wiadomości frankowicze

Walka FRANKOWICZÓW z bankami trwa już 8 LAT – co się zmieniło od czarnego czwartku?

15 stycznia 2015 roku to dzień, o którym frankowicze nie zapomną jeszcze przez długie lata. To właśnie wtedy Szwajcarski Bank Narodowy, poprzez nagłą zmianę polityki, uwolnił kurs franka, na co błyskawicznie zareagowały rynki walutowe. Jeden dzień w zupełności wystarczył, by waluta umocniła się względem złotego o ok. 80 gr, co trwale zburzyło poczucie bezpieczeństwa u kredytobiorców frankowych i uzmysłowiło im, że są posiadaczami zobowiązania finansowego o potencjalnie nieograniczonym ryzyku. Kilka dni temu minęło 8 lat od tzw. „czarnego czwartku”, w którym helwecka waluta zanotowała ten skok. Co zmieniło się przez te lata w sytuacji frankowiczów? Czy politycy, którzy prześcigali się wówczas w obietnicach kierowanych do tej grupy społecznej, zamienili słowa w czyny? Zanim odpowiemy na te pytania, sprawdźmy sobie, jaka była kolejność zdarzeń prowadzących do nagłośnienia problemu kredytów frankowych:

  • Po kryzysie finansowym z 2009 roku SNB sukcesywnie realizował politykę usztywniania kursu franka, która okupiona była ogromnymi kosztami po stronie państwa, przyczyniła się jednak do tego, że waluta ta była postrzegana za najstabilniejszą na świecie
  • W styczniu 2015 roku Bank Centralny Szwajcarii zdecydował o porzuceniu tej strategii i „uwolnieniu” kursu spod ścisłej regulacji, co skutkowało natychmiastowym wzrostem wartości franka na rynkach światowych
  • Na polskim rynku konsekwencje zmiany polityki Szwajcarów były widoczne niemal natychmiast, w szczytowym momencie frank urósł do ponad 5 zł, zaś cena na zamknięciu wyniosła 4,32 zł. Dla porównania, 13 stycznia kurs franka wynosił 3,57 zł
  • W następnych dniach po tzw. „czarnym czwartku” kurs spadł do ok. 3,9 zł, przez lata jednak nie powrócił już do poziomu sprzed połowy stycznia. Jedna decyzja SNB trwale wywindowała kurs waluty o ok. 10 proc.
  • Konsekwencje tamtych decyzji odczuli nie tylko inwestorzy, ale również – a może przede wszystkim – zwykli ludzie, którzy w latach 2004-2008 zostali namówieni przez banki na kredyty waloryzowane kursem „stabilnego” franka. Wyższy kurs to wyższa rata oraz wzrost salda kredytu.

Franki w kampanii prezydenckiej, czyli jak politycy NIE rozwiązali problemu wadliwych kredytów

Szum medialny związany z procederem frankowym to coś, co towarzyszy nam od dawna. I choć już od kilkunastu lat wiadome jest, że kredyty frankowe nie były do końca fair, dopiero w 2015 roku kampania w mediach nabrała prawdziwego rozmachu. Temat stał się nośny – ludzie protestowali na ulicach, zdesperowani kredytobiorcy apelowali do polityków, aby zrobili porządek z „banksterami” i przywrócili normalność w relacjach pomiędzy konsumentami a bankami. 2015 rok to czas kampanii wyborczej. Kandydat PO, urzędujący wówczas Prezydent RP, Bronisław Komorowski, to niekwestionowany lider sondaży, którego konkurentem jest nieznany jeszcze szerszej publiczności Andrzej Duda, młody polityk Prawa i Sprawiedliwości.

PiS szybko i przede wszystkim prawidłowo odczytuje nastroje społeczne, widząc dla siebie szansę w zamieszaniu wokół franków. Andrzej Duda zaczyna spotykać się z frankowiczami, a także przedstawia swój pomysł na rozwiązanie problemu ryzykownych kredytów. Deklaruje, że jeśli zostanie wybrany na urząd Prezydenta RP, złoży odpowiedni projekt ustawy, pozwalającej przewalutować kredyty frankowe na złote po kursie z dnia ich zaciągnięcia.

Bronisław Komorowski podchodzi do problemu z dużo większą rezerwą, stojąc na stanowisku, że państwo owszem, powinno pomagać, ale najbardziej potrzebującym, a pomoc nie powinna być kierowana wyłącznie do osób posiadających kredyt w konkretnej walucie.

Nieoczekiwanie wybory w 2015 roku wygrywa kandydat PiS, który wprawdzie składa w Sejmie projekt ustawy o pomocy kredytobiorcom, jednak jej założenia są odległe od obietnic z kampanii wyborczej. Projekt, choć dość zachowawczy, i tak spotyka się z ogromnym buntem środowiska bankowego, które straszy kosztami i konsekwencjami. Wkrótce projekt obrasta kurzem, a z działania sejmowych komisji oddelegowanych do zajęcia się problemem niewiele wynika.

Kredytobiorcy tracą w końcu cierpliwość i ponownie wychodzą na ulicę, ale nie są w stanie wiele wskórać. Owszem, dochodzi do nowelizacji ustawy o wsparciu kredytobiorców, ale zawarte w niej założenia nijak wpisują się w potrzeby frankowiczów. Co więcej, okazuje się, że osoby pozostające w najbardziej dramatycznej sytuacji, które stoją przed widmem licytacji komorniczej, są wyłączone z tej formy pomocy.

8 lat po słynnym „czarnym czwartku”: co słychać u frankowiczów?

Mija 8 lat od tamtych wydarzeń i dziś możemy powiedzieć, że politycy nie dołożyli starań, by jakkolwiek rozwiązać problem frankowy, który przecież nie jest niszowy – w szczytowym okresie mógł dotyczyć nawet ponad miliona Polaków. Oczywiście kredytobiorcy już wtedy, w 2015 roku, próbowali pozywać banki, dążąc do pozbycia się ryzykownego produktu finansowego, ale sędziowie w wielu przypadkach rozkładali ręce: nie było jeszcze podstaw, by uczynić zadość roszczeniom poszkodowanych konsumentów.

Sytuacja zmieniła się dopiero w październiku 2019 roku. Frankowiczom przybył z odsieczą TSUE, który wydał pierwszy przełomowy wyrok w „polskiej sprawie frankowej”. Chodzi o sprawę, którą opinia publiczna zna jako „Raiffeisen vs. Dziubak”. TSUE potwierdził, że roszczenia kredytobiorców są zasadne, i choć sprawa dotyczyła nie ogółu frankowiczów, a małżeństwa kredytobiorców, które sądziło się z bankiem o swój kredyt we frankach, ów wyrok miał ogromny wpływ na krajowe orzecznictwo.

Nie trzeba było długo czekać, by sprawę franków wzięła na tapet Izba Cywilna Sądu Najwyższego, która zdążyła wydać kilka ważnych uchwał, regulujących relacje pomiędzy kredytobiorcami i bankami w kwestii sporów frankowych. Kwartalne sprawozdania finansowe banków, uwzględniające też ryzyka prawne związane z kredytami pseudowalutowymi, zaczęły pokazywać wzrost zainteresowania kredytobiorców pozwami i, co nie mniej ważne, zmianę orzeczniczą polskich sądów.

Kredytobiorcy, którzy w latach 2015-2018 bali się wytaczać bankom powództwa z obawy przed porażką, dziś, gdy zakwestionują umowę w sądzie, mają 98. proc szans na wygraną. Co więcej, zmarginalizowała się rola powództw zbiorowych w sprawach o franki.

Konsumenci zauważyli, że pozew zbiorowy w polskich realiach nie działa tak, jakby sobie tego życzyli. Dlatego podstawowym sposobem na skuteczną walkę z bankiem jest obecnie pozew indywidualny, dzięki któremu można prawomocnie dowieść swoich racji nawet w 2-3 lata.

Banki, początkowo zaszokowane zmianą orzeczniczą, przespały najbardziej dogodny moment na dogadywanie się z klientami. W latach 2020-2021 stopy procentowe kredytów złotowych były rekordowo niskie, więc część frankowiczów z pewnością byłaby wówczas zainteresowana konwersją swojego kredytu na złotówki. Banki nie uznawały wówczas ugód za dogodne dla siebie rozwiązanie i wolały straszyć kredytobiorców pozwami o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. Dziś sprawa o ową opłatę jest już w TSUE, a w dodatku nic nie wskazuje, by miała się ona potoczyć po myśli bankowców.

Kolejne spółki dołączają więc do programu ugód i proponują konwersję kredytu na PLN, tyle tylko, że jest już za późno, by kredytobiorcy chcieli z tych „udogodnień” korzystać. Nie chcą dołączyć do poszkodowanych przez nieprzewidywalne umowy oparte o WIBOR, wolą skorzystać z możliwości, jakie daje im powództwo i unieważnić swoją umowę, pozbywając się tym samym kredytu i ryzyka z nim związanego.

Rozwiązanie, o którym 8 lat temu kredytobiorcy frankowi mogli jedynie pomarzyć, dziś jest w zasięgu ich ręki. I choć sporem objęto jak na razie ok. 1/4 aktywnego portfela kredytów frankowych, już dziś należy stwierdzić, że franki zmieniły sposób, w jaki konsumenci postrzegają banki.

Z dawnego zaufania zostało bardzo niewiele. Klienci widzą, że banki nie nauczyły się na przykładzie franków, jak NIE konstruować wzorców umownych, i dalej konsekwentnie proponują konsumentom produkty oparte o nietransparentne warunki. Efektem tego kolejna grupa – kredytobiorcy złotowi – szykuje się właśnie do sądowej batalii z bankowcami, czemu z wypiekami na twarzach przyglądają się i dziennikarze finansowi, i duża część środowiska eksperckiego.

Czy umowy oparte o WIBOR podzielą losy tych frankowych? Na razie tego nie wiadomo, co natomiast jest najzupełniej jasne, to to, że proceder frankowy zmienił i Polskę, i Polaków. W dłuższej perspektywie zmieni też sposób funkcjonowania krajowego sektora finansowego, który, jeśli nie zacznie w końcu wyciągać prawidłowych wniosków z „błędów młodości”, będzie musiał zmierzyć się jeszcze z niejednym wizerunkowym i finansowym kryzysem.

 

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 5]