Bez kategorii Wiadomości

Frankowicze, przedawnienie i „darmowe mieszkania” – o co toczy się gra w 2025 roku?

Drogi Frankowiczu, być może słyszałeś ostatnio o widmie „darmowego mieszkania” – czyli sytuacji, gdy kredytobiorca frankowy po unieważnieniu umowy kredytu nie musiałby zwracać bankowi nawet pożyczonego kapitału. Brzmi niewiarygodnie? A jednak ten scenariusz stał się realnym przedmiotem sporu prawnego. Wszystko kręci się wokół przedawnienia roszczeń banku o zwrot kapitału po unieważnieniu umowy. Polski sąd zadał w tej sprawie pytanie Trybunałowi Sprawiedliwości UE, co może przynieść przełomowe konsekwencje dla tysięcy frankowiczów w 2025 roku. Zanim jednak omówimy potencjalny wyrok TSUE, wyjaśnijmy krok po kroku, o co chodzi w przedawnieniu roszczeń banków, skąd wziął się pomysł darmowego mieszkania i czego powinni się spodziewać różni „typowi” frankowicze.

Dlaczego bank żąda zwrotu kapitału przy unieważnieniu umowy?

Skoro sąd uznał umowę kredytu za nieważną, wielu kredytobiorców pyta: „Dlaczego bank jeszcze czegoś ode mnie żąda? Przecież umowa jest jakby nigdy nie istniała!” W prawie obowiązuje jednak zasada, że gdy umowa jest unieważniona, każda ze stron musi oddać to, co nawzajem sobie świadczyły. Mówiąc prościej: Ty oddajesz bankowi to, co od niego dostałeś (kapitał kredytu), a bank oddaje Tobie wszystko, co od Ciebie otrzymał (wpłacone raty, prowizje itp.). Tę zasadę nazywa się fachowo teorią dwóch kondykcji – są dwie niezależne wierzytelności: Twoja wobec banku i banku wobec Ciebie.

Alternatywą była kiedyś tzw. teoria salda, zgodnie z którą strony rozliczano tylko z różnicy świadczeń, ale odeszło się od niej na rzecz dwóch kondykcji dla lepszej ochrony konsumenta. Przykład: jeśli zaciągnąłeś 300 tys. zł kredytu i spłaciłeś już 250 tys. zł, unieważnienie umowy oznacza, że Ty wnosisz o zwrot 250 tys. zł, a bank może żądać zwrotu 300 tys. zł kapitału. To, kto finalnie ile komu odda, zależy od rozstrzygnięcia obu tych roszczeń – nie są one automatycznie kompensowane w jeden „netto” rachunek.

W praktyce polskie sądy przyjęły właśnie teorię dwóch kondykcji, co jest korzystne dla frankowiczów. Oznacza to, że bank musi osobno dochodzić zwrotu kapitału od konsumenta po unieważnieniu umowy, a nie może po prostu odliczyć sobie kapitału od kwoty zasądzonej konsumentowi. Bank zwykle zgłasza więc roszczenie o zwrot kapitału – czasem w ramach tego samego procesu (np. w formie zarzutu potrącenia czy powództwa wzajemnego), a czasem w osobnym pozwie przeciw kredytobiorcy już po unieważnieniu umowy. Dla Ciebie jako frankowicza ważne jest to, że unieważnienie umowy nie oznacza automatycznie darowania Ci kapitału. Bank ma prawo upomnieć się o oddanie pożyczonych franków czy złotówek (ale tylko nominalnej kwoty kapitału – bez odsetek, prowizji czy tzw. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, bo takich dodatkowych żądań bank mieć nie może).

Przedawnienie roszczeń banku – czy musisz oddać kapitał po upływie czasu?

Skoro bank ma prawo żądać zwrotu kapitału, kolejne pytanie brzmi: czy to roszczenie banku może wygasnąć? Odpowiedź brzmi: tak – i właśnie tutaj pojawia się słowo przedawnienie, które rozpala dziś emocje. Przedawnienie to instytucja prawa cywilnego oznaczająca, że po upływie określonego czasu dłużnik może odmówić spełnienia roszczenia, a sąd nie zasądzi go na rzecz wierzyciela. Dla roszczeń majątkowych banku wobec konsumenta termin przedawnienia wynosi 3 lata. Po tym czasie – licząc od odpowiedniego momentu startu biegu terminu – bank co do zasady traci możliwość wyegzekwowania swojego roszczenia w sądzie. Taki przedawniony „dług” staje się moralnym, ale nie prawnym obowiązkiem.

Co zatem dzieje się, jeśli roszczenie banku o zwrot kapitału się przedawni? Wówczas co do zasady nie musisz oddawać kapitału – możesz powołać się na przedawnienie, a sąd powinien wtedy oddalić żądanie banku. Polskie prawo chroni konsumentów w tym zakresie na tyle mocno, że sąd bada przedawnienie nawet bez Twojego wniosku (z urzędu) i nie może zasądzić przedawnionego roszczenia przeciwko konsumentowi, chyba że wyjątkowo uzna, iż wymaga tego klauzula „względów słuszności”. Ta ostatnia furtka (uregulowana w art. 117^1 kodeksu cywilnego) pozwala sądowi w wyjątkowych przypadkach przyznać rację bankowi pomimo upływu terminu, jeżeli np. uzna, że całkowite uwolnienie konsumenta od zwrotu kapitału byłoby skrajnie niesprawiedliwe. Trudno jednak przewidzieć, jak sądy mogą interpretować „względy słuszności” – to pojęcie bardzo nieostre. Niemniej, można założyć, że skoro to bank poprzez niedozwolone klauzule doprowadził do nieważności umowy, sądy będą bardzo ostrożnie podchodzić do tej furtki i raczej niechętnie wyłączą przedawnienie na korzyść banku.

Jeśli więc termin przedawnienia upłynął i nie zaistnieje ten wyjątkowy przypadek „słuszności”, skutkiem jest to, że bank nie ma prawnej drogi, by odzyskać kapitał. Dla frankowicza oznaczałoby to sytuację, w której zatrzymuje on mieszkanie oraz nie musi oddawać bankowi pożyczonej kwoty – a więc umowa znika jak sen złoty, kredyt okazuje się de facto darmowy, a nieruchomość pozostaje Twoja.

Taki scenariusz bywa określany hasłowo właśnie jako „darmowe mieszkanie” dla frankowicza. Warto podkreślić, że nie jest to żadne specjalne przywilejowane traktowanie – to po prostu skutek uboczny sankcji za wadliwą umowę. Prawnicy wskazują, że jest to surowa konsekwencja dla banku, ale mieszcząca się w logice dyrektywy 93/13 o ochronie konsumentów: przedsiębiorca stosujący nieuczciwe warunki umowne musi liczyć się z dotkliwą karą, aby go to odstraszało od podobnych praktyk. Utrata zysku z odsetek, obowiązek oddania wszystkiego, co klient wpłacił, a w skrajnych przypadkach również brak możliwości odzyskania kapitału – to razem bardzo dotkliwa kara finansowa dla banku. Można powiedzieć, że taka nieważność umowy kredytu to dla banku jak zimny prysznic: traci zarobek, płaci odsetki za opóźnienie za zwłokę w rozliczeniu, a może nawet stracić sam kapitał, jeśli zaspał z pozwem.

Od kiedy liczyć przedawnienie? Spór w sądach i różne koncepcje

Skoro stawką jest ewentualne uwolnienie frankowicza od długu kapitałowego, kluczowe jest ustalenie od jakiego momentu liczyć te 3 lata przedawnienia roszczenia banku. I tu napotykamy spór – pojawiło się kilka koncepcji i nie wszystkie były jednakowo korzystne dla konsumentów. Najbardziej korzystna dla banków była interpretacja, że termin 3 lat zaczyna biec dopiero od momentu unieważnienia umowy przez sąd. W takim układzie bank praktycznie nigdy nie „prześpi” terminu – dopiero gdy zapadnie wyrok stwierdzający nieważność (często po kilku latach procesu), bank musi w ciągu 3 kolejnych lat wytoczyć powództwo o kapitał. Ten pogląd faktycznie przez pewien czas pokutował – banki chętnie go przyjmowały jako wygodny, bo pozwalał im zwlekać z żądaniem zwrotu kapitału bez ryzyka.

Z drugiej strony spektrum mamy koncepcje skrajnie niekorzystne dla banków: np. że termin należy liczyć od momentu wypłacenia kredytu albo nawet od daty wpisania danej klauzuli abuzywnej do rejestru klauzul niedozwolonych. Pierwsza z tych opcji (przedawnienie od wypłaty kredytu) oznaczałaby, że większość roszczeń banków już dawno by wygasła – wszak kredyty frankowe wypłacano głównie w latach 2005-2008.

Ta teoria wychodzi z założenia, że umowa jest nieważna od początku (ex tunc), więc i świadczenie banku od początku było nienależne, a zatem roszczenie o zwrot powstało z chwilą wypłaty. Pogląd ten jednak został odrzucony przez Sąd Najwyższy – zwrócono uwagę, że konsument ma prawo w ogóle nie kwestionować umowy i ją wykonywać dalej, więc bank nie może sam z siebie uznać umowy za nieważną wcześniej, niż konsument się na to zdecyduje. Mówiąc obrazowo: dopóki Ty jako kredytobiorca nie „machniesz szabelką” kwestionując umowę, dopóty bank nie ma podstaw, by żądać zwrotu kapitału, bo umowa formalnie trwa.

Najwięcej zwolenników – i wśród sędziów, i wśród prawników – zdobyła koncepcja pośrednia, którą przychyliły się najważniejsze autorytety. Zgodnie z nią bieg trzyletniego terminu przedawnienia dla banku zaczyna się następnego dnia po tym, jak konsument zakomunikował bankowi, że kwestionuje umowę.

Innymi słowy, inicjatywa należy do kredytobiorcy: gdy Ty wystąpisz do banku z pismem (reklamacją, wezwaniem do zapłaty, oświadczeniem o nieważności umowy) albo gdy złożysz pozew o unieważnienie – od tego momentu bank wie, że umowa jest zagrożona nieważnością. Od dnia następującego po otrzymaniu takiego żądania od konsumenta bank powinien liczyć 3 lata i w tym czasie podjąć działania, żeby odzyskać kapitał.

Ten właśnie pogląd został wyrażony expressis verbis w kwietniu 2024 r. przez pełny skład Izby Cywilnej Sądu Najwyższego (uchwała III CZP 25/22) – SN stwierdził, że co do zasady termin przedawnienia dla roszczeń banku rozpoczyna się dzień po doręczeniu bankowi przez kredytobiorcę informacji, iż nie uważa się za związany umową. W ten sposób SN odciął dyskusję o terminie wcześniejszym (wypłata kredytu) jako zbyt radykalnym prokonsumencko, ale zarazem odrzucił też korzystną dla banków wersję „od wyroku”. Zaproponowane rozwiązanie jest pewnym kompromisem, choć praktycznie i tak większość aktywnych dziś spraw frankowych podpada pod ten scenariusz – mało kto decydował się pozwać bank nie informując go wcześniej, a banki zwykle były powiadamiane poprzez reklamacje lub przedsądowe wezwania jeszcze przed pozwem.

Warto zauważyć, że ta koncepcja „3 lata od wezwania/pozwu konsumenta” jest zbieżna z dotychczasową linią orzeczniczą Trybunału Sprawiedliwości UE. TSUE w wyrokach dotyczących kredytów frankowych wielokrotnie podkreślał potrzebę symetrii i skuteczności ochrony konsumenta.

W grudniu 2023 r. zapadł ważny wyrok TSUE, w którym jasno stwierdzono, że nie może być takiej asymetrii, iż termin przedawnienia roszczeń konsumenta biegnie wcześniej, a bank może czekać dłużej – to podważałoby efekt ochronny dyrektywy 93/13. Innymi słowy, bank nie może „bezkarnie przedłużać” sporu licząc, że roszczenia klienta się przedawnią, podczas gdy jego własne pozostaną wymagalne. Zarówno TSUE, jak i polski Sąd Najwyższy zgodnie uznali, że punktem wyjścia dla obu stron powinien być ten sam moment – inicjowany przez działanie konsumenta. Tak więc obecnie dominująca linia orzecznicza jest następująca: kredytobiorca składa oświadczenie o nieważności/pozew = rusza zegar 3 lat dla banku. Jeśli bank w tym czasie nie wystąpi o zwrot kapitału, jego roszczenie wygasa.

Oczywiście, banki nie pozostawały bierne wobec takiego obrotu spraw. Już od 2021 r., gdy stało się jasne, że zwlekanie może je drogo kosztować, wiele banków zaczęło profilaktycznie wysyłać klientom wezwania do zapłaty kapitału albo nawet składać pozwy przeciwko frankowiczom (często równolegle do trwającego procesu z powództwa konsumenta) – byle tylko przerwać bieg przedawnienia.

Zdarzało się jednak i tak, że bank przegapił moment – np. kredytobiorca pozwał bank w 2016 roku, a bank w kontrze pozwał kredytobiorcę dopiero w 2022. W międzyczasie upłynęło ponad 5 lat, więc sądy zaczęły takie spóźnione powództwa banków oddalać z powodu przedawnienia.

Pojawiły się już pierwsze prawomocne wyroki oddalające powództwa banków o kapitał właśnie na tej podstawie (np. orzeczenie Sądu Okręgowego w Płocku z października 2023 r., sygn. I C 1262/20, które potwierdziło przedawnienie roszczeń banku). Klimat orzeczniczy zdecydowanie sprzyja konsumentom: po korzystnych dla frankowiczów wyrokach TSUE z 2023 r. sądy polskie mają silne argumenty, by nie ulegać narracji banków o „rażącej niesprawiedliwości” darmowego kredytu. Wręcz przeciwnie – to konsekwencja dla banku za naruszenie prawa.

Pytanie prejudycjalne do TSUE – czy „darmowe mieszkania” staną się faktem w 2025 r.?

Mimo że Sąd Najwyższy zajął stanowisko, a sądy powszechne coraz częściej je podzielają, temat przedawnienia roszczeń banków doczekał się skierowania do Trybunału Sprawiedliwości UE. W październiku 2024 r. sędzia Michał Maj z tzw. „wydziału frankowego” Sądu Okręgowego w Warszawie wysłał do Luksemburga pytanie prejudycjalne, pytając wprost: czy polskie przepisy pozwalające bankom dochodzić przedawnionych roszczeń są zgodne z prawem Unii?.

Innymi słowy – od jakiego momentu, zdaniem TSUE, powinien rozpoczynać się bieg przedawnienia roszczenia banku o zwrot kapitału w razie nieważności umowy z powodu klauzul abuzywnych? Czy od chwili, gdy konsument zażądał unieważnienia i zwrotu (czyli np. wysłał reklamację albo pozew), czy dopiero od momentu samego unieważnienia przez sąd, a może jeszcze innego momentu? Pytanie obejmuje też ocenę tego problemu z punktu widzenia zasad unijnych: skuteczności ochrony konsumenta, proporcjonalności, pewności prawa i prawa do sądu.

Trybunał Sprawiedliwości UE musi rozstrzygnąć, czy polska interpretacja pozwalająca bankom czekać z żądaniem zwrotu kapitału do upływu pewnego czasu (np. do wyroku) nie podważa celu dyrektywy konsumenckiej. Trybunał w swoich stanowiskach zwykle opowiada się po stronie ochrony konsumenta, akcentując, że sankcje za nieuczciwe klauzule muszą mieć efekt zniechęcający przedsiębiorców do ich stosowania.

Jeśli krajowe przepisy lub ich wykładnia ten efekt osłabiają – np. pozwalając bankom wymigać się od konsekwencji przez odwlekanie rozliczeń – wówczas TSUE może uznać je za niezgodne z prawem UE. Pytanie prejudycjalne sędziego Maja jest więc tak istotne, gdyż dotyczy sedna finansowych skutków unieważnień umów frankowych. Wyrok TSUE w tej sprawie (spodziewany pod koniec 2025 r. lub w 2026 r.) będzie wiążący dla polskich sądów i ostatecznie rozstrzygnie, czy wizja „darmowego mieszkania” to trwały element krajobrazu frankowego, czy raczej wyjątek.

Co może orzec TSUE? Scenariusze dla frankowiczów i banków

Rozważmy dwa skrajne scenariusze możliwego rozstrzygnięcia Trybunału i ich konsekwencje:

  • Scenariusz pro-frankowiczowy (prokonsumencki): TSUE orzeka, że polska praktyka musi gwarantować pełny efekt odstraszający – czyli de facto potwierdza, że termin przedawnienia dla roszczeń banku biegnie od momentu, gdy konsument zakwestionował umowę, a nawet sugeruje, że mógłby biec wcześniej (choć to mniej prawdopodobne). Taki wyrok oznaczałby zielone światło dla obecnej linii orzeczniczej SN i sądów: wiele roszczeń banków okaże się przedawnionych, jeśli bank zwlekał z pozwem dłużej niż 3 lata od otrzymania reklamacji/pozwu od klienta. Dla frankowiczów byłaby to wręcz rewolucyjna wiadomość – w praktyce znaczna część kredytobiorców mogłaby zachować mieszkania bez obowiązku zwrotu kapitału. Taki wyrok TSUE doprowadziłby też do pełnego ujednolicenia orzecznictwa w Polsce – skończyłyby się spory co do momentu przedawnienia, bo wskazówki TSUE byłyby jasne. Banki musiałyby pogodzić się z ogromnymi stratami i najpewniej zwiększyć rezerwy na przegrane sprawy, a ich strategie procesowe uległyby zmianie. Można oczekiwać, że zaczęłyby jeszcze energiczniej dążyć do ugód, by uniknąć ryzyka całkowitej utraty kapitału. Dla rynku finansowego byłby to wstrząs, ale dla tysięcy rodzin – sprawiedliwość i zamknięcie trudnego rozdziału. Warto jednak pamiętać, że nawet w tym scenariuszu nie dzieje się to automatycznie: każdy przypadek przedawnienia będzie oceniał sąd. TSUE stworzy ramy, ale to polski sąd stwierdzi w danej sprawie, czy konkretny bank się spóźnił, czy nie.
  • Scenariusz korzystny dla banków (ostrożniejszy dla rynku): TSUE mógłby też uznać, że polskie prawo w obecnym kształcie nie narusza dyrektywy – na przykład przyjmując, że rozpoczęcie biegu przedawnienia dopiero od momentu definitywnego unieważnienia umowy (albo np. od doręczenia wyroku) jest dopuszczalne. Taki wyrok chroniłby banki przed skrajnymi konsekwencjami. W praktyce oznaczałby, że frankowicz, nawet wygrywając sprawę o nieważność, i tak musi oddać nominalny kapitał (choć oczywiście bez odsetek i dodatkowych opłat). Wizja „darmowego mieszkania” pozostałaby wtedy raczej teorią – prawną ciekawostką, która rzadko ziszci się w praktyce. Banki odzyskałyby pewność, że prędzej czy później kapitał do nich wróci, co zmniejszy presję na zawieranie ugód za wszelką cenę. Dla wielu kredytobiorców taki wynik nie byłby końcem świata – przypomnijmy, że już dziś frankowicze wygrywając unieważnienie i tak zazwyczaj oddają bankowi kapitał (choć często rozlicza się to w ramach jednego wyroku, gdzie sąd po prostu zasądza różnicę na korzyść konsumenta, jeśli raty przewyższają kapitał, albo odwrotnie). W gruncie rzeczy więc scenariusz ten utrwaliłby stan: kredyt darmowy, ale nie podarowany. Frankowicz nadal zyskuje ogromnie (bo nie płaci odsetek i spreadów, odzyskuje wszystko co wpłacił ponad kapitał), ale nie wzbogaci się ponad to. Dla niektórych to i tak wygrana – dostali w sumie nieoprocentowaną „pożyczkę” na wiele lat i mieszkanie taniej – dla innych poczucie niedosytu. Z perspektywy makroekonomicznej taki wyrok TSUE byłby mniej ryzykowny – sektor bankowy poniósłby duże koszty, ale nie ruinujące (musiałby zwrócić odsetki i koszty klientom, ale kapitały zachowałby). Możliwe, że TSUE, szukając zasady proporcjonalności, będzie skłaniał się ku takiemu wyważeniu interesów, by ukarać banki, ale nie doprowadzić do ich masowego pokrzywdzenia udziałowców czy destabilizacji rynku.

Oczywiście między tymi biegunami jest jeszcze wiele odcieni. TSUE może np. potwierdzić obecny kompromis (bieg od wezwania konsumenta) albo postawić dodatkowe warunki. Może też odnieść się do roli sądu w stosowaniu klauzuli „względów słuszności” z art. 117^1 k.c. i uznać, że jej stosowanie na korzyść banku podważa efekt odstraszający dyrektywy. Wtedy polskie sądy miałyby jasny przekaz, by nie kombinować z wyjątkami i trzymać się twardo przedawnienia.

Jedno jest pewne: dużo zależy od wyroku TSUE, a wyrok ten będzie musiał zrównoważyć ochronę konsumentów z zasadą proporcjonalności sankcji. Frankowicze nie są przecież goli i weseli – wielu wciąż spłaca kredyty, bojąc się konsekwencji zaprzestania, wielu czeka w niepewności na prawomocne wyroki latami. Z drugiej strony banki, choć poniosły wizerunkową porażkę (klauzule zostały uznane za abuzywne), walczą o zminimalizowanie strat finansowych i podważają zasadność „aż tak surowej” kary jak całkowita utrata kapitału.

Wnioski i rekomendacje dla frankowiczów na 2025 rok

Na końcu warto odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: co to wszystko oznacza dla Ciebie, tu i teraz? Oto kilka praktycznych wniosków w zależności od sytuacji, w jakiej się znajdujesz:

  • Jeśli nadal spłacasz kredyt: Dopóki nie ma prawomocnego unieważnienia umowy, formalnie rzecz biorąc masz obowiązek spłacać raty. Możesz jednak rozważyć pozew i wniosek o zawieszenie spłaty na czas procesu. Sądy często udzielają takiego zabezpieczenia, jeśli wykażesz, że umowa ma duże szanse na unieważnienie i dalsze płacenie naraża Cię na straty. Wstrzymanie spłaty chroni Cię przed nadpłatą – w razie wygranej bank i tak będzie musiał zwrócić Ci raty. Co z przedawnieniem? Już samo złożenie pozwu (a nawet wcześniejsze wysłanie reklamacji do banku) uruchamia zegar przedawnienia roszczeń banku. Dlatego nie zwlekaj z działaniem – im szybciej zakwestionujesz umowę, tym szybciej zacznie biec 3-letni termin dla banku. Kontynuując spłatę kredytu, pamiętaj, by gromadzić środki na ewentualny zwrot kapitału – choć jest szansa, że TSUE Cię z tego zwolni, rozsądnie mieć zabezpieczenie finansowe na wypadek mniej korzystnego scenariusza. Nie podejmuj pochopnie decyzji o całkowitym zaprzestaniu płatności bez konsultacji z prawnikiem, bo bank może wypowiedzieć umowę i np. wpisać Cię do rejestru dłużników (chyba że masz już zabezpieczenie od sądu).
  • Jeśli planujesz pozwać bank: Time is of the essence! Po skróceniu terminów przedawnienia w polskim prawie do 6 lat (dla konsumenta) i 3 lat (dla roszczeń banku) nie warto odkładać pozwu na później. Każdy miesiąc zwłoki to potencjalnie miesiąc „gratis” dla banku, który może przekroczyć granicę 3 lat od Twojego wezwania. Upewnij się, że przed złożeniem pozwu wezwałeś bank do zapłaty i oświadczenia nieważności – choć formalnie nie jest to obowiązkowe, takie pismo wyznacza datę pewną rozpoczęcia biegu przedawnienia banku. Innymi słowy, wysyłając dziś reklamację lub przedsądowe wezwanie, sprawiasz, że od jutra bankowi zaczyna uciekać czas. Jeżeli Twoja sprawa trafi do sądu, nie zapomnij w odpowiedzi na ewentualny pozew banku lub w odpowiedzi na jego roszczenia powołać się na przedawnienie (dla pewności – choć sąd i tak powinien je uwzględnić z urzędu). Obecny klimat jest Ci sprzyjający: sądy coraz śmielej oddalają roszczenia banków jako przedawnione, zwłaszcza gdy bank długo zwlekał. Dlatego pozew już teraz to zagranie ofensywne – wywierasz presję na bank i jednocześnie biegnie zegar, który może zagrać na Twoją korzyść.
  • Jeśli już spłaciłeś kredyt (kredyt całkowicie spłacony): Jesteś w o tyle komfortowej sytuacji, że nic już nie jesteś winien bankowi – to bank potencjalnie wisi Tobie pieniądze (zwrot zapłaconych rat). Główne ryzyko po Twojej stronie to przedawnienie Twoich roszczeń wobec banku za dawno zapłacone raty, więc jeżeli jeszcze nie wystąpiłeś z roszczeniem, pilnuj terminów 6-letnich (obowiązujących od 2018 r.) lub 10-letnich dla starszych płatności. Natomiast roszczenie banku o kapitał w Twoim przypadku jest czysto teoretyczne – skoro oddałeś już cały kapitał w ratach, bank nie ma czego dochodzić, bo nic mu nie zalegasz. Gdyby umowa okazała się nieważna, bank mógłby co najwyżej żądać potrącenia swojego kapitału z Twoim żądaniem zwrotu rat – ale i tutaj działa przedawnienie. Jeśli od momentu spłaty minęły ponad 3 lata, bank nie powinien skutecznie podnieść potrącenia (bo jego roszczenie wygasło). Masz więc szansę odzyskać sporą kwotę wpłaconych pieniędzy, a oddać… nic. Wykorzystaj tę szansę, bo TSUE może potwierdzić Twoje uprawnienia. Złóż pozew lub przynajmniej reklamację do banku, jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś – nic nie ryzykujesz (zwłaszcza że kredyt spłacony to brak hipoteki i brak strachu przed pozwem ze strony banku o kapitał). To także często jedyna droga, by odzyskać nadpłacone kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy złotych, które dziś mogą pracować na Twoją korzyść, a nie pozostawać nienależnie w kasie banku.
  • Jeśli rozważasz ugodę z bankiem: Ugoda może dać Ci pewność i szybkość rozwiązania sporu, ale zanim ją podpiszesz, zważ na szanse procesowe. Banki proponują ugody głównie po to, by uniknąć ryzyka przegranej – im to ryzyko większe (a wzrosło po wyrokach TSUE i uchwale SN), tym lepsze warunki mogą oferować. Jeżeli TSUE miałby orzec po myśli frankowiczów, Twój leverage wzrasta – być może w ogóle nie musiałbyś oddawać kapitału, więc każda ugoda wymagająca zwrotu kapitału byłaby z Twojego punktu widzenia ustępstwem. Z drugiej strony, wyrok TSUE to jeszcze przyszłość, a ugoda jest tu i teraz. Jeśli cenisz sobie święty spokój i chcesz zakończyć sprawę szybciej, ugoda może być rozsądnym wyjściem – ale postaraj się wynegocjować warunki, które uwzględnią aktualny prokonsumencki trend w orzecznictwie.  Upewnij się, ile zyskujesz na ugodzie w porównaniu do scenariusza wygranej w sądzie. Dziś, mając za sobą orzecznictwo TSUE i SN, Twoja pozycja negocjacyjna jest mocniejsza niż kiedykolwiek. Pamiętaj jednak, że podpisując ugodę zrzekasz się roszczeń – w tym prawa do odsetek za opóźnienie, które w razie wygranej są sporym ekstra bonusem (to ściśle liczone kilkanaście procent w skali roku od kwot, które bank powinien zwrócić, liczone od momentu wezwania).

Podsumowując: sytuacja frankowiczów w kwestii przedawnienia roszczeń banków zmienia się dynamicznie, ale kierunek jest dla Was korzystny. Polski Sąd Najwyższy i TSUE stoją na straży tego, by bank nie wykorzystał prawa przeciw konsumentowi poprzez grę na zwłokę.

Niezależnie od tego, czy TSUE potwierdzi pełnię Waszych oczekiwań (dając szansę na darmowe mieszkanie), czy trochę je stonuje – już teraz macie w ręku mocne karty. Warto aktywnie z nich korzystać: dochodzić swoich praw w sądzie lub twardo negocjować, znając swoją przewagę.

Czas działa na korzyść tych, którzy go nie marnują – dlatego jako frankowicz działaj rozważnie, ale zdecydowanie. Im szybciej podejmiesz świadome kroki (pozew, reklamacja, zabezpieczenie roszczeń), tym lepiej zabezpieczysz się na każdy wariant rozwoju wypadków.

W sporze z bankiem jesteś już nie klientem „na łasce” instytucji, lecz pełnoprawnym uczestnikiem postępowania, którego prawa europejskie prawo bierze w obronę. Bez względu na to, czy finałem będzie „darmowe mieszkanie” czy „tylko” darmowy kredyt – wygrałeś dużo, a możesz wygrać wszystko. Teraz najważniejsze to tej szansy nie przespać. Powodzenia!

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]