Jednym z głównych wyzwań sektora bankowego są obecnie kredyty frankowe – dla nowego prezesa Związku Banków Polskich ta kwestia jest absolutnym priorytetem, o czym przekonywał w rozmowie z dziennikarką money.pl. Tadeusz Białek, stojący na czele ZBP optuje za regulacjami legislacyjnymi, dzięki którym kredyty frankowe mogłyby zostać potraktowane tak, jakby od początku zawarto je w polskich złotych. Podobne rozwiązania promuje szef KNF, który już w 2020 roku wydał bankom zalecenia co do zawierania ugód. Znamienne jest jednak to, że ani prezes ZBP, ani szef KNF nie uwzględniają w swoich pomysłach tych frankowiczów, którzy spłacili już kredyt, a dziś mają prawo wysunąć wobec banku roszczenie o zapłatę. Czy ewentualna ustawa nie obejmie ex-frankowiczów?
- Sektor bankowy jak nigdy potrzebuje pomocy rządzących, by poradzić sobie ze skalą roszczeń konsumentów i uciec przed odpowiedzialnością za wadliwie skonstruowane umowy kredytowe
- Banki obecnie proponują frankowiczom ugody, jednak klienci nie są już zainteresowani tym, co mają do zaoferowania instytucje, które przed laty udzieliły im skrajnie niekorzystnego kredytu
- Szacuje się, że spośród ok. 700 tys. umów frankowych w całości spłacono już mniej więcej połowę. Ex-frankowicze mają takie samo prawo pozwać bank i żądać zwrotu nienależnie pobranych świadczeń, jak kredytobiorcy wciąż spłacający swoje kredyty
- Z informacji płynących od przedstawicieli ZBP i KNF wynika jednak, że sektor nie ma w planach dogadywania się w sprawie już spłaconych kontraktów. To przypadkowo przemilczana kwestia, a może świadome działanie?
Promocja rozwiązań ustawowych trwa. Powodem są masowe przegrane banków w sądach?
Minęły już czasy, gdy sektor bankowy stać było na ignorowanie problemu kredytów frankowych. Skala roszczeń, a przede wszystkim linia orzecznicza sądów są tak niesprzyjające dla banków, że rozglądają się one za pomocą od państwa. Statystyki za zeszły rok są bezlitosne: banki prawomocnie przegrały niemal 99 proc. postępowań.
W swoim sprawozdaniu za I kwartał br. mBank podaje, że w okresie styczeń – marzec przegrał prawomocnie 98,6 proc. spraw. W Santanderze jest niewiele lepiej: 97,4 proc. przegranych dobitnie pokazuje, jaka jest przyszłość kwestionowanych umów kredytowych.
W sektorze widać popłoch. Dotyczy to zarówno poszczególnych banków, jak i instytucji kontrolujących, które nie zareagowały w porę, gdy banki zaczęły masowo proponować kontrowersyjne produkty kredytowe niezorientowanym w procesach ekonomicznych konsumentom.
Szczególnie zaangażowana w proces sprzątania skutków procederu frankowego jest Komisja Nadzoru Finansowego. W lutym media poinformowały, że instytucje odpowiadające za stabilność sektora finansowego pracują nad projektem ustawy regulującej kwestie kredytów frankowych. Dość szybko swój rajd po branżowych mediach rozpoczął szef KNF, Jacek Jastrzębski, który w wywiadach otwarcie promuje rozwiązania legislacyjne (choć Komisja nie ma inicjatywy ustawodawczej) i okrasza swoje przemyślenia dość niskich lotów krytyką frankowiczów.
Jak do tej pory podano tylko ogólne ramy koncepcji ustawy. Miałoby chodzić o nałożenie na banki obowiązku oferowania programów ugodowych kredytobiorcom frankowym, i to programów zgodnych z zamysłem Komisji Nadzoru Finansowego. W kuluarach mówi się jednak o tym, że założeniem ustawy miałoby być także opodatkowanie frankowiczów z tytułu korzyści uzyskanych w wyniku unieważnienia umowy. Taki podatek miałby zabierać konsumentom nadwyżkę uzyskaną ponad to, co zaproponował bank w ofercie ugody. Gdy informacja o tej koncepcji wyciekła do mediów, zarówno frankowicze, jak i ich pełnomocnicy prawni nie zostawili na niej suchej nitki. Być może właśnie dlatego KNF unika obecnie odnoszenia się do planowanych rozwiązań podatkowych i koncentruje na samych ugodach, tak aby uśpić czujność społeczeństwa.
ZBP chce regulacji ustawowych. Komu mają one służyć?
Więcej o programie ugód można dowiedzieć się z wywiadu, który pojawił się 2 maja br. na łamach portalu money.pl. Dziennikarka portalu przeprowadziła rozmowę z nowym prezesem Związku Banków Polskich, Tadeuszem Białkiem. On również, podobnie jak szef KNF, jest gorącym zwolennikiem rozwiązań ustawowych, takich, które byłyby satysfakcjonujące dla obu stron. Jak tego dokonać, nie wyjaśnia. Niestrudzenie jednak kreśli koncepcje legislacyjne korzystne głównie dla samych banków.
Wg niego ustawa mogłaby zobowiązać strony konfliktu do wejścia w proces ugodowy, nawet jeśli pozostają już w sporze sądowym. Nie precyzuje jednak, jak ustawa miałaby zadziałać, gdyby strony w procesie negocjacyjnym nie dogadały się.
Niejasne jest też, jak ewentualna ustawa miałaby wpłynąć na sytuację ex-frankowiczów, czyli kredytobiorców, którzy już spłacili swój kredyt i nie mają obecnie z bankiem żadnej spornej relacji. Takich osób jest w Polsce kilkaset tysięcy. Ogólna liczba udzielonych Polakom kredytów frankowych nie jest dokładnie znana, szacuje się ją na od 700 do 900 tysięcy.
W zależności od tego, którą liczbę uzna się za prawidłową, można bezpiecznie przyjąć, że połowa, a nawet i większość umów jest już nieaktywna. Na chwilę obecną frankowicze spłacają ok. 340 tys. umów frankowych, z czego 130 tys. już objęto sporem sądowym. Banki zdają się zapominać, że uprawniona do pozwu grupa jest znacznie szersza i nie ogranicza się do konsumentów, których kredyt wciąż pozostaje aktywny.
Dlaczego sektor chce kierować ustawę antyfrankową tylko do obecnych kredytobiorców?
Czy to możliwe, by banki, ZBP i KNF naprawdę pominęły ewentualność złożenia pozwu przez ex-frankowiczów? Absolutnie nie, zwłaszcza że unijne orzecznictwo dobitnie wskazuje, iż byli frankowicze mają takie samo prawo do składania roszczeń przeciwko bankom, jak obecni kredytobiorcy. Różnica jest tylko taka, że osoby, które spłaciły kredyt, zwykle formułują wobec banku pozew o zapłatę, a nie o stwierdzenie nieważności umowy.
To, ile można zyskać, kierując wobec banku pozew, łatwo policzyć przez kalkulatorfrankowicza.pl – bezpłatne narzędzie do porównania skutków unieważnienia umowy z ugodą i zaniechaniem wszelkich działań wobec banku. Jest możliwe również bezpłatne przeskanowanie umowy pod kątem klauzul abuzywnych – służy temu skanerchf.pl.
Szanse ex-frankowiczów na korzystny wyrok są bardzo duże, zwłaszcza w świetle orzeczenia TSUE w sprawie C-82/21, które daje krajowym sądom jasno do zrozumienia, iż roszczenia konsumentów o zwrot nienależnie zapłaconych kwot, wynikających z umowy zawierającej klauzule abuzywne nie mogą się przedawnić, jeśli konsument nie wiedział o wadliwości tych postanowień.
Bieg przedawnienia należy więc liczyć od momentu, gdy konsument dowiedział się o tej wadliwości, a nie od daty zapłacenia każdej raty. Co więcej, w nowszym wyroku TSUE, z marca 2023 roku, Trybunał podkreśla, że ochroną konsumencką są objęci nie tylko klienci wciąż spłacający umowy, ale również ci, którzy spłacili je w całości (wyrok w sprawie C-6/22, wydany 16 marca 2023 roku).
Sektor bankowy ma więc komplet informacji pozwalający na stwierdzenie, że zagrożeniem są nie tylko aktywne umowy, ale również te w całości spłacone. Czemu więc nie nie chce wyjść naprzeciw ex-frankowiczom? Najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie jest zarazem najprostsze: banki nie chcą przypominać tej grupie klientów, że w ogóle mogą oni wystąpić wobec kredytodawcy z jakimkolwiek roszczeniem. Wielu klientów po spłaceniu kredytu stara się zapomnieć o traumie związanej z tym wadliwym produktem.
Część jest tak znerwicowana, że nie wyobraża sobie choćby samego wejścia na drogę sądową, i to nawet w sytuacji, gdy szanse na prawomocne wygranie takiej sprawy wynoszą prawie 99 procent. Jeśli kredytobiorcy pozyskaliby wiedzę na temat tego, jak duże kwoty są do odzyskania, być może zrewidowaliby swoje plany i jednak zdecydowali się na pozew.
To z kolei oznaczałoby dla banków perspektywę kolejnych miliardów złotych rezerw i radykalne pogorszenie sytuacji kapitałowej. Nic więc dziwnego, że ani ZBP ani KNF nie chcą dotykać kwestii ex-frankowiczów i wolą skupić się na aktywnych kredytobiorcach, by nie wywołać lawiny, której nie da się opanować żadną ustawą.
Dodaj Opinie