Przez wiele lat banki były nieugięte w swoim dążeniu do sądowego odparcia argumentów frankowiczów. Masowo składały apelacje od wyroków, w których sądy stwierdzały nieważność umów, licząc, że to oddali w czasie rozliczenia z klientami. Teraz jednak banki modyfikują swoją strategię i… coraz częściej odstępują od apelacji. Oczywiście nie dlatego, że nagle zaczęły zgadzać się z frankowiczami co do nieważności ich umów, a po to, by zminimalizować koszty procesów sądowych, które idą w setki milionów złotych. Które banki odstępują od apelacji w sprawach o ustalenie i nieważność? Co musi się stać, by bank zrezygnował ze składania apelacji? I czy warto rozważyć ugodę, gdy bank proponuje ją po swojej przegranej w I instancji?
- Największe banki giełdowe zaczynają godzić się z losem abuzywnych umów frankowych, czego wyrazem jest coraz większa liczba prawomocnych wyroków po I instancji
- Banki nie czerpią już korzyści z przedłużania postępowań sądowych, bo takie działanie wiąże się z wyższymi kosztami finansowymi. Chodzi przede wszystkim o ustawowe odsetki za opóźnienie, zasądzane na rzecz konsumentów, którzy wygrywają frankowe procesy
- Bankowcy są cwani i starają się ominąć koszty związane z odsetkami ustawowymi za opóźnienie poprzez propozycje ugodowe. Kredytodawca bardzo często jest gotów umorzyć resztę salda zadłużenia, ale nie chce płacić odsetek, które wynoszą już 11,25 proc. rocznie
- We wzorcu ugody proponowanym przez bank po przegranej w I instancji może kryć się wiele pułapek. Omawiamy najważniejsze i doradzamy, jak je ominąć.
Millennium Bank i mBank przestają apelować od niekorzystnych wyroków. To początek nowej ery rozliczeń z frankowiczami?
Frankowicze zdążyli się już przyzwyczaić do myśli, że droga do unieważnienia kredytu jest wyboista, a cel odległy. W końcu na prawomocną nieważność umowy frankowej czekać trzeba nierzadko po 3-4 lata. Wygląda jednak na to, że powoli się to zmienia. Banki przestają bowiem składać apelacje od wyroków, które są dla nich niekorzystne. Jeszcze parę miesięcy temu media informowały o takich przypadkach wskazując, że są one incydentalne. Usprawiedliwiano je niedopatrzeniem pełnomocnika banku, który nie zdążył ze złożeniem odwołania w terminie. Obecnie jednak trudno już mówić o przypadku, bo zjawisko staje się… może nie masowe, ale dość powszechne.
Wśród banków, które rezygnują z apelacji, możemy znaleźć największych frankowych kredytodawców, w tym Millennium Bank i mBank S.A. Jakie mogą być powody ich decyzji?
Po pierwsze: ustawowe odsetki za zwłokę
Nie jest żadną tajemnicą, że aktualna stawka ustawowych odsetek za opóźnienie banku w zapłacie wynosi 11,25 proc. rocznie. Oznacza to mniej więcej tyle, że kredytobiorca, który w 2021 roku pozwał bank o zwrot świadczenia nienależnego w kwocie 400 tys. zł i procesuje się z nim od 3 lat, może liczyć, że sąd zasądzi na jego rzecz wspomniane już odsetki, za to, że pozwany nie spełnił świadczenia od razu po wezwaniu go do zapłaty. Te, przy założeniu, że wyrok zostałby wydany dzisiaj, mogą w opisywanym przypadku wynieść… niemal 128 tysięcy złotych!
Jeszcze niedawno duża część sądów stała na stanowisku, że odsetki ustawowe należą się kredytobiorcy dopiero od momentu, w którym złoży on w toku procesu oficjalne oświadczenie o świadomości skutków nieważności kwestionowanej umowy. Sąd zwykle odbierał takie oświadczenie pod koniec całego procesu, co prowadziło do pozbawienia konsumenta tej dodatkowej korzyści, chroniącej jego roszczenie przed wpływem inflacji. To już przeszłość, gdyż zdaniem TSUE takie odsetki należą się konsumentowi od momentu, w którym dał znać bankowi o swoim roszczeniu.
Koncepcja trwałej bezskuteczności umowy przechodzi więc do historii. Bank nie może też blokować korzyści odsetkowej należnej klientowi poprzez podnoszenie zarzutu zatrzymania – to wniosek płynący z jednego z grudniowych wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE (C-28/22).
Po drugie: koszty apelacji
Dużym obciążeniem dla banku są koszty związane z sądzeniem się. Przedsiębiorca nie jest w tak „luksusowej” sytuacji jak konsument, w przypadku którego koszt złożenia apelacji jest wręcz symboliczny. By bank mógł apelować od niekorzystnego wyroku, musi wnieść opłatę sądową w wysokości 5 proc. wartości przedmiotu sporu. To gigantyczne pieniądze, których nie odzyska, jeśli sąd oddali odwołanie.
A to dopiero początek kosztów. Nie zapominajmy o tym, że bank musi sowicie opłacić swoich prawników – a nie zatrudnia do poprowadzenia spraw frankowych aplikantów czy studentów prawa, tylko renomowanych ekspertów z najbardziej znanych kancelarii adwokackich.
Chodzi również o koszty zastępstwa procesowego, zasądzane na rzecz strony wygranej. Te w apelacji mogą wynieść 8 100 zł. W zestawieniu z wyżej wymienionymi kosztami jest to nieco mniej istotny wydatek, jednak ze względu na masowość pozwów wytaczanych bankom i tutaj może się uzbierać całkiem niezła sumka.
Banki nie apelują od wyroków, ale mają inny sposób, by „wyjść na swoje”. Są nim propozycje ugodowe
Wielu kredytobiorców wychodzi z założenia, że ugoda frankowa to coś, co bank proponuje klientowi w sytuacji, gdy nie pozostaje z nim w sporze sądowym. Nic bardziej mylnego. W rzeczywistości bank jest nawet bardziej zdeterminowany, by pogodzić się z klientem, który go pozwał, niż by doprowadzić do zawarcia porozumienia w przypadku frankowicza, który bez zastrzeżeń spłaca swój dług. A jego starania w dążeniu do celu będą tym większe, im wyższą kwotę dany klient nadpłacił względem użyczonego mu kapitału.
Banki nie intensyfikują swoich działań ugodowych ze względu na kwestie wizerunkowe czy po to, by naprawić szkody wywołane abuzywnymi umowami. Kieruje nimi czysty pragmatyzm i chęć zysku. Chcą po prostu uniknąć najbardziej negatywnego scenariusza, w którym klient zyskuje nie tylko darmowy kredyt, ale i zarabia na odsetkach oraz dostaje zwrot kosztów zastępstwa procesowego. Banki konstruują więc swoje wzorce ugodowe w taki sposób, by środki te nigdy nie trafiły do klienta.
Chcesz podpisać z bankiem ugodę sądową? Uważaj na te warunki
Wyobraź sobie taką sytuację: jesteś kredytobiorcą z opisywanego kilka akapitów wyżej przykładu i właśnie wygrałeś w I instancji proces o nieważność swojej umowy frankowej. Sąd nakazał bankowi, by oddał Ci świadczenie nienależne w wysokości 400 tys. zł + odsetki ustawowe za cały okres procesu. O dziwo bank nie apeluje, a proponuje Ci ugodę, która pozwoli Wam na proste rozliczenie. Ma ono polegać na tym, że bank daruje Ci dług, który wciąż masz wobec niego na papierze (wszak wyrok sądu jest nieprawomocny). Ten wynosi 450 tys. zł.
Możesz pomyśleć: „WOW, to super oferta, oszczędzam 450 tys. zł”. Zastanów się jednak, ile tracisz na tej propozycji. Ominą Cię najprawdopodobniej ustawowe odsetki za opóźnienie (bo zwykle ugoda nie zabezpiecza interesów kredytobiorcy pod tym względem) i koszty zastępstwa procesowego. Zawierając z bankiem ugodę, dobrowolnie rezygnujesz więc z otrzymania do ręki sześciocyfrowej kwoty, która w znaczny sposób wpłynęłaby na Twoje finanse.
Co zyskasz w ten sposób? Szybsze zakończenie procesu i tym samym sporu z bankiem. Jednak czy jest to tak wymierna korzyść, że warto dla niej rezygnować z dodatków, które czekają na Ciebie po prawomocnym wyroku sądu? Chciałoby się powiedzieć, że każdy sam musi sobie odpowiedzieć na to pytanie, ale to nie do końca byłaby prawda. W podjęciu ostatecznej decyzji zawsze warto posiłkować się opinią specjalisty – doświadczonego adwokata czy radcy prawnego, który negocjował już ugody pozasądowe i sądowe, a także wygrywał z Twoim bankiem.
Ugoda frankowa nie zawsze jest neutralna podatkowo
Dużą kontrowersją związaną z ugodami frankowymi jest ta dotycząca aspektu podatkowego. Teoretycznie, będąc konsumentem zawierającym z bankiem ugodę frankową, jesteś zwolniony z płacenia podatku od tej czynności. Ale są pewne warunki i wyłączenia, które znacznie komplikują całą sprawę.
Jak się okazuje, zwolnienie owszem, obowiązuje, ale tylko wówczas, jeśli cel kredytu objętego ugodą był ściśle prywatny i niezwiązany z działalnością gospodarczą. Ważne jest też to, by kredyt został zaciągnięty na zakup jednej nieruchomości – jeśli uzyskując finansowanie od banku kupiłeś więcej niż jedno mieszkanie, to musisz zdecydować, która z tych nieruchomości zostanie objęta zwolnieniem z podatku.
A to dopiero początek wrażeń, jakie może zafundować Ci fiskus. Nie zapominaj, że urzędy różnią się między sobą interpretacją przepisów podatkowych, czasem dość radykalnie. W jednym urzędnicy nie będą Ci robić problemu, jeśli kredytowana nieruchomość była przez Ciebie wynajmowana w celach zarobkowych lub gdy miałeś w niej zarejestrowaną działalność gospodarczą. W drugim z kolei możesz spotkać się ze skrajnie odmiennym podejściem.
Wiąże się to oczywiście z dużym stresem i ryzykiem finansowym. Dodajmy, że ryzykiem zupełnie niepotrzebnym, bo unieważniając swoją umowę w sądzie, nie musisz płacić żadnego podatku od wygranej.
Jeśli mimo tych zagrożeń nadal chcesz zawrzeć z bankiem ugodę, czy to w sądzie, czy poza nim, nie postępuj pochopnie i nie rezygnuj na tym etapie z pomocy prawnika. Bardzo ważne jest, aby Twój adwokat dokładnie przeanalizował treść wzorca i wynegocjował zmianę lub wręcz usunięcie pewnych klauzul, niosących dla Ciebie negatywne konsekwencje.
Prawnik zadba też o to, by ugoda była równoznaczna ze zrzeczeniem się przez bank jakichkolwiek roszczeń, które ten mógłby ewentualnie wysunąć wobec Ciebie w przyszłości – chodzi tu zwłaszcza o roszczenie dotyczące waloryzacji sądowej kapitału lub wynagrodzenia za bezumowne korzystanie ze środków użyczonych przez bank.
W 2024 roku możesz wygrać prawomocnie z bankiem już po I instancji – pokazujemy przykłady
Teraz czas na konkrety, czyli niedawno wydane wyroki sądów okręgowych, które są już prawomocne. Nie dlatego, że bank spóźnił się z apelacją, a z powodu jego świadomej decyzji. Zapoznając się z tymi przykładami możesz zyskać wiedzę o tym, ile jest do wygrania w takim procesie oraz ile trzeba czekać na jego zakończenie.
Wyroki pochodzą z portfolio Kancelarii Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni.
Sprawa III C 2278/23, rozpatrzona przez Sąd Okręgowy Warszawa-Praga
Dnia 15 lutego 2024 roku frankowicze, którzy pozwali Millennium Bank o nieważność kredytu z 2008 roku i o zapłatę, usłyszeli wyrok w swojej sprawie. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga ustalił nieważność umowy hipotecznej, zasądził od Millennium Banku na rzecz powodów kwotę 431 186,36 zł z odsetkami za opóźnienie liczonymi od 16 września 2023 roku, a także obciążył pozwanego kosztami procesowymi w wysokości 11 834 zł.
Proces został zainicjowany pozwem złożonym w sierpniu 2023 roku i trwał zaledwie 6 miesięcy. Mogłoby się wydawać, że Millennium Bank będzie zmotywowany do złożenia apelacji. Tymczasem podmiot odstąpił od zaskarżania wyroku, dzięki czemu stał się on już prawomocny.
Sprawa I C 3363/23, rozpatrzona przez Sąd Okręgowy w Krakowie
Dnia 24 kwietnia 2024 roku przed krakowskim Sądem Okręgowym zapadł wyrok w sprawie o ustalenie i zapłatę, w której pozwanym był mBank S.A. Kredytobiorcy pozwali mBank w związku z umową kredytu indeksowanego kursem franka szwajcarskiego, zawartą w 2006 roku z BRE Bankiem, czyli podmiotem, który był poprzednikiem prawnym mBanku.
Sąd Okręgowy w Krakowie przychylił się do roszczeń powodów i uznał umowę kredytową mPlan za nieważną, ponadto zasądził od mBanku na rzecz powodów kwotę 338 276,88 zł z odsetkami ustawowymi liczonymi od 19 sierpnia 2023 roku. Poza tym mBank musi pokryć koszty zastępstwa procesowego w wysokości 11 834 zł.
Pozew w tej sprawie złożono 28 lipca 2023 roku, a więc znów sąd zasądził odsetki za zwłokę obejmujące niemal cały proces. Mimo to mBank nie złożył apelacji, a zamiast tego zaproponował porozumienie kompensacyjne prowadzące do rozliczenia stron. Kancelaria zadbała, by porozumienie należycie zabezpieczało interesy jej klientów. W 9 miesięcy od złożenia pozwu kredytobiorcy pozbyli się więc abuzywnej umowy, unikając postępowania w sądzie apelacyjnym.
PODSUMOWANIE:
Banki odkrywają powoli swoje intencje w relacji z frankowiczami i dają im do zrozumienia, że dojście do porozumienia w sądzie jest jak najbardziej możliwe. Należy jednak podkreślić, że bank łagodnieje dopiero gdy klient ma nad nim wyraźną przewagę w sądzie. A taka sytuacja jest możliwa wyłącznie wtedy, gdy kredytobiorcę reprezentuje naprawdę dobry prawnik, znający nie tylko specyfikę spraw frankowych, ale również wzorca umownego kwestionowanego przez klienta oraz strategie procesowe stosowane przez bank.
Dodaj Opinie