Rok 2023 będzie dla banków czasem promowania ugód frankowych. Już teraz wiadomo, że kredytodawcom nie będzie łatwo: klienci dobrze wiedzą, że konwersja kredytu na złotówki to nie najlepszy pomysł, a wysokie stopy procentowe to tylko jeden z czynników, które mogą zaważyć na ich decyzji. Ugody frankowe są intensywnie promowane w mediach, kredytobiorcy dostają też indywidualne propozycje mailowo bądź listownie. Prawnicy podkreślają, że zawarcie ugody odbiera frankowiczowi prawo do kwestionowania wcześniejszych zapisów umownych w sądzie. Twój bank zaproponował Ci już ugodę i rozważasz jej przyjęcie? Sprawdź, co może Cię czekać po konwersji kredytu.
- Z raportu Komitetu Stabilności Finansowej wynika, iż bankom udało się podpisać ok. 32 tys. ugód z kredytobiorcami
- Rzeczywista liczba zawartych ugód może być wyższa – sam PKO BP ma na swoim koncie ponad 18 tys. ugód, zaś Millennium Bank – ponad 15 tys. porozumień.
- Do programu przystąpił mBank, który zawarł już ok. 1,5 tys. ugód i chce zaproponować konwersję kredytu wszystkim czynnym frankowiczom do połowy tego roku.
- To ostatni moment na skłonienie kredytobiorców do ugody – za kilka miesięcy TSUE wyda orzeczenie w sprawie o wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału. Mało prawdopodobne, aby po decyzji Trybunału klienci byli chętni na propozycję banku.
- Banki zdają sobie sprawę z tego, że mają niewiele czasu na zredukowanie portfela frankowego, dlatego modyfikują warunki ugód i wprowadzają opcjonalną czasowo stałą stopę procentową, wg której można spłacać kredyt po konwersji. Co na to frankowicze?
TSUE zdecyduje, czy frankowiczom należy się sankcja darmowego kredytu
12 października 2022 roku to ważna data w kalendarzu każdego frankowicza. To wówczas w Luksemburgu rozpoczął się proces w sprawie C-520/21, która dotyczy sposobu rozliczenia się stron umowy kredytowej po jej unieważnieniu. Przesłuchanie nie przebiegło pomyślnie dla bankowców – sędziowie byli wyraźnie skonsternowani sposobem funkcjonowania sektora bankowego w Polsce i nawet tego nie kryli.
Nie pomogło wystąpienie szefa KNF, który przekonywał unijnych sędziów, że ewentualny prokonsumencki wyrok, który odebrałby bankom prawo do zarabiania na nieważnych kredytach, mógłby kosztować cały sektor 100 mld zł i doprowadzić jeden lub kilka podmiotów do upadłości.
W lutym wydana zostanie opinia Rzecznika Generalnego w tej sprawie, zaś mniej więcej w połowie roku powinien zapaść wyrok.
Eksperci spodziewają się jednoznacznie prokonsumenckiego orzeczenia, bo takie też były wcześniejsze decyzje TSUE. Banki nie mają na swoją obronę żadnych sensownych usprawiedliwień, a jedynie starają się podkreślić, że ich ewentualne problemy nie pozostaną bez wpływu dla krajowej gospodarki. Trudno, aby unijni sędziowie przywiązywali się do tych pozaprawnych argumentów, gdy po stronie frankowiczów stoi dyrektywa 93/13/EWG i bogate orzecznictwo sądów powszechnych.
Sektor bankowy w popłochu stara się przekonać kredytobiorców, że ugody są dla nich korzystne
Banki jeszcze starają się tworzyć iluzję, że liczą na korzystny dla siebie wyrok, ale ich poczynania świadczą raczej o tym, że doskonale wiedzą, jaka będzie przyszła decyzja TSUE. Masowo dotwarzają rezerwy na ryzyko prawne kredytów frankowych, co było jedną z głównych przyczyn wielomilionowych strat sektora w III kwartale. Równolegle z odpisami na franki pracują też nad zmianą dotychczasowych warunków ugód.
Najbardziej zdesperowany zdaje się być mBank. Nic dziwnego, jest to drugi najchętniej pozywany kredytodawca frankowy – mBank ma pokaźny portfel tych zobowiązań i w samym tylko III kwartale musiał poszerzyć rezerwy frankowe o 2,34 mld zł.
Obecnie spółka intensywnie działa na polu ugód. Co prawda wystartowała z programem dużo później niż np. PKO BP (który rozpoczął działania w tym zakresie już w październiku 2021 roku i łącznie podpisał z kredytobiorcami ponad 18 tys. ugód), ale ma ambitne plany zaproponowania ugody wszystkim klientom frankowym do połowy 2023 roku. Nieprzypadkowo mBank stara się zdążyć z objęciem ugodą jak największej części portfela kredytów frankowych, nim TSUE ustali, co z opłatą za korzystanie z kapitału, o którą ubiegają się banki.
Oferta mBanku wydaje się jak na razie najbardziej postępowa – spółka zdecydowała, że będzie proponować klientom konwersję kredytu w oparciu o czasowo stałą stopę procentową na poziomie 4,99 proc. Nie ma jednak powodów do nadmiernej ekscytacji, ponieważ RRSO w tym przypadku wyniesie ok. 7,14 proc.
Wg NBP Polska zbliży się do swojego celu inflacyjnego w okolicach 2025 roku. Gdy to się stanie, Bank Centralny zapewne zdecyduje o obniżce kosztu pieniądza. Kredytobiorcy, którzy podpiszą ugodę z mBankiem na nowych warunkach, będą płacić swoje raty kapitałowo-odsetkowe w oparciu o stałą stawkę aż do 2028 roku. Nietrudno więc dojść do wniosku, że konsument może na tym więcej stracić niż zyskać.
Drogą mBanku prawdopodobnie pójdą wkrótce inni kredytodawcy – PKO BP już pracuje nad modyfikacją programu, choć na razie nie zdradza szczegółów. Millennium Bank usilnie zachęca swoich klientów do konwersji kredytu i ma na tym polu pewne sukcesy – udało mu się podpisać ponad 15 tys. ugód i podkreśla, że od kilku kwartałów odnotowuje więcej porozumień z kredytobiorcami niż nowych pozwów. Bank ten w lipcu 2022 roku poinformował o wdrożeniu planu naprawy – kapitały Millennium mocno skurczyły się pod wpływem kosztu wakacji kredytowych, zatem spółce będzie zależało na tym, aby przyszłe odpisy na franki były możliwie jak najmniejsze.
Z czym wiąże się podpisanie ugody frankowej? Lista zagrożeń
Komitet Stabilności Finansowej podaje, że banki podpisały łącznie ok. 32 tys. ugód frankowych. Wynik ten jest prawdopodobnie niedoszacowany – 3 najczęściej pozywane banki deklarują łącznie ok. 35 tys. konwersji kredytu na PLN, a są to dane z końca III kwartału 2022 roku. Skoro tylu kredytobiorców zdecydowało się ponownie zaufać bankom i uwierzyło, że propozycja ugody jest korzystna, może coś w tym jednak jest?
Prawnicy frankowi ostrzegają, że ugody są tak skonstruowane, aby osobie nieposiadającej specjalistycznej wiedzy wydawały się godne rozważenia. W końcu czołowi kredytodawcy proponują nierzadko konwersję po korzystniejszym niż rynkowy kursie, wielu z nich kusi też klientów częściowym umorzeniem salda. Problem tylko w tym, że:
- zdecydowana większość klientów, którzy mogą dziś zostać objęci ugodą, spłaciła bankowi nominalną wartość kredytu lub niewiele im do tego brakuje – bank zaś chciałby zarobić na wadliwym kredycie po konwersji nierzadko drugie tyle
- w wyniku konwersji kredytu zobowiązanie zostaje objęte stawką WIBOR, która jest znacznie wyższa niż aktualny wskaźnik SARON. A to oznacza oczywiście spłacanie wyższych odsetek po podpisaniu ugody
- ponieważ odsetki kredytu złotówkowego są wyższe, rośnie łączny koszt obsługi zobowiązania – ostatecznie może się okazać, że klient zapłaci bankowi więcej, niż gdyby pozostał przy pierwotnych warunkach umowy!
Kto zatem decyduje się na ugodę z bankiem? Często są to osoby, które nie mają czasu na procesowanie się, a dysponują gotówką niezbędną do jednorazowej spłaty długu. PKO BP przyznaje, że ok. 50 proc. klientów decydujących się na ugodę spłaca swój kredyt jednorazowo. Niezorientowany konsument mógłby pomyśleć, że dzieje się tak dlatego, że saldo kredytu po konwersji jest znacznie niższe. Nie – kredytobiorcy chcą po prostu uciec przed ryzykiem rosnącego oprocentowania, a jednorazowa spłata to najszybszy i najprostszy sposób, żeby to osiągnąć.
Dlaczego lepiej pozwać bank niż decydować się na ugodę?
Frankowiczom, którzy nie muszą pilnie sprzedawać swojej nieruchomości, zaleca się pozwanie banku i dążenie do unieważnienia umowy. Korzyści wynikające z tego rozwiązania są nieporównywalnie większe niż te, które bank proponuje w swoich ugodach.
Unieważniając kredyt frankowy, konsument może liczyć na następujące korzyści:
- zwrot wszelkich świadczeń pobranych przez bank w trakcie realizacji umowy
- odpowiedzialność względem banku wyłącznie do wartości wypłaconego kapitału
- możliwość roszczenia o ustawowe odsetki za zwłokę liczone od momentu złożenia pozwu. Dzięki temu kredytobiorca może potencjalnie powiększyć swoją korzyść nawet o kilkadziesiąt procent
- zarobek na różnicach kursowych – bank musi oddać nienależnie pobrane świadczenia w tej walucie, w której je otrzymał. Frankowicz spłacający raty w CHF w okresie, gdy waluta ta kosztowała 3-4 zł, otrzyma tyle samo franków, ile wpłacił. Teraz jednak CHF kosztuje prawie 5 zł
- uwolnienie hipoteki i zdolności kredytowej.
Spory o franki trwają przeciętnie po 2-3 lata, ale nie oznacza to, że tyle musi czekać konsument, by odczuć zalety pozwania kredytodawcy. Składając do sądu wniosek o zabezpieczenie roszczeń, kredytobiorca w wielu przypadkach może uzyskać zgodę na zaprzestanie płatności kredytu już na początkowym etapie procesu.
Opcja ta jest dostępna głównie dla tych kredytobiorców, którzy spłacili już bankowi kwotę pożyczonego kapitału. Biorąc pod uwagę korzystne orzecznictwo (98 proc. wygranych po stronie konsumentów) i coraz szybciej zapadające wyroki, nierzadko bez przesłuchania powodów, nie warto rozważać ugody z bankiem. Lepiej złożyć pozew i pozbawić bank zarobku na skrajnie abuzywnym kredycie.
Dodaj Opinie