Czy można odzyskać wszystkie odsetki od zaciągniętego kredytu konsumenckiego i spłacić tylko pożyczony kapitał? Brzmi zbyt pięknie, by mogło być prawdziwe. A jednak w Polsce narasta fala pozwów o tzw. darmowy kredyt – mechanizm prawny, który pozwala konsumentom domagać się zwrotu wszystkich zapłaconych odsetek i prowizji od wadliwie udzielonych pożyczek. Na maj 2025 r. to już problem zauważalny w skali całego sektora bankowego. Przyglądamy się, na czym polega sankcja kredytu darmowego, kiedy można z niej skorzystać, jakie są najnowsze rozstrzygnięcia sądowe oraz jak reagują banki. Sprawdzamy też potencjalne korzyści i ryzyka dla kredytobiorców oraz podpowiadamy, o czym pamiętać, zanim ruszymy na sądową batalię z bankiem.
Czym jest sankcja kredytu darmowego?
Sankcja kredytu darmowego to szczególne rozwiązanie z art. 45 ustawy o kredycie konsumenckim, które chroni klientów przed nieuczciwymi praktykami kredytodawców. W uproszczeniu: jeśli bank lub firma pożyczkowa naruszy przepisy dotyczące udzielania kredytu konsumenckiego – przede wszystkim obowiązki informacyjne wobec klienta – konsument może żądać, by jego kredyt został uznany za darmowy. Kredyt darmowy oznacza, że spłacamy wyłącznie pożyczony kapitał, bez odsetek, prowizji ani żadnych innych kosztów. Co więcej, jeśli do tej pory zapłaciliśmy bankowi jakiekolwiek odsetki czy opłaty, możemy domagać się ich zwrotu. Innymi słowy, klient w ramach tej sankcji oddaje dokładnie tyle, ile pożyczył – ani złotówki więcej.
Warto podkreślić, że sankcja kredytu darmowego nie działa automatycznie – konsument musi się na nią powołać (składając stosowne oświadczenie do kredytodawcy, a w razie sporu – pozew w sądzie) i wykazać konkretne uchybienia banku. Uprawnienie to dotyczy kredytów konsumenckich do kwoty 255 550 zł udzielonych osobom fizycznym na cele prywatne.
Nie obejmuje kredytów hipotecznych (poza wyjątkowymi przypadkami umów sprzed lipca 2017 r., kiedy to kredyty mieszkaniowe były jeszcze regulowane ustawą o kredycie konsumenckim). W praktyce mówimy więc głównie o kredytach gotówkowych, ratalnych, samochodowych czy konsolidacyjnych – czyli typowych pożyczkach dla konsumentów niezabezpieczonych hipoteką.
Kiedy można z niej skorzystać? Typowe błędy w umowach
Sankcja darmowego kredytu wchodzi w grę tylko wtedy, gdy po stronie kredytodawcy doszło do istotnych błędów formalnych przy zawieraniu umowy. Najczęstsze uchybienia, na które powołują się konsumenci, to przede wszystkim braki w wymaganych informacjach i nieprawidłowości w zapisach umowy. W praktyce są to na przykład:
- Niepełne informacje przed podpisaniem umowy – bank nie przekazał klientowi wymaganych danych w formularzu informacyjnym, np. rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania (RRSO), całkowitego kosztu kredytu, harmonogramu spłaty czy pouczenia o prawie do odstąpienia od umowy. Brak jasno przedstawionych parametrów kredytu przed zawarciem umowy może stanowić naruszenie obowiązków informacyjnych.
- Braki lub błędy w treści umowy kredytowej – umowa nie zawiera wszystkich elementów wymaganych przez ustawę (art. 30 ustawy o kredycie konsumenckim). Przykładowo, nieprecyzyjnie określono zasady oprocentowania i warunki zmiany stopy procentowej, niejednoznacznie wskazano sytuacje uzasadniające pobieranie dodatkowych opłat albo podano błędnie obliczoną RRSO lub całkowitą kwotę do spłaty. Często spotykanym zarzutem jest niejasne przedstawienie tzw. kredytowanych kosztów – np. prowizji doliczanej do kwoty kredytu – i faktu, że bank nalicza od niej odsetki.
- Brak informacji o niektórych prawach konsumenta – np. brak wyraźnego pouczenia, że w przypadku wcześniejszej spłaty kredytu konsument ma prawo do proporcjonalnego zwrotu prowizji (co wynika z orzecznictwa unijnego tzw. sprawa Lexitor), albo brak pełnej informacji o 14-dniowym terminie na odstąpienie od umowy (w szczególności jeśli umowa nie zawierała wszystkich wymaganych elementów). Takie luki informacyjne również mogą być podstawą do zastosowania sankcji.
Jeśli bank popełnił którykolwiek z tych błędów, konsument może w ciągu określonego czasu złożyć oświadczenie o skorzystaniu z sankcji kredytu darmowego. Ustawa przewiduje na to rok od dnia “wykonania umowy” przez kredytodawcę (czyli – według banków – od dnia wypłaty kredytu).
Jednak interpretacja tego terminu jest sporna: konsumenci argumentują, że rok powinien liczyć się dopiero od całkowitej spłaty kredytu przez klienta (bo dopiero wtedy umowa jest faktycznie wykonana przez obie strony). Ta różnica ma kolosalne znaczenie: jeśli liczyć termin od wypłaty środków, wielu kredytobiorców nawet nie zdąży odkryć nieprawidłowości w umowie przed upływem roku, zwłaszcza gdy kredyt trwa kilka lat.
Sporne kwestie dotyczące terminów rozstrzygnie wkrótce Sąd Najwyższy – pytania prawne w tej materii już tam trafiły. Na razie warto jednak dmuchać na zimne i nie zwlekać z działaniem: najlepiej zgłosić roszczenie sankcyjne w trakcie spłacania kredytu lub nie później niż w ciągu 12 miesięcy od jego spłaty.
Tysiące pozwów i pierwsze wyroki – co mówią sądy?
Mimo iż o sankcji darmowego kredytu jeszcze niedawno mało kto słyszał, dziś mamy do czynienia z lawinowo rosnącą liczbą spraw sądowych w tym obszarze. Pod koniec 2024 r. w polskich sądach toczyło się już ponad 14,7 tys. postępowań dotyczących kredytów darmowych. Wszystkie największe banki notują coraz więcej takich pozwów – np. PKO BP, największy bank w Polsce, raportował na koniec 2024 r. 4212 spraw o darmowy kredyt (o 38% więcej niż kwartał wcześniej), Alior Bank miał ich 2746 (wzrost o 26% k/k), Santander Bank Polska – 1727, a Bank Millennium – 1332. Łącznie osiem banków giełdowych potwierdziło ~12,3 tys. toczących się spraw, a według danych Związku Banków Polskich uwzględniających szerszy rynek – nawet około 14–15 tysięcy.
Co ważne, dynamika wnoszenia nowych pozwów jest dwucyfrowa każdego kwartału. Wiele wskazuje, że to dopiero początek – kredytobiorcy zachęceni sukcesami tzw. frankowiczów coraz śmielej pozywają banki także na rodzimym polu kredytów konsumenckich.
Jakie zapadają wyroki?
Na razie banki zdają się mieć przewagę. Według danych z raportów rocznych, zdecydowana większość rozstrzygnięć sądowych pierwszej instancji jest korzystna dla kredytodawców. Banki chwalą się, że sądy masowo oddalają powództwa klientów: np. ING Bank Śląski informuje, że spośród 23 zakończonych spraw żadna nie wykazała nieprawidłowości w umowach na tyle istotnych, by uznać sankcję kredytu darmowego.
Bank Pekao podaje, że na 53 prawomocnie zakończone sprawy 47 wygrał, a tylko 6 przegrał. mBank przyznaje, że dostał 31 prawomocnych wyroków – 29 korzystnych dla banku, 2 niekorzystne – a dodatkowo 15 spraw wygrali przez umorzenie pozwu (np. wycofanie się klienta). BNP Paribas deklaruje, że aż 92% prawomocnych orzeczeń było na jego korzyść. Takie statystyki pokazują, że na chwilę obecną to banki częściej wygrywają w sądach.
Z czego wynika ta przewaga banków?
Po pierwsze, nie każde uchybienie w umowie jest oczywiste – wiele spraw dotyczy kwestii interpretacyjnych (np. czy naliczanie odsetek od prowizji jest dopuszczalne) i w różnych sądach zapadały rozbieżne wyroki. Część sędziów uznaje argumenty banków, że drobne błędy lub nadmiernie wyliczona RRSO nie muszą automatycznie oznaczać “winy” banku na gruncie ustawy.
Co istotne, w lutym 2025 r. wypowiedział się na ten temat Trybunał Sprawiedliwości UE (TSUE), odpowiadając na pytania prejudycjalne polskiego sądu. W swoim pierwszym wyroku dotyczącym sankcji kredytu darmowego (sprawa C-472/23) TSUE potwierdził m.in., że samo zawyżenie RRSO wskazanej w umowie – wynikłe z późniejszego uznania pewnych klauzul za niedozwolone – nie stanowi samo w sobie naruszenia obowiązku informacyjnego.
Innymi słowy, jeżeli bank podał RRSO zgodnie z obowiązującymi w umowie zapisami (nawet jeśli te zapisy okazały się abuzywne), to nie można tylko na tej podstawie uznać, że w momencie zawarcia umowy wprowadzono klienta w błąd co do kosztu kredytu. Ta interpretacja wzmocniła linię obrony banków, odbierając kredytobiorcom jeden z najczęściej podnoszonych argumentów (błędne RRSO).
Z drugiej strony, TSUE odniósł się także do fundamentalnej kwestii legalności samej sankcji kredytu darmowego. Banki sugerowały, że polskie przepisy idą zbyt daleko, karząc identycznie każde naruszenie – niezależnie od wagi – pozbawieniem banku wszystkich odsetek.
Jednak Trybunał uznał, że prawo UE nie stoi na przeszkodzie takiemu uregulowaniu. Państwa członkowskie mogą wprowadzać własne sankcje za naruszenia dyrektywy konsumenckiej, byle były one skuteczne, proporcjonalne i odstraszające. A zatem polska “jednolita sankcja” – darmowy kredyt za uchybienia formalne – co do zasady jest dopuszczalna w świetle prawa unijnego. TSUE podkreślił jednak, że ocena proporcjonalności sankcji w konkretnym przypadku należy do sądu krajowego.
Wyrok z 13 lutego 2025 r. był pierwszym akordem – w kolejce czeka kilkanaście dalszych pytań polskich sądów, które TSUE rozstrzygnie w najbliższym czasie. Możliwe więc, że już wkrótce linia orzecznicza się wyklaruje, być może bardziej przychylając się do racji konsumentów (tak jak stało się to w słynnych sprawach frankowych). Na razie jednak wielu sędziów wstrzymuje się z wydaniem wyroku, czekając na te precedensowe orzeczenia z Luksemburga i uchwały Sądu Najwyższego.
Banki kontra kredytobiorcy – walka w sądzie czy ugoda przy stole?
Nic dziwnego, że banki nie witają sankcji darmowego kredytu z otwartymi ramionami – w grę wchodzą duże pieniądze, a ewentualne masowe przegrane mogłyby kosztować sektor tyle, co afera frankowa. Oficjalnie banki twardo obstają przy swoim. W odpowiedzi na żądania klientów najczęściej odmawiają uznania sankcji i zmuszają kredytobiorców do dochodzenia praw w sądzie. W sprawozdaniach giełdowych chwalą się też, że „dotychczasowe orzecznictwo w przeważającej części jest korzystne dla banku” i uspokajają inwestorów, że na razie nie muszą tworzyć rezerw na te ryzyka. Taka postawa sugeruje, że banki nastawiają się na walkę na sali sądowej – wykorzystując przewagę prawną i fakt, że obecnie statystyka wyroków im sprzyja.
Za kulisami jednak widać też inne działania.
Część banków stara się… unikać samej możliwości zastosowania sankcji. Jak to robią? Sięgają po polubowne rozwiązania, zanim sprawa trafi do sądu. Już w 2024 r. pojawiły się sygnały, że gdy bank dostrzeże, iż klient mógłby skutecznie wytoczyć ciężkie działa (np. ma “wadliwą” umowę z wysokim kosztem), to proponuje mu refinansowanie lub konsolidację długu na lepszych warunkach.
Innymi słowy: bank kusi obniżeniem oprocentowania czy prowizji w nowej umowie, byle tylko klient nie skorzystał z sankcji kredytu darmowego. Taka propozycja może być atrakcyjna dla kredytobiorcy (niższa rata tu i teraz), ale oznacza rezygnację z roszczeń o pełny zwrot odsetek. Bank osiąga cel: zatrzymuje klienta i unika precedensowego wyroku na swoją niekorzyść.
Na początku 2025 r. można zauważyć jeszcze inny trend.
Pod presją TSUE i widma kolejnych prokonsumenckich orzeczeń, banki zaczynają nieco łagodnieć. Niektórzy prawnicy sygnalizują, że instytucje finansowe coraz częściej decydują się na ugody w sprawach sankcji kredytu darmowego. Zwłaszcza jeśli dana sprawa dotyczy kwestii, którą zajmuje się już unijny trybunał, bank może woleć pójść na ustępstwa z pojedynczym klientem, byle nie ryzykować przełomowego wyroku, który zachęci tysiące innych do pozwów. Takie ugody mogą przybierać formę np. częściowego umorzenia odsetek czy zwrotu części prowizji w zamian za wycofanie pozwu. To strategia minimalizowania strat – bank „po cichu” zadowoli danego klienta, ale uniknie rozgłosu i stworzenia korzystnego dla konsumentów precedensu.
Warto jednak podkreślić: wciąż mówimy o pojedynczych przypadkach polubownych rozwiązań. Ogólny obraz jest taki, że banki bronią się zaciekle i niechętnie oddają odsetki bez walki. Każda ugoda jest dla nich ryzykownym sygnałem („skoro temu zwrócili, to czemu nie mnie?” – mogą pomyśleć inni klienci). Dlatego większość kredytobiorców chcących skorzystać z art. 45 ustawy musi być gotowa na konflikt z bankiem i długą drogę przez proces sądowy.
Co robią same banki, by ograniczyć falę pozwów? Uczą się na błędach i poprawiają nowe umowy. Widać już, że z ofert znikają pewne konstrukcje, które okazały się „pułapką” – przykładowo banki odchodzą od kredytowanych prowizji(czyli doliczania opłat do kwoty kredytu). Staranniej formułują też informacje o kosztach i prawach klienta. Taka prewencja oznacza, że przyszli klienci dostaną bardziej przejrzyste umowy – co cieszy – ale dla obecnych kredytobiorców ważniejsze jest pytanie: czy walczyć o swoje już teraz, czy czekać?.
Korzyści i ryzyka dochodzenia roszczeń
Co można zyskać, pozywając bank w ramach sankcji kredytu darmowego? Potencjalnie bardzo wiele. Jeśli wygramy, nasz kredyt de facto staje się nieoprocentowaną pożyczką – oddajemy tylko to, co pożyczyliśmy. Wszystkie odsetki, prowizje, opłaty przygotowawcze, ubezpieczenia i inne koszty – zgodnie z wyrokiem – nie należą się bankowi. Jeżeli już je zapłaciliśmy w ratach, bank będzie musiał je nam zwrócić lub zaliczyć na poczet kapitału. W przypadku dużych kredytów konsumenckich (np. na kilkadziesiąt tysięcy złotych) może to oznaczać zwrot kilku, a nawet kilkunastu tysięcy złotych nadpłaconych odsetek i opłat. Dla wielu rodzin to realna ulga finansowa – odzyskane środki mogą posłużyć do nadpłaty innych zobowiązań lub po prostu zasilą domowy budżet.
Korzyścią jest nie tylko jednorazowy zwrot. Jeśli kredyt nadal spłacamy, wygrana oznacza, że pozostałe raty obejmują już tylko czysty kapitał, bez żadnych odsetek. Rata drastycznie spada, a spłatę możemy znacząco przyspieszyć (skoro każde 100 zł raty w całości idzie na spłatę kapitału). W praktyce wygranie sprawy o darmowy kredyt może więc skrócić okres spłaty i zmniejszyć całkowity ciężar długu niemal do połowy (bo często drugie tyle co kapitał stanowią odsetki i prowizje). Dla porównania: to trochę tak, jakbyśmy zaciągnęli nieoprocentowaną pożyczkę – rzecz na komercyjnym rynku niespotykana, do zdobycia tylko dzięki temu szczególnemu uprawnieniu konsumenckiemu.
Jednak droga do tych korzyści jest wyboista, a stawka – niepewna. Należy mieć świadomość ryzyka związanego z dochodzeniem roszczeń przeciw bankowi:
- Po pierwsze, jak pokazują statystyki, większość takich spraw na razie kończy się po myśli banków. Można więc przegrać proces, jeśli sąd uzna, że umowa jednak spełniała wymagania lub że uchybienie było nieistotne. Wówczas sankcja kredytu darmowego nie zadziała – kredyt pozostaje płatny z odsetkami, a my dodatkowo poniesiemy koszty procesu (np. zwrot kosztów zastępstwa procesowego banku, opłaty sądowe). Obecnie szacuje się, że nawet 90–95% pozwów o darmowy kredyt jest oddalanych, choć ten odsetek może się zmienić po spodziewanych wyrokach TSUE.
- Proces sądowy to także czas i stres. Od złożenia pozwu do prawomocnego wyroku mogą minąć lata, zwłaszcza że część spraw jest zawieszana w oczekiwaniu na rozstrzygnięcia europejskie czy uchwały Sądu Najwyższego. Trzeba uzbroić się w cierpliwość – i w tym czasie zwykle dalej spłacać kredyt na dotychczasowych zasadach. Sankcja staje się faktem dopiero, gdy wygramy – wcześniejsze zaprzestanie płacenia odsetek byłoby ryzykowne (grozi np. windykacją czy wpisaniem do rejestrów dłużników).
- Istnieje też ryzyko proceduralne – jeśli przegapimy termin (wspomniany rok od wykonania umowy) lub źle sformułujemy żądanie, sprawę można przegrać z powodów formalnych. Typowym błędem konsumentów jest błędne obliczenie terminu lub niezłożenie w porę pisemnego oświadczenia o zamiarze skorzystania z sankcji. Bywało, że klienci próbowali powołać się na sankcję już po upływie roku od spłaty kredytu – w takich sytuacjach sądy oddalały powództwa jako spóźnione.
- Dla części osób koszty początkowe (opłata od pozwu, ewentualna zaliczka na biegłego) też stanowią barierę. Opłata sądowa w sprawach o SKD wynosi co do zasady 1 000 zł (maksimum przewidziane dla spraw majątkowych), choć zdarzają się interpretacje pozwalające ją obniżyć do 200 zł. Jeśli korzystamy z prawnika, dochodzi wynagrodzenie. Te wydatki można odzyskać od banku w razie wygranej, ale jeśli przegramy – przepadają.
- Wreszcie, trzeba uważać na pochopne korzystanie z usług firm odszkodowawczych czy tzw. parakancelarii. Rynek masowych pozwów przyciągnął wiele podmiotów skupujących roszczenia od konsumentów. Niektóre obiecują złote góry, lecz ich model działania bywa kontrowersyjny – np. przejmują naszą sprawę na zasadzie cesji, a w przypadku przegranej konsument może zostać z niczym. Zdarzały się też nieuczciwe praktyki, jak wygórowane prowizje za sukces czy znikanie firmy po przegranym procesie. Dlatego zawsze należy dokładnie czytać umowy z firmami oferującymi pomoc i najlepiej wybierać te renomowane, lub bezpieczniej – skorzystać z klasycznej pomocy adwokata czy radcy prawnego, który będzie nas reprezentował bez przenoszenia prawa do roszczeń.
Podsumowując, stawka jest wysoka, ale związane z nią ryzyko również znaczne. Każdy kredytobiorca musi indywidualnie ocenić, czy gra jest warta świeczki – w zależności od kwoty potencjalnego zwrotu, swoich możliwości finansowych i odporności na długotrwały spór.
Typowe błędy konsumentów walczących o darmowy kredyt
W dotychczasowych bataliach z bankami powtarza się kilka błędów, które popełniają klienci, często przekreślając swoje szanse na sukces. Oto najczęstsze z nich:
- Brak kompletnej dokumentacji i wiedzy o umowie – część osób słysząc o “kredycie darmowym”, od razu składa pozew, nie mając nawet pewności, czy ich umowa faktycznie zawiera błędy. Należy dokładnie przeanalizować swoją umowę (lub zlecić to profesjonaliście) przed podjęciem kroków. Inaczej można wszcząć kosztowny spór o umowę, która wcale nie naruszała wymogów – a sąd takie powództwo oddali.
- Ignorowanie terminu rocznego – to kluczowy punkt. Wielu konsumentów nie zdaje sobie sprawy, że na złożenie oświadczenia o skorzystaniu z sankcji jest ograniczony czas. Często dowiadują się o możliwości darmowego kredytu długo po spłacie pożyczki – niestety wtedy jest już za późno. Pilnowanie terminu (najbezpieczniej: rok od całkowitej spłaty kredytu) to podstawa. Jeśli kredyt nadal trwa – tym bardziej nie warto zwlekać.
- Samowolne zaprzestanie płacenia rat – niektórzy klienci mylnie sądzą, że wystarczy wysłać do banku oświadczenie o sankcji i można przestać płacić odsetki. To nieprawda. Dopóki sąd nie przyzna nam racji, umowa obowiązuje na dotychczasowych warunkach. Jednostronne wstrzymanie spłaty może skończyć się wypowiedzeniem umowy przez bank i egzekucją. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy bank sam uzna sankcję i skoryguje harmonogram – co jednak zdarza się rzadko.
- Zbytnia wiara w reklamy “łatwych wygranych” – ofiary tego błędu to osoby, które uwierzyły, że wygrana jest pewna, a sprawa potrwa chwilę. Niestety, w rzeczywistości to skomplikowany proces prawny. Podmioty skupujące roszczenia mogą obiecywać sukces, ale nikt odpowiedzialny nie zagwarantuje wygranej na 100%. Lepiej podchodzić ostrożnie do marketingowych rewelacji i przygotować się na różne scenariusze.
- Nieprzygotowanie finansowe – wnosząc pozew, musimy liczyć się z kosztami i ewentualną przegraną. Błędem jest “postawienie wszystkiego na jedną kartę” – np. liczenie, że z odzyskanych odsetek spłacimy inne długi, podczas gdy przegrana pogorszy naszą sytuację (bo trzeba będzie pokryć koszty procesu). Wchodząc na drogę sądową, warto mieć poduszkę finansową na wypadek niepowodzenia.
Świadomość tych pułapek pozwoli lepiej przygotować się do batalii o darmowy kredyt – albo podjąć świadomą decyzję, by jednak z niej zrezygnować.
Wskazówki praktyczne dla kredytobiorców
Na zakończenie – garść praktycznych porad dla osób rozważających walkę o zwrot odsetek z kredytu konsumenckiego:
- Przeanalizuj swoją umowę – zanim złożysz jakiekolwiek oświadczenie czy pozew, upewnij się, że w Twojej umowie faktycznie występują uchybienia uprawniające do sankcji. Sprawdź, czy zawiera wszystkie obowiązkowe elementy (RRSO, całkowity koszt, terminy spłat, informacje o prawach konsumenta itp.). W razie wątpliwości skonsultuj się z prawnikiem lub Rzecznikiem Finansowym.
- Zgromadź dokumentację – zachowaj wszystkie dokumenty związane z kredytem: umowę, regulaminy, formularze informacyjne, aneksy, dowody spłaty. Te materiały będą dowodem w ewentualnym procesie. Jeśli czegoś brakuje, złóż do banku wniosek o wydanie kopii dokumentów (bank ma obowiązek je udostępnić).
- Działaj terminowo – pamiętaj o rocznym terminie. Jeżeli spłaciłeś kredyt niedawno, nie zwlekaj – najpóźniej w ciągu 12 miesięcy złóż do banku pisemne oświadczenie o skorzystaniu z sankcji kredytu darmowego. Jeśli nadal spłacasz kredyt, rozważ złożenie takiego oświadczenia niezwłocznie po wykryciu uchybień (konsultując to wcześniej z ekspertem). Masz wtedy większą szansę, że bank potraktuje sprawę poważnie.
- Wybierz doświadczoną pomoc prawną – jeśli decydujesz się na proces, warto mieć po swojej stronie profesjonalistę. Adwokat lub radca prawny specjalizujący się w sporach z bankami zwiększy Twoje szanse – zna aktualne orzecznictwo, zadba o terminy i poprawne sformułowanie pozwu. Unikaj natomiast podejrzanie brzmiących ofert „firm od odzyskiwania odsetek bez opłat wstępnych” – ich usługi mogą Cię ostatecznie więcej kosztować (np. wysoką prowizję sukcesu).
- Kontynuuj spłatę kredytu – dopóki sąd nie ogłosi wyroku na Twoją korzyść, reguluj raty zgodnie z harmonogramem. Ewentualną nadpłatę odzyskasz po wygranej sprawie. Unikniesz za to niepotrzebnych kłopotów z tytułu zaległości w spłacie (odsetek karnych, monitów, ryzyka wypowiedzenia umowy).
- Śledź zmiany w prawie i orzecznictwie – sytuacja jest dynamiczna. W najbliższych miesiącach TSUE wyda kolejne wyroki, a Sąd Najwyższy odpowie na pytania dotyczące sankcji. Mogą one znacząco wpłynąć na Twoje szanse. Również planowana nowelizacja ustawy (wdrażająca nową dyrektywę UE o kredycie konsumenckim) może zmienić pewne zasady. Warto być na bieżąco z wiadomościami gospodarczymi lub zasięgnąć informacji u prawnika prowadzącego sprawę.
Odzyskanie odsetek z kredytu konsumenckiego jest w zasięgu ręki, ale wymaga cierpliwości, determinacji i rozwagi. Sankcja kredytu darmowego to potężne narzędzie konsumenckie – może przynieść realną ulgę finansową, ale niewłaściwie użyte nie da efektu. Dlatego uzbrój się w wiedzę, skorzystaj z fachowego wsparcia i podejmuj decyzje świadomie. Banki na pewno łatwo nie odpuszczą – ale historia uczy, że uparty konsument, mając prawo po swojej stronie, potrafi wygrać nawet z największą instytucją finansową. Powodzenia!