Posiadacze kredytów frankowych muszą uzbroić się w cierpliwość, bo choć pierwotnie uchwała Sądu Najwyższego, mająca na celu rozwianie wątpliwości orzeczniczych w procesach prowadzonych przeciwko bankom, miała zostać wydana 25 marca 2021 r., to jednak, wręcz w ostatniej chwili, zmieniono termin wydania uchwały na dzień 13 kwietnia 2021 r. Czy ta data będzie ostateczna i czy wówczas rzeczywiście zapadnie rozstrzygnięcie w sprawach frankowych, trudno powiedzieć, nie można bowiem wykluczyć, że i ten termin zostanie zmieniony, frankowicze jednak już dziś cieszą się z pozytywnych aspektów owej uchwały.
CZY JEDNAK MOŻNA STOSOWAĆ KURS NBP?
Pod rozwagę Sądu Najwyższego poddanych zostało sześć pytań, a właściwie kwestii, które przez sądy powszechne są rozbieżnie stosowane, a to powoduje, że brak jest w sprawach frankowych pewności orzeczniczej i w podobnych sprawach zapadają zupełnie odmienne rozstrzygnięcia.
Pierwsze pytanie dotyczy możliwości zastępowania w umowie kredytu frankowego postanowień, które sąd uznał za niedozwolone postanowienia umowne. Sąd Najwyższy rozstrzygnie więc, czy w sytuacji, gdy sąd uzna iż klauzulą abuzywną w umowie kredytowej jest postanowienie regulujące kwestię przeliczania kredytu według kursu franka szwajcarskiego, to czy można taki zapis zastąpić np. średnim kursem NBP.
Jak wiadomo, problem z kredytami frakowymi polega na tym, że w umowach kredytowych znalazły się zapisy, które dawały bankom wręcz nieograniczone możliwości w kształtowaniu nie tylko wysokości zobowiązania kredytobiorcy, lecz i comiesięcznych rat do spłaty, a wszystko dlatego, że parametry te zostały uzależnione od zmiennego kursu franka szwajcarskiego.
Banki bardzo skrupulatnie wykorzystały więc ten fakt i w umowach kredytowych przyznały sobie jednostronną możliwość kształtowania wysokości zobowiązania kredytobiorcy, w oparciu o niemożliwe do zweryfikowania przez frankowicza okoliczności i czynniki, efekt jest więc taki, że obecnie wielu kredytobiorców, po kilkunastu latach spłacania kredytu frankowego, nadal posiada zobowiązanie wobec banku na poziomie z dnia zaciągnięcia kredytu, lub nawet wyższym.
Takie zapisy umowy kredytowej powszechnie uznaje się za klauzule niedozwolone, tutaj więc Sąd Najwyższy nie ma czego rozstrzygać, jednak powstało pytanie czy takich zapisów nie można zastąpić innymi, znanymi i możliwymi do zweryfikowania wskaźnikami.
Teoretycznie, Sąd Najwyższy nie powinien zbyt wiele nad ową kwestią się zastanawiać, gdyż już w wyroku wydanym w sprawie państwa Dziubak Trybunał Sprawiedliwości UE stwierdził, że takie zastępowanie nie jest możliwe na gruncie przepisów ogólnych, lecz konieczne jest istnienie właściwych przepisów dyspozycyjnych, niemniej sądom krajowym zdarzało się już orzekać odmiennie i uzupełniać frankowe umowy kredytowe właśnie średnim kursem NBP, dlatego też zasadne stało się by Sąd Najwyższy jednoznacznie rozstrzygnął tą kwestię. Można się jednak spodziewać, że Sąd przychyli się do stanowiska prezentowanego przez Trybunał Sprawiedliwości, gdyż jest ono zbieżne z celami dyrektyw chroniącej konsumentów.
UNIEWAŻNIENIE UMOWY CZY JEDNAK ODFRANKOWIENIE ?
Kolejne dwa pytania skierowane do Sądu Najwyższego są nie tylko do siebie bardzo podobne, gdyż dotyczą tej samej kwestii, przy czym jedno odnosi się do kredytu indeksowanego, a drugie do kredytu denominowanego, lecz udzielenie odpowiedzi zależy od stanowiska sądu w zakresie pierwszego pytania.
Jeśli zatem Sąd uzna, że nie można zastępować niedozwolonych postanowień umowy innymi klauzulami, wówczas będzie musiał udzielić odpowiedzi jaki jest los umowy kredytowej po wyeliminowaniu z niej takich postanowień, a więc czy może ona wiązać strony umowy w pozostałym zakresie czy też powoduje to upadek całej umowy.
Kwestia ta na pierwszy rzut oka wydaje się być prosta, w końcu przeważająca większość wyroków w zakresie frankowych umów kredytowych dotyczy stwierdzenia ich nieważności, jednak jak zwykle „diabeł tkwi w szczegółach”, i wszystko zależy od tego z jakim kredytem, indeksowanym czy denominowanym, mamy do czynienia.
Kredyt indeksowany to umowa na podstawie której bank udziela kredytobiorcom kredytu w złotówkach, jednak wysokość kredytu wyrażonego w PLN jest następnie przeliczana na franki szwajcarskie, według kursu z tabeli ustalonej przez bank. Spłata kredytu następuje w PLN, jednak rata kredytu odpowiada racie we frankach, przeliczonej po kursie przyjętym przez bank.
Bank może tutaj oczywiście dowolnie sobie kształtować kursy waluty ujęte w tabeli służącej do przeliczania wysokości zobowiązania kredytobiorcy, powstaje jednak pytanie, czy po wyeliminowaniu z umowy takich postanowień, umowę kredytową można odfrankowić czy trzeba ją unieważnić.
Gdyby bowiem przyjąć, że po wyeliminowaniu z umowy kredytowej niedozwolonych zapisów umowa ta może dalej obowiązywać i być wykonywana, wówczas w przypadku kredytu indeksowanego mielibyśmy do czynienia z klasycznym odfrankowieniem, czyli usunięciem z umowy klauzul walutowych.
Wątpliwości co do tego stanowiska powstają jednak wówczas, gdy przyjmie się, że zakwestionowane postanowienia umowne określają główne świadczenia stron umowy.
Należy zwrócić uwagę, że w praktyce zarysowało się stanowisko utożsamiające klauzule waloryzacyjne z określeniem głównego świadczenia stron umowy, sądy uznawały więc już, że wyeliminowanie klauzul walutowych z umowy kredytu indeksowanego powoduje, że taka umowa nie może dalej funkcjonować, gdyż została pozbawiona podstawowych zapisów, a więc powinna zostać unieważniona.
Przed wyrokiem TSUE w sprawie państwa Dziubak zdecydowanie bardziej dominujący był pierwszy pogląd, po owym rozstrzygnięciu sądy zaczęły jednak masowo unieważniać umowy kredytu indeksowanego, dlatego konieczne jest by Sąd Najwyższy zajął w tym zakresie stanowisko.
Nieco inaczej sytuacja przedstawia się w przypadku kredytu denominowanego, gdyż w tym przypadku kwota kredytu została określona we franku szwajcarskim, jednak kredytobiorcy otrzymali kwotę w złotówkach, a więc bank dokonał przeliczenia kwoty we frankach na złotówki po kursie kupna waluty.
Spłata kredytu następuje natomiast w złotówkach, a następnie jest ona przeliczana na franki szwajcarskie. Taka konstrukcja umowy kredytowej powoduje więc, że wyeliminowanie z umowy niedozwolonych klauzul walutowych prowadzi do pozbawienia umowy jej głównego składnika, gdyż niemożliwe jest wówczas ustalenie kwoty udzielonego kredytu, a zatem taka umowa powinna zostać unieważniona.
Jednak i w tym przypadku można znaleźć odrębne stanowiska, nawet Sądu Najwyższego, który doszedł do wniosku, że klauzula denominacyjna nie określa głównego przedmiotu świadczenia stron, zatem jej bezskuteczność nie powinna skutkować automatycznym upadkiem całej umowy.
Jak więc widać, na poparcie każdego stanowiska można znaleźć argumenty i bronić innego podejścia, istotne zatem jest by Sąd Najwyższy ostatecznie rozstrzygnął te kwestie. Podkreślić jednak należy, że jedno i drugie rozwiązanie są korzystne dla kredytobiorców.
TEORIA 2 KONDYKCJI CZY TEORIA SALDA
Czwarte zagadnienie dotyczy kwestii, którą są żywo zainteresowani wszyscy frankowicze, w końcu po to kredytobiorcy pozywają banki by odzyskać niesłusznie pobrane pieniądze, Sąd odpowiadając na to pytanie rozstrzygnie więc w jaki sposób należy rozliczać nieważną umowę kredytową.
W praktyce ukształtowały się bowiem dwa poglądy w tym zakresie. Zgodnie z teorią dwóch kondykcji, każdej ze stron umowy przysługuje własne roszczenie z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia, a więc w sytuacji, gdy sąd unieważni umowę kredytu frankowego i zastosuje teorię dwóch kondykcji, na rzecz kredytobiorcy zostanie zasądzone całe dochodzone świadczenie, niezależnie od tego czy kredyt został w całości spłacony.
Sprawdź: Ranking Kancelarii Frankowych
Bank z kolei, żeby odzyskać od kredytobiorcy wypłacony mu kapitał, będzie musiał zainicjować odrębne postępowanie i w ten sposób będzie mógł domagać się zwrotu przekazanej na podstawie umowy kredytowej kwoty. Teoria salda zakłada z kolei, że między stronami umowy kredytowej występuje jedno roszczenie, przysługujące tej stronie, której łączne świadczenie miało wyższą wysokość.
Jeśli więc, stosując tą teorię, kredytobiorca otrzymał w ramach kredytu kwotę 300 000 zł, jednak do tej pory spłacił 250 000 zł, to pomimo unieważnienia zawartej umowy, na rzecz kredytobiorcy żadne świadczenie nie zostanie zasądzone. W doktrynie za słuszną uznaje się teorię dwóch kondykcji, co niedawno potwierdził również Sąd Najwyższy w uchwale z 16 lutego 2021 r., zatem kwietniowe rozstrzygnięcie jest w tym zakresie raczej pewne.
Następnie, Sąd wypowie się w przedmiocie przedawnienia roszczeń frankowych, a właściwie w sprawie terminu od którego należy liczyć bieg przedawnienia. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, co do zasady, bieg terminu przedawnienia rozpoczyna się od dnia, w którym roszczenie stało się wymagalne.
Jednakże, jeśli wymagalność roszczenia zależy od podjęcia określonej czynności przez uprawnionego, to bieg terminu przedawnienia rozpoczyna się od dnia, w którym roszczenie stałoby się wymagalne, gdyby uprawniony podjął czynność w najwcześniej możliwym terminie. Wobec tej regulacji początek biegu terminu przedawnienia oznaczany bywa na chwilę wypłaty kwot, których zwrotu strona się domaga, zgłoszenia roszczeń co do zawartej umowy kredytowej, albo na inną datę, to więc powoduje, że w każdym przypadku początek terminu przedawnienia może zostać inaczej określony.
Istotne również jest, że jeżeli przyjmiemy iż przedawnienie biegnie od dnia wypłaty kwot, to wszystkie roszczenia banków się już przedawniły, gdyż bank ma tylko 3 lata na dochodzenie przysługujących mu roszczeń, zaś roszczenia frankowiczów są nadal aktualne, zatem mało prawdopodobne jest by Sąd podzielił ten właśnie pogląd.
CZY NALEŻY SIĘ WYNAGRODZENIE ZA KORZYSTANIE Z KAPITAŁU
I wreszcie, w ostatniej kolejności Sąd zajmie się kwestią najistotniejszą dla kredytobiorców, a mianowicie, odpowie na pytanie czy banki mogą domagać się wynagrodzenia za korzystanie z udostępnionego kapitału.
Roszczenia banków w tym zakresie od początku wzbudzają mnóstwo kontrowersji i choć prawnicy są zgodni co do tego, że brak jest podstaw do wysuwania takich żądań, to jednak wielu kredytobiorców zrezygnowało z tego powodu z pozwania banku.
Mało zatem prawdopodobne jest by Sąd podzielił w tym zakresie stanowisko banków, jednak jeśli nawet tak się stanie to kredytobiorcy nie mają się czego obawiać, gdyż jeśli banki będą mogły dochodzić wynagrodzenia, to takie same roszczenia będą przysługiwać frankowiczom względem banków.
Dodaj Opinie