Wiadomości

Lepsze ugody, mniej apelacji! PKO BP faktycznie chce zakończyć temat frankowiczów w 2026 roku?

Największy polski bank, PKO BP, ma w 2025 roku zauważalnie zmienione podejście do kredytów „frankowych”. Jeszcze niedawno wszystkie banki, w tym PKO BP konsekwentnie broniły się przed roszczeniami frankowiczów, przedłużając spory i składając apelacje niemal z automatu. Teraz PKO BP sygnalizuje chęć szybkiego zamknięcia „sagi frankowej”. Wiceprezes banku Krzysztof Dresler zapowiedział, że w 2025 r. bank chce definitywnie uporać się z problemem kredytów CHF, by wejść w 2026 rok z „czystą kartą”. PKO BP chwali się również wyróżnieniem od KNF za ugodowe nastawienie i deklaruje, że w perspektywie dwóch lat zamierza całkowicie wyeliminować problem kredytów frankowych. Choć brak konkretów, wydaje się, że bank chce to osiągnąć większą elastycznością w ugodach i być może rezygnacją z przedłużania sporów sądowych.

Co ciekawe, obok przyjaznych gestów bank podjął też działania ochronne świadczące o twardej kalkulacji. Pod koniec 2024 r. PKO BP zaczął masowo wysyłać do frankowiczów wezwania do zwrotu kapitału, nawet do tych, którzy już dawno spłacili kredyt. To nowość – wcześniej takie wezwania dostawali głównie klienci aktywnie procesujący się lub posiadający prawomocne wyroki. Teraz bank rozsyła je profilaktycznie wszystkim, którzy kiedykolwiek zakwestionowali umowę (np. reklamacją czy wnioskiem o ugodę). PKO BP tłumaczy, że celem jest przerwanie biegu przedawnienia roszczeń banku. Rzeczywiście, uchwała Sądu Najwyższego z kwietnia 2024 r. potwierdziła, że trzyletni termin przedawnienia dla banku rusza od momentu zakwestionowania przez klienta ważności umowy. Z jednej strony więc bank prezentuje się jako skory do ugód, z drugiej – zabezpiecza swoje interesy na wypadek nieważności kredytu. Działania banku jednak podbudzą do działania tych, którzy dotąd nie zajmowali się swoim kredytem we frankach, jeśli nie zrobią tego teraz to prawdopodobnie, nie zrobią już nigdy więc temat dla banku będzie zamknięty.

Ugody 2025: nowe podejście i warunki

PKO BP kontynuuje program ugód zapoczątkowany jesienią 2021 r., ale w 2025 r. widać pewne zmiany akcentów. Standardowa propozycja ugodowa pozostaje taka sama: przewalutowanie kredytu CHF na złotówki tak, jakby od początku był to kredyt złotowy. Ugoda oznacza więc ustalenie nowego salda zadłużenia w PLN (według kursu z dnia zaciągnięcia kredytu) i dalszą spłatę już jako kredytu złotowego – zwykle oprocentowanego stawką WIBOR plus marża, analogicznie do historycznych warunków złotowych.

Z oferty ugód nadal mogą skorzystać tylko ci klienci, którzy wciąż spłacają swoje kredyty – posiadacze kredytów już spłaconych nie są przez bank objęci programem polubownym (chyba że zdecydują się sami pozwać bank, wtedy ugoda może zapaść w toku procesu sądowego).

Nowością jest natomiast większa elastyczność banku w indywidualnych negocjacjach. Prawnicy sygnalizują, że już w 2024 r. banki – w tym PKO BP – zaczęły poprawiać warunki ugód, zwłaszcza wobec klientów z pozwami bliskimi wygranej. W praktyce PKO BP potrafi zaproponować najbardziej „walczącym” klientom znacznie korzystniejsze warunki niż dawniej, na przykład całkowite umorzenie pozostałego salda kredytu (do zera) i nawet częściowy zwrot nadpłaconych rat.

Takie oferty pojawiają się jednak głównie wtedy, gdy wyrok sądu I instancji jest już blisko lub nawet zapadł na korzyść klienta – czyli gdy bank czuje na karku oddech nieuchronnej porażki. Dla kredytobiorców to wciąż często za mało: unieważnienie umowy w sądzie daje pełnię korzyści – wyzerowanie salda, zwrot całej nadpłaty wraz z kosztami i odsetkami – więc propozycja umorzenia „tylko” części długu czy oddania części nadpłaty już nie zachwyca. Tym bardziej, że banki nie oferują dobrowolnie zapłaty odsetek za wieloletnie korzystanie z pieniędzy klienta – a te po wyroku należą się frankowiczom w sporych kwotach.

Mimo to wyraźnie widać, że ugody przeżywają boom. Według danych banku, do końca marca 2025 r. PKO BP otrzymał łącznie ponad 65,7 tys. wniosków o mediację i podpisał ponad 50 tys. ugód z frankowiczami. Co istotne, bank podkreśla, że na szeroką skalę proponuje ugody także klientom, którzy już złożyli pozwy – czyli równolegle do trwających procesów. To odzwierciedla zmianę filozofii: zamiast walczyć do upadłego w sądzie, PKO BP coraz częściej wyciąga rękę z propozycją porozumienia, nawet gdy sprawa jest już w toku.

Koniec z przeciąganiem procesów? Mniej apelacji w sprawach frankowych

Jednym z najbardziej zaskakujących zwrotów jest ograniczenie składania apelacji przez bank. Do niedawna regułą było automatyczne zaskarżanie niekorzystnych wyroków I instancji – nawet mimo niemal pewnej przegranej w II instancji. Banki kalkulowały, że każdy rok opóźnienia działa na ich korzyść: w tym czasie klient nadal płaci raty po staremu, a prawomocny wyrok oddala się o lata. Teraz ten trend zaczyna się odwracać. Według obserwacji prawników, PKO BP jest jednym z banków, które coraz częściej rezygnują z apelacji od wyroków „frankowych”. Prawnicy zauważają, że PKO BP, podobnie jak mBank czy Bank Millennium, w pewnych sytuacjach odpuszcza drugą instancję. Nie w każdej sprawie – kryteria nie są jawne – ale zmiana jest odczuwalna.

Potwierdzają to dane z rynku. Prezes Związku Banków Polskich Tadeusz Białek przyznaje, że o ile całkowite wycofanie apelacji wciąż jest rzadkością, to masowo zdarza się wycofywanie ich części dotyczących np. dodatkowych roszczeń banków (wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, waloryzacji). Coraz częściej banki w ogóle nie składają apelacji, zwłaszcza gdy stawką są stosunkowo mniejsze kwoty – potwierdza Białek.

Decyzje podejmowane są indywidualnie dla każdej sprawy, a banki biorą pod uwagę m.in. wartość przedmiotu sporu oraz… czas oczekiwania na apelację. Jeżeli w danym sądzie apelacyjnym na wyznaczenie rozprawy czeka się bardzo długo (np. w obleganej apelacji warszawskiej nawet 2-3 lata), to perspektywa ciągnięcia przegranej sprawy może być dla banku mniej opłacalna niż szybkie pogodzenie się z wyrokiem. W praktyce pojawia się więc nowy schemat: ugoda zamiast apelacji.

Mecenasi wskazują, że np. BNP Paribas i mBank często zaraz po niekorzystnym wyroku I instancji deklarują wolę zawarcia ugody i wzajemnego rozliczenia roszczeń – zamiast brnąć w apelację. Takie sygnały dochodzą też w kontekście PKO BP. Coraz częściej prawnicy odnotowują przypadki, gdy PKO BP „poddaje się” po pierwszej instancji – albo nie składając apelacji w ogóle, albo spóźniając się z wnioskiem o uzasadnienie wyroku (co de facto uniemożliwia apelację). Dla frankowiczów oznacza to jedno: szybszą finalizację sprawy prawomocnym wyrokiem, bez konieczności przechodzenia przez drugi front sądowy.

Odsetki i szybkie zamknięcie spraw – co kieruje bankiem?

Dlaczego PKO BP miałby rezygnować z broni, jaką jest apelacja? Powody są czysto ekonomiczne. Chodzi o koszty – głównie odsetkowe – oraz o bilans banku. Przegrana sprawa frankowa to dla banku nie tylko konieczność oddania klientowi wpłaconych rat, ale też zapłaty wysokich odsetek ustawowych za czas trwania procesu.

Po przełomowych orzeczeniach TSUE z 2023 r. banki nie mają wątpliwości, że odsetki za opóźnienie należą się konsumentom od momentu, gdy wezwali bank do zwrotu pieniędzy. W praktyce to ogromne sumy – naliczane nierzadko od kilku lat, sięgające dziesiątków, a nawet setek tysięcy złotych ekstra. Im dłużej trwa proces, tym więcej bank dopłaci w odsetkach. PKO BP jawnie przyznaje, że rosnące odsetki stanowią dla niego poważne obciążenie: w I kwartale 2025 r. grupa PKO BP zwiększyła rezerwę na ryzyko prawne kredytów CHF o kolejne 973 mln zł, m.in. z powodu wyższych szacowanych kosztów programu ugód oraz odsetek ustawowych naliczanych za czas trwania sporu. Skoro tak, skracanie sporów stało się dla banku priorytetem.

Rezygnacja z apelacji to sposób na uniknięcie „odsetkowej pętli”. Zamiast ciągnąć przegraną bitwę w II instancji przez kolejne lata – i przez te lata naliczać klientowi 12% w skali roku od zasądzonej kwoty – bank woli czasem machnąć ręką i zapłacić od razu, zanim dług urośnie. Jest to chłodna kalkulacja: przy średnim koszcie wniesienia apelacji ok. 35 tys. zł (opłaty sądowe, bez honorariów) plus koszcie kapitału, przedłużanie sprawy przestaje się opłacać, gdy perspektywa wygranej jest znikoma.

Drugim motywem jest chęć jak najszybszego oczyszczenia bilansu z ryzyka frankowego. Na koniec 2024 r. PKO BP miał w sądach ok. 35 tysięcy pozwów frankowych – ogromny balast prawny i finansowy. Zarząd banku otwarcie mówi, że chce „zamknąć tę sagę” już w 2025 r.. Szybsze kończenie spraw (czy to przez ugodę, czy przez brak apelacji po I instancji) pozwala zamykać trudny portfel kredytów frankowych znacznie szybciej i uwalniać rezerwy. W tle jest też wizja poprawy wizerunku i relacji z klientami – bank ugodowy, nie pozywający już własnych klientów w nieskończoność, to jednak lepszy obrazek dla rynku.

Oczywiście, PKO BP nie staje się nagle altruistą. Rozsyłanie wspomnianych wezwań do zapłaty kapitału pokazuje, że bank zamierza twardo zabezpieczać swoje interesy do samego końca. Gdy klient otrzymuje takie wezwanie (czasem opiewające na kilkaset tysięcy złotych), wywiera to presję psychiczną: może skłonić niezdecydowanych do przyjęcia ugody, by uniknąć ryzyka procesu z powództwa banku. W ten sposób bank gra dwutorowo – marchewką jest ugoda, kijem groźba pozwu o zwrot kapitału. Mariusz Dymowski, dyrektor Centrum Bankowości Hipotecznej PKO BP, przyznał zresztą, że celem wezwań jest formalne zabezpieczenie roszczeń banku na wypadek unieważnienia umowy przez sąd. Innymi słowy: jeśli masz frankowy kredyt w PKO i jeszcze nie poszedłeś do sądu, bank uprzedza, że w razie czego będzie domagał się zwrotu wypłaconego kapitału w osobnym procesie. To jasny sygnał, że bank chce domknąć wszystkie otwarte sprawy – czy to polubownie, czy na drodze sądowej – zanim problem frankowy znów wymknie mu się spod kontroli i rozleje na kolejne lata.

Ugoda czy pozew? Co opłaca się frankowiczom w 2025 roku?

Zmiana postawy PKO BP stawia frankowiczów przed dylematem: czy teraz bardziej opłaca się ugoda z bankiem, czy jednak pozew i walka w sądzie do końca? Odpowiedź zależy od wielu czynników, przede wszystkim od sytuacji konkretnego kredytobiorcy.

Z perspektywy czysto finansowej sąd wciąż wygrywa z ugodą. Statystyki są jednoznaczne – konsumenci wygrywają ponad 97% spraw frankowych, a w przypadku PKO BP odsetek korzystnych dla klientów wyroków zbliża się do 100%. Prawomocne unieważnienie umowy daje maksymalną korzyść: kredyt znika, bank musi oddać wszystkie wpłaty wraz z odsetkami, a dodatkowo zwraca koszty procesu. Dla wielu frankowiczów to kwoty rzędu kilkuset tysięcy złotych.

Ale pieniądze to nie wszystko.

Czas i pewność – te dwie wartości przemawiają na korzyść ugody. Dzięki zmianie podejścia banku ugodę można teraz uzyskać relatywnie łatwo, w ciągu paru miesięcy, bez stresu i niepewności długiego procesu. Tymczasem droga sądowa, choć coraz krótsza niż dawniej, wciąż oznacza oczekiwanie na wyrok I instancji (średnio 1,5–2 lata) i ewentualnie II instancji (dodatkowy rok lub więcej, o ile bank złoży apelację). W praktyce jednak trend „mniej apelacji” sprawia, że coraz więcej spraw kończy się prawomocnie już na I instancji, co skraca całą batalię. To istotna zmiana w kalkulacji. Jeszcze parę lat temu powiadano, że proces z bankiem potrwa 5–6 lat do prawomocnego końca – teraz zdarzają się wygrane w 2–3 lata w dużych miastach takich jak Warszawa czy Wrocław (ba, rekordowo nawet w 4 miesiące!). Ta niepewność co do czasu trwania sprawy się zmniejsza.

Statystyki wpływu spraw do sądów wskazują, że coraz więcej frankowiczów decyduje się na ugody lub rezygnuje z pozwu. W całym 2024 r. do sądów trafiło ok. 82,7 tys. nowych spraw frankowych – mniej niż w 2023 r., kiedy było ich ponad 90 tys.. To pierwszy taki spadek rok do roku, sygnalizujący, że największa fala pozwów już minęła. Co więcej, w I kwartale 2025 r. odnotowano tylko 14,3 tys. nowych pozwów, aż o 40% mniej niż rok wcześniej. Eksperci mówią wręcz o „efekcie ugód”, który hamuje napływ nowych spraw. Wygląda na to, że część kredytobiorców uznała ofertę banków za wystarczająco atrakcyjną lub po prostu obawia się ryzyka i woli porozumienie.

Kto zatem powinien rozważyć ugodę?

Zdaniem prawników – osoby, którym zależy na czasie i świętym spokoju albo które mają obawy zdrowotne czy osobiste przed długim procesem. Jeżeli kredytobiorca jest w podeszłym wieku, ciężko chory, lub z innych względów nie może sobie pozwolić na kilkuletni spór, ugoda może być racjonalnym rozwiązaniem. Ważny jest też aspekt psychologiczny – nie każdy ma siły i chęci pozywać własny bank, nawet jeśli szanse na wygraną są duże.

Z kolei dla młodszych, bardziej świadomych i zdeterminowanych frankowiczów sądy pozostają drogą do pełnej sprawiedliwości finansowej. Jeśli kredytobiorcę stać na dalsze płacenie rat przez czas trwania procesu i jest gotów poczekać na ostateczny rezultat, to perspektywa kilkuset tysięcy złotych dodatkowego zysku z wyroku jest warta zachodu. Zwłaszcza że obecnie ryzyko porażki w sądzie jest minimalne. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że w 2025 r. pozywanie banku jest bezpieczniejsze i szybsze niż kiedykolwiek wcześniej.

Decyzję każdy frankowicz musi podjąć sam, najlepiej po konsultacji z prawnikiem. Warto chłodno porównać liczby: co konkretnie daje ugoda (jakie pozostaje saldo kredytu, na jakim oprocentowaniu, na ile lat), a co dałby wyrok sądu (jakiej kwoty można się domagać zwrotu i jaka część kredytu zostałaby umorzona). Trzeba też pamiętać o kwestiach podatkowych – obecnie korzyści z ugód frankowych są zwolnione z podatku dochodowego (zwolnienie przedłużono do końca 2026 r.), ale w przyszłości może to ulec zmianie. Słowem, każdy scenariusz ma swoje plusy i minusy. PKO BP, zmieniając strategię, dał frankowiczom wybór: szybciej i trochę taniej (ugoda) czy dłużej, ale na bogato (sąd).

Prawomocne wygrane bez apelacji – przykłady z 2025 roku

Na koniec warto przytoczyć dwa konkretne przypadki z ostatnich miesięcy, które obrazują opisane wyżej zjawiska. W obu frankowicze odnieśli prawomocne zwycięstwa już w I instancji, bo PKO BP nie złożył apelacji – i to mimo że stawka sporu była dla banku wysoka.

  • Przypadek 1: Kredyt „Nordea Habitat” z 2008 r. (przejęty przez PKO BP) – unieważnienie umowy w I instancji. Wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie z 16 października 2024 r. (SSO Ewa Uchman) stwierdzono nieważność umowy i zasądzono od banku na rzecz klientów 78 349,68 zł oraz 56 403,40 CHF wraz z odsetkami za opóźnienie. Bank nie apelował, więc wyrok uprawomocnił się – kredytobiorcy nie muszą już spłacać kredytu, a bank zwraca im wypłacone raty. Łączny zysk frankowiczów to ok. 623 tys. zł (suma anulowanego salda i odzyskanych nadpłat). Postępowanie trwało 2 lata i 2 miesiące w I instancji. Sprawę prowadziła kancelaria Adwokat Paweł Borowski.
  • Przypadek 2: Kredyt indeksowany zaciągnięty w 2008 r. w dawnym Nordea Bank (obecnie PKO BP) – unieważnienie umowy w I instancji. Wyrok z 1 października 2024 r. (Sąd Okręgowy w Łodzi, sygn. II C 348/22, SSO Jacek Świerczyński) zasądził na rzecz kredytobiorcy 208 791,59 zł oraz 52 406,73 CHF wraz z odsetkami ustawowymi od 31 marca 2022 r. (daty doręczenia pozwu). Bank nie złożył skutecznego wniosku o uzasadnienie i nie wniósł apelacji, dzięki czemu wyrok stał się prawomocny. Frankowicz uzyskał ponad 450 tys. zł korzyści – bank musi zwrócić wszystkie zapłacone raty (ponad 208 tys. zł i równowartość 52 tys. CHF) oraz pokryć odsetki za opóźnienie i ponad 11 tys. zł kosztów procesu. Czas trwania sprawy: ok. 2,5 roku w I instancji (pozew złożony na początku 2022 r., wyrok jesienią 2024 r.). Klienta reprezentowała kancelaria Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni, która odnotowała tę wygraną jako przykład kapitulacji banku bez apelacji.

 

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]