ugody z bankami Wiadomości

Ugoda z Millennium Bank: Korzyść czy strata? Sprawdź, czy warto podpisywać w 2025 roku

Bank Millennium należał do instytucji najaktywniej namawiających frankowiczów do zawierania ugód. Od 2020 r. bank proponuje klientom rozwiązanie oparte na rekomendacji KNF z grudnia 2020 r.: przewalutowanie kredytu CHF na złotówki po historycznym kursie (niższym niż obecny) i dalszą spłatę według stawki WIBOR + marża. Takie porozumienie ma z założenia wyeliminować ryzyko kursowe i ustabilizować warunki kredytu. Przez pewien czas rozwiązanie to cieszyło się zainteresowaniem – Millennium zawarł łącznie ponad 20 tys. ugód i pod tym względem ustępował tylko bankowi PKO BP.

Do końca 2024 r. bank podpisał już niemal 26 tys. porozumień z frankowiczami, co stanowi ok. 42% wszystkich aktywnych umów frankowych, jakie bank miał w momencie startu programu. W samym 2024 roku zawarto 4458 ugód, z czego 1261 w IV kwartale. Bank chwali się, że pod koniec 2024 r. liczba nowych ugód ponownie przewyższyła liczbę nowych pozwów sądowych – co oznacza, że niektórzy kredytobiorcy wciąż skłonni są skorzystać z tej drogi.

Na czym konkretnie polega ugoda z Millennium Bank?

Najczęściej na tym, że pozostała kwota kredytu zostaje przeliczona na PLN po kursie niższym od rynkowego (z reguły kurs z dnia zaciągnięcia kredytu lub zbliżony) i od tego momentu kredyt staje się „złotówkowy”. Bank może przy tym umorzyć część zadłużenia powstałego w wyniku wzrostu kursu CHF – stąd bierze się korzyść dla klienta, który ma do spłaty mniej niż w scenariuszu bez ugody.

W praktyce jednak bank umarza tylko część długu, często niewielką, a klient w zamian musi zaakceptować dalsze oprocentowanie według wysokiego obecnie WIBOR-u. Na przykład według analiz kancelarii prawnych, ugody proponowane przez Millennium jedynie w niewielkim stopniu zmniejszają aktualne saldo zadłużenia i nie kompensują dotychczas nadpłaconych kwot.

To oznacza, że korzyść z ugody bywa przede wszystkim psychologiczna (pozbycie się niepewności kursowej) oraz proceduralna (koniec sporu z bankiem), ale finansowo może okazać się skromna. W latach 2020–2021, gdy stopy procentowe w Polsce były rekordowo niskie, taka konwersja mogła wydawać się atrakcyjna. Jednak przy obecnym wysokim WIBOR-ze ugody Millennium nie są już korzystne dla kredytobiorców – pozorne oszczędności z umorzenia długu szybko „oddadzą” bankowi w postaci wyższych odsetek po przewalutowaniu. Krótko mówiąc, frankowicz, który podpisze ugodę, zamienia ryzyko kursu na ryzyko stóp procentowych i od razu godzi się na dużo wyższe raty w PLN niż płacił we frankach.

Pozew przeciw Millennium czy ugoda? Statystyki mówią same za siebie

Nic dziwnego, że w 2024 r. zainteresowanie ugodami wyraźnie spadło. Frankowicze coraz częściej zadają sobie pytanie: czy warto odpuszczać w pełni zasadne roszczenia walkowerem, skoro prawdopodobieństwo wygranej w sądzie wynosi 99%? Dane pokazują wyraźny trend: lawina pozwów przeciwko Millennium i innych banków przybiera na sile, a tempo zawierania ugód słabnie. W pierwszej połowie 2023 r. Millennium podpisał tylko 1730 ugód, podczas gdy w tym samym okresie do sądów trafiło ponad 3237 nowych pozwów przeciw bankowi. W III kwartale 2023 r. bank zdołał zawrzeć jedynie 869 ugód, a jednocześnie otrzymał 1864 nowe pozwy od frankowiczów. Łącznie na koniec września 2023 r. przeciw Millennium toczyło się ponad 20 tysięcy indywidualnych spraw sądowych dotyczących kredytów CHF. To ogromna liczba, świadcząca o masowym odwrocie klientów od polubownych rozwiązań.

Powód takiej sytuacji jest prosty: statystyki wygranych w sądach są dla banków druzgocące.

W ostatnich kwartałach frankowicze wygrywają prawomocnie około 99% spraw. Według danych ujawnionych przez sam Bank Millennium, od 2015 r. do końca III kwartału 2023 r. sądy prawomocnie zakończyły 2570 postępowań dotyczących jego kredytów walutowych – z czego bank przegrał 1731 spraw, a wygrał zaledwie 61 (pozostałe zakończyły się ugodą lub umorzeniem). Innymi słowy, szanse banku na sukces w sporze są niemal zerowe. Frankowicze doskonale o tym wiedzą i dlatego dwa razy więcej kredytobiorców woli unieważnić umowę w sądzie, niż zawrzeć niekorzystną ugodę z bankiem.

Bank Millennium próbuje zahamować tę falę pozwów, ale jego możliwości są ograniczone. W swoich raportach finansowych sygnalizuje rosnące ryzyko prawne – do końca 2023 r. bank utworzył rezerwy na sprawy frankowe w wysokości ponad 2,82 mld zł (plus dodatkowe 273 mln zł na portfel przejęty po Euro Banku). Łączna wartość rezerw frankowych Millennium sięga już 7,27 mld zł (oraz 603 mln zł dla umów z dawnego Euro Banku). Mimo to liczba nowych spraw wciąż rośnie, zmuszając bank do dalszego odkładania pieniędzy na przyszłe przegrane. Jeszcze niedawno Millennium chwalił się sukcesami ugód i celował w 2000 porozumień kwartalnie, ale dziś byłby szczęśliwy z 1000 ugód na kwartał – a i to okazuje się trudne do osiągnięcia. W IV kwartale 2023 r. bank zawarł 1072 ugody (znacznie poniżej dawnych ambicji), a w tym samym czasie wpłynęło ok. 1756 nowych pozwów. Tendencja jest więc jasna: klienci porzucają ugody na rzecz pozwów sądowych, bo wiedzą, że tam czeka na nich sprawiedliwość i znacznie większe korzyści finansowe.

Prawo po stronie frankowiczów: wyroki TSUE i stanowisko sądów

Przyczyną, dla której ugody dla frankowiczów straciły blask, jest również zmieniające się otoczenie prawne. Ostatnie lata przyniosły szereg przełomowych orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE) oraz decyzji polskich sądów, które radykalnie wzmocniły pozycję konsumentów. W 2023 roku TSUE wydał aż 10 wyroków dotyczących polskich kredytów frankowych – wszystkie korzystne dla kredytobiorców. Kilka z nich bezpośrednio przekłada się na (nie)opłacalność ugód.

Najważniejszy był wyrok TSUE z 15 czerwca 2023 r. w sprawie C-520/21, który rozwiał wątpliwości dotyczące tzw. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. TSUE orzekł jasno: bankom nie należy się żadne wynagrodzenie za to, że klient korzystał z kapitału po unieważnieniu umowy. Mówiąc prościej, jeśli umowa kredytu zostaje uznana za nieważną z powodu klauzul abuzywnych, bank nie może domagać się od konsumenta dodatkowych opłat poza zwrotem nominalnej kwoty kredytu. Konsument, który wygra w sądzie, ma więc prawo do tzw. darmowego kredytu – oddaje tylko to, co pożyczył, bez odsetek i bez prowizji. Ta decyzja TSUE przeważyła szalę na korzyść frankowiczów: ryzyko, że po unieważnieniu umowy klient będzie musiał coś dopłacać bankowi, spadło do zera. Co więcej, TSUE dał do zrozumienia, że to konsumenci mogą ewentualnie dochodzić od banków dodatkowych roszczeń (np. za korzystanie z ich pieniędzy), choć kwestie te pozostawił ocenie sądów krajowych.

Kolejnym prokonsumenckim krokiem był wyrok TSUE z 15 czerwca 2023 r. w sprawie C-287/22, dotyczący zabezpieczenia roszczeń. Trybunał potwierdził, że frankowiczowi walczącemu w sądzie należy się ochrona tymczasowa w postaci wstrzymania spłaty rat na czas procesu. I to niezależnie od tego, czy zdążył już spłacić bankowi kwotę pożyczonego kapitału.

W praktyce sądy w Polsce i tak często udzielały takiego zabezpieczenia (zwłaszcza gdy kredytobiorca spłacił równowartość kapitału), ale wymagało to osobnego wniosku i decyzji. Teraz przekaz z Luksemburga jest jasny: jeśli toczy się spór o unieważnienie umowy, klient nie powinien być zmuszany do dalszego płacenia rat, bo prawdopodobnie i tak wygra.

Co więcej, polski rząd planuje wprowadzić przepis, który automatycznie zawiesi obowiązek spłaty kredytu po złożeniu pozwu, bez potrzeby decyzji sądu. To dodatkowo zwiększy komfort pozywających – frankowicz może przestać płacić raty tuż po złożeniu pozwu i czekać na wyrok, nie bojąc się windykacji.

Jeszcze mocniejsze efekty przyniosły wyroki TSUE z końca 2023 roku. W grudniu 2023 zapadły m.in. orzeczenia w sprawach C-28/22 i C-140/22, które zamknęły bankom drogę do opóźniania i ograniczania korzyści klientów.

Z wyroku w sprawie C-28/22 wynika, że bank nie ma prawa powoływać się na tzw. zarzut zatrzymania w sposób, który pozbawiałby konsumenta należnych mu odsetek za opóźnienie. Banki broniły się dotąd, próbując wstrzymać wypłatę pieniędzy klientom do czasu, aż ci oddadzą kapitał – tak, by nie płacić odsetek ustawowych za okres sporu. TSUE uznał jednak, że to niedopuszczalne, bo odbiera konsumentowi część przysługujących mu korzyści.

Z kolei wyrok w sprawie C-140/22 stwierdził, że konsument nie musi składać przed sądem oświadczenia o zgodzie na unieważnienie umowy. Wcześniej w orzecznictwie polskiego Sądu Najwyższego pojawił się pogląd, że klient powinien potwierdzić wolę unieważnienia kontraktu (tzw. teoria dwóch kondykcji z uchwały SN z maja 2021 r.).

Teraz TSUE wyeliminował ten wymóg – a to oznacza, że odsetki za opóźnienie należne frankowiczowi od banku będą naliczane już od momentu doręczenia bankowi przedsądowego wezwania do zapłaty. Im dłużej trwa proces i bank nie zwraca klientowi pieniędzy, tym więcej bank będzie musiał dopłacić w formie odsetek karnych. Takie otoczenie prawne czyni walkę sądową jeszcze bardziej opłacalną dla klientów, a dla banków – jeszcze kosztowniejszą.

Warto zauważyć, że polskie sądy powszechne generalnie dostosowują się do prokonsumenckiej linii wyznaczonej przez TSUE. Sąd Najwyższy co prawda długo zwlekał z ostatecznym rozstrzygnięciem pewnych zagadnień frankowych, a jego wcześniejsze sugestie (jak wspomniany obowiązek oświadczenia klienta) zostały zakwestionowane przez TSUE. Dziś już niemal nie ma wątpliwości: umowy frankowe zawierające klauzule przeliczeniowe są wadliwe i mogą być unieważniane, a wszelkie sporne kwestie (od przedawnienia roszczeń po rozliczenia po unieważnieniu) rozstrzygane są na korzyść konsumentów. W takiej sytuacji ugoda z bankiem staje się dla frankowicza opcją „drugiej kategorii” – mniej korzystną niż dochodzenie pełni praw w sądzie.

Czy podpisywać ugodę z bankiem? Kto zyska, kto straci?

Mając powyższe na uwadze, czy podpisywać ugodę z bankiem w obecnych realiach w 2025 roku? Odpowiedź zależy od sytuacji danego kredytobiorcy, ale dla większości frankowiczów twarde dane sugerują, że ugoda to rozwiązanie dużo mniej opłacalne niż wygrana w sądzie. Przyjrzyjmy się argumentom za i przeciw oraz temu, kto ewentualnie powinien rozważyć ugodę, a kto bezwzględnie lepiej wyjdzie na procesie.

Argumenty za ugodą w 2025 roku:

Ugoda kusi przede wszystkim szybkością i pewnością. Zawarcie porozumienia z bankiem kończy wieloletni spór i pozwala uniknąć stresu związanego z procesem sądowym. Dla części osób perspektywa chodzenia po sądach przez 2–3 lata jest zniechęcająca – wolą mieć „święty spokój” teraz, nawet kosztem części pieniędzy. Ugoda oznacza też brak kosztów procesu i honorariów prawników (choć wielu prawników obsługujących frankowiczów i tak pobiera wynagrodzenie głównie po wygranej).

Ponadto, dzięki działaniom rządu, ugody dla frankowiczów są zwolnione z podatku dochodowego – przedłużono to zwolnienie na lata 2025–2026. Gdy bank umarza klientowi część długu, nie jest to traktowane jak przychód podlegający PIT, co inaczej wynosiłoby 12% lub 32% wartości umorzenia. To ważne, bo fiskus nie będzie domagał się podatku od „prezentu” otrzymanego od banku. Ugoda może mieć sens w szczególnych okolicznościach życiowych – np. gdy kredytobiorca planuje sprzedać mieszkanie obciążone kredytem. Proces sądowy w toku może komplikować sprzedaż (bank ma hipotekę na nieruchomości do czasu prawomocnego rozwiązania umowy), podczas gdy ugoda pozwoli szybciej uregulować sytuację prawno-finansową lokalu.

Również osoby w bardzo trudnej sytuacji osobistej (choroba, podeszły wiek, wyjazd za granicę) mogą uznać, że nie chcą lub nie mogą czekać na wyrok i wolą zamknąć sprawę ugodowo. Innymi słowy, ugoda daje natychmiastową ulgę psychiczną i kończy ryzyko nieznanego – to jej główna zaleta.

Argumenty przeciw ugodzie w 2025 roku:

Największym minusem jest rezygnacja z potencjalnie dużo większych korzyści finansowych. Bank w ugodzie z reguły proponuje tylko część tego, co klient mógłby uzyskać w sądzie. Jak wskazują prawnicy, frankowicz podpisując ugodę zrzeka się roszczeń, które w świetle obecnego orzecznictwa są niemal pewne.

Zawarcie ugody to zatem oddanie walki bez wykorzystania przewagi, jaką daje konsumentowi prawo. Dziś, gdy sądy niemal jednomyślnie stają po stronie klientów, a banki przegrywają około 99% spraw, ugoda oznacza, że kredytobiorca z własnej woli rezygnuje z wygranego meczu. Co konkretnie traci? Na ogół możliwość unieważnienia umowy w całości, a co za tym idzie – szansę na odzyskanie wszystkich nadpłaconych rat i odsetek. W przypadku unieważnienia kontraktu frankowego, klient i bank rozliczają się nawzajem: klient zwraca bankowi kapitał, który pożyczył, a bank oddaje klientowi wszystkie wpłacone raty, prowizje i inne koszty. W wielu przypadkach klient spłacił już bankowi kwotę wyższą niż pożyczył – wtedy bank musi oddać mu nadwyżkę (często dziesiątki lub nawet setki tysięcy złotych), a kredyt definitywnie znika.

Ugoda Millennium Bank nie daje takiego rezultatu – zazwyczaj nie przewiduje zwrotu nadpłaconych rat, a jedynie redukcję przyszłych zobowiązań. Frankowicz godzący się na ugodę rezygnuje zatem z “premii”, jaką dałby mu wyrok unieważniający umowę.

Co więcej, jak już wspomniano, ugoda oznacza dalsze płacenie odsetek według stawki WIBOR, która obecnie wynosi ok. 6-7% (plus marża). Dla porównania, kredyt frankowy ma oprocentowanie oparte o dużo niższy LIBOR/SARON (stawki szwajcarskie były bliskie zera przez wiele lat). Przekłada się to bezpośrednio na wysokość rat.

Konwertując kredyt na złotówki dziś, frankowicz skazuje się na wyższe miesięczne raty. Banki oczywiście liczą, że stopy procentowe spadną i WIBOR w kolejnych latach będzie niższy, ale nikt nie daje gwarancji, że różnica zniknie. Ugoda przenosi więc ciężar ryzyka z kursu na stopy – a te potrafią być równie dotkliwe dla portfela. Jak ujął to jeden z komentarzy: po co frankowicz ma przewalutować kredyt na PLN i zgodzić się na WIBOR + marża, skoro prowadzi go to prosto do wyższych odsetek? – trudno znaleźć racjonalną odpowiedź.

Kto powinien uważać na propozycję ugody w 2025 roku?

Z pewnością każdy frankowicz powinien dokładnie przeanalizować ofertę banku, najlepiej z pomocą niezależnego doradcy lub prawnika, zanim cokolwiek podpisze. Trzeba uważać na naciski i pośpiech – bank może przedstawiać ugodę jako okazję ograniczoną czasowo, straszyć kosztami procesu albo sugerować niepewny wynik sprawy.

Tymczasem, patrząc na aktualne orzecznictwo, takie strachy mają słabe podstawy. Jeżeli propozycja ugody przewiduje symboliczne ustępstwa ze strony banku (np. umorzenie niewielkiego ułamka zadłużenia) – należy podchodzić do niej bardzo ostrożnie.

Bank Millennium w materiałach reklamowych kusił klientów wizją „redukcji salda zadłużenia”, ale jak wskazują prawnicy, często były to kwoty rzędu kilku procent wartości kredytu, podczas gdy unieważnienie kontraktu usuwa 100% ryzyka kursowego i odsetkowego na przyszłość.

Szczególną ostrożność powinni zachować ci frankowicze, którzy spłacili już znaczną część kapitału lub cały kredyt. Dla nich ugoda oznacza z reguły zamknięcie sprawy bez zwrotu nadpłaconych pieniędzy – podczas gdy pozew przeciw Millennium mógłby skutkować odzyskaniem ogromnych sum. Jeżeli ktoś spłacił już bankowi np. 300 tys. zł, przy pożyczonym 200 tys. zł kapitału, to w przypadku unieważnienia umowy bank musi oddać różnicę (100 tys. zł plus odsetki ustawowe). Ugoda może w takim przypadku oferować co najwyżej niewielki ułamek tej kwoty jako „gest” ze strony banku. Łatwo policzyć, co się bardziej opłaca.

Kto powinien podpisać ugodę?

Są sytuacje, w których ugoda może być rozważana jako mniejsze zło. Jeśli ktoś nie jest w stanie podjąć walki sądowej – z przyczyn zdrowotnych, rodzinnych lub finansowych – ugoda zapewni mu przynajmniej częściowe korzyści bez batalii prawnej. Również, gdy bank zaoferuje warunki znacznie lepsze od standardowych, warto się zastanowić.

Zdarza się (choć rzadko), że bank indywidualnie negocjuje ugodę i idzie na większe ustępstwa, np. gdy klient wykazał determinację (złożył już pozew albo spłacił większość kapitału). Im więcej klient nadpłacił ponad pożyczony kapitał, tym większe ustępstwa może zaoferować bank, by skłonić go do ugody. Jeśli więc ktoś otrzymuje propozycję bliską temu, co uzyskałby w wyniku wyroku – powiedzmy umorzenie połowy czy 2/3 pozostałego salda – to taka ugoda zaczyna mieć sens ekonomiczny. To jednak wyjątki od reguły.

Zdecydowana większość prawników i ekspertów finansowych podkreśla, że obecnie ugody frankowe nie dają frankowiczom wymiernych korzyści. Mecenasów reprezentujących klientów dziwi wręcz, że banki nadal upierają się przy ugodach nieadekwatnych do realiów prawnych i ekonomicznych. Mimo iż nie ma już wątpliwości co do bezprawności klauzul walutowych, Millennium i inne banki wciąż proponują ugody wg starych zasad, jak gdyby nic się nie zmieniło. Efekt?

Frankowicze są coraz bardziej świadomi swoich praw i wolą iść do sądu niż podpisywać papier, który daje im ułamek należnego zwrotu. Jak zauważa jedna z kancelarii, kredytobiorcy wiedzą już, że ugoda da im pewne korzyści, ale nie tak wymierne, jak prawomocne stwierdzenie nieważności umowy kredytowej.

Punkt widzenia autora: walka opłaca się bardziej niż spokój za wszelką cenę

Ugody proponowane przez banki – w tym ugoda Millennium Bank – miały być sposobem na szybkie rozwiązanie frankowego problemu. Dziś widać jednak, że dla tysięcy klientów te porozumienia okazały się mało atrakcyjne na tle tego, co oferuje droga sądowa. Nie znaczy to, że ugody są zupełnie bezwartościowe: dały ulgę pewnej grupie ludzi, a bankom pozwoliły zdjąć z bilansów część ryzyka.

Ale rok 2025 to zupełnie inna rzeczywistość niż 2020 – obecne orzecznictwo, w tym wyroki TSUE z 2023 r., sprawiły, że argumenty banków stopniały. Z perspektywy frankowicza ugoda często oznacza rezygnację z wygranego meczu i podpisanie protokołu, w którym bank przyznaje co prawda pewną rację klientowi (np. obniża saldo zadłużenia), ale w zamian klient zrzeka się dalszych roszczeń. W efekcie bank zabezpiecza swoje interesy kosztem konsumenta, który mógłby ugrać więcej.

Oczywiście, każdy kredytobiorca ma inną sytuację i musi sam podjąć decyzję: ugoda czy pozew przeciw Millennium? To decyzja między szybkim kompromisem a dłuższą walką. Jeśli priorytetem jest święty spokój tu i teraz – ugoda może być kusząca. Jednak twarde dane z lat 2024–2025 jasno pokazują, że fortuna sprzyja odważnym.

Ci, którzy poszli do sądu, w zdecydowanej większości wygrali, unieważnili swoje umowy i nierzadko odzyskali dziesiątki tysięcy złotych. Co więcej, zajęło im to średnio około 2–3 lat – wiele spraw kończy się prawomocnie już w 25–30 miesięcy. Dzięki zabezpieczeniom sądowym lub nowym regulacjom mogli na czas procesu wstrzymać płacenie rat, więc ten okres nie był dla nich udręką finansową.

Ugody dla frankowiczów 2025 wyglądają na ofertę skrojoną pod potrzeby banków, a nie klientów. Bank Millennium, podobnie jak inne, próbuje ratować się przed falą przegranych spraw, ale to przypomina zawieranie rozejmu po przegranej bitwie. Kredytobiorcy mają dziś przewagę – moralną, prawną i statystyczną – więc niewielu z nich chce odkładać broń. Jeśli Millennium Bank liczył, że zmęczenie wieloletnim konfliktem skłoni klientów do kapitulacji, to się przeliczył. Paradoksalnie, to właśnie “natarczywa kampania” informacyjna, na którą bankowcy narzekają, uświadomiła frankowiczom, że mogą wygrać niemal pewnie.

Na koniec warto podkreślić: nie ma uniwersalnej rady dla każdego frankowicza.

Zanim podpiszemy ugodę lub złożymy pozew, policzmy wszystko na chłodno: ile zyskam w ugodzie, a ile w sądzie (przy założeniu bardzo prawdopodobnej wygranej). Dzisiejsze realia podpowiadają, że w zdecydowanej większości przypadków walka w sądzie się opłaca – i to bardzo.

Ugoda jest rozwiązaniem dla tych, którzy naprawdę nie mogą lub nie chcą czekać na wyrok. Jednak dla pozostałych może być pułapką zbyt szybkiego zadowolenia się małą wygraną. Jak ujął to jeden z prawników, bank nie powinien czerpać materialnych korzyści z własnej nieuczciwości – a ugoda niestety często pozwala bankowi zachować sporą część tych korzyści kosztem klienta.

Dlatego zanim złożymy podpis na ugodowym dokumencie, zadajmy sobie pytanie: czy podpisywać ugodę z bankiem, gdy wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że więcej zyskamy, idąc do sądu? W 2025 roku odpowiedź dla wielu frankowiczów brzmi: warto walczyć do końca – bo ten koniec jest już bliski, a sprawiedliwość jest po ich stronie.

Ugoda z Millennium Bankiem może dać szybkie ukojenie, ale to sąd daje prawdziwe rozliczenie i zamknięcie frankowego rozdziału z maksymalną korzyścią dla kredytobiorcy.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]