wiadomości frankowicze

Przesłuchanie Frankowiczów podczas procesu o unieważnienie kredytu – jak się przygotować?

Przesłuchanie w sądzie w charakterze strony to na ogół duże przeżycie dla każdego Frankowicza. Wezwanie do złożenia zeznań nie zawsze oznacza konieczność stawienia się w budynku sądu – czasami rozprawa odbywa się online za pomocą łączy internetowych. W takiej sytuacji stres jest nieco mniejszy, bo można zeznawać w komfortowych warunkach z domu. Jednak także do e-rozprawy trzeba się odpowiednio przygotować. Aby zaoszczędzić sobie nerwów i nie być później zaskoczonym, warto wcześniej spotkać się ze swoim prawnikiem i omówić pytania jakie mogą paść ze strony pełnomocnika banku lub sądu. Przy tym trzeba pamiętać, że w sądzie należy zeznawać wyłącznie prawdę. Pytań może być sporo, nawet kilkadziesiąt, ale większość z nich jest nieistotna dla rozstrzygnięcia. Najważniejsze pytania odnoszą się do statusu konsumenta, wiedzy w zakresie ryzyka walutowego oraz świadomości skutków nieważności umowy. Poniżej omawiamy najważniejsze pytania i wskazujemy, jak można na nie odpowiedzieć odwołując się do własnych doświadczeń. 

  • Pytania zadawane Frankowiczom w trakcie przesłuchania w sądzie w charakterze strony powtarzają się. Prawnicy reprezentujący kredytobiorców doskonale je znają i potrafią dobrze przygotować klientów do udziału w rozprawie.
  • Większość kredytobiorców musi liczyć się z tym, że zostanie wezwana do sądu lub przesłuchana podczas rozprawy online. Druga forma jest zdecydowanie bardziej komfortowa i pozwala zaoszczędzić stresu związanego z wizytą w sądzie.
  • Przed udziałem w rozprawie trzeba przygotować się mentalnie na podchwytliwe pytania ze strony pełnomocników banku i nie dać się wplątać w dyskusje, które mogą wyprowadzić nas na manowce. Najlepiej odpowiadać krótko i na temat, a przede wszystkim zgodnie z prawdą.

Jak wygląda przesłuchanie w sądzie?

Na przesłuchanie w sądzie trzeba zarezerwować sobie przynajmniej godzinę, bo tyle może trwać rozprawa. Na rozprawę nie można się spóźnić. Trzeba wziąć ze sobą dowód osobisty, bo sąd sprawdza tożsamość osoby składającej zeznania. Przebiegu rozprawy nie można nagrywać i najlepiej wyłączyć telefon komórkowy.

Prawnicy Frankowiczów uważają, że ponad 90 proc. pytań zadawanych przez pełnomocników banków jest nieistotna. Niektóre pytania mają na celu zaplątanie kredytobiorcy w zeznaniach, wyprowadzenie go z równowagi lub wykazanie, że mówi nieprawdę. Z tego względu nie można naginać rzeczywistości, a przede wszystkim nie wolno kłamać. Natomiast dopuszczalne jest przedstawienie sytuacji, które rzeczywiście miały miejsce, na swoją korzyść.

Pytania zadawane przez pełnomocnika banku lub sędziego mogą być podchwytliwe i z pozoru trudne, ale wiedząc z góry jakie kwestie zostaną poruszone można spać spokojnie. Poniżej przedstawiamy przykładowe pytania, które skupiają się wokół trzech zagadnień: statusu konsumenta, wiedzy na temat ryzyka walutowego oraz świadomości skutków unieważnienia umowy.

Status konsumenta. O co może zapytać pełnomocnik banku i sąd?

Status konsumenta jest kluczową kwestią przy ocenie abuzywności umowy. Tylko konsument może powoływać się na zawarte w umowie niedozwolone postanowienia (klauzule abuzywne) i na tej podstawie domagać się ich usunięcia (odfrankowienia kredytu) lub unieważnienia całej umowy. Oto jakie pytania mogą paść wokół tematu, czy osobie zeznającej przysługuje status konsumenta:

  • Jakie zeznający ma wykształcenie i zawód?
  • Gdzie jest zatrudniony?
  • Gdzie pracował w momencie podpisywania umowy?
  • Czy mieszka w zakupionej na kredyt nieruchomości?
  • Czy nieruchomość była wynajmowana?
  • Czy w nieruchomości była lub jest zarejestrowana oraz prowadzona działalność gospodarcza?
  • Czy był to pierwszy kredyt hipoteczny, czy w przeszłości osoba zaciągała już inne kredyty, w tym powiązane z kursem obcej waluty?

Jeżeli chodzi o kwestie wykształcenia, sąd oraz pełnomocnik banku mogą dopytywać jaki kierunek studiów skończyła osoba składająca zeznania. Kilka lat temu banki posługiwały się argumentacją, że osoby z wykształceniem ekonomicznym lub prawnym posiadają wiedzę specjalistyczną pozwalającą im ocenić ryzyko zawarcia umowy powiązanej z obcą walutą.

Według aktualnej wykładni przepisów dokonanej przez TSUE oraz obowiązującej w polskich sądach linii orzeczniczej, także pracownik banku czy adwokat może posiadać status konsumenta. Zwłaszcza jeśli nie uczestniczył w tworzeniu wzorców umownych lub pracował w sektorze bankowym na kilka lat przed pojawieniem się kredytów waloryzowanych kursem CHF. Co więcej, zapadają również wyroki unieważniające umowy kredytowe zaciągane przez osoby zatrudnione w bankach w momencie boomu na kredyty pseudowalutowe. Nic nie stoi na przeszkodzie unieważnieniu posiadanego przez taką osobę kredytu, jeżeli wykonywała ona pracę nie związaną bezpośrednio z ryzykiem kursowym.

Nie można przed sądem zatajać faktu, że w nieruchomości była lub jest prowadzona działalność gospodarcza albo była ona przedmiotem najmu. Umowy kredytów walutowych zawierane były kilkanaście lat temu i w ciągu tak długiego okresu sytuacja mogła ulec zmianie. Sąd na pewno będzie weryfikował cel zaciągnięcia kredytu wskazany w dokumentacji, tj. czy kredyt był zaciągany na własne cele mieszkaniowe. Nie ma jednak obowiązku zamieszkiwania przez kilkanaście lub kilkadziesiąt lat w zakupionym na kredyt domu lub mieszkaniu.

Jeżeli chodzi o najem, istotne mogą być względy ekonomiczne. W związku z gwałtownym wzrostem salda zadłużenia frankowego sprzedaż nieruchomości była na ogół trudna lub wręcz niemożliwa, dlatego część osób zdecydowała się ją wynająć, przenieść się do rodziny lub mniejszego mieszkania, a z opłat uzyskanych z najmu spłacać rosnące raty kredytu. Tym niemniej strona przeciwna może próbować podważyć status konsumenta, jeżeli najem miał charakter zorganizowany (np. dotyczył więcej niż jednej nieruchomości).

W trakcie przesłuchania mogą paść także pytania o to, czy osoba przesłuchiwana zaciągała wcześniej inne kredyty, w tym hipoteczne i powiązane z obcą walutą. Trzeba tutaj podkreślić, że nawet fakt posiadania innego kredytu w CHF nie jest dyskwalifikujący. Zwłaszcza jeśli zaciągnięty został w latach 2003-2008, kiedy kurs CHF utrzymywał się na niskim poziomie, zatem można było ufać profesjonalnym doradcom finansowym i pracownikom banków (postrzeganych jako instytucje zaufania publicznego), że podjęło się dobrą i mało ryzykowną decyzję.

Proces zawierania umowy i świadomość ryzyka walutowego. Jakie pytania mogą paść?

Kolejna seria pytań zadawanych przez pełnomocników banków i sądy dotyczy procesu zawierania umowy oraz świadomości kredytobiorcy istnienia ryzyka walutowego oraz jego skali. Oto najczęściej zadawane pytania odnoszące się do tego zakresu tematycznego:

  • Czy kredytobiorca korzystał z pośrednictwa kredytowego, czy udał się bezpośrednio do banku?
  • Czy podpisanie umowy miało miejsce w biurze pośrednika czy w banku?
  • Dlaczego kredytobiorca zdecydował się na kredyt powiązany z walutą, a nie na kredyt złotówkowy?
  • Czy kredytobiorca posiadał zdolność kredytową w PLN?
  • Czy przed podpisaniem umowy doradca bankowy lub pośrednik pokazywali symulacje jak zmieni się zadłużenie przy różnych poziomach kursu CHF?
  • Czy umowa była przedłożona wcześniej do zapoznania (w formie dokumentu papierowego albo mailem)?
  • Czy kredytobiorca miał wystarczająco dużo czasu na zapoznanie się z treścią umowy? Czy ją przeczytał i była dla niego zrozumiała?
  • Czy kredytobiorca został poinformowany na temat ryzyka walutowego i jego skali?
  • Czy bank poinformował czym jest spread?
  • Czy wyjaśniono kredytobiorcy dlaczego kredyt był wypłacany według kursu kupna, a spłacany na podstawie kursu sprzedaży waluty?
  • Czy kredytobiorca miał świadomość, że całość ryzyka walutowego została na niego przerzucona?
  • Czy bank proponował instrumenty zabezpieczające przed ryzykiem walutowym?
  • Czy wskazywano, że w momencie zawirowań geopolitycznych oraz makroekonomicznych kurs franka może wystrzelić w górę?
  • Czy kredytobiorca rozważał przewalutowanie kredytu na złotówki?

Na większość z wymienionych powyżej pytań można odpowiedzieć przecząco. Banki przed laty nie poinformowały klientów w sposób wystarczający o ryzyku walutowym wiążącym się z zaciągnięciem kredytu powiązanego z obcą walutą. Treść przedłożonych do podpisu oświadczeń o świadomości istnienia takiego ryzyka odnosiła się na ogół do wahań wysokości rat, a nie salda zadłużenia.

Na prezentowanych przez doradców bankowych wykresach kurs franka był stabilny, z uwagi na to, że dotyczyły one wybranego krótkiego okresu czasu albo relacji CHF do euro, a nie złotówki. Przy namawianiu kolejnych osób na kredyty pseudowalutowe przedstawiciele banków zapewniali, że frank szwajcarski jest najstabilniejszą walutą świata, a oferowany produkt jest w pełni bezpieczny i korzystny (niższe raty oraz oprocentowanie). Banki nie wyjaśniły też klientom na czym polega spread, dlaczego bank stosuje dwa kursy walutowe, kto i jak ustala wysokość kursów (najczęściej leży to w gestii zarządu banku). Nawet jeśli dana osoba zetknęła się w przeszłości z pojęciem kursu waluty (np. podczas wizyty w kantorze), nie musiała być świadoma jak wpływa to na jej zadłużenie.

Nie warto powoływać się na brak czasu do zapoznania się z treścią umowy lub jej niestaranne przeczytanie, bo takie argumenty może wykorzystać strona przeciwna. Ówczesny poziom powszechnej wiedzy odnośnie do ryzyka wiążącego się z kredytami powiązanymi z walutą obcą był zupełnie inny. Dopiero po latach kredytobiorcy byli w stanie ocenić ekonomiczne skutki swojej decyzji. Umowy były napisane skomplikowanym językiem, istotne postanowienia porozrzucane w różnych fragmentach umowy a także regulaminu i nawet po wnikliwym przeczytaniu całej dokumentacji trudno było przewidzieć to, co stanie się z kredytem po paru latach.

Większość Frankowiczów składających zeznania przyznaje, że gdyby posiadali świadomość jak wzrośnie ich zadłużenie, nie zdecydowaliby się na taki kredyt. Wpływ na ich decyzję mieli profesjonalni doradcy, którym mieli prawo zaufać. Istotne znaczenie odegrał też sposób wyliczania przez banki zdolności kredytowej. Paradoksalnie, większą zdolność kredytową Polacy posiadali we franku szwajcarskim niż w krajowej walucie.

Oświadczenie o woli unieważnienia umowy kredytowej

Na koniec rozprawy sąd zadaje pytanie, czy kredytobiorca chce unieważnić umowę kredytową oraz czy jest świadomy skutków takiej decyzji. TSUE nałożył na sądy obowiązek poinformowania kredytobiorcy jakie mogą być negatywne skutki nieważności. Dotyczy to głównie konieczności rozliczenia się z bankiem, tj. ewentualnego wpłacenia różnicy pomiędzy kwotą udzielonego kredytu a sumą wniesionych rat kapitałowo-odsetkowych oraz możliwości złożenia przez bank kontrpozwu o zapłatę tzw. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału.

Sąd może zapytać jakie jest aktualne saldo zadłużenia oraz czy kapitał kredytu został już zwrócony do banku. Warto zatem orientować się w swojej sytuacji i poinformować sąd ile wynosi wykreowane przez bank saldo zadłużenia (nierzadko wciąż przekracza początkową wartość kredytu pomimo kilkunastu lat regularnej spłaty rat) i ile pozostałoby do oddania jeśli umowa uznana zostałaby za nieważną. Biorąc pod uwagę fakt, że przy nieważności umowy zarówno kapitałowa, jak i odsetkowa część raty jest wliczana w poczet zadłużenia, zdarza się że to bank jest winny zwrócić kredytobiorcy różnicę. Innym osobom pozostała do oddania bardzo niewielka część kapitału, więc unieważnienie umowy jest dla nich również korzystne.

Click to rate this post!
[Total: 2 Average: 5]