Czy wieloletnia saga frankowa dobiega końca? Banki przekonują, że najgorsze mają już za sobą i chwalą się tysiącami ugód zawartych z klientami posiadającymi kredyty we frankach szwajcarskich. Z drugiej strony w sądach wciąż toczy się ćwierć miliona spraw, a najnowsze dane pokazują, że frankowicze nie rezygnują z walki. Pierwszy kwartał 2025 roku przyniósł rekordowe zyski banków i zapewnienia, że problem „frankowy” jest pod kontrolą. Za tym pozornym spokojem kryją się jednak twarde liczby: dziesiątki tysięcy nowych pozwów w 2024 r., setki miliardów złotych rezerw, i tylko ograniczona część kredytów objęta ugodami. Czas na rzetelny przegląd sytuacji i danych z 2024 i początku 2025 roku – bez bankowego PR i bez ogólników.
Ugody vs. pozwy: twarde statystyki
Pod koniec 2024 r. banki miały zawartych około 130 tysięcy ugód z frankowiczami. To imponująca liczba – o 42% więcej niż rok wcześniej – ale w tym samym czasie nowych pozwów sądowych tylko w 2024 r. przybyło 82,7 tysiąca. Dla porównania, ugód w całym 2024 r. podpisano niespełna 37 tys., nawet przy największym dotychczasowym zainteresowaniu ugodami. Innymi słowy, w minionym roku frankowicze częściej wybierali drogę sądową niż porozumienie z bankiem.
Jak widać, liczba pozwów wciąż przewyższa liczbę ugód.
Z powyższych danych wyłania się też ciekawy obraz. Ugody stały się codziennością – jeszcze kilka lat temu były rzadkością, a dziś osiem największych banków chwali się łącznie 123 tys. ugód na koniec 2024 r.. Bankowcy podkreślają, że wolą polubowne rozwiązania, bo to dla nich najtańsza opcja – przegrana w sądzie oznacza konieczność zwrotu klientowi nie tylko nadpłaconych kwot, ale też odsetek za wieloletnie korzystanie z tych pieniędzy oraz koszty procesu. Ugoda ogranicza straty banku, bo klient zrzeka się części roszczeń w zamian za szybkie załatwienie sprawy.
Z punktu widzenia frankowiczów statystyki też są wymowne. Ci, którzy wytoczyli powództwa, wygrywają w przytłaczającej większości przypadków – szacunki mówią o ponad 97% wygranych spraw, najczęściej skutkujących unieważnieniem umowy kredytu. Świadomość niemal pewnej wygranej w sądzie sprawia, że wielu kredytobiorców wybiera tę drogę zamiast ugody.
Co więcej, w 2024 r. ubyło nowych pozwów tylko nieznacznie – fala sądowa zaczęła się stabilizować, ale nie załamała. Pamiętajmy, że z ok. 750 tys. udzielonych kredytów frankowych aż 400 tys. zostało już spłaconych. To naturalnie zmniejsza pulę potencjalnych pozywających.
Jednocześnie rosnąca liczba ugód (130 tys.) stopniowo uszczupla grono „niezdecydowanych” – na polu bitwy pozostają głównie ci klienci, którzy albo już pozwali bank, albo kredyt dawno spłacili (i ewentualnie dochodzą roszczeń), albo wciąż czekają na lepszą ofertę.
Oferty banków: co tak naprawdę proponują?
Na czym polega ugoda frankowa? Większość banków opiera ofertę na propozycji przewodniczącego KNF z 2020 r. – kredyt frankowy traktowany jest tak, jakby od początku był złotowy. W praktyce bank przewalutowuje saldo kredytu na PLN według kursu z dnia wypłaty (lub innego uzgodnionego) i nalicza historyczne odsetki tak, jak dla kredytu złotowego. Zwykle oznacza to znaczną redukcję obecnego zadłużenia klienta (pozbywa się on skutków wzrostu kursu CHF), ale w zamian akceptuje wyższe oprocentowanie właściwe dla kredytów złotowych. Innymi słowy, frankowicz zyskuje niższe saldo kredytu w PLN, lecz dalsze raty płaci już według stopy WIBOR + marża, a nie LIBOR/SARON + marża. Banki często wymagają też zrzeczenia się przez klienta wszelkich roszczeń (np. zwrotu nadpłat) i podpisania ugody sądowej kończącej spór.
Poszczególne banki modyfikują ten model na różne sposoby. Oto jak wygląda sytuacja w czterech największych bankach portfelu frankowego (stan na I kwartał 2025):
- PKO BP: najwięcej kredytów frankowych na rynku i najbardziej rozbudowany program ugód. Do końca 2024 r. bank zawarł łącznie 47,8 tys. ugód – to rekord w skali sektora. PKO BP ugody kieruje głównie do klientów z aktywnymi kredytami; ci, którzy swój kredyt już spłacili, nie zostali oficjalnie zaproszeni do programu (bank deklaruje co najwyżej indywidualne negocjacje na życzenie klienta). Mimo dużej liczby ugód, PKO BP pozostaje pozwanym w ogromnej liczbie spraw – w III kwartale 2024 uczestniczył w 36,5 tys. postępowań sądowych dotyczących kredytów CHF. Bank zawiązał też potężne rezerwy (niemal 1 mld zł w I kw. 2025) na koszty nowych ugód i sporów. Wnioski: PKO skłonił do ugody znaczną część swoich klientów frankowych, ale nadal ok. 40–50 tys. spraw przeciw niemu toczy się w sądach – to pokazuje, że wielu frankowiczów nie uznało oferty PKO za wystarczająco atrakcyjną.
- Bank Millennium: drugi największy „frankowy” portfel. Millennium od lat jest otwarte na ugody – już w 2022 r. deklarowało cel 1000 ugód kwartalnie. Na koniec 2024 r. bank miał ~25,8 tys. zawartych ugód z klientami (to ok. 40% aktywnych umów frankowych). Średnio podpisuje ostatnio 1–1,2 tys. ugód kwartalnie. Mimo to nadal tysiące klientów Millennium pozywają bank – łącznie w sądach jest kilkanaście tysięcy spraw przeciw niemu. Bank utworzył ogromne rezerwy (łącznie ponad 3 mld zł od 2020 r.) i przekonuje, że ugody to najlepsza droga dla klientów. W praktyce Millennium, podobnie jak PKO, stosuje standardowy model przewalutowania kredytu na złote (według kursu z dnia zaciągnięcia) i rozliczenia od początku – jego ugody nie odbiegają znacząco od propozycji KNF. Potwierdza to fakt, że tempo zawierania nowych ugód nie rośnie – klienci w większości wolą pozew niż ofertę uznawaną za przeciętną. Mimo to Millennium rozwiązało już problem prawny dla dużej części portfela i dzięki temu odnotowuje mniejsze straty z tytułu rezerw.
- mBank: trzeci pod względem liczby frankowiczów, a pierwszy jeśli chodzi o dynamikę zmian w I kw. 2025. mBank raportuje 26 079 ugód zawartych do marca 2025 r. (wzrost z 22 902 na koniec 2024). To znaczy, że w samym I kwartale 2025 podpisano ok. 3,2 tys. nowych porozumień – duże przyspieszenie względem poprzednich kwartałów. Równocześnie liczba aktywnych spraw sądowych przeciw mBankowi spadła z 15 996 do 12 791. Bank otwarcie przyznaje, że „saga frankowa powoli się kończy” i przewiduje, że 2025 będzie ostatnim rokiem z istotnymi obciążeniami z tego tytułu. Co stoi za taką zmianą? mBank zaczął bardziej agresywnie dążyć do ugód zamiast apelacji od niekorzystnych wyroków. Wielu klientów, którzy wygrali z mBankiem w I instancji, otrzymało propozycję ugody zamiast długiego czekania na prawomocny wyrok – bank woli „kupić” spokój i nie ciągnąć spraw, które prawie na pewno przegra. Ponadto mBank twierdzi, że 100% aktywnych frankowiczów otrzymało od niego propozycję ugody do końca 2023 r.. Dla klientów, którzy kredyt już spłacili, mBank nie ma odrębnego programu – ich roszczenia rozpatruje dopiero, gdy wejdą na drogę sądową. Podsumowując, mBank zaczął kapitulować: oferuje ugody szeroko i nie upiera się przy apelacjach. To pozytywna zmiana dla klientów oczekujących szybkiego zakończenia sporu – choć warto dodać, że skala nowych ugód (3,2 tys. w kwartał) wciąż jest niewielka wobec liczby jego pozwów. Wielu frankowiczów czeka zapewne na jeszcze lepsze warunki.
- Bank Pekao SA: choć ma jeden z mniejszych portfeli frankowych, to jego postawa w ostatnich miesiącach zdecydowanie się wyróżnia. Nowy prezes, Cezary Stypułkowski, postawił na frontalne rozwiązanie problemu – jesienią 2023 Pekao uruchomiło program „Bezpieczna Ugoda 2%”, zachęcający do przewalutowania kredytu na złotówki na preferencyjnych warunkach. Na czym polega ta oferta? Bank oblicza zadłużenie tak, jakby kredyt od początku był złotowy ze stałym oprocentowaniem 2% w skali roku. Sumuje więc wypłacony kapitał + odsetki 2% rocznie za każdy rok kredytowania, po czym odejmuje wszystko, co klient dotąd zapłacił. Jeśli wynik jest ujemny (tzw. nadpłata), bank zwraca różnicę klientowi. Jeśli dodatni – tak obliczone saldo kredytu klient spłaca dalej, przy czym przez pierwsze 5 lat oprocentowanie wynosi 2% (stałe), a dopiero potem wraca do standardowych stawek. To bardzo korzystne rozwiązanie z punktu widzenia kredytobiorcy – dużo korzystniejsze niż standard KNF. Dla banku oznacza to uznanie, że kredytobiorca mógł nadpłacić w porównaniu do hipotetycznego kredytu złotowego 2%, i oddanie mu tej nadpłaty. Efekt? Skokowy wzrost ugód w Pekao. W kwietniu 2024 bank chwalił się przekroczeniem 5 tys. ugód, a na koniec marca 2025 było to już ok. 7,8 tys. ugód. Co ważne, program objął nie tylko czynnych kredytobiorców, ale także część tych, którzy zdążyli spłacić kredyt – Pekao porównuje sumę wpłat klienta z tym, ile zapłaciłby przy kredycie złotowym 2% i zwraca różnicę w razie nadpłaty. Bank deklaruje, że dzięki temu ~2/3 jego portfela CHF jest już „czysta” – kredyty spłacone albo przewalutowane ugodowo. Co więcej, Pekao zbudowało jedne z najwyższych rezerw – pokrywają 178% wartości jego portfela frankowego – czyli przygotowało się nawet na scenariusz unieważnienia niemal wszystkich umów. Wnioski: Pekao pokazało, że ugoda może być znacznie bardziej prokonsumencka. Oferując 2% oprocentowanie „wstecz” i realne zwroty nadpłat, bank przyciągnął do ugód nawet tych klientów, którzy już spłacili kredyt i mogli pozwać bank. Choć taki model jest kosztowny, Pekao de facto oczyściło się z ryzyka prawnego – zabezpieczyło finansowo na czarny scenariusz i rozwiązało większość umów polubownie. Żaden inny duży bank nie poszedł tak daleko.
Powyższe przykłady pokazują, że nie wszystkie ugody są sobie równe.
Standardem rynkowym pozostaje ugoda „KNF-owska” (przewalutowanie na PLN jak od początku kredytu, bez dodatkowych korzyści dla klienta). Na takim modelu opierały się również nowe propozycje ZBP zapowiadane w 2024 r. – mimo szumnych zapowiedzi „korzystniejszych warunków”, nadal miało chodzić o przewalutowanie PLN + ewentualną niewielką redukcję salda.
Frankowicze przyjęli te zapowiedzi z rezerwą, określając je wręcz jako „krzyk rozpaczy” banków bezsilnych wobec orzecznictwa. Trudno się dziwić tej sceptycznej reakcji. W sytuacji, gdy sądy masowo unieważniają umowy, propozycja ugody polegającej na dalszej spłacie kredytu (choć już złotowego) wydaje się mało atrakcyjna. Banki zdają się to rozumieć – coraz częściej próbują więc ulepszać oferty (jak Pekao) lub podchodzą elastycznie do klientów w sporach (jak mBank).
Niemniej jednak, jak zauważają prawnicy, „masowe ugody frankowe 2024 to mit i kolejna akcja propagandowa banków, gdyż propozycje ZBP będą daleko odbiegać od skutków prawomocnych wyroków”.
Komu się opłaca ugoda, a komu pozew?
Każdy frankowicz znajduje się w nieco innej sytuacji, ale można wyróżnić trzy główne grupy:
(1) osoby, które nie podjęły dotąd żadnych kroków (ani pozwu, ani ugody),
(2) osoby, które procesują się z bankiem i dostały propozycję ugodową, oraz
(3) osoby, które spłaciły już kredyt w całości. Przyjrzyjmy się każdej z nich z osobna.
1. Frankowicz niezdecydowany (ani pozew, ani ugoda):
Ta grupa z roku na rok topnieje. To przede wszystkim klienci, którzy nadal spłacają kredyt frankowy zgodnie z umową, nie pozwali banku i dotąd odrzucali (lub nie otrzymali) propozycji ugody. W 2024 r. takich osób mogło być jeszcze ok. kilkudziesięciu tysięcy (szacunek: jeśli ~220 tys. kredytów było aktywnych bez ugody, a ~150 tys. z nich trafiło do sądów, to ok. 70 tys. nadal spłacało kredyt bez pozwu).
Co trzyma frankowiczów z dala od sądu lub ugody? Często obawa przed ryzykiem, brak środków na ewentualne koszty sądowe, albo oczekiwanie na lepsze warunki. Warto zauważyć, że ryzyko przegranej w sądzie stało się znikome(jak wspomniano, wyroki są w ~97% korzystne dla klientów). Dla wielu barierą był jednak obowiązek płacenia rat w trakcie procesu – a to przy wysokim kursie CHF i rosnących stopach w Szwajcarii bywało dotkliwe.
Tu nastąpi przełom: rząd pracuje nad tzw. ustawą frankową, która m.in. automatycznie zawiesi obowiązek spłaty rat po złożeniu pozwu(do czasu prawomocnego wyroku). Jeśli ustawa wejdzie w życie (planowane w 2025 r.), frankowicz będzie mógł pozwać bank bez obaw o bieżące płatności – raty zostaną ustawowo „zamrożone”.
To odbierze bankom ważny argument zniechęcający do pozwu. Z drugiej strony, banki próbują wabić niezdecydowanych lepszymi ugodami. Np. Pekao pokazało, że można ugodą objąć również spłaconych kredytobiorców, oferując im zwrot nadpłat.
Dla kogo ugoda będzie korzystna w tej grupie?
Zasadniczo dla tych, którzy nie chcą czekać na kilkuletni proces i obawiają się nieprzewidywalności (mimo statystyk). Ugoda może mieć sens, jeśli ktoś ma stosunkowo „świeży” kredyt (dużo lat spłaty przed sobą) i np. obawia się dalszego wzrostu kursu CHF. Dzięki ugodzie pozbywa się ryzyka walutowego natychmiast. Trzeba jednak pamiętać, że obecny kurs franka (~4,3 zł) jest już bardzo wysoki – w 2015 r. szokował poziom ~4 zł, a w 2022 r. kurs przebił 5 zł, po czym spadł. Nie ma gwarancji, że za 5–10 lat frank nie spadnie do poziomów zbliżonych do 3 zł – a wtedy ci, którzy nie przewalutowali, byliby „do przodu”. To czysto spekulacyjna kwestia.
Zdecydowanie racjonalniejszą motywacją do ugody jest chęć szybkiego przewalutowania i… nadpłaty lub spłaty kredytu. Jeśli bowiem ktoś planuje np. sprzedać mieszkanie lub spłacić znaczną część zadłużenia, to ugoda + szybka spłata może okazać się strzałem w dziesiątkę. Urealniony (obniżony) dług w PLN można wtedy spłacić od razu i zamknąć temat – unikając zarówno ryzyka walutowego, jak i obciążenia wysokim polskim oprocentowaniem przez długi czas. Taki scenariusz (przewalutuj i spłać) rekomenduje się często klientom, którzy mają oszczędności lub planują sprzedaż nieruchomości.
Natomiast ci, którzy nie planują nadpłacać i muszą spłacać kredyt jeszcze wiele lat, powinni dokładnie policzyć opłacalność ugody. WIBOR co prawda spadł z 7% do ~6% i może dalej spadać, ale wciąż oznacza to raty dużo wyższe niż przy LIBOR/SARON. Dla przykładu, kredytobiorca po ugodzie może mieć oprocentowanie w PLN rzędu 8% (WIBOR + marża) zamiast np. 2-3% w CHF – to różnica, która w ciągu kilku lat może zniwelować sporą część korzyści z przewalutowania.
Dlatego jeśli ktoś nie zamierza nadpłacać kredytu po ugodzie, a jego perspektywa spłaty to np. 10-15 lat, ugoda po standardowych warunkach może być mniej opłacalna niż… pozostanie przy kredycie CHF i poczekanie na rozwój wydarzeń. Zwłaszcza że prędzej czy później taka osoba i tak może pozew złożyć (np. gdy wejdzie nowa ustawa i zawiesi raty).
Reasumując: niezdecydowany frankowicz powinien spokojnie przekalkulować: uwzględnić swój pozostały czas kredytowania, kurs CHF, możliwe spadki stóp w PLN i potencjalne zyski z unieważnienia umowy. Coraz więcej argumentów przemawia jednak za tym, że opłaca się przynajmniej spróbować drogi sądowej – choćby po to, by otrzymać od banku lepszą propozycję ugody.
2. Frankowicz w trakcie procesu sądowego
Ta grupa jest dziś bardzo liczna – ok. 200 tys. kredytobiorców walczy z bankami w sądzie. Większość z nich zapewne żąda unieważnienia umowy kredytu. W toku postępowania niektórzy otrzymują propozycje ugód – zwłaszcza po wygranej w I instancji (banki, jak wspomnieliśmy, nie chcąc brnąć w apelacje, często wtedy proponują porozumienie). Czy ugoda w trakcie procesu ma sens?
Zależy to wprost od warunków ugody vs potencjalny wynik sprawy. Jeżeli bank proponuje warunki zbliżone do unieważnienia umowy – np. znaczne anulowanie salda zadłużenia – to dla klienta może to być atrakcyjne. Częściej jednak oferta to po prostu standardowe przewalutowanie na PLN, co z perspektywy frankowicza będącego o krok od prawomocnej wygranej jest po prostu nieopłacalne.
Przykład: klient ma jeszcze 10 lat spłaty, bank proponuje ugodę i przewalutowanie, po czym zostaje mu np. 200 tys. zł do spłaty w PLN. Jeśli poczeka na wyrok prawomocny o unieważnieniu umowy, może się okazać, że nie będzie musiał spłacać nic (po odjęciu tego, co już wpłacił, od kwoty otrzymanego kapitału). Różnica jest kolosalna – unieważnienie to koniec kredytu, a ugoda to dalsze raty. Oczywiście, unieważnienie też ma swoje konsekwencje: trzeba rozliczyć się z kapitału, a bank może teoretycznie dochodzić wynagrodzenia za korzystanie z kapitału (choć TSUE takie roszczenia uciął, niektóre banki jeszcze próbują – jednak projekt ustawy frankowej ma ukrócić również te zabiegi).
Ogólnie jednak, mając na uwadze bliski 100% odsetek wygranych frankowiczów, ugoda sądowa opłaca się bankowi bardziej niż klientowi. Świadczą o tym liczby: w 2024 r. na etapie postępowania sądowego zawarto 33 323 ugody (wszystkie rynki finansowe), z czego ok. 10 tys. dotyczyło kredytów frankowych. To kropla w morzu toczących się spraw – większość pozywających nie przystaje na propozycje banków.
Decydują się na nie częściej ci, którzy “mają już dość” i chcą zakończyć kilkuletni spór, nawet za cenę nieuzyskania pełnych korzyści. Albo ci, którym w I instancji powinęła się noga (zdarza się to rzadko, ale są pojedyncze wyroki oddalające powództwa frankowiczów – wówczas klient może rozważyć ugodę w obawie przed przegraną). Podsumowując: dla zdecydowanej większości frankowiczów w trakcie procesu kontynuacja sprawy do prawomocnego wyroku jest bardziej opłacalna niż ugoda.
Wyjątkiem mogą być sytuacje, gdy bank istotnie „poprawi” ofertę ugodową pod presją procesu – zdarza się, że warunki proponowane pozywającym są lepsze niż te dostępne “na wejściu”. Dlatego niektórzy prawnicy wprost mówią: „Pozwij bank choćby po to, by dostać lepszą ofertę ugody”. Statystyki zawartych ugód na etapie sądowym (te 10 tys. w 2024 r.) pokazują, że jest w tym sporo prawdy – pewna część frankowiczów używa procesu jako karty przetargowej i finalnie podpisuje ugodę na swoich warunkach.
3. Frankowicz, który spłacił kredyt
Ta grupa często bywa pomijana w dyskusjach, a przecież to niemal 400 tysięcy osób w Polsce! Wielu z nich spłaciło swoje kredyty kosztem ogromnych wyrzeczeń, płacąc finalnie kwoty znacznie przewyższające pożyczony kapitał. Takie osoby wciąż mogą dochodzić swoich praw – nic nie stoi na przeszkodzie, by pozwały bank o zwrot nadpłaconych rat na skutek abuzywnych klauzul. I faktycznie, w sądach jest sporo pozwów od byłych frankowiczów (część z tych ~200 tys. pozwów konsumentów).
Co z ugodami dla spłaconych? Niestety, banki długo ignorowały tę grupę. Skoro umowa jest już wykonana, nie ma bieżącego „marchewki” w postaci przewalutowania, którą można im zaoferować – ugoda musiałaby oznaczać wypłatę pieniędzy przez bank (de facto zwrot części tego, co klient już zapłacił). Nic dziwnego, że instytucje nie paliły się do takich rozwiązań.
Przełom przyniosła oferta Pekao – wspomniana Ugoda 2% objęła także byłych kredytobiorców, którym bank oddaje różnicę między wpłaconymi odsetkami a odsetkami 2%. To pierwszy tak szeroki program zwrotów. Inne banki podchodzą do sprawy indywidualnie: np. PKO BP deklaruje, że może negocjować ze spłaconym klientem, ale nie ma publicznej oferty.
mBank i Santander wprost nie oferują ugód spłaconym – kierują ich od razu do sądu. Dla osób, które zakończyły spłatę, najbardziej opłacalną opcją jest pozew. Orzecznictwo (np. wyrok TSUE z 15 czerwca 2023 r. w sprawie C-520/21) potwierdziło, że bankowi nie należy się wynagrodzenie za korzystanie z kapitału w razie unieważnienia umowy, a konsument może domagać się od banku odsetek za korzystanie z jego pieniędzy od momentu spłaty nadpłaty. To oznacza, że były frankowicz może odzyskać sporą sumę – często setki tysięcy złotych – jeśli wykaże w sądzie, że umowa była nieważna od początku.
Ugoda miałaby sens tylko wtedy, gdy bank zaproponuje zwrot bliski temu, co dałby wyrok, co raczej się nie zdarza (poza wspomnianym Pekao, gdzie 2% to i tak więcej niż większość realnych odsetek CHF, więc nie każdy spłacony tam nadpłacił – ale wielu tak). Reasumując, byli frankowicze powinni rozważyć pozew nawet bardziej niż ci ze spłatami w toku – tutaj gra toczy się już tylko o „odzyskanie swojego”, bez ryzyka niewypłacalności czy utraty dachu nad głową.
Quo vadis, frankowicze? – Wnioski
Z perspektywy początku 2025 roku widać wyraźnie, że ugody frankowe stały się trwałym elementem krajobrazu, ale nie zastopowały lawiny pozwów. Banki zawarły już ponad 130 tysięcy porozumień z klientami, lecz w tym samym czasie frankowicze złożyli ponad dwa razy więcej pozwów. Mimo to narracja sektora bankowego coraz częściej głosi, że „problem frankowy jest opanowany”.
Rzeczywiście, dla części banków (np. Pekao, PKO BP) portfel tych kredytów przestaje być paliwem konfliktu – został w znacznym stopniu spłacony lub przewalutowany. Jednak dla dziesiątek tysięcy rodzin konflikt wciąż trwa. Można odnieść wrażenie, że jesteśmy świadkami wyścigu z czasem: banki próbują zachęcić jak najwięcej klientów do ugód, zanim ci klienci wymogą na nich jeszcze więcej korzystnych rozstrzygnięć sądowych (czy też zmian prawnych). Frankowicze zaś kalkulują, na ile mogą jeszcze ugrać więcej w sądzie niż na ugodzie.
Trzeba podkreślić, że w 2024 r. oferta ugód nieco się poprawiła – głównie za sprawą konkurencji między bankami i kolejnych wyroków TSUE. Pojawiły się innowacje jak stałe 2% oprocentowanie czy częściowe umorzenie kapitału, czego dawniej nie oferowano. To pozytywny sygnał, bo pokazuje, że banki zdają sobie sprawę, iż tylko naprawdę atrakcyjna ugoda może przekonać zdeterminowanych frankowiczów. Nadal jednak ogromna część propozycji „polubownych” odbiega od korzyści, jakie daje unieważnienie umowy. Dlatego wielu kredytobiorców traktuje ugody jako plan B, stawiając na sąd.
Co przyniesie rok 2025?
Możemy spodziewać się dalszego spadku liczby nowych pozwów (bo po prostu ubywa kredytów i aktywnych umów), ale też wzrostu odsetka spraw kończonych ugodą – choćby dzięki nowym zachętom podatkowym z ustawy frankowej (mają się pojawić ulgi fiskalne dla tych, którzy polubownie zakończą spór). Paradoksalnie więc orężem w walce ze stosem pozwów mogą okazać się… jeszcze lepsze ugody.
Na koniec warto rozwiać kilka mitów. Nie jest prawdą, że „frankowicze masowo rzucili się na ugody” – owszem, wiele tysięcy osób podpisało porozumienia, ale wciąż więcej zdecydowało się pójść do sądu. Nie jest też tak, że „ugody rozwiązują problem” – rozwiązują go z perspektywy jednostkowej umowy, ale globalnie ciągle pozostaje kilkaset tysięcy nierozwiązanych spraw.
Prawdą natomiast jest, że banki poniosły już olbrzymie koszty ryzyka prawnego (same ugody wygenerowały ponad 12 mld zł strat do połowy 2024 r., a rezerwy ogółem sięgnęły ~60 mld zł). Ten ciężar finansowy sprawia, że sektor bankowy jest zdeterminowany zamknąć rozdział frankowy – jeśli nie ugodami, to wyrokami i rezerwami. Z punktu widzenia stabilności rynku to dobra wiadomość: lata 2023–2025 to czas oczyszczania się z tego kryzysu.
Dla frankowiczów wniosek jest następujący: zawsze kalkuluj na chłodno. Ugoda może być skutecznym lekarstwem – jeśli jest uczciwie skalkulowana i dostosowana do Twojej sytuacji. Ale nie każda ugoda jest lepsza od pozwu. Warto znać swoje prawa i mieć świadomość, ile możesz zyskać w sądzie. Bankowe komunikaty nie zawsze oddają całą prawdę – pamiętajmy np., że gdy słyszymy o „złotowych ratach po ugodzie”, to dobrze też zapytać o wysokość tych rat (bo WIBOR jest wciąż wysoki). Podobnie, gdy bank chwali się „rekordową liczbą ugód”, warto spojrzeć, ile spraw wciąż przeciw niemu wisi w sądzie.
Rok 2025 może okazać się kluczowy!
Jeśli proponowane zmiany prawne wejdą w życie, dynamika sporów może przyspieszyć (na korzyść klientów). Banki z kolei mogą w odpowiedzi wyciągnąć nowe argumenty ugodowe – być może ugody 2025 będą jeszcze korzystniejsze. Może doczekamy się standardu, w którym banki same proponują ujemne saldo i zwrot nadpłaty, uznając swoje błędy? Tego nie wiemy.
Wiemy natomiast, że każda ze stron gra o dużą stawkę. Patrząc na twarde dane z 2024 r., można śmiało stwierdzić, że frankowicze walczący w sądach mieli rację i podstawy, by to robić – i ta walka w większości im się opłaciła. Banki z kolei wykazały się pewną inicjatywą ugodową, ale często niewystarczającą, by przechylić szalę.
Morał?
Ugoda z bankiem to ważna decyzja finansowa i prawna, którą należy podjąć świadomie, znając zarówno ofertę banku, jak i alternatywę w postaci procesu. Na szczęście dziś – dzięki tysiącom wyroków i raportów – mamy o wiele pełniejszy obraz sytuacji niż jeszcze kilka lat temu. Ten pełny obraz pokazuje, że ugoda może być korzystna w określonych warunkach, ale nie jest uniwersalnym lekarstwem. Każdy frankowicz musi tę drogę przejść sam, z kalkulatorem w ręku. A banki? Jeśli naprawdę chcą „zakończyć wojnę” – muszą zaoferować warunki, które realnie dorównają sprawiedliwości sądowej. Inaczej klienci wciąż będą woleli Temidę od ugodowego uścisku dłoni.