Getin Bank, którego upadłość została ogłoszona w lipcu br., doczekał się godnego następcy: jego działalność jest kontynuowania przez nowy podmiot, zbudowany na zgliszczach po GNB i… na krzywdzie frankowiczów oraz obligatariuszy?. Ci pierwsi najprawdopodobniej nie odzyskają już tego, co należy im się od Getinu w związku z nieważnością umów, z kolei ci drudzy bezpowrotnie utopili w obligacjach miliony. Dziś masą upadłościową Getinu zarządza syndyk, a VeloBank kwitnie i z dumą prezentuje swoje wyniki finansowe. Są lepsze niż oczekiwano. Bank wypracował 357,5 mln zł zysku na czysto, i to w zaledwie trzy kwartały. Jak to możliwe, że w miejsce upadłego podmiotu wyrósł bank, który jest w stanie konkurować jak równy z równym z gigantami rynku?
- VeloBank S.A. zarządzany przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny i szykowany do sprzedaży radzi sobie na rynku lepiej niż oczekiwano. Podmiot chce zarobić 400 mln zł do końca 2023 roku i wszystko wskazuje na to, że zrealizuje ten cel z nawiązką
- Powodem, dla którego VeloBank jest w stanie generować tak wysokie zyski, jest oczyszczenie jego portfela z kredytów frankowych i wszelkich ryzykownych produktów. O takim pozbyciu się ryzyka hipotek pseudowalutowych i niespłacanych zobowiązań konkurencja może tylko pomarzyć
- VeloBank nie ma zobowiązań wobec frankowiczów, a więc nie musi dotwarzać rezerw na ryzyka prawne, które – gdyby przejął portfel frankowy Getinu – wyniosłyby najprawdopodobniej ok. 5 mld zł
- Jednocześnie VeloBank, choć nie jest frankowiczom nic dłużny, wysyła monity do tych z nich, którzy zaprzestali spłaty zobowiązania wobec Getin Noble Banku. Gdzie w tym sens i gdzie logika?
VeloBank odnosi sukcesy na rynku, a frankowicze walczą z jego poprzednikiem w sądach i w postępowaniu upadłościowym
Gdy pod koniec września ubiegłego roku ogłoszono przymusową restrukturyzację Getin Noble Banku, równolegle poinformowano o powołaniu do życia nowego podmiotu, utworzonego pod egidą Bankowego Funduszu Gwarancyjnego i Systemu Ochrony Banków Komercyjnych. Restrukturyzacja GNB kosztowała ponad 10 mld zł. W jej skutek w samym Getinie (który upadł w lipcu br.) zostały tylko zobowiązania o wysokim ryzyku, głównie kredyty frankowe, wobec których istnieje podejrzenie graniczące z pewnością, że są nieważne.
Poszkodowanymi wskutek restrukturyzacji i następnie upadłości Getinu są nie tylko frankowicze, ale także obligatariusze – wartość umorzonych obligacji Getinu szacowana jest na 680 mln zł. Ci pierwsi sądzą się z Getinem o stwierdzenie nieważności umów i kierują wierzytelności, również te dotyczące zapłaty, do masy upadłościowej, którą zarządza obecnie syndyk.
Co się stało ze zdrową częścią działalności tak dużego banku? Została przeniesiona do banku pomostowego, który dziś funkcjonuje pod szyldem VeloBank i cieszy się dużą popularnością wśród Polaków. Tak dużą, że ze znacznym wyprzedzeniem zrealizuje założone cele: do końca 2023 roku bank chce wypracować 400 mln zł zysku, podczas gdy w zaledwie 3 pierwsze kwartały funkcjonowania udało mu się zarobić na czysto już 357,5 mln zł. Nie ma więc powodów, by myśleć, że VeloBank nie zrealizuje swoich tegorocznych założeń z nawiązką.
Wartość portfela kredytowego VeloBanku to 20 mld zł, a wynik odsetkowy po 9 miesiącach funkcjonowania to 1,25 mld zł. Z kolei przychody odsetkowe to 2,6 mld zł. W omawianym przedziale czasowym oferta VeloBanku przyciągnęła 160 tys. klientów, którzy postanowili otworzyć w nim VeloKonto.
Podmiot jest chwalony za profesjonalne i innowacyjne zarządzanie oraz pomysłową kampanię marketingową. Za świetnie skonstruowaną otoczką kryje się jednak tragedia tysięcy frankowiczów, którym odebrano prawo do odzyskania nienależnie spełnionych na rzecz Getinu środków.
Jak powstał VeloBank?
Marketing VeloBanku skrojony jest tak, aby społeczeństwo zapomniało jak powstał. Najlepiej, aby klienci myśleli, że doszło do jeszcze jednego rebrandingu, z którym codziennie mają do czynienia w przypadku różnych komercyjnych marek. Prawdę znają ci, którzy interesują się tematem, a tych, prócz frankowiczów i dziennikarzy ekonomicznych, jest w polskim społeczeństwie niewielu. Media nie dają jednak zapomnieć o tym, skąd wziął się VeloBank i w jaki sposób w tak krótkim czasie doszedł do swoich spektakularnych wyników. Przypominają, że tysiące frankowiczów i obligatariuszy Getin Bank pozostawiono na pastwę losu.
Czy dotychczasowe sukcesy VeloBanku wystarczą, by BFG sprzedał podmiot do marca 2024 roku?
Jakie koszty miałby dziś VeloBank, gdyby przejął portfel Getinu z dobrodziejstwem inwentarza? Należy zacząć od rezerw na ryzyka prawne kredytów frankowych, stanowiących ok. 25 proc. portfela kredytowego GNB przed restrukturyzacją. Do momentu objęcia restrukturyzacją bank zdołał pokryć jedynie 10 proc. wartości portfela hipotek w CHF rezerwami. Gdyby dalej funkcjonował na rynku, musiałby dokonać odpisów o wartości ok. 5 mld zł.
Kolejna sprawa to wierzytelności z obligacji, przed restrukturyzacją warte kilkaset milionów złotych, których VeloBank w imieniu Getinu nie musi spłacać. Choć VeloBank nie jest stroną w sporach sądowych frankowiczów o umowy zawarte z GNB, Frankowicze dokonasz, że nie przeszkadza mu to wysyłać monitów w imieniu upadłego podmiotu do tych kredytobiorców, którzy decydują się na samowolne zaprzestanie spłaty kredytu w obawie, że po wyroku sądu i unieważnieniu umowy nie zdołają odzyskać nadpłaty ponad spłacony kapitał.
Nie da się ukryć, że w realizacji celów finansowych VeloBankowi bardzo pomagają wysokie stopy procentowe, które korzystnie oddziałują na wyniki odsetkowe wszystkich banków działających na polskim parkiecie. VeloBank ma to szczęście, że wszedł na rynek w momencie, gdy stopy były rekordowo wysokie: Rada Polityki Pieniężnej właśnie zakończyła cykl podwyżek kosztu pieniądza, który zatrzymał się na poziomie 6,75 proc.
Obecnie Polska jest już po dwóch obniżkach stóp procentowych łącznie o 1 pp, co kredytobiorcy odczują w swoich portfelach dopiero za ok. 2 do 5 miesięcy. Poza korzystnym otoczeniem ekonomicznym i rozsądnym zarządzaniem w sukcesie podmiotu nie kryje się żaden wielki sekret. Wynik z prowizji VeloBanku wynosi 20 mln zł, czyli wydaje się być to naprawdę niewiele, biorąc pod uwagę jego portfel kredytowy. Naprawdę ciekawie może zrobić się wtedy, gdy stopy procentowe spadną, a wraz z nimi zarobki sektora na oprocentowaniu hipotek złotowych. Jak wtedy będzie wyglądała sytuacja VeloBanku – trudno powiedzieć, czas pokaże.
Przypomnijmy, że VeloBank szykowany jest na sprzedaż – Bankowy Fundusz Gwarancyjny zarządza nim jedynie przejściowo i podmiot nie może pozostać na stałe w jego rękach. Już teraz mówi się o tym, że o kupca na zielony bank wcale nie będzie tak łatwo, jak może się wydawać. Eksperci wskazują, że szanse na wejście na rynek, poprzez przejęcie tego banku, nowego gracza zza granicy są niewielkie.
Również banki, które już funkcjonują w Polsce, nie kwapią się do przedstawiania swoich ofert. Czas na przedstawianie niewiążących propozycji minął z końcem września. Z kolei proces sprzedaży VeloBanku powinien zakończyć się do końca marca 2024 roku. Jeśli Bankowemu Funduszowi Gwarancyjnemu nie uda się sprzedać następcy Getinu, podmiot czeka likwidacja.
Dodaj Opinie