Wpierw afera z poborem podatkowym od ugód frankowych, a teraz to: komplikacje związane z zawarciem porozumienia w przypadku frankowicza po rozwodzie. Jak się okazuje, kredytobiorca, który rozstał się ze współmałżonkiem, będącym jednocześnie dłużnikiem banku z tytułu tej samej hipoteki, nie może skonwertować swojego kredytu na PLN, jeśli… były partner się temu sprzeciwia. Dochodzi do kuriozalnych sytuacji, w których zwaśnieni ex-partnerzy muszą zawrzeć rozejm, tylko po to, by dogadać się z bankiem. Jak na ironię, nie muszą ustalać wspólnego kursu w relacji z bankiem, jeśli… zdecydują się złożyć pozew o ustalenie nieważności i/lub zapłatę. W zeszłym roku Sąd Najwyższy uznał bowiem, że nie zachodzi konieczność współuczestnictwa wszystkich kredytobiorców w sporze z bankiem, zmierzającym do stwierdzenia nieważności umowy. Czy w związku z tym jest sens, będąc rozwodnikiem, podchodzić do rozmów z bankiem o ugodzie?
Frankowicze chętni na ugodę z bankiem po raz kolejny pokonani przez biurokrację: tym razem chodzi o rozwodników
Spośród ponad 700 tysięcy kredytów hipotecznych waloryzowanych kursem CHF, których udzieliły banki w latach 2004-2011, znaczna część zaciągnięta została przez młode małżeństwa, chcące kupić swoje pierwsze mieszkanie. Od tamtych wydarzeń minęło kilkanaście, czasem i więcej lat. Hipoteki frankowe okazały się trwalsze niż niejeden związek małżeński.
Nie da się ukryć, że stres związany ze spłatą kredytu frankowego nie sprzyjał budowaniu udanego związku. Nic dziwnego, że wiele „frankowych” małżeństw z biegiem czasu się rozpadło, nie zawsze w polubownych okolicznościach. Bywa, że ex-małżonkowie nie tylko nie utrzymują ze sobą kontaktu, ale i pałają do siebie szczerą niechęcią. I nie biorą nawet pod uwagę, że kiedykolwiek, w jakichkolwiek okolicznościach połączą siły, by zrealizować wspólny cel.
W takim przypadku podpisanie z bankiem ugody frankowej może być niemożliwe, gdyż do dopełnienia formalności jest potrzebny udział wszystkich współkredytobiorców. Co ciekawe, nie jest to rzeczywisty wymóg prawny, a jeszcze jeden biurokratyczny wymysł banków. Jak się jednak okazuje, wcale nie najgłupszy. Dla banku ważne jest, aby pod ugodą podpisali się wszyscy kredytobiorcy, z uwagi na to, że jest ona potwierdzeniem ważności umowy. Bankowcy obawiają się scenariusza, w którym jeden kredytobiorca podpisuje ugodę, zgarnia korzyść z niej wynikającą, a drugi współkredytobiorca po jakimś czasie idzie do sądu i domaga się unieważnienia kontraktu, a także zwrotu świadczenia nienależnego.
Prawnicy zwracają uwagę na to, że bank może być bardziej skory do rozmów o ugodzie z jednym z kredytobiorców, gdy jej przedmiotem ma być po prostu umorzenie reszty rat pozostałych do spłaty i zamknięcie umowy. Jeżeli kredytobiorca chciałby uzyskać przysługujący mu zwrot nadpłaty, najprawdopodobniej odejdzie z kwitkiem. Oczywiście, jeśli nie dogada się ze swoim współkredytobiorcą. Sam rozwód nie jest bowiem przeszkodą do zawarcia ugody, o ile kredytobiorcy są zgodni co do tego rozwiązania.
Stanowisko sektora w sprawie możliwości zawarcia ugody tylko przez jednego z kredytobiorców potwierdza Związek Banków Polskich. W opinii ZBP, zgodnie z przepisami prawa, ugoda powinna być podpisana przez wszystkie strony uprawnione do dokonywania zmian w umowie.
Nie dziwi nas to ani trochę, biorąc pod uwagę, że ZBP jest instytucją, która nie nakłania frankowiczów do ugód wiedziona dobrocią serca, tylko wizją wyeliminowania ryzyka z abuzywnych umów.
Frankowicz bez zgody eksmałżonka nie podpisze z bankiem ugody, ale może… pozwać bank o zapłatę
Zdrowy rozsądek podpowiada, że skłóceni eksmałżonkowie, chcąc uwolnić się od klauzul abuzywnych w swojej umowie, powinni pójść po rozum do głowy i pogodzić się, choćby chwilowo, celem uzyskania pożądanego rezultatu. To, co proste w teorii, okazuje się być wręcz niewykonalne w praktyce. Bywa bowiem tak, że żywiący urazę były mąż lub była żona torpeduje plany zawarcia ugody, działając na swoją finansową niekorzyść, tylko po to, by dopiec drugiej stronie.
Frankowicz, który właśnie z tego powodu, mimo szczerych chęci, nie jest w stanie zawrzeć ugody z bankiem, nie powinien się tym załamywać. Wcale nie jest w sytuacji bez wyjścia. Może bowiem bez konsultacji i bez zgody eksmałżonka pozwać bank o nieważność umowy oraz o zwrot świadczenia nienależnego.
Zeszłoroczna uchwała SN ułatwi rozwodnikom dochodzenie roszczeń w sprawie przeciwko bankowi
Jeszcze niedawno pozwanie banku bez udziału w pozwie wszystkich współkredytobiorców było problematyczne i przede wszystkim ryzykowne. Sądy dość często stały na stanowisku, zgodnie z którym pozew o nieważność wiąże się ze współuczestnictwem koniecznym wszystkich kredytobiorców. Zmieniło się to po uchwale Izby Cywilnej Sądu Najwyższego o sygnaturze III CZP 12/23, wydanej jesienią 2023 roku. To właśnie wówczas Sąd Najwyższy zajął stanowisko, zgodnie z którym w sprawie o nieważność umowy kredytowej nie zachodzi po stronie powodowej współuczestnictwo konieczne wszystkich kredytobiorców.
Wniosek? Teraz kredytobiorca może pozwać bank i domagać się unieważnienia umowy, nawet jeśli jego współkredytobiorca nie jest zainteresowany walką w sądzie.
Powstaje jednak pytanie, o jaką część świadczenia nienależnego może walczyć taki kredytobiorca w sądzie, w swoim roszczeniu o zapłatę. Odpowiedź brzmi: to zależy. Co do zasady jest on uprawniony do otrzymania zwrotu 1/2 świadczenia nienależnego, które zostało wpłacone na rzecz banku w trakcie trwania małżeńskiej wspólności majątkowej plus zwrotu całości tego, co wpłacił bankowi już po rozwodzie.
Co innego, jeśli sąd podzielił majątek rozwodników w sposób nierówny, np. przyznając kredytobiorcy, który chce pozwać bank, 2/3 udziałów we wspólnym majątku. Wówczas, składając pozew przeciwko bankowi z roszczeniem zapłaty, taki frankowicz będzie mógł ubiegać się o zwrot 2/3 wpłaconego w trakcie trwania małżeństwa świadczenia nienależnego.
Nieco inaczej sytuacja będzie wyglądała, jeżeli kredytobiorca jest w stanie dowieść przed sądem, iż w trakcie trwania związku małżeńskiego regulował kolejne raty kapitałowo-odsetkowe wyłącznie ze swojego majątku. Wówczas będzie mógł ubiegać się o zwrot całego świadczenia, niezależnie od tego, czy jego eksmałżonek będzie w ogóle zainteresowany uczestnictwem w procesie.
Sprawę frankową po trudnym rozwodzie da się wygrać, pod warunkiem że…
Ponieważ sprawa frankowa z udziałem tylko jednego spośród dwóch lub kilku kredytobiorców w dalszym ciągu jest przedsięwzięciem niestandardowym, bardzo ważne jest, aby powód był w niej reprezentowany przez doświadczonego prawnika. Takiego, który wygrywał już sprawy o nieważność i/lub zapłatę, inicjowane przez rozwiedzionych kredytobiorców i w związku z tym wie, jak uzasadnić roszczenie i odeprzeć argumenty strony przeciwnej, która – jeśli tylko dostrzeże taką szansę – będzie próbowała doprowadzić do oddalenia powództwa.
Warto dodać, że w dobrze poprowadzonych sprawach pozywane banki coraz częściej rezygnują z apelacji i akceptują wyroki sądów I instancji, głównie po to, by ograniczyć koszty związane z rozliczeniem nieważnej umowy. Przykładowe przypadki, w których wyrok uprawomocnił się, bo bank odstąpił od składania apelacji, prezentujemy poniżej.
III C 2278/23 – wyrok z Warszawy, wydany w 6 miesięcy od złożenia pozwu
Frankowicze, którzy z pomocą Kancelarii Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni złożyli swój pozew przeciwko Millennium Bankowi w sierpniu 2023 roku, uzyskali korzystny wyrok już w 6 miesięcy później, dnia 15 lutego 2024 roku.
Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w wyroku dla sprawy III C 2278/23 uznał nieważność umowy kredytowej Millennium Banku, zawartej przez powodów w 2008 roku, ponadto zasądził na rzecz powodów od pozwanego kwotę ponad 431 tys. zł z odsetkami za opóźnienie, liczonymi od września 2023 roku.
W niniejszej sprawie bank próbował ratować się przed zapłatą odsetek podniesieniem zarzutu zatrzymania, jednak bezskutecznie. Być może właśnie dlatego Millennium Bank odstąpił od apelacji – wyrok jest już prawomocny. Jak informuje kancelaria reprezentująca powodów, pozwany podmiot dokonał już rozliczeń z klientami.
I C 1183/23 – wyrok z Opola, wydany w 7 miesięcy od złożenia pozwu
I C 1183/23 to sygnatura sprawy, którą dnia 21 grudnia 2023 roku rozpatrzył Sąd Okręgowy w Opolu. Spór toczył się o zawartą w 2008 roku umowę kredytu indeksowanego kursem CHF „mPlan”, pochodzącą z portfela dawnego BRE Banku, za którą w momencie złożenia pozwu odpowiedzialny był mBank S.A. I to właśnie mBank występował w tym postępowaniu w roli pozwanego.
Jak informuje adwokat Paweł Borowski, który reprezentował frankowiczów w niniejszej sprawie, wyrok unieważniający umowę i zasądzający na rzecz powodów 86.598,06 zł i 62.732,81 CHF, stał się prawomocny już w 7 miesięcy od złożenia pozwu, a to dlatego, że mBank nie złożył apelacji w sprawie. W wyniku unieważnienia umowy mPlan kredytobiorcy odnieśli korzyść w wysokości 457 tys. zł.
Na drodze do unieważnienia umowy nie stanęło to, że w kredytowanej nieruchomości kredytobiorca zarejestrował działalność gospodarczą (co miało miejsce w 2 lata od podpisania umowy). Sąd uznał, że kredytobiorcy należy się status konsumenta i potwierdził, że bank nie poinformował w sposób należyty tegoż konsumenta o ryzykach związanych z klauzulami przeliczeniowymi.
Ugody frankowe miały być dla kredytobiorców bezpieczne, a tymczasem niosą za sobą poważne ryzyka
Zamieszanie wokół ugód frankowych w przypadku rozwiedzionych kredytobiorców przypomina nam trochę to dotyczące niejasności w zakresie neutralności podatkowej tych porozumień. Wielokrotnie informowaliśmy, że to, czy kredytobiorca zostanie zwolniony z podatku od ugody, zależy od wielu różnych czynników, chociażby od tego, czy zaciągnął swój kredyt na zakup nieruchomości pod własny użytek, czy dokonał zakupu na potrzeby inwestycyjne. Zwolnieniem może być ponadto objęta tylko jedna nieruchomość.
Tymczasem kredytobiorca, który doprowadzi do unieważnienia swojej umowy frankowej, nie musi się fiskusowi tłumaczyć, jak użytkował kredytowaną nieruchomość, ile nieruchomości nabył za frankowy kredyt ani dowodzić, że w relacji z bankiem należał mu się status konsumenta. Umowa jest nieważna, a w związku z tym korzyści uzyskane na drodze wyroku sądowego nie podlegają opodatkowaniu. Koniec, kropka.
Nie da się ukryć, że zawiłości prawne, jak i sama postawa banków nie zachęcają frankowiczów do podpisywania ugód, wokół których namnożyło się tyle niewiadomych. Nic więc dziwnego, że w sądach toczy się już blisko 170 tys. spraw z powództwa frankowiczów przeciwko bankom, a zawieranych przez sektor ugód przybywa znacznie wolniej niż nowych pozwów o nieważność i/lub zapłatę.
PODSUMOWANIE:
Jeżeli jesteś w silnym konflikcie ze swoim byłym małżonkiem i wiesz, że osiągnięcie porozumienia celem podpisania ugody z bankiem jest niemożliwe, Twoja sytuacja wcale nie jest beznadziejna. Wciąż możesz uwolnić się od abuzywnej umowy, i to w znacznie bardziej zyskowny dla Ciebie sposób, unieważniając cały kontrakt, odzyskując zwrot świadczenia należnego (adekwatny do Twojego udziału w spłacie kredytu) i uwalniając się od dalszej spłaty zobowiązania.
Dodaj Opinie