wiadomości frankowicze Wyróżnione

NOWY RZĄD po stronie Banków czy Frankowiczów? Prezesi banków zaczynają działać? Co z ustawą frankową?

Łukasz Błasikiewicz/Kancelaria Sejmu

Wynik wyborów parlamentarnych ucieszył rynki – w powyborczy poniedziałek złotówka wzmocniła się względem dolara, franka i euro o ok. 6 groszy, a na GPW zagościła wyraźna euforia, co było widoczne we wzrostach notowań spółek, nad którymi pieczę trzyma Skarb Państwa. Wszystko wskazuje na to, że w perspektywie dwóch miesięcy dojdzie do objęcia rządowych sterów przez opozycję. Bankowcy już zacierają ręce, by usiąść przy stole z nowym obozem rządzącym i przedstawić swój punkt widzenia na obecne potrzeby rynku oraz udział sektora w rozwoju gospodarki. W mediach internetowych widać wyraźny skok aktywności prezesów dużych banków giełdowych, którzy od paru dni z lubością produkują tłuste felietony na temat wyzwań czekających sektor, i tych, które zdążył pokonać przez ostatnia lata bądź co bądź populistycznych rządów Zjednoczonej Prawicy. Czy bankowcy będą próbowali przekonać nowy rząd, by zgodził się na legislacyjne uregulowanie relacji pomiędzy frankowiczami a kredytodawcami?

  • Prezesi mBanku, BNP Paribas i Millennium Banku brylują w mediach po wyborczym sukcesie Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy. Wyraźnie liczą na to, że z nowym obozem władzy łatwiej będzie rozmawiać o rozwiązaniu problemów, z którymi zmaga się obecnie sektor
  • Rząd Prawa i Sprawiedliwości traktował banki dość instrumentalnie i nie litował się nad jego kapitałami, ani gdy oddawał kwestię kredytów frankowych w ręce sądów, ani gdy ogłaszał program wakacji kredytowych. Bankowcy liczą, że nowa władza nie będzie tak głęboko sięgać do kieszeni największych instytucji finansowych
  • Największym problemem sektora bankowego w Polsce są obecnie kredyty frankowe. Banki bardzo liczą na to, że politycy „podarują” im ucieczkę od odpowiedzialności za proceder udzielania konsumentom abuzywnych zobowiązań. PiS nie chciało zgodzić się na systemowe rozwiązanie frankowego sporu. Czy nowy rząd będzie skory pójść na rękę bankowcom?

Nowy rząd jeszcze nie powstał, ale banki już dbają o to, by zaskarbić sobie uwagę polityków, którzy go stworzą

Prawdopodobnie ok. 2 miesiące przyjdzie czekać Polakom na przejęcie władzy przez obóz demokratycznej opozycji (Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę i Lewicę), która zdominowała swoim wynikiem wybory parlamentarne. Banki nie będą jednak czekać, aż powołany zostanie nowy premier i ministrowie. Już przystępują do boju o uwagę przyszłych politycznych decydentów i ze zdwojoną siłą ślą swój propagandowy przekaz w przestrzeń medialną. Prezesi banków nagle mają czas na udzielanie obszernych wywiadów, ba, nawet na pisanie wielostronicowych komentarzy, w których nakreślają obecne położenie sektora oraz perspektywy, jakie się przed nim roztaczają.

Bankowcy starają się zarysować główne zagrożenia, jakie mogą negatywnie wpłynąć na udział sektora w finansowaniu gospodarki i tak potrzebnej transformacji energetycznej. Prócz przeregulowania rynku, podatku bankowego i wakacji kredytowych są to oczywiście kredyty frankowe, które są niczym tykająca bomba czekająca na rozbrojenie. Bankowcy boją się najwyraźniej, że nowy rząd będzie chciał realizować swoje obietnice wyborcze skierowane do frankowiczów i stara się dmuchać na zimne.

Przypomnijmy, że politycy Koalicji Obywatelskiej obiecywali, że zajmą się uproszczeniem procedur frankowych i ułatwieniem dostępu do zabezpieczenia roszczeń. Polska 2050 optowała z kolei za rozwiązaniami ugodowymi w duchu orzeczeń TSUE. Lewica wysłała do Najwyższej Izby Kontroli wniosek o przeprowadzenie kontroli w Komisji Nadzoru Finansowego w związku z bezczynnością, która doprowadziła do trudnej sytuacji w sektorze.

Gdy przeanalizujemy aktywność prezesów dużych banków giełdowych z ostatnich dni, szybko zorientujemy się, że mówią niemal jednym głosem i oczekują od polityków tych samych rozwiązań. Za tubę do szerzenia tej jakże zharmonizowanej narracji służą im duże portale o tematyce finansowej. I tak prezesi mBanku (Cezary Stypułkowski) i BNP Paribas (Przemysław Gdański) na wygłoszenie swojej opinii w formie słowa pisanego wybrali portal money.pl. Z kolei prezes Millennium Banku, Joao Bras Jorge, postanowił udzielić długiego wywiadu konkurencyjnemu medium – Business Insider. Co mają do powiedzenia zarządcy największych banków działających na krajowym parkiecie?

Cezary Stypułkowski odsuwa od sektora odpowiedzialność za kryzysy finansowe i narzeka na niepewność regulacyjną

Jakie zmartwienia ma dziś prezes jednego z największych banków w Polsce? Jednym z nich są… podatki. Cezary Stypułkowski przed kilkoma dniami popełnił obszerny artykuł dla portalu money.pl, w którym zastanawia się, czy rynek obroni się przed polityką i politykami. Taki zresztą jest tytuł tego tekstu. Jednak wywód Stypułkowskiego to coś więcej: to próba odsunięcia od banków odpowiedzialności za przeszłe kryzysy finansowe i negatywna ocena przeniesienia ryzyk niesionych wadliwymi umowami z konsumenta na przedsiębiorcę. Oczywiście prezes mBanku nie pisze wprost, że nie podoba mu się, iż banki muszą ponosić odpowiedzialność za udzielanie w przeszłości kredytów na abuzywnych zasadach. Przekaz jest jednak oczywisty.

Zaczyna się niewinnie. Prezes rozpoczyna od stwierdzenia, że warunki opodatkowania przedsiębiorstw w Polsce nie są już stabilne i przewidywalne. Wg niego ukształtowało się przekonanie, że żadne zasady nie obowiązują, zaś rząd może opodatkować co tylko chce, i to pod jakimkolwiek pretekstem. To najprawdopodobniej gorzkie nawiązanie do podatku bankowego, o którym jest więcej w dalszej części artykułu. Stypułkowski zauważa, że skala owego podatku w Polsce jest nawet 10-krotnie wyższa niż w innych krajach.

Kto jest odpowiedzialny za wywołanie kryzysów finansowych z lat 2008-2011? Proszę nie wskazywać na banki. Cezary Stypułkowski powołuje się na wybitnych ekonomistów, wg których za to finansowe nieszczęście odpowiedzialni są politycy i regulatorzy. Przyczyna? Wykreowanie nadmiernego popytu mieszkaniowego za sprawą poluzowania dostępu do kredytów hipotecznych, a także sztuczne zaniżanie stóp procentowych. Uważny czytelnik trzy razy przeczyta to, co napisał Stypułkowski i zastanowi się, czy wygłaszanie takich tez przez przedstawiciela banku, który na masową skalę udzielał kredytów waloryzowanych kursem waluty obcej (zgodnie z niską, zagraniczną stawką oprocentowania) nie jest hipokryzją roku.

Wiele miejsca w swoim tekście prezes mBanku poświęca kredytom frankowym. Jego zdaniem za niebezpieczne zjawisko w obszarze bankowym należy uznać aprobatę lub wręcz kreowanie naruszania umów kredytowych. Ocenia, iż władze dopuściły do tego, że umowy frankowe są masowo podważane, a następnie unieważniane przez sądy. Stypułkowskiemu najwyraźniej nie podobają się opinie, jakie rząd nadesłał do tej pory do TSUE w związku ze sprawami, które rozpatrywał unijny organ. Uznaje, że proces podważania umów frankowych jest wręcz promowany.

Przemysław Gdański pokłada wiarę w ustawie frankowej i negatywnie ocenia pośpiech, z jakim próbowano zmienić wskaźnik WIBOR

Głos na temat sytuacji polskiej bankowości postanowił zabrać na łamach money.pl również Przemysław Gdański, prezes BNP Paribas. On również podkreśla, że w Polsce potrzebna jest stabilność stanowionego prawa. Narzeka na sposób, w jaki rząd zakomunikował wprowadzenie wakacji kredytowych oraz w jaki próbowano zamienić stawkę referencyjną WIBOR na WIRON. Jednocześnie krytykuje brak woli politycznej do przecięcia „węzła gordyjskiego”, jakim są kredyty frankowe. Jak twierdzi, nie ma wątpliwości, że mieczem, który mógłby ów węzeł przeciąć, jest ustawa frankowa.

Przemysław Gdański kreuje w swoim tekście alternatywą rzeczywistość: twierdzi, że sądy w sprawach frankowych nie są w stanie wypracować spójnej linii orzeczniczej (co jest nieprawdą – banki przegrywają w sądach prawomocnie już ok. 99 procent postępowań frankowych). Wg niego wyroki TSUE są różnie interpretowane i nie pozwalają na holistyczne rozwiązanie frankowej kwestii. Nie nadmienia jednak, że „różna interpretacja” sprowadza się przede wszystkim do manipulowania treścią orzeczeń TSUE przez sektor bankowy, tak jak miało to miejsce po wyroku dla sprawy C-520/21, gdy banki wbrew decyzji unijnych sędziów zaczęły rozgłaszać w mediach, że należy im się waloryzacja kapitału.

Prezes BNP Paribas wyraża w swoim artykule nadzieję, że nowe władze będą skłonne do dialogu z przedstawicielami sektora bankowego. Nietrudno sobie wyobrazić, o czym bankowcy chcą dyskutować z nowym rządem – inna sprawa, czy ów rząd będzie chętny, by wprowadzać w życie pomysły bankowców.

Millennium Bank bez ugód dla ex-frankowiczów. Prezes banku nie dostrzega zagrożenia z ich strony?

W podobnym tonie co teksty Stypułkowskiego i Gdańskiego utrzymany jest wywiad z prezesem Millennium Banku. Joao Bras Jorge wiele uwagi poświęca kwestii kredytów frankowych i ich wpływowi na sytuację finansową banku. Millennium co miesiąc powiększa swoje rezerwy na ryzyka prawne tych umów i koncentruje się na dobrowolnym programie ugód, który kieruje także do zwaśnionych z bankiem frankowiczów. Nie ma jednak do zaoferowania nic kredytobiorcom, którzy całkowicie spłacili swoje zobowiązanie, a dziś zgłaszają się z roszczeniami co do abuzywności wykonanych umów.

Wg prezesa Millennium Banku nie ma dowodów na to, aby ex-frankowicze masowo kierowali sprawy do sądów. Stwierdza też, że takie osoby niewiele mogą zyskać na pozwaniu banku. Dalej jest tylko ciekawiej. Joao Bras Jorge wyraża pogląd, zgodnie z którym sądy nie wiedzą, jak podejść do takich pozwów, bo jak unieważnić spłaconą umowę? Z rozbrajającą szczerością przyznaje, że bank nie oferuje ugód takim kredytobiorcom, bo przecież ugoda zakłada konwersję kredytu frankowego na złotowy.

Z opiniami prezentowanymi przez prezesa Millennium Banku w zakresie podejścia sądów do spraw zakładanych przez ex-frankowiczów z pewnością nie mogliby się zgodzić eksperci prawni. Ex-kredytobiorca może tak samo pozwać swój bank i żądać zwrotu świadczeń nienależnych. Zwykle jednak nie kieruje powództwa o stwierdzenie nieważności umowy, a o zapłatę. Mało prawdopodobne, aby Joao Bras Jorge tego nie wiedział.

Oczywiście w wywiadzie nie zabrakło kreślenia wizji lepszego świata bez sporu o franki. Prezes Millennium podkreśla, że obecnie realizowany scenariusz kosztuje banki miliardy złotych – ocenia, że te środki mogłyby zostać przeznaczone na lepszą obsługę klientów, podwyższenie wynagrodzeń pracowniczych, wypłatę dywidend, akcje społeczne, czy… a jakże, znaczniejsze finansowanie krajowej gospodarki.

Szkoda tylko, że Millennium Bank nie postawił sobie za cel lepszej obsługi klientów tych kilkanaście lat temu, gdy hojną ręką udzielał kredytów pseudofrankowych. Gdyby wówczas podszedł rzetelnie do informowania konsumentów o ryzykach i nie zaszywał w umowach klauzul niedozwolonych, dziś nie miałby wielomiliardowego problemu w postaci dowiązywania cyklicznych rezerw.

Jaki komunikat prezesi wysyłają politykom? Ustawa, ustawa, ustawa…

Z przekazu słanego w świat przez prezesów banków można wysnuć właściwie jeden prosty wniosek. Banki są bardzo poszkodowane przez nadmierne regulacje i niepewność prawną. I należy im pomóc, ponieważ całe społeczeństwo jedzie z bankowcami na jednym wózku. To pokazuje pokrętną naturę sektora bankowego w Polsce.

Gdy otoczenie ekonomiczne i prawne jest dla banków sprzyjające, a te się bogacą, jest to wyłącznie ich zysk i ich zasługa. Gdy zaś nad sektorem zbierają się czarne chmury, zresztą z jego winy (abuzywne klauzule w umowach frankowych, promowanie wśród kredytobiorców złotowych kredytów ze zmienną stopą, zamiast alternatywy w postaci bezpiecznego stałego oprocentowania), to stratami należy podzielić się ze społeczeństwem.

Banki chętnie obarczą kogoś innego odpowiedzialnością za własne błędy. Dlatego nawołują polityków do wznowienia prac nad ustawą frankową. Rząd PiS nie był chętny temu rozwiązaniu, najprawdopodobniej dlatego, iż bał się gniewu wyborców. Czy nowy rząd porzuci ten kurs i zdecyduje się ukłonić sektorowi bankowemu, odkurzając stare plany ustawy frankowej? Jest to wątpliwe. Przez tych kilka lat zmieniło się właściwie wszystko. Przede wszystkim w sprawach o franki wielokrotnie wypowiedział się TSUE.

Nie można oczekiwać, że sympatyzujący z UE obóz opozycji demokratycznej nagle zacznie kwestionować ustalenia unijnych sędziów i wprowadzać antykonsumenckie porządki, bo to skutkowałoby powstaniem odpowiedzialności odszkodowawczej po stronie Skarbu Państwa, a zatem ogółu społeczeństwa. A żaden rząd nie chce zapisać się w historii jako ten, który zrzucił odpowiedzialność finansową wielkich korporacji na barki obywateli, bo taka kompromitacja pogrążyłaby nawet najbardziej sprawny „pijarowo” gabinet. Znacznie szybciej niż podwyższenie wieku emerytalnego.

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 5]

Anna Lipińska

Dziennikarka z zamiłowania. Dobrze czuje się w tematyce gospodarczej. Jej rodzinie szczególnie bliskie są zmagania z nieuczciwymi praktykami banków. Specjalizuje się w tłumaczeniu wyroków oraz orzeczeń sądów, tak aby były zrozumiałe dla osób nie będących prawnikami.

Dodaj Opinie

Kliknij tutaj, aby opublikować komentarz