Wiadomości

Frankowicze na finiszu? Banki mocniej kuszą ugodami i nawet oddają już pieniądze?

Czy saga frankowa naprawdę zmierza ku spokojnemu finałowi? Choć wieloletni spór między bankami a frankowiczami zszedł nieco z pierwszych stron gazet, najnowsze dane finansowe sugerują, że to może być cisza przed burzą. Pierwszy kwartał 2025 roku przyniósł bankom rekordowe zyski i deklaracje, że „najgorsze już za nami”. Za pozornym spokojem kryją się jednak potężne rezerwy na ryzyko prawne oraz setki tysięcy wciąż nierozwiązanych spraw. Banki chwalą się rosnącą liczbą ugód z klientami posiadającymi kredyty we frankach szwajcarskich – i przekonują, że polubowne porozumienia to najlepsza droga. Ale czy faktycznie proponowane ugody stały się na tyle korzystne, by przekonać nawet najbardziej zdeterminowanych frankowiczów?

Aktualna sytuacja (stan na maj 2025 r.) pokazuje mieszany obraz: z jednej strony maleje fala nowych pozwów, z drugiej – nad sektorem wciąż wiszą potencjalne roszczenia tysięcy klientów, zwłaszcza tych, którzy dawno spłacili swoje kredyty. Przyjrzyjmy się raportom za I kwartał 2025 czterech głównych banków z największym portfelem kredytów CHF (mBank, Santander Bank Polska, Pekao SA, PKO BP) i sprawdźmy, jak zmienia się ich podejście do ugód. Czy banki są dziś bardziej skłonne pójść na rękę frankowiczom niż w poprzednich latach?

Rekordowe zyski i potężne rezerwy w I kw. 2025

Pierwsze miesiące 2025 roku okazały się dla banków bardzo dochodowe – wysoki poziom stóp procentowych w Polsce wciąż napędzał wyniki odsetkowe, co przykryło koszty związane z kredytami frankowymi. mBank zaraportował w I kw. 2025 zysk netto 706 mln zł, ponad dwa razy wyższy niż rok wcześniej.

Santander Bank Polska wypracował aż 1,73 mld zł zysku (wzrost o 11% r/r), Pekao SA – 1,685 mld zł (o 11% więcej niż przed rokiem), zaś lider rynku PKO BP mógł pochwalić się zyskiem szacowanym przez analityków na ponad 1,5 mld zł za kwartał. Jednocześnie jednak każdy z tych banków musiał dalej dokładać ogromne kwoty do rezerw frankowych, co wprost widać w ich raportach finansowych.

PKO BP ujęło w wynikach I kwartału dodatkowe 970 mln zł kosztów ryzyka prawnego związanego z hipotekami CHF. mBank zarezerwował kolejne 662 mln zł na ten cel, a Pekao – po wcześniejszych dużych odpisach w 2024 r. – w I kw. 2025 również zwiększyło rezerwy (różnica między zyskiem raportowanym a oczyszczonym z kosztów frankowych to ok. 391 mln zł). Ciekawym przypadkiem jest Santander – po ogromnych odpisach na końcówkę 2024 r. (ponad 1,17 mld zł w IV kw. 2024), w pierwszym kwartale 2025 zaskakująco dokonał jedynie 120,5 mln zł rezerw frankowych, znacznie poniżej prognoz. Być może bank uznał, że ma już odłożone wystarczająco dużo, albo spodziewa się mniejszych kosztów dzięki zmianie strategii wobec frankowiczów.

W sprawozdaniach widać też wyraźnie skalę aktywnych sporów sądowych i zawartych ugód – te liczby pozwalają ocenić, czy banki wychodzą z impasu frankowego, czy jeszcze w nim tkwią. Oto krótkie zestawienie sytuacji na koniec marca 2025 r. dla czterech wymienionych banków:

  • PKO BP: Największy portfel frankowy w Polsce i najbardziej rozbudowany program ugód. Bank zawarł łącznie 47,8 tys. ugód z frankowiczami do końca 2024 r. – to rekord na rynku. Jednocześnie PKO BP pozostaje pozwanym w ogromnej liczbie spraw; w III kw. 2024 uczestniczył w 36,5 tys. postępowań sądowych dotyczących kredytów CHF (najwięcej spośród banków). W I kw. 2025 bank nadal zwiększał rezerwy (0,97 mld zł) z powodu aktualizacji modelu ugód i kosztów sporów. Ugody PKO BP dotyczą na razie głównie aktywnych kredytów – klientów, którzy spłacili już kredyt, bank nie zapraszał oficjalnie do programu, choć deklaruje „indywidualne negocjacje” w razie zainteresowania.
  • mBank: Drugi pod względem kosztów frankowych gracz (łączne rezerwy od 2018 r. sięgnęły już 17,2 mld zł). Do końca marca 2025 mBank zawarł 26 079 ugód z klientami CHF (wzrost z 22 902 na koniec 2024), co pokazuje przyspieszenie – w samym I kwartale podpisano blisko 3,2 tys. nowych porozumień. Równocześnie spadła liczba aktywnych spraw sądowych przeciw mBankowi – do 12 791 (z 15 996 na koniec 2024). To pierwszy tak wyraźny spadek, sugerujący że część procesów kończy się ugodami lub wyrokami korzystnymi dla klientów. mBank otwarcie przyznaje, że „saga frankowa powoli się kończy” i zapowiada, że 2025 rok to ostatni, w którym koszty frankowe istotnie obciążą jego wyniki. Bank ofertę ugód kieruje do wszystkich aktywnych frankowiczów (według informacji banku 100% czynnych klientów otrzymało propozycję ugody do końca 2023 r.), natomiast dla byłych kredytobiorców (spłaconych) nie ma odrębnego programu – ich roszczenia rozpatrywane są dopiero, gdy sami wystąpią na drogę prawną.
  • Santander Bank Polska: Portfel frankowy odziedziczony po BZ WBK jest mniejszy niż mBanku czy PKO, ale wciąż znaczący. Santander do końca marca 2025 zawarł 13 573 ugody z frankowiczami – w I kwartale tylko 531 nowych porozumień, co wskazuje na dość wolne tempo. Równocześnie bank boryka się z ponad 21,5 tys. pozwóww sądach (stan na III kw. 2024), zajmując pod tym względem trzecią pozycję na rynku. W odróżnieniu od innych graczy, Santander zdaje się mniej agresywnie promować ugody – liczba nowych ugód w ostatnich kwartałach wyhamowała, co może wynikać z mniej atrakcyjnych warunków oferty lub strategii oczekiwania na rozwój sytuacji. Bank znacząco zwiększył rezerwy pod koniec 2024 r., co obciążyło wyniki, ale w I kw. 2025 te koszty były już relatywnie niskie (120 mln zł). Niektórzy obserwatorzy spekulują, że hiszpański właściciel analizuje różne scenariusze (łącznie z ewentualną sprzedażą polskiego biznesu), więc bank może unikać dalszych ustępstw, chyba że zmusi go do tego otoczenie prawne lub nadzór.
  • Bank Pekao SA: Choć Pekao ma zdecydowanie mniejszą ekspozycję na CHF (jeden z najmniejszych portfeli na rynku), to jego postawa w ostatnich miesiącach przyciąga uwagę. Nowy prezes Cezary Stypułkowski obrał strategię frontalnego rozwiązania problemu – jesienią 2023 bank uruchomił program „Bezpieczna ugoda 2%”, mocno zachęcający do przewalutowania kredytu na złote na preferencyjnych warunkach. Efekt? Na koniec I kw. 2025 Pekao przedstawił propozycje ugód dla 86% posiadaczy kredytów CHF objętych programem, a połowa z nich (ok. 7,8 tys.) przyjęła ofertę i podpisała ugody. To oznacza skokowy wzrost ugód (w kwietniu 2024 bank chwalił się wynikiem ponad 5 tys., teraz to już prawie 8 tys.). Pekao jednocześnie zbudował jedne z najwyższych rezerw – odpisy pokrywają aż 178% wartości portfela frankowego, co oznacza, że bank zabezpieczył się nawet na scenariusz całkowitego unieważnienia praktycznie wszystkich umów. Szacuje, że ~2/3 portfela CHF jest już „wyczyszczone” – kredyty albo zostały całkowicie spłacone, albo przewalutowane na PLN w wyniku zawartych ugód. Co istotne, program „Ugoda 2%” objął nie tylko czynnych kredytobiorców, ale i część tych, którzy zdążyli spłacić swoje zobowiązania: bank porównuje sumę wpłat klienta z tym, ile zapłaciłby przy kredycie złotowym o oprocentowaniu 2%, i jeśli klient nadpłacił – zwraca różnicę. Tak innowacyjne podejście wyróżnia Pekao na tle konkurencji i pokazuje, że ugoda może przybrać bardziej elastyczną, korzystną formułę dla klienta.

Ugody frankowe na porządku dziennym

Jeszcze kilka lat temu ugody z frankowiczami były wyjątkiem – dziś stały się one codziennością bankowego biznesu. Z analizy danych ośmiu giełdowych banków wynika, że do końca 2024 roku zawarły one łącznie 123 tys. ugód z posiadaczami kredytów CHF, aż o 42% więcej niż rok wcześniej. To ogromna liczba świadcząca o zmianie podejścia: zamiast przedłużać spory, banki wolą siadać z klientami do stołu i załatwiać sprawy polubownie. Dlaczego? Powód jest prosty – dla banków polubowne rozwiązanie sporu to najtańsza opcja.

Gdy klient wygrywa w sądzie, instytucja musi oddać nie tylko nienależnie pobrane kwoty (często setki tysięcy złotych), ale też ponosi koszty odsetek za wieloletnie korzystanie z tych środków i wydatki procesowe. Ugoda pozwala ograniczyć te straty – klient rezygnuje z części roszczeń w zamian za szybsze rozwiązanie sprawy i pewność wyniku.

Nic dziwnego, że banki intensyfikują ofertę ugód. Według informacji z rynku praktycznie wszyscy aktywni frankowicze otrzymali już od swoich banków propozycje ugodowe. Nawet jeśli ktoś do tej pory nie pozwał banku i regularnie spłaca kredyt, najpewniej miał szansę przewalutować go na złotówki na preferencyjnych warunkach w ramach ugody. Co więcej, banki zaczęły kierować oferty także do osób, które są już w trakcie procesu sądowego – jeszcze do niedawna pozwanie banku oznaczało koniec rozmów o ugodzie, teraz coraz częściej nawet po złożeniu pozwu klient dostaje sygnał: „jesteśmy gotowi się dogadać”. To duża zmiana jakościowa.

Pojawiło się wręcz pojęcie „frankowych ugód sądowych” – gdy strony zawierają ugodę już po rozpoczęciu sporu sądowego (nierzadko tuż przed wyrokiem lub po wyroku I Instancji), kiedy to banki proponują najlepsze warunki ugód.

Czy propozycje ugód są coraz korzystniejsze? Wiele wskazuje, że tak – banki musiały poprawić warunki, by skłonić kolejnych klientów do zgody. Na początku (gdy Komisja Nadzoru Finansowego zarekomendowała sektorowi ugody w 2021 r.) oferta polegała głównie na prostym przewalutowaniu kredytu po kursie z dnia zaciągnięcia, co sprowadzało się do traktowania jakby kredyt od początku był złotowy (z odpowiednio wyższym oprocentowaniem WIBOR).

Dla części kredytobiorców oznaczało to jedynie zamianę ryzyka walutowego na złotówkowe – bez natychmiastowej finansowej ulgi, a często nawet bez zwrotu nadpłat. W rezultacie początkowo zainteresowanie ugodami było umiarkowane. Z czasem jednak, gdy linia orzecznicza sądów zaczęła być miażdżąco korzystna dla frankowiczów (banki przegrywają już 97–98% spraw), instytucje zostały zmuszone zaoferować więcej, by zatrzymać klientów przed pójściem do sądu.

Bank Pekao, jak wspomniano, wprowadził unikatowy mechanizm „ugody 2%” – porównując koszt kredytu frankowego z hipotetycznym kredytem złotowym na 2% i oddając klientowi różnicę, jeśli frankowicz zapłacił więcej. Dodatkowo pozostały kapitał po takiej operacji oprocentowany jest przez pierwsze 5 lat stałą stopą 2%, co istotnie obniża dalsze raty. To przykład ugody, która faktycznie potrafi cofnąć część poniesionych kosztów kredytu i nie tylko eliminuje ryzyko kursowe, ale daje realną korzyść finansową.

Inne banki nie poszły aż tak daleko, ale również deklarują elastyczność. PKO BP utrzymuje, że warunki ugód podlegają indywidualnym negocjacjom – w praktyce oznacza to, że klient może np. wywalczyć korzystniejsze oprocentowanie kredytu po przewalutowaniu czy rozłożenie zwrotu nadpłaty na raty, jeśli wykaże taką potrzebę. mBank oraz Santander proponują głównie standardowy model (przewalutowanie po kursie z dnia zaciągnięcia plus odpowiednia zmiana oprocentowania na WIBOR), jednak i tu zdarzają się dodatkowe zachęty – np. umorzenie części kapitału czy bonusy dla tych, którzy szybko zdecydują się na porozumienie. Faktem jest, że znacząco wzrosła liczba frankowiczów uznających ugodę za wystarczająco atrakcyjną. Świadczy o tym nie tylko rosnąca statystyka ugód, ale i spadająca liczba nowych pozwów trafiających do sądów.

Trzy grupy klientów – różne perspektywy ugód

Sytuacja frankowiczów nie jest jednolita. Możemy wyróżnić trzy kluczowe grupy: (1) osoby już walczące z bankami w sądzie, (2) klientów dopiero zastanawiających się nad pozwem oraz (3) tych, którzy kredyt dawno spłacili, ale rozważają pozew o zwrot nadpłat. Każda z tych grup inaczej patrzy na propozycje ugodowe banków – i banki też różnie je traktują. Czy ostatnie miesiące przyniosły zmianę nastawienia instytucji wobec każdej z tych kategorii klientów?

1. Frankowicze w sądach – czy banki ugną się przed wyrokiem?

Dla tysięcy frankowiczów droga sądowa okazała się skutecznym sposobem na pozbycie się toksycznego kredytu. Według szacunków, na koniec 2024 r. zapadło już 29–32 tys. prawomocnych wyroków w sprawach frankowych (analiza dla ośmiu banków), z czego zdecydowana większość unieważniała umowę kredytu.

To oznacza, że tysiące rodzin uwolniły się od długu w CHF – muszą zwrócić bankowi jedynie pożyczony kapitał (w złotych), zaś bank oddaje im wszystkie zapłacone odsetki, prowizje i spready, często wraz z odsetkami za zwłokę. Dla klienta efekt jest równoważny otrzymaniu przez lata darmowego kredytu.

W takiej sytuacji trudno się dziwić, że wiele osób, które już wystąpiły na drogę sądową, nie jest skorych do kompromisu – ich oczekiwania są maksymalne (chcą pełnego unieważnienia umowy i zwrotu każdej złotówki).

Mimo to banki zaczęły składać oferty ugodowe nawet pozwanym frankowiczom. Jeszcze parę lat temu takich klientów banki traktowały wyłącznie „z bronią u nogi” – walcząc w sądzie do upadłego. Teraz rośnie odsetek spraw kończących się ugodą zamiast wyroku. Dzieje się tak zwłaszcza na wcześniejszych etapach postępowania: bank może zaproponować ugodę np. podczas mediacji sądowej albo po wygranej frankowicza w I instancji (żeby zapobiec prawomocnej porażce i konieczności płacenia odsetek za kolejne lata).

Nowy trend to zawieranie ugód w toku postępowania sądowego – coś, co kiedyś prawie się nie zdarzało. Dokładnych danych brak, ale są sygnały, że kilka procent spraw w sądach kończy się ugodą zamiast wyroku, a odsetek ten rośnie. Przykładowo PKO BP przyznało, że do części klientów będących w sporze sądowym wysłano propozycje ugodowe i niektórzy z nich je zaakceptowali (wypłata następuje wtedy na mocy ugody sądowej zatwierdzonej przez sędziego).

Dlaczego banki to robią? Po pierwsze, by ograniczyć koszty odsetek – im dłużej trwa proces i im bliżej prawomocnego końca, tym większą kwotę bank będzie musiał dopłacić klientowi za bezprawne korzystanie z jego pieniędzy. Po drugie, ugoda pozwala bankowi unikać tworzenia niebezpiecznego precedensu (kolejnego wyroku w repertuarze kancelarii frankowej). Po trzecie wreszcie, PR-owo lepiej móc powiedzieć, że „dogadaliśmy się” niż znów przegrać w sądzie.

Z punktu widzenia frankowiczów walczących w sądzie, czy propozycje banków są atrakcyjne? To zależy.

Im bliżej finalnego rozstrzygnięcia (np. gdy wyrok w pierwszej instancji jest już korzystny dla klienta), tym większych ustępstw frankowicz oczekuje od banku. Zdarzają się przypadki, że bank w obliczu niemal pewnej porażki proponuje warunki zbliżone do tego, co dałby wyrok unieważniający umowę – np. zgadza się na rozliczenie kapitał za kapitał, czyli de facto darowanie odsetek. Klienci mBank donoszą, że czasem bank zgadza się pokryć nawet odsetki które narosły podczas procesu oraz zwrócić koszty zastępstwa procesowego.

Jeśli jednak oferta banku odbiega od potencjalnych korzyści z wygranej (np. bank chce pozostawić część odsetek do spłaty), wielu pozwanych ją odrzuci i poczeka na wyrok. Warto jednak zauważyć, że nieznaczna część frankowiczów w sądach wolała ugodzić się mimo wszystko – szczególnie ci, którym zależy na szybkim wykreśleniu hipoteki i np. sprzedaży mieszkania lub ci, których męczy wieloletni stres związany z procesem.

Banki liczą, że takich klientów będzie przybywać. Na początku 2025 roku były nawet wypowiedzi przedstawicieli banków, że liczą na „zmęczenie materiału” – pewna grupa klientów miała pozwać banki z rozpędu, ale teraz gotowi są zakończyć spór ugodowo. Czy tak się stanie? Na razie twarde dane wskazują, że ugody nieco zmniejszyły obłożenie sądów frankowych.

Przykładowo, mBank zanotował w I kw. 2025 spadek liczby toczących się spraw o ponad 3 tys. (z ~16 tys. do ~12,8 tys.), właśnie dzięki lawinowo rosnącej liczbie porozumień. Jednak nadal w samym mBanku pozostaje prawie 13 tys. aktywnych sporów, a w PKO BP ponad 30 tys. – to pokazuje, że dla twardego „jądra” walczących frankowiczów ugoda wciąż bywa za mało atrakcyjna. Oni patrzą na bankowe propozycje sceptycznie, wiedząc, że sądy stoją po ich stronie.

2. Klienci wahający się – ugoda zamiast pozwu?

Druga grupa to frankowicze, którzy dotąd nie zdecydowali się pozwać banku, ale też nie zawarli ugody – krótko mówiąc, wciąż wahają się, co zrobić. Jeszcze do niedawna takich klientów były dziesiątki tysięcy. Fala pozwów narastała z roku na rok (szczególnie po przełomowym wyroku TSUE z 2019 r. w sprawie Dziubak), osiągając szczyt w latach 2021–2022. Łączna liczba spraw frankowych w sądach u progu 2023 r. przekroczyła 100 tys., a do końca 2024 r. doszła do około 165 tys. aktywnych sporów. Jednak od końca 2024 roku widać wyraźnie, że napływ nowych pozwów słabnie.

W mBanku liczba nowych spraw spadła z 1922 w I kw. 2024 do 771 w I kw. 2025 – spadek o 60%! Podobne tendencje raportowały inne banki (np. Santander: 531 nowych pozwów w IV kw. 2024 wobec 873 rok wcześniej). Według analityków to znak, że większość zdeterminowanych frankowiczów już poszła do sądu, a pozostali są mniej skorzy do sądowej batalii. Jedni boją się ryzyka i kosztów, inni mają stosunkowo niewielkie saldo kredytu i kalkulują, że gra może być niewarta świeczki. Właśnie do tych niezdecydowanych banki kierują ofertę ugód najbardziej intensywnie – bo tutaj jest największa szansa, że polubowne rozwiązanie zapobiegnie eskalacji sporu.

Co widzi taki przeciętny frankowicz wahający się?

Z jednej strony słyszy, że w sądzie mógłby „wyrwać” bankowi średnio 150–190 tys. zł – bo tyle wynoszą przeciętne korzyści frankowiczów w przeliczeniu na kredyt (banki w sumie musiały już oddać klientom ok. 25–30 mld zł, co rozłożone na ~150 tys. kredytów daje właśnie taki rząd wielkości). Z drugiej strony widzi ofertę ugody: przewalutowanie kredytu na PLN, często z obniżeniem pozostałego salda zadłużenia.

Przykładowo, jeśli ktoś zadłużył się na 300 tys. zł w 2008 r., a dotąd spłacił sumarycznie 200 tys. zł, lecz z powodu wzrostu kursu CHF nadal ma do oddania kolejne 300 tys. zł – ugoda może „cofnąć czas”: bank przeliczy kredyt tak, jakby od początku był złotowy, co może zmniejszyć bieżące saldo np. do 180 tys. zł. Z dnia na dzień klient staje się więc wolny od ryzyka walutowego, a jego dług realnie topnieje o dziesiątki (nieraz setki) tysięcy złotych. To kusząca perspektywa – zwłaszcza bez konieczności wynajmowania kancelarii, chodzenia po sądach i czekania latami na prawomocny wyrok. Jednak sumarycznie często korzyść z ugody to nadal 30% tego co można uzyskać w sądzie.

Dane sugerują, że coraz więcej wahających się wybiera ugodę. Skoro liczba pozwów spada, a jednocześnie liczba ugód rośnie o 42% rocznie, to znaczy, że spora część klientów zdecydowała się pójść drogą polubowną. Bankowcy z pewną ulgą komentują, że „ta fala pozwów zdaje się już opadać”.

Oczywiście nadal pozostaje grupa niezdecydowanych, którzy zwlekają – być może czekając na jeszcze lepsze warunki. Dla nich istotnym sygnałem mogą być kolejne orzeczenia sądowe oraz ruchy regulatorów. W kwietniu 2024 r. pełny skład Izby Cywilnej Sądu Najwyższego wydał długo oczekiwaną uchwałę (sygn. III CZP 25/22) dotyczącą rozliczeń w razie unieważnienia umowy. Uchwała okazała się jednoznacznie korzystna dla klientów – potwierdziła, że bankowi nie należy się żadne wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, a konsument może żądać odsetek ustawowych od chwili, gdy zażądał zwrotu pieniędzy. Tym samym rozwiała ostatnie większe wątpliwości prawne na korzyść frankowiczów.

Paradoksalnie może to jednak zmniejszać skłonność części klientów do ugód – skoro wiedzą już, że w sądzie mają niemal gwarancję pełnej wygranej, mogą oczekiwać od banku więcej. Banki zdają sobie z tego sprawę i dlatego muszą bardziej postarać się, by przekonać wahających się do ugody tu i teraz, zanim ci zmienią się w kolejną grupę pozywających. Stąd pojawiają się dodatkowe zachęty w negocjacjach ugodowych – np. czasowe obniżki oprocentowania (promocyjne marże), pokrywanie kosztów notarialnych i sądowych związanych z przewalutowaniem, a nawet częściowe zwroty gotówkowe (jak w programie Pekao).

Podsumowując, w przypadku klientów wahających się ugody zdecydowanie stały się korzystniejsze niż kilka lat temu, choć nadal nie dorównują temu, co daje pełna wygrana w sądzie. To świadomy kompromis: frankowicz zrzeka się potencjalnie części korzyści finansowych w zamian za pewność i spokój. Warto jednak wskazać, że takie decyzje musza być przemyślane i mocno zaleca się aby były podejmowane dopiero po konsultacjach z dobrą kancelarią frankową.

Dla wielu osób – zwłaszcza tych, którym zostało już niewiele do spłaty albo które obawiają się skomplikowanego procesu – to wystarczający argument. W efekcie banki stopniowo „wyduszają” z tej grupy kolejnych chętnych na ugody, licząc, że fala nowych pozwów zgaśnie zupełnie.

3. Byli frankowicze (kredyty spłacone) – tykająca bomba roszczeń?

Najbardziej nieprzewidywalną grupą są klienci, którzy dawno spłacili swoje kredyty frankowe. Mówimy tu o dziesiątkach tysięcy osób – przez lata portfele frankowe systematycznie malały, bo wiele kredytów dobiegło końca lub zostało przedterminowo spłaconych. O ile jednak sam kredyt to dla nich przeszłość, o tyle potencjalne roszczenia wobec banku – jak najbardziej teraźniejszość. Jeśli umowa kredytu była wadliwa (zawierała klauzule niedozwolone), to fakt spłaty nie zamyka drogi do dochodzenia swoich praw.

Taki klient może pozwać bank o zwrot nadpłaconych rat i innych kosztów, argumentując, że umowa powinna zostać unieważniona. Co ważne, przez długi czas kwestią sporną był termin przedawnienia tych roszczeń – banki twierdziły, że obowiązuje standardowy 10-letni termin liczony od wpłaty każdej raty, co mocno ograniczało możliwość dochodzenia dawnych nadpłat. Jednak w kolejnej przełomowej sprawie TSUE (wyrok z 8 września 2022 r. oraz z 15 czerwca 2023 r.) stwierdzono, że bieg przedawnienia roszczeń konsumenta nie może rozpocząć się, zanim ten nie dowie się o nieuczciwym charakterze umowy.

W praktyce dopiero od momentu unieważnienia umowy (albo wyraźnego zakwestionowania jej w pozwie) zaczyna tykać zegar przedawnienia dla frankowicza. To oznacza, że nawet kredyty spłacone wiele lat temu mogą być dziś przedmiotem pozwu, bo klient wcześniej nie miał świadomości swojej szkody. Dla banków to ogromny problem – liczyły, że „stare” sprawy są bezpieczne, a tu nagle okazuje się, że np. kredyt spłacony w całości w 2010 r. wciąż może generować roszczenia.

Na razie większość byłych frankowiczów pozostaje bierna. Szacunki mówią, że mniej niż 10% spłaconych kredytów CHF trafiło do sądu do tej pory. Wielu tych klientów dawno odcięło się od tematu franków i nawet nie śledzi już doniesień. Jednak świadomość prawna rośnie – w mediach coraz głośniej o tym, że „były frankowicz też może odzyskać pieniądze”.

Wystarczy iskra, by spowodować nową falę pozwów – tym razem od osób, które już nie mają żadnego kredytu. Tą iskrą mogą być np. korzystne wyroki TSUE (jak wspomniane rozstrzygnięcia z 2022–2023 r.) albo zapowiadane zmiany ustawowe ułatwiające dochodzenie roszczeń. Banki zdają sobie sprawę, że to tykająca bomba. W ich raportach finansowych na I kw. 2025 znaleźć można wzmianki o tym ryzyku.

Podejście banków do tej grupy klientów dotąd było zachowawcze: żaden większy bank nie ogłosił oficjalnego programu ugód dla byłych frankowiczów. W końcu byłoby to równoznaczne z przyznaniem się, że klientom należy się zwrot gotówki – a to mogłoby wręcz zachęcić niezdecydowanych do upominania się o swoje. Jednak pojedyncze sygnały wskazują, że może się to zmieniać. Bank Pekao, proponując swój program „ugody 2%”, objął nim również tych kredytobiorców, którzy już spłacili swoje kredyty – oferując im zwrot nadpłaconej kwoty ponad poziom odpowiadający oprocentowaniu 2%. To bardzo istotny precedens: pierwszy tak duży bank, który wyciągnął rękę także do ex-klientów. Można zakładać, że Pekao wybrało ten kierunek z wyprzedzeniem, aby uprzedzić masowe pozwy od tej grupy. Pozostałe banki na razie milczą – ale presja będzie rosła.

Byli frankowicze stają się coraz bardziej świadomi tego, że na ich konta może wrócić niemała suma pieniędzy. Jak wyliczają analitycy, łączne „korzyści”, jakie jeszcze mogą trafić do frankowiczów (aktywnych i byłych), sięgają dziesiątków miliardów złotych. KNF szacuje, że sektor bankowy w Polsce utworzył już ok. 87 mld zł rezerw frankowych (stan na początek 2025 r.), a w 2025 roku ta kwota może przekroczyć 100 mld zł. Nie oznacza to jednak, że temat franków zniknie – nawet po odłożeniu tak gigantycznych pieniędzy „problemem bankowców wciąż pozostaną roszczenia ex-kredytobiorców”. Innymi słowy, to właśnie spłacone kredyty CHF są dziś ostatnim dużym niewiadomym frontem tej wojny. Jeśli znaczna część tych klientów zdecyduje się na pozew, banki czeka kolejna fala strat – być może rozłożona na lata, ale realna.

Czy banki spróbują temu zapobiec ugodami? Niewykluczone, że tak. Można sobie wyobrazić, że zaczną pojawiać się oferty typu „ugodowy zwrot części nadpłat” – adresowane właśnie do dawnych kredytobiorców, aby zachęcić ich do zrzeczenia się roszczeń bez sądu. Na razie to jednak tylko spekulacje. Faktem jest, że żaden bank nie promuje takiej oferty publicznie, pewnie obawiając się efektu zachęty. Bardziej prawdopodobne jest działanie ad hoc: jeśli były frankowicz sam przyjdzie do banku i zagrozi pozwem, bank może na drodze indywidualnej zaproponować ugodowe rozwiązanie (choćby na etapie mediacji). Ogólnie jednak, w tej grupie na razie panuje pozorny spokój – klienci i banki czekają na ruch drugiej strony.

 

Porada Eksperta

Przed podpisaniem jakiejkolwiek ugody z bankiem zaleca się zawsze konsultacje z wyspecjalizowaną kancelarią frankową w celu weryfikacji jej zapisów oraz wyliczeń.

„Nie każda ugoda z bankiem jest korzystna – czasem to tylko pozorna pomoc. Weryfikacja warunków przez prawnika to często różnica między utratą a odzyskaniem dziesiątek tysięcy złotych.”

Anna Lipińska

Anna Lipińska

Ekspert ds. ugód frankowych

Prognozy na II kwartał 2025 – czy nadciąga frankowa burza?

Patrząc w przyszłość, można odnieść wrażenie, że rok 2025 ma szansę być przełomowy – być może ostatecznie zamknie epokę „frankowego” konfliktu. Banki deklarują optymizm: władze PKO BP zapowiadają, że chcą „zamknąć sagę frankową w 2025 roku”, tak by od 2026 wchodzić już z czystą kartą. Podobne nadzieje wyraża mBank, wskazując że koszty frankowe po raz ostatni znacząco obciążą wyniki w 2025. Czy to realne? Wiele zależy od kilku czynników zewnętrznych:

  • Wyroki TSUE i uchwały Sądu Najwyższego: Na horyzoncie nie ma już co prawda „bomby” prawnej porównywalnej z orzeczeniem z 2019 r., bo kluczowe kwestie zostały rozstrzygnięte na korzyść konsumentów. Jednak istotne mogą być dalsze wyroki doprecyzowujące pewne niuanse. Ponadto pozostaje kwestia „darmowych mieszkań” – czyli przedawnienia się roszczeń banków wobec frankowiczów. Krótko mówiąc, jeśli TSUE opowie się po stronie frankowiczów to banki nie odzyskają od dużej grupy kredytobiorców nic! Nawet tego co pożyczyły bo sprawy te ulegną przedawnieniu. Generalnie jednak kierunek orzeczniczy jest ugruntowany i prokonsumencki, co oznacza, że banki nie mają co liczyć na odwrót w sądach – raczej muszą działać, zanim spory trafią przed oblicze Temidy.
  • Zmiany legislacyjne: W Ministerstwie Sprawiedliwości powstał projekt tzw. ustawy frankowej – nie takiej, która przewalutuje kredyty odgórnie (taki pomysł upadł kilka lat temu), ale ustawy przyspieszającej postępowania sądowe w sprawach frankowych. Projekt zakłada m.in. utworzenie w sądach okręgowych wyspecjalizowanych wydziałów frankowych oraz skrócenie terminów rozpoznawania takich spraw. Innymi słowy, sądy miałyby szybciej i sprawniej rozstrzygać pozwy frankowiczów. Dla klientów brzmiałoby to świetnie – koniec wieloletniego czekania na wyrok. Dla banków – wręcz przeciwnie: perspektywa gwałtownego przyspieszenia lawiny wyroków to zagrożenie. Nic dziwnego, że KNF do pomysłu podeszła krytycznie, wskazując na ryzyko dla stabilności sektora. Jeśli jednak ustawa wejdzie w życie (nowy rząd może ją poprzeć w ramach działań prokonsumenckich), to banki znajdą się w trudnej sytuacji: będą musiały w przyspieszonym tempie wypłacać należności frankowiczom. To może je paradoksalnie zmotywować do… składania jeszcze lepszych propozycji ugodowych. Lepiej bowiem rozłożyć koszty na raty poprzez system ugód, niż dostać wszystko naraz w postaci tysiąca wyroków w jednym roku. W II kwartale 2025 dowiemy się zapewne, czy projekt ustawy zyska poparcie parlamentu – już samo jego procedowanie może wywołać ruch po stronie banków (przygotowanie dodatkowych rezerw, intensyfikacja mediacji itp.).
  • Procesy akwizycyjne na rynku bankowym: Wspomniane wcześniej pogłoski o ewentualnej sprzedaży Santander Bank Polska wpisują się w szerszy kontekst – zagraniczni właściciele polskich banków z dużym portfelem CHF mogą rozważać wyjście z rynku. Jeśli do tego by doszło, konsekwencje dla frankowiczów mogą być dwojakie. Po pierwsze, nowy właściciel (zwłaszcza jeśli byłby to podmiot polski, np. kontrolowany przez skarb państwa) mógłby szybciej dogadać się z klientami – podobnie jak Pekao SA po repolonizacji obrało bardziej ugodowy kurs. Po drugie jednak, sam proces sprzedaży mógłby chwilowo spowolnić zawieranie ugód (nikt nie podejmuje strategicznych decyzji w trakcie due diligence). Na razie Santander oficjalnie zaprzecza, by planował wycofać się z Polski w najbliższym czasie, ale rynek plotkuje, że prędzej czy później to nastąpi. Również Bank Millennium (mający portugalskiego właściciela) czy BNP Paribas Polska (francuski właściciel) są wskazywane przez analityków jako instytucje, które mogą zmienić właściciela, jeśli problem frankowy zostanie rozwiązany lub odpowiednio zredukowany. Zatem rok 2025 może być czasem porządkowania spraw frankowych właśnie po to, by ułatwić ewentualne przejęcia. Bank pozbawiony „toksycznych” kredytów jest po prostu więcej wart. W interesie obecnych akcjonariuszy jest więc – paradoksalnie – zaoferować teraz korzystniejsze ugody, ponieść koszt, ale dzięki temu zdjąć z bilansu ryzyko i sprzedać bank drożej potencjalnemu kupcowi.
  • Strategie banków państwowych vs prywatnych: Wydaje się, że banki z udziałem Skarbu Państwa (PKO BP, Pekao) mają zielone światło, by zamykać temat franków nawet kosztem krótkoterminowych strat. Oba te podmioty są w świetnej kondycji finansowej, wypłacają sowite dywidendy i mogą pozwolić sobie na jednorazowe uderzenia (takie jak wielkie rezerwy czy śmiałe ugody). Rządzącym zależy też, by uspokoić nastroje społeczne wokół frankowiczów – a trudno o lepszy sposób niż pokazanie, że państwowy bank dogaduje się z klientami. Możliwe więc, że PKO BP i Pekao będą dalej przecierać szlaki: choćby poprzez kierowanie nowych ofert do spłaconych kredytobiorców czy dalsze ulepszanie warunków ugód (np. obniżki oprocentowania dla przewalutowanych kredytów). Z kolei banki prywatne, szczególnie te kontrolowane przez zagraniczne grupy, mogą lawirować: z jednej strony nie chcą zrażać klientów i opinii publicznej brakiem ugód, z drugiej – odpowiadają przed akcjonariuszami za zyski. Stąd być może Santander czy mBank nie poszły tak daleko jak Pekao w konstruowaniu ofert ugodowych. II kwartał 2025 pokaże, czy utrzyma się ta różnica podejść. Jeśli np. Pekao nadal będzie szybko zawierać ugody (możliwe przekroczenie 10 tys. ugód w połowie roku), a Santander wciąż w tempie ~500 ugód kwartalnie, presja konkurencyjna może wymusić ruch – klienci frankowi też wymieniają się informacjami, więc widząc, że w jednym banku można dostać lepsze warunki, będą domagać się ich gdzie indziej.

Podsumowanie:

Podsumowując prognozy: banki wchodzą w wiosnę 2025 z dużą dozą ostrożnego optymizmu, ale i z napięciem oczekując kilku kluczowych rozstrzygnięć. Wszystko wskazuje na to, że ugody pozostaną centralnym elementem strategii – i najpewniej ich liczba będzie dalej rosła, choć już nie tak dynamicznie. Możliwe, że II kwartał przyniesie przekroczenie symbolicznej bariery (np. 50 tys. ugód w PKO BP czy 30 tys. w mBanku), co banki z pewnością ogłoszą jako sukces. Z drugiej strony, wciąż istnieje potencjał kolejnych turbulencji.

Jeśli uśpieni dotąd byli frankowicze masowo ruszą po swoje – znów zrobi się gorąco. Jeśli nowe prawo przyspieszy wyroki – ugody będą musiały stać się jeszcze korzystniejsze, by dotrzymać kroku oczekiwaniom klientów. Wreszcie, jeśli kurs franka (dziś względnie stabilny około 4,5 zł) zacząłby gwałtownie rosnąć, mógłby dolać oliwy do ognia – przypomnijmy, że to właśnie skok CHF w 2015 r. wywołał dużą część obecnych problemów. Na horyzoncie nie widać co prawda takiego szoku, ale frank bywa nieprzewidywalny.

Czy propozycje banków są coraz korzystniejsze? – można odpowiedzieć, że tak, choć z pewnością nie z dobrej woli banków, a z konieczności. To efekt lat presji sądowej, regulacyjnej i społecznej. Dziś ugody potrafią dać realną ulgę frankowiczom, zwłaszcza tym, którzy obawiali się iść do sądu. Jednak ostatecznym miernikiem „korzystności” będzie czas. Jeśli banki rzeczywiście zakończą większość sporów do końca 2025 r., będziemy mogli powiedzieć, że poszły na ustępstwa wystarczające, by przekonać gros klientów.

Jeżeli zaś frankowa hydra odrodzi się w nowej postaci (np. fala pozwów od spłaconych kredytobiorców w 2026 r.), okaże się, że obecne ugody to wciąż za mało i konieczne było bardziej zdecydowane podejście. Na razie jednak wielu ekspertów pozytywnie ocenia obrany kurs: lepiej późno niż wcale – banki wolą dać frankowiczom kilkadziesiąt tysięcy złotych korzyści w ugodzie, niż ryzykować oddawanie im setek tysięcy po wyroku. A dla frankowiczów, zmęczonych wieloletnią huśtawką nadziei i obaw, taka pragmatyczna ugoda bywa po prostu wygodnym wyjściem, które pozwala zamknąć ten rozdział życia i odetchnąć z ulgą. Pozostaje mieć nadzieję, że za obecnym pozornym uspokojeniem nie kryje się kolejna burza, a rozwiązania – choć wymuszone – faktycznie przyniosą sprawiedliwy finał tej bezprecedensowej batalii klientów z bankami.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]