spraw frankowych, można sobie wyobrazić jakie będą ekonomiczne skutki takiego rozwiązania dla Skarbu Państwa i dla wszystkich obywateli.
Bulwersujący jest fakt, że rząd roztacza nad bankami parasol ochronny i zamierza z kieszeni podatników sfinansować część kosztów, które banki ponoszą na własne życzenie. Gdyby banki przed laty zachowały się roztropnie i nie wprowadziły do obrotu tysięcy wadliwych umów powiązanych z kursami walut obcych, dzisiaj nie musiałyby wyciągać ręki po pomoc państwa.
Warto wspomnieć o tym, że państwo już płaci za błędy banków, zwalniając je z podatku dochodowego od kwoty umorzonego kredytobiorcom (fikcyjnego) zobowiązania w wyniku zawarcia ugody frankowej. Ministerstwo Finansów obawia się o los banków po wejściu w życie ustawy frankowej, ponieważ zakłada, że ustawa ta zwiększy skłonność Frankowiczów do składania pozwów i w większym stopniu zachęci osoby ze spłaconymi kredytami do występowania przeciwko bankom na ścieżkę sądową.
Banki zrobiły w ubiegłym roku 42 mld zł, ale oczekują wsparcia finansowego od państwa
W 2024 roku banki zarobiły na czysto 42 mld zł. Niektórzy politycy, zwłaszcza w trakcie kampanii prezydenckiej, zarzucają bankom, że śpią na pieniądzach a nie chcą udzielać kredytów. Banki tłumaczą się z drogich kredytów, zrzucając winę na wysoki poziom stóp procentowych w Polsce, które mają decydujący wpływ na koszt kredytów.
Podczas Forum Bankowego Prezes ZBP Tadeusz Białek odniósł się do tzw. mapy grozy, która była powielana w mediach oraz na platformach społecznościowych a obrazowała wysokość marży bankowej w Polsce na tle innych krajów europejskich. Szef ZBP zdementował informację, że Polska ma najwyższe marże i oczywiście odniósł się do ryzyka prawnego związanego z kredytami frankowymi, które „zjada” bankom połowę marży.
Jak wynika z wypowiedzi szefa bankowców, banki są kluczowym źródłem przychodów dla państwa. W ubiegłym roku sektor bankowy przekazał Skarbowi Państwa w podatkach i daninach około 24 mld zł, z czego ponad 13 mld zł to wpływy z podatku CIT. Ponadto dzięki infrastrukturze bankowej obywatele mogą korzystać z profilu zaufanego, IKP czy składać wnioski 800+.
Wygląda na to, że banki roszczą sobie prawo aby państwo oddało im część danin w postaci zwrotu opłat sądowych wniesionych z tytułu spraw frankowych.
Bankowi menedżerowie zarabiają rocznie grube miliony złotych
Niedawno DGP opublikowała listę płac prezesów i członków zarządów czołowych banków giełdowych w 2024 roku. Coraz większe zyski banków przekładają się na wzrost wynagrodzeń bankowych menedżerów. W stosunku do roku 2023 ich wynagrodzenia wzrosły o 5 proc. i na ogół były liczone w milionach złotych. Najwięcej zarobił w ubiegłym roku Maciej Kropidłowski, wiceprezes Banku Handlowego (blisko 7,4 mln zł), na drugim miejscu pod względem zarobków uplasował się Michał Gajewski, Prezes Santander Bank Polska (7,14 mln zł) a ostatnie miejsce podium przypadło prezesowi Banku Millennium Joao Bras Jorge (5,4 mln zł).
Jak widać, prezesi i członkowie zarządów banków uwikłanych we franki doskonale zarabiają. Wśród krezusów bankowych znaleźli się także Cezary Stypułkowski, który do połowy ubiegłego roku kierował mBankiem, a obecnie jest prezesem banku PEKAO (zarobił w 2024 roku 4,25 mln zł) oraz jego następca Cezary Kocik (3,86 mln zł). Prezes kontrolowanego przez Skarb Państwa banku PKO BP Szymon Midera zarobił nieco mniej (1,2 mln zł) i znalazł się dopiero na 68. miejscu w rankingu zarobków bankowców.
Podsumowanie
W obliczu powszechnej krytyki projektu ustawy frankowej jej los wydaje się niepewny. Jeżeli wejdzie ona w życie w obecnym kształcie, to banki otrzymają ogromne wsparcie finansowe ze strony Skarbu Państwa a zapłacą za to podatnicy.
Należy mieć nadzieję, że rząd wycofa się z kontrowersyjnych pomysłów faworyzujących banki i tych, które uderzają w konsumentów (m.in. z możliwości zgłaszania przez banki roszczeń wzajemnych oraz zarzutu potrącenia na dowolnym etapie procesu).
Środowisko prawnicze, w tym wielu sędziów mocno krytycznie podchodzi do efektu pracy ich kolegów po fachu, wskazując na liczne błędy w interpretacji przepisów, naruszenie Konstytucji RP oraz wielu ustaw, a także złamanie kluczowych zasad prawa cywilnego, m.in. zasady niedziałania prawa wstecz.
Główne wnioski
- Projekt ustawy frankowej został skrytykowany przez szerokie grono ekspertów – od sędziów po Rzecznika Praw Obywatelskich i resort finansów.
- Nowe przepisy przewidują ogromne ulgi finansowe dla banków, które mogą kosztować Skarb Państwa miliardy złotych.
- Sędziowie obawiają się, że nowe mechanizmy będą nadużywane przez banki, a zamiast usprawnić postępowania – tylko je spowolnią.
- Projekt ignoruje problem kredytów indeksowanych do innych walut niż CHF oraz pomija kredytobiorców bez statusu konsumenta.
- Polityka zwrotu opłat sądowych faworyzuje banki kosztem obywateli i narusza dotychczasowe standardy prawne.