Wielu frankowiczów, którzy lata temu spłacili swoje kredyty we frankach szwajcarskich, dawno zamknęło ten rozdział myśląc, że temat jest skończony. Kredyt spłacony, umowa rozwiązana – czy można jeszcze cokolwiek odzyskać? Okazuje się, że tak. Ba, często właśnie ci „zapomniani” frankowicze mają dziś najwięcej do wygrania. Nie tylko mogą odzyskać nadpłacone pieniądze, ale i wysokie odsetki ustawowe za opóźnienie, które naliczają się za cały okres sporu z bankiem . W efekcie pozew przeciw bankowi po spłacie kredytu bywa dla frankowicza finansową żyłą złota, o której istnieniu wielu nawet nie wie.
Spłaciłeś kredyt we frankach? Wciąż możesz odzyskać pieniądze w 2025 roku
Spłata kredytu frankowego nie zamyka drogi do dochodzenia swoich praw. Polskie sądy coraz bardzo często (około 97% przypadków) orzekają nieważność nawet dawno spłaconych umów frankowych, zobowiązując banki do zwrotu nadpłaconych kwot . – Każdą sprawę należy zbadać indywidualnie, niemniej sprawy, w których kredyt jest spłacony, dla wielu kredytobiorców wydają się jeszcze bardziej atrakcyjne. Pożyczyłem 200 000 zł, oddałem 300 000 zł, do uzyskania mam 100 000 zł. Sytuacja jest więc jasna od samego początku – tłumaczą prawnicy zajmujący się sprawami frankowymi . Innymi słowy, jeśli oddaliśmy bankowi więcej, niż od niego otrzymaliśmy, różnica ta – stanowiąca nadpłatę – może do nas wrócić. A to nie wszystko.
Co istotne, korzystne orzecznictwo sądów i wyroki TSUE z ostatnich lat (m.in. z czerwca i grudnia 2023 r.) znacząco poprawiły pozycję konsumentów w sporach z bankami . Dziś unieważnienie dawno spłaconego kredytu jest równie realne, jak unieważnienie kredytu wciąż spłacanego . Mało tego – pełna spłata kredytu bynajmniej nie chroni banku przed oddaniem pieniędzy. Prawnicy podkreślają, że roszczenia konsumenta liczą się nie od daty spłaty kredytu, lecz od momentu, gdy dowiedział się o nieuczciwości umowy – co często nastąpiło niedawno. Oznacza to, że nawet jeśli kredyt spłacono 5, 10 czy 15 lat temu, wciąż można iść do sądu po swoje pieniądze.
Nadpłata plus odsetki – ukryty skarb frankowicza
Największą niespodzianką dla spłaconych frankowiczów są jednak odsetki ustawowe za opóźnienie. Gdy frankowicz składa pozew o zwrot nadpłaconych rat, może już w pozwie zażądać nie tylko zwrotu nadpłaty, ale także odsetek ustawowych za czas procesu . Mówiąc prościej: bank, który bezprawnie pobierał nasze pieniądze, będzie musiał zapłacić odsetki za to, że zwraca je dopiero po wyroku. Te odsetki pełnią podwójną rolę – karzą bank za opóźnienie i wynagradzają kredytobiorcy czas oczekiwania na wyrok . Co więcej, należą się one niezależnie od tego, czy kredyt nadal spłacamy, czy już dawno go spłaciliśmy .
Ile można na tym zyskać? Stawka jest wysoka, ponieważ ustawowe odsetki za opóźnienie wynosiły w ostatnich latach ok. 11–12% rocznie (obecnie 11,25%). Dla porównania – większość lokat bankowych oferowała ułamek tej wartości. Prawnicze kalkulacje mówią same za siebie: za każdy rok czekania na 100 000 zł należnego roszczenia frankowicz otrzyma ponad 11 000 zł dodatkowo . Przy dużych kwotach sporu odsetki mogą sięgać dziesiątek, a nawet setek tysięcy złotych, zależnie od skali roszczeń i długości procesu . To właśnie ten element – często pomijany w dyskusji – sprawia, że sprawy frankowe stały się dla kredytobiorców tak opłacalne finansowo.
Symulacja: 70 tys. zł nadpłaty i 24 tys. zł czystego zysku
Jak to wygląda w praktyce? Przeanalizujmy przykładowy scenariusz byłego frankowicza:
-
Kwota kredytu: 300 000 zł
-
Łącznie spłacone bankowi: 370 000 zł (czyli nadpłacone 70 000 zł ponad pożyczony kapitał)
-
Pozew o zwrot nadpłaty: złożony w maju 2024 r. – frankowicz domaga się 70 000 zł wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie
-
Wyrok I instancji: maj 2025 r. (po 12 miesiącach procesu) – sąd stwierdza nieważność umowy i zasądza zwrot 70 000 zł nadpłaty plus odsetki
-
Postępowanie apelacyjne: trwa kolejne 24 miesiące (do maja 2027 r.), bo bank składa apelację od wyroku
-
Wysokość odsetek za opóźnienie: 11,95% w skali roku przez pierwsze 12 miesięcy, następnie 11,25% w skali roku przez kolejne 24 miesiące (zgodnie ze stawkami ustawowymi obowiązującymi w latach 2024–2026)
Teraz najciekawsze – ile nasz frankowicz zyska tylko na odsetkach?
-
Odsetki za pierwsze 12 miesięcy (11,95% rocznie): ok. 8 365 zł
-
Odsetki za kolejne 24 miesiące (11,25% rocznie): ok. 15 750 zł
-
Łącznie odsetki po 3 latach sporu: ok. 24 115 zł
Oznacza to, że oprócz odzyskania 70 000 zł nadpłaconego kapitału, frankowicz dostaje ponad 24 tys. zł „premii” za to, że musiał na te pieniądze czekać. Dla porównania – 70 000 zł ulokowane na przeciętnej lokacie bankowej nie przyniosłoby nawet ułamka takiego zysku. Tu zaś mówimy o 24 tys. zł czystego zysku, praktycznie bez ryzyka. Nic dziwnego, że coraz częściej słyszy się opinię, iż pozew o unieważnienie kredytu frankowego może dać „zyski wyższe niż najlepsza lokata” właśnie dzięki odsetkom .
Banki liczą na naszą nieświadomość
Skoro stawka jest tak wysoka, dlaczego banki same nie proponują ugód tym klientom, którzy dawno spłacili swoje kredyty? Powód jest prosty – banki liczą na naszą bierność. Przez długi czas oficjalne programy ugód frankowych dotyczyły wyłącznie kredytów wciąż spłacanych . Jeżeli dawno temu pożegnaliśmy się z bankiem, raczej nie usłyszymy telefonu z propozycją porozumienia. – Bankowcy boją się, że otwarte skierowanie oferty ugody do tej grupy klientów uświadomi im skalę możliwych roszczeń – wskazują komentatorzy, zauważając, że banki nie chcą nagłaśniać tematu ugód dla tzw. ex-frankowiczów . Lepiej dla nich, jeśli byli kredytobiorcy pozostaną w nieświadomości, że mogą odzyskać tak duże pieniądze.
Statystyki zresztą potwierdzają tę strategię banków. Według danych przytoczonych przez Rzeczpospolitą, niemal 100% aktywnych frankowiczów (wciąż spłacających kredyty) otrzymało już od swoich banków propozycje ugody . Tymczasem posiadacze spłaconych kredytów przez lata nie mieli żadnej oficjalnej oferty – bo banki „oficjalnie nie mają programu ugodowego dla ex-frankowiczów” . Można więc odnieść wrażenie, że banki świadomie omijały tych klientów, którzy spłacili dług, licząc że temat dla nich wygasł. Wielu frankowiczów faktycznie odpuściło, sądząc, że skoro kredyt spłacony, to „nic im się nie należy”. Dopiero rosnąca świadomość prawna – i kuszące wyroki sądów – sprawiają, że ta grupa klientów zaczyna upominać się o swoje.
Najlepsze propozycje ugody dopiero po wyroku
Co dzieje się, gdy taki zapomniany frankowicz jednak decyduje się walczyć i składa pozew? Praktyka pokazuje, że banki zmieniają front dopiero pod presją przegranej w sądzie. Nieoficjalnie banki są coraz bardziej skłonne do rozmów z ex-frankowiczami – ale dopiero, gdy ci jasno sygnalizują, że chcą odzyskać swoje pieniądze . Najczęściej tym sygnałem jest otrzymanie przez bank pozwu. Wtedy nagle okazuje się, że jednak można rozmawiać. Bywa, że pierwszą realną propozycję ugody frankowicz otrzymuje… dopiero po korzystnym wyroku I instancji . Bank, widząc że przegrał w sądzie i grozi mu płacenie odsetek przez kolejne lata apelacji, nagle jest skory do ugody.
Dlaczego dopiero wtedy? Chodzi właśnie o odsetki. Banki wiedzą, że każdy kolejny miesiąc przedłużania sporu to dla nich dodatkowy koszt – odsetki ustawowe za opóźnienie naliczają się za cały czas trwania postępowania . Przy obecnych stawkach przekraczających 11% rocznie, odsetki za dwa-trzy lata procesu mogą powiększyć kwotę do zwrotu o dziesiątki tysięcy złotych. Z perspektywy banku lepiej więc zaproponować ugodę i „uciąć straty”, niż brnąć w apelacje i płacić odsetki przez kolejne lata. Ta ekonomiczna kalkulacja powoduje, że najlepsze – najbardziej korzystne dla klienta – propozycje porozumienia pojawiają się często dopiero po wyroku w pierwszej instancji, gdy bank chce uniknąć dalszego naliczania odsetek. Innymi słowy, frankowicz, który już wygrał raz w sądzie, nagle staje się dla banku „cennym” partnerem do rozmów.
Wnioski: pozew jak bezpieczna, wysoko oprocentowana lokata
Historie tysięcy wygranych spraw pokazują jasno: dla frankowicza z spłaconym kredytem pozew przeciw bankowi może okazać się jedną z najlepszych inwestycji życia. Jeszcze kilka lat temu wielu obawiało się batalii sądowej – ryzyka, kosztów, niepewności. Dziś te obawy są znacznie mniejsze. Aktualne przepisy i wyroki (także unijne) stoją po stronie konsumentów , a prawomocne unieważnienie umowy frankowej to bardziej kwestia czasu niż niepewności. Przy odpowiedniej strategii prawnej ryzyko przegranej jest minimalne, zaś perspektywa zysku – bardzo kusząca.
Śmiało można zatem stwierdzić, że złożenie pozwu przez frankowicza, który dawno spłacił swój kredyt, to dziś swoista „lokata kapitału” – i to o oprocentowaniu, którego żaden bank nie zaoferuje. Statutory interest for delay at 11–12% rocznie czyni taką lokatę nieporównywalnie atrakcyjniejszą od tradycyjnych depozytów . Co więcej, jest to lokata dość bezpieczna: w odróżnieniu od giełdy czy funduszy, tutaj zysk (zwrot nadpłaty + odsetki) wynika z obowiązującego prawa i udokumentowanych nadpłat. Oczywiście, trzeba poczekać na „dojrzewanie” tej inwestycji – kilka lat postępowania sądowego – ale czas w tym wypadku pracuje na korzyść frankowicza, powiększając należne odsetki.
Na koniec warto zauważyć pewien paradoks. Przez lata banki zarabiały na frankowiczach dzięki nieuczciwym klauzulom i zmianom kursu waluty. Teraz, role się odwróciły – to frankowicz może zarobić na banku, korzystając z mechanizmów prawa. Trzeba tylko podjąć działanie i upomnieć się o swoje. Dla tysięcy osób w podobnej sytuacji pozew sądowy stał się narzędziem sprawiedliwości i… całkiem niezłego zysku. Jak mówi znane powiedzenie: lepiej późno niż wcale. Jeśli spłaciłeś swój kredyt we frankach, rozejrzyj się – być może tuż obok czeka zapomniany kapitał, który teraz może pracować na Ciebie z nawiązką.