Pierwszy kwartał 2025 roku przyniósł bankowi świetne wyniki finansowe – zysk netto sięgnął 1,7 mld zł (wzrost o 11% r/r), a poprawa wobec słabego końca 2024 r. wynikała m.in. z niższych kosztów ryzyka prawnego kredytów walutowych (tylko 120,5 mln zł w I kw. 2025 wobec astronomicznych rezerw w poprzednim kwartale). Jednak za tym finansowym sukcesem kryje się wciąż nierozwiązany problem tysięcy kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich. Raport Santander Bank Polska za I kwartał 2025 r. oraz towarzyszące mu komentarze pokazują, jak bank radzi sobie z lawiną pozwów i czy widać oznaki zmiany podejścia do tych sporów. Analizujemy sytuację Santandera pod kątem ugód z klientami, ryzyka prawnego i sygnałów ewolucji strategii – a także zastanawiamy się, co potencjalna sprzedaż banku oznacza dla klientów frankowych.
Ugody kontra droga sądowa: co dominuje w Santanderze?
Liczby z końca marca 2025 r. jasno obrazują skalę wyzwania: przeciw Santanderowi toczy się 21,5 tys. postępowań sądowych dotyczących kredytów CHF. Dla porównania, bank zawarł dotąd łącznie 13,57 tys. ugód z frankowiczami – w tym tylko 531 nowych porozumień w całym I kwartale 2025. Oznacza to, że spraw sądowych wciąż jest więcej niż ugód, a strategia banku pozostaje w dużej mierze reaktywna.
Ugody nie stały się (jeszcze) dominującą ścieżką rozwiązania problemu, choć Santander – podobnie jak inne banki – stopniowo zwiększa ich liczbę. Dla porównania, konkurenci zawarli znacznie więcej porozumień do końca 2024 r. (np. PKO BP ~48 tys., Bank Millennium ~25,9 tys. ugód), podczas gdy Santander miał ich wtedy ok. 9,5 tys.. Program ugód ruszył tu z opóźnieniem – nabrał tempa dopiero w 2023 r. – i nadal nie przełożył się na masowe rozwiązanie sporów.
Z raportu i praktyki banku wynika, że priorytetem są ugody z klientami, którzy już pozwali bank. Często Santander proponuje porozumienie dopiero po przegranej w pierwszej instancji, by uniknąć dalszych kosztów i odsetek. Klientom, którzy jeszcze nie złożyli pozwu, także udostępniono możliwość zgłoszenia się po ugodę (np. poprzez infolinię czy formularz online), ale warunki takich ofert są zbliżone do modelu zarekomendowanego przez KNF – czyli przewalutowanie kredytu na złote z pozostawieniem marży i stawki WIBOR, ewentualnie częściowe umorzenie salda, jeśli kredytobiorca spłacił już więcej niż pożyczył.
Nie oferuje się natomiast zwrotu nadpłaconych rat ani innych korzyści finansowych, co oznacza, że ugoda opłaca się klientowi znacznie mniej niż wygrana w sądzie – szacunkowo daje tylko 20–30% tego, co można uzyskać unieważniając umowę na drodze sądowej. Nietrudno się dziwić, że wielu frankowiczów odrzuca takie propozycje i zamiast czekać na ruch banku, samodzielnie składa pozwy.
W praktyce więc nadal to droga sądowa dominuje. Santander broni się przed pozwami i odkłada kolejne rezerwy na ryzyko prawne, a ugody pozostają raczej narzędziem doraźnym – stosowanym głównie wtedy, gdy sprawa już trafiła do sądu i bank dostrzega nikłe szanse powodzenia. Tę taktykę potwierdzają statystyki: do końca marca 2025 r. bank prawomocnie przegrał aż 96,6% zakończonych spraw frankowych (5749 przegranych wyroków na 5951). Innymi słowy, niemal każda sprawa kończy się zwycięstwem konsumentów, co czyni uporczywe kontynuowanie batalii sądowych strategią kosztowną i skazaną na porażkę w dłuższym horyzoncie. Nic dziwnego, że władze banku zaczęły szukać innych rozwiązań – stąd dołączenie (choć późne) do programu ugód i pierwsze sygnały bardziej elastycznego podejścia.
Nowa fala pozwów od spłaconych kredytów
Jeszcze kilka lat temu banki mogły liczyć, że problem „frankowy” samoistnie z czasem zniknie – kredyty będą sukcesywnie spłacane, portfel stopnieje. Rzeczywistość okazała się inna. Coraz większą część pozywających stanowią klienci, którzy swój kredyt już spłacili w całości. Z danych Santandera wynika, że na koniec I kwartału 2025 aż 16% spośród 21,5 tys. pozwów dotyczy kredytów już spłaconych. To ważny sygnał: byli frankowicze, którzy pozornie rozstali się z bankiem wraz z uregulowaniem ostatniej raty, teraz masowo wracają po sprawiedliwość do sądów, domagając się unieważnienia starych umów i zwrotu nadpłaconych kwot.
Santander przygotowuje się na tę nową falę pozwów. Już pod koniec 2024 r. sygnalizował, że liczba roszczeń od dawno spłaconych kredytów rośnie – i zrewidował w górę szacunki kosztów. Tuż przed publikacją wyników rocznych bank poinformował o dodatkowych rezerwach frankowych; ostatecznie same obciążenia IV kwartału 2024 z tytułu kredytów CHF wyniosły ok. 1,17 mld zł, a w całym 2024 r. rezerwy na ten cel sięgnęły ~3 mld zł. Warto dodać, że już na koniec III kwartału 2024 r. rezerwy pokrywały 103% wartości aktywnego portfela frankowego – bank zareagował więc na perspektywę nowych pozwów, dokładając kolejny „bufor” ponad nominalną wartość kredytów.
Zarząd otwarcie przyznaje, że spływają pozwy od klientów, którzy dawno temu spłacili swoje zobowiązania, i trzeba się liczyć z dalszym wzrostem ich liczby. Szacunki mówią, że ostatecznie pozew złoży ok. 35% wszystkich frankowiczów (aktywnych i spłaconych). Innymi słowy, ponad co trzeci klient z kredytem CHF prędzej czy później pójdzie do sądu – jeżeli nie zawrze ugody. To ogromna populacja, która mobilizuje się m.in. pod wpływem korzystnych orzeczeń i nagłośnionych wyroków TSUE.
Taki trend oznacza, że problemy prawne nie znikną wraz ze spadkiem salda czynnych kredytów. Nawet jeśli portfel frankowy Santandera topnieje (na koniec września 2024 bank miał jeszcze 26 tys. aktywnych umów, teraz zapewne mniej), to jego miejsce zajmują „martwe dusze” – byli klienci, których roszczenia dopiero się materializują. Dla banku to niebezpieczna sytuacja: grozi déjà vu ciągnących się latami procesów i koniecznością wypłaty setek tysięcy złotych nawet w sprawach kredytów dawno zamkniętych. Santander zdaje się to rozumieć i uwzględnia takie ryzyko w raportach, informując o liczbie pozwów od spłaconych kredytów i utrzymując wysoki poziom rezerw ostrożnościowych. Można odczytać to jako przygotowanie na kolejną falę pozwów – bank woli „dmuchać na zimne” finansowo, niż zostać zaskoczonym masowym napływem nowych roszczeń.
Ryzyko prawne w cieniu TSUE i Sądu Najwyższego
Na sytuację frankową w Santanderze silnie oddziałuje zmieniające się otoczenie prawne. Kolejne wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE) oraz orzeczenia polskich sądów (w tym oczekiwane stanowiska Sądu Najwyższego) coraz bardziej wzmacniają pozycję konsumentów. W samym 2023 roku zapadły dwa kluczowe wyroki TSUE: w czerwcu i grudniu Trybunał potwierdził m.in., że bankom nie należy się żadne „wynagrodzenie” za korzystanie z kapitału w razie unieważnienia umowy, a terminy przedawnienia roszczeń nie mogą nadmiernie ograniczać praw frankowiczów.
Innymi słowy – jeśli kredyt zostaje uznany za nieważny, klient może domagać się zwrotu wpłaconych rat bez obaw, że bank potrąci sobie opłatę za udostępnienie kapitału, a bank nie może liczyć na proste przedawnienie roszczeń klienta, zanim ten zorientuje się w abuzywności umowy.
To właśnie na te wyroki sektor bankowy czekał z niepokojem – i ich treść zmusiła wiele instytucji do przeszacowania ryzyka. Santander nie jest wyjątkiem. Potężne odpisy na ryzyko prawne w 2024 r. były w znacznym stopniu reakcją na orzeczenia TSUE. Bank musiał uwzględnić, że czas działa na korzyść frankowiczów: ich argumenty prawne są już ugruntowane w orzecznictwie, a linia wyroków jednoznacznie prokonsumencka.
Co więcej, polski rząd zapowiada na 2025 r. prace legislacyjne mające usprawnić i przyspieszyć postępowania frankowe. Jeśli wejdą w życie, skończy się przedłużanie procesów – a to właśnie upływający czas bywał ostatnim „sojusznikiem” banków, pozwalając opóźniać moment rozliczenia.
W raportach Santander Bank Polska za I kw. 2025 r. wyraźnie zaznaczono, że istotne ryzyka prawne wciąż ciążą na banku, a ich materializacja zależy od czynników zewnętrznych – w domyśle od rozstrzygnięć sądowych i ewentualnych zmian prawa. Bank informuje o liczbie toczących się spraw, skali roszczeń, a także o innych sporach konsumenckich (np. osobno 2,92 tys. pozwów dotyczy tzw. sankcji kredytu darmowego w kredytach konsumenckich), co świadczy o transparentnym ujmowaniu tych zagrożeń w sprawozdawczości.
Działania Santander wobec tego ryzyka skupiają się na dwóch płaszczyznach: finansowej i operacyjnej. Po stronie finansowej – jak wspomniano – bank konsekwentnie tworzy rezerwy. Mimo wysokich zysków, kapitały są uszczuplane odpisami, by zabezpieczyć przyszłe wypłaty dla frankowiczów. Dzięki temu współczynniki kapitałowe pozostają bezpieczne (łączowy CAR 18,1% na koniec marca 2025), a bank pokazuje, że stać go na wypłaty dla klientów wygrywających spory. Po stronie operacyjnej natomiast widać rosnącą gotowość do ograniczania strat reputacyjnych i odsetkowych: Santander w niektórych przypadkach rezygnuje z dalszej apelacji po przegranej pierwszej instancji, godząc się z wyrokiem od razu i wypłacając należności klientom.
Taka taktyka – jeszcze niedawno nie do pomyślenia – teraz zdarza się coraz częściej, choć wciąż dotyczy mniejszości spraw. Bank kalkuluje, że lepiej szybciej zamknąć przegraną sprawę (oszczędzając na odsetkach za opóźnienie i kosztach kolejnych instancji), niż brnąć dalej tylko po to, by ostatecznie zapłacić jeszcze więcej.
Mimo tych działań Santander nie ogłosił żadnej radykalnej zmiany strategii wobec kredytów frankowych. W oficjalnej narracji wciąż podkreśla, że oferuje ugody i „realizuje działania mające na celu polubowne rozwiązania”, ale jednocześnie broni swoich racji w sądach do momentu, gdy staje się to nieopłacalne. Można to odczytać jako trwanie na pozycji: status quo dopóki koszty są akceptowalne, ugody na minimalnie wymaganym poziomie, a pełna kapitulacja – tylko w pojedynczych sytuacjach. Jednak sygnały opisane powyżej (większe rezerwy, nieapelowanie od wyroków, raportowanie ryzyk) wskazują, że strategia ewoluuje: bank powoli przesuwa akcent z ofensywy na zarządzanie szkodami. Dla frankowiczów oznacza to tyle, że ich szanse na ugodę lub szybkie zakończenie sporu rosną, choć wciąż wiele zależy od indywidualnej determinacji (czy zdecydować się na batalię sądową, czy przyjąć ofertę banku).
Co przyniesie II kwartał 2025 i dalsza część roku?
Wchodząc w II kwartał 2025 r., Santander stoi przed kilkoma kluczowymi wyzwaniami. Po pierwsze, utrzymanie wyników finansowych przy możliwych dalszych obciążeniach frankowych. Pierwszy kwartał pokazał, że bank potrafi generować solidne zyski nawet przy zwiększonych rezerwach – jednak skokowy zysk Q1 (niemal +90% kw/kw) zawdzięczał głównie temu, że w Q4 2024 jednorazowo „oczyszczono” bilans z dużej części ryzyka.
Kolejne kwartały mogą nie być już tak łaskawe, zwłaszcza jeśli fala nowych pozwów będzie narastać. Można się spodziewać, że liczba spraw przekroczy wkrótce 22–23 tys., a to niemal połowa wszystkich frankowych umów, jakie bank kiedykolwiek miał. Presja, by zwiększać tempo ugód, będzie rosła – tym bardziej, im bardziej obciążające będą otoczenie prawne i stanowisko regulatorów. KNF już od 2021 r. zachęcał banki do zawierania ugód, a nawet uzależnił możliwość wypłaty dywidendy od redukcji portfela frankowego. Jeśli Santander BP zechce w przyszłości dzielić się zyskiem z akcjonariuszami lub po prostu poprawić swój wizerunek, będzie musiał wykazać aktywne działania ograniczające liczbę sporów (czy to poprzez ugody, czy inne formy porozumień).
Po drugie, oczekiwane rozstrzygnięcia TSUE mogą definitywnie zamknąć pewne kwestie sporne a nawet wprowadzić dodatkowe komplikacje dla banku (przedawnienie roszczeń). II kwartał 2025 r. i druga połowa roku zapowiadają się więc jako okres narastającej presji: sądy przyspieszają procedowanie spraw (być może dzięki nowym przepisom), frankowicze mobilizują się zachęceni praktycznie pewnymi wygranymi, a bank będzie musiał podjąć decyzję, czy dalej każdą sprawę przegrywać z osobna, czy poszukać bardziej systemowego rozwiązania.
Wiele może zależeć od tego, czy i kiedy dojdzie do zmiany właściciela Santander Bank Polska. Już sama zapowiedź potencjalnej sprzedaży (omówiona poniżej) może skłonić obecny zarząd do uporządkowania najbardziej ryzykownych spraw przed transakcją – np. poprzez zawarcie ugód z najbardziej zdeterminowanymi grupami klientów, aby nowy inwestor przejął bank z czystszym bilansem.
Z drugiej strony, dopóki proces sprzedaży się nie zakończy, Hiszpanie mogą nie być skłonni do gwałtownych ruchów (poza utrzymywaniem bezpiecznego poziomu rezerw). Prognoza na najbliższe kwartały: Santander raczej nie zaproponuje masowej, hojnej ugody wszystkim frankowiczom z własnej inicjatywy – chyba że zostanie do tego zmuszony sytuacją (np. kolejnym tąpnięciem kursu CHF lub prawnym ultimatum). Bardziej prawdopodobne jest konsekwentne kontynuowanie obecnej taktyki „kontrolowania strat”: dogadywania się tam, gdzie to konieczne, i liczenia, że część klientów jednak wybierze ugodę na warunkach banku zamiast długiego procesu.
Jedno jest pewne: problem frankowy nie zniknie w 2025 roku. Będzie ciążył na wynikach i wycenie banku tak długo, aż zostanie wygaszony – czy to poprzez ugody, czy prawomocne wyroki unieważniające umowy. Dla Santandera oznacza to dalsze życie z „tykającą bombą” pozwów, dla frankowiczów – wciąż otwarte okno możliwości dochodzenia roszczeń. Trendy rynkowe (spadające stopy procentowe PLN mogą zachęcać niezdecydowanych do pozwania banku, bo zmniejsza się koszt alternatywny utraty korzystnego oprocentowania CHF) i prawne wskazują, że zwłoka działa na korzyść klientów. Bank zdaje sobie sprawę, że inercja tylko przedłuża koszty i ograniczenia – dlatego można oczekiwać, że strategia będzie jednak stopniowo zmierzać ku ugodowemu wygaszaniu sporu, nawet jeśli wbrew oficjalnej narracji.
Santander na sprzedaż – co to oznacza dla frankowiczów?
Ważnym elementem układanki jest wspomniana potencjalna sprzedaż Santander Bank Polska przez hiszpańską grupę Santander. Pod koniec kwietnia 2025 r. właściciel oficjalnie potwierdził, że rozważa zbycie swojego polskiego oddziału, a wśród zainteresowanych inwestorów prowadzone są rozmowy m.in. z austriacką Erste Group. Spekuluje się o sprzedaży nawet pakietu większościowego (Hiszpanie mają 62% akcji) za kwotę rzędu 8 mld dolarów. Choć rozmowy są zaawansowane, bank zastrzegł, że nie ma pewności co do finalizacji transakcji, a proces może potrwać długo. W praktyce oznacza to, że przez większą część 2025 r. Santander BP pozostanie pod dotychczasowym nadzorem, a ewentualna zmiana właściciela rozciągnie się na kolejne kwartały. Mimo to sama wieść o możliwej sprzedaży rodzi pytania o przyszłość klientów, zwłaszcza frankowych.
Po pierwsze, należy rozwiać obawy natury prawnej: zmiana właściciela banku nie oznacza umorzenia długów ani automatycznego zakończenia toczących się sporów. Następca prawny – czy będzie to nowy inwestor przejmujący bank, czy inny podmiot obejmujący portfel kredytów – wstąpi we wszystkie prawa i obowiązki poprzednika wynikające z zawartych umów. Innymi słowy, roszczenia frankowiczów pozostaną w mocy, a nowy właściciel przejmie odpowiedzialność za frankowe umowy. Dla trwających procesów sądowych oznacza to pełną ciągłość – sprawy będą toczyły się dalej, zmienić się może co najwyżej nazwa pozwanego (np. po ewentualnej fuzji czy rebrandingu), co sądy traktują jako zwykłą sukcesję prawną, bez wpływu na prawa klientów. Frankowicze nie muszą się więc obawiać, że bank „ucieknie” od odpowiedzialności sprzedając biznes – żaden przepis na to nie pozwala.
Bardziej interesujące jest pytanie, czy nowy właściciel zmieni strategię wobec frankowiczów. Tu wchodzimy w sferę przypuszczeń, ale warto je rozważyć. Obecny inwestor (Banco Santander) obrał podejście ostrożnej walki w sądach i umiarkowanych ugód. Nowy inwestor może kontynuować tę linię albo zdecydować się na szybsze rozwiązanie problemu. Z punktu widzenia logiki biznesowej, frankowe portfele to jedyny poważny „trujący” element obciążający wartość przejmowanego banku.
Można więc założyć, że Erste Group lub inny nabywca rozważy intensyfikację programu ugód, aby oczyścić bilans z ryzyka prawnego i poprawić relacje z klientami. Być może zobaczymy wtedy korzystniejsze warunki porozumień – większe umorzenia salda, częściowe zwroty nadpłat – co skłoniłoby większą liczbę frankowiczów do ugody. Nowy właściciel, wolny od emocjonalnego bagażu „obrony poprzednich decyzji”, mógłby chcieć zamknąć ten rozdział i iść dalej. Z drugiej strony, równie prawdopodobny jest scenariusz zachowawczy: inwestor uzna, że rezerwy są już wystarczające (wycena banku zapewne uwzględni frankowe ryzyka), więc stać go na dalsze wypłaty wyroków sądowych w dotychczasowym rytmie. Wtedy polityka pozostałaby zasadniczo bez zmian – bank dalej walczy case by case i tylko sporadycznie proponuje ugody, a frankowicze nadal muszą dochodzić swoich racji w sądach.
Kluczowe jest to, że w obu scenariuszach prawa klientów pozostaną nienaruszone. Jeżeli ktoś już pozwał Santander – może spać spokojnie, że zmiana właściciela nie przerwie jego procesu. Jeżeli ktoś jeszcze się waha – również nie musi obawiać się negatywnego wpływu sprzedaży banku na szanse wygranej czy egzekucji roszczeń.
Nowy właściciel „odziedziczy” frankowiczów wraz z całym bagażem problemów – i prawdopodobnie będzie chciał się go jak najszybciej pozbyć, ale w sposób zorganizowany. Co istotne, regulator (KNF) też nie stoi z boku: poprzez kryteria polityki dywidendowej i nadzorczej wywiera presję, by banki z dużym portfelem CHF aktywnie redukowały to ryzyko, np. przez ugody.
Można więc oczekiwać, że strategia wobec kredytów frankowych po ewentualnym przejęciu będzie zmierzać ku wygaszeniu sporu – bo inercja oznacza dalsze koszty i ograniczenia w rozwoju banku. Czy stanie się to drogą sądową (poprzez kolejne przegrane banku), czy polubowną – zależy od decyzji nowego inwestora. W interesie samych frankowiczów jest natomiast nie zwlekać z zabezpieczeniem swoich praw, bo status quo (mimo powolnych zmian na lepsze) wciąż oznacza konieczność długiego czekania na prawomocny wyrok lub łaskawe porozumienie.
Przykłady wygranych spraw frankowych przeciwko Santanderowi
Na koniec spójrzmy na dwa świeże przykłady rozstrzygnięć sądowych, które unaoczniają opisywane zjawiska i konsekwencje dla klientów Santander Bank Polska:
- Warszawa, wyrok prawomocny już w I instancji (bank nie apeluje) – W sprawie o kredyt hipoteczny Ekstralokum z 2008 r. Sąd Okręgowy w Warszawie ustalił nieważność umowy kredytu i 1 października 2024 r. zasądził na rzecz kredytobiorców zwrot nienależnie pobranych świadczeń. Co znamienne, Santander zrezygnował z apelacji, dzięki czemu wyrok uprawomocnił się od razu po I instancji. Bank dość rzadko decyduje się na taki krok, co pokazuje, że w oczywistych przypadkach zaczyna odpuszczać przedłużanie sporu. Klienci, którzy zaciągnęli ~142 tys. zł kredytu, przez 13 lat spłacili ok. 130 tys. zł, a mimo to ich saldo zadłużenia wynosiło w 2021 r. aż 190 tys. zł (po przeliczeniu na PLN). Dzięki wyrokowi kredytobiorcy muszą oddać bankowi tylko brakującą część kapitału (ok. 12 tys. zł), zaoszczędzając aż 178 tys. zł względem scenariusza, w którym musieliby spłacić całość według abuzywnych zasad. To realny zysk wynikający z unieważnienia umowy – i dowód, jak toksyczne były te kredyty. Sprawę relacjonowała na swojej stronie kancelaria, która reprezentowała frankowiczów – Kancelaria Adwokacka Adwokat Paweł Borowski.
- Warszawa, wyrok Sądu Apelacyjnego (bank przegrał apelację) – Dla kontrastu, inna sprawa z Warszawy pokazuje scenariusz „pełnej ścieżki” sądowej. Wyrokiem z 30 sierpnia 2022 r. Sąd Okręgowy w Warszawie ustalił nieważność umowy kredytu Ekstralokum i zasądził od Santander Bank Polska na rzecz klientów zwrot wpłaconych kwot: 66 700,32 zł oraz 52 255,18 CHF wraz z odsetkami za opóźnienie. Bank odwołał się od tego wyroku, ale Sąd Apelacyjny w Warszawie w dniu 7 marca 2025 r. oddalił apelację banku i tym samym prawomocnie potwierdził nieważność umowy. Santander musi zwrócić klientom wszystkie wpłacone raty (część płaconą w złotych, część bezpośrednio w CHF) wraz z odsetkami oraz pokryć koszty procesu – łącznie zasądzono na rzecz powodów kilkaset tysięcy złotych świadczeń i kosztów. Sprawa trwała łącznie 4 lata (od złożenia pozwu w kwietniu 2021), ale finał jest dla frankowiczów w pełni satysfakcjonujący. Bank przegrał wszystko, co mógł przegrać – i poniesie pełne tego konsekwencje finansowe. W rej sprawie frankowiczów reprezentowała kancelaria adwokacka adwokat Jacek Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni.
Przytoczone przykłady – jedno rozstrzygnięcie szybko uprawomocnione dzięki bierności banku, drugie wygrane po pełnym toku instancji – pokazują zarówno skalę korzyści dla klientów, jak i stopień ryzyka banku. Santander musi liczyć się z tym, że niemal każdy kwestionowany kredyt CHF skończy się podobnym wyrokiem, a każda taka porażka to dziesiątki czy setki tysięcy złotych do wypłaty plus odsetki i koszty. Czy stać go na dalsze trwanie w takiej sytuacji? Dotychczas bank dowodzi, że dzięki wysokim zyskom i ostrożności (rezerwy) jest w stanie udźwignąć ten ciężar. Jednak ewolucja strategii jest nieunikniona – wymuszają ją zarówno twarde realia ekonomiczne, jak i presja regulacyjna oraz reputacyjna.
Podsumowanie: Powolna zmiana kursu czy twarde lądowanie?
Dane liczbowe i narracja raportu za I kwartał 2025 r. sugerują, że Santander Bank Polska stoi na rozdrożu. Z jednej strony kontynuuje defensywną walkę w sądach, z drugiej – coraz mocniej sygnalizuje gotowość do rozwiązań polubownych. Ugody nie stały się jeszcze dominującą strategią, ale bank stopniowo zwiększa ich liczbę i zaczyna dostosowywać ofertę do oczekiwań klientów (choć w ograniczonym zakresie). Ryzyko prawne jest jawnie komunikowane i zabezpieczane finansowo, co wskazuje na poważne traktowanie problemu. Sygnały takie jak rezygnacja z apelacji w niektórych sprawach czy deklaracje o nowych rezerwach pokazują, że Santander ewoluuje w kierunku minimalizacji strat, a nie za wszelką cenę obrony status quo.
Czy oznacza to faktyczną zmianę strategii wobec frankowiczów? Być może jeszcze nie radykalną, ale ewidentnie – tak, następuje pewna ewolucja podejścia. Bank, który do niedawna twardo obstawał przy swoich racjach, teraz zdaje się akceptować nieuchronność wielu przegranych i szuka wyjścia jak najmniej bolesnego. Dla klientów frankowych to dobra wiadomość o tyle, że rośnie szansa szybszego zakończenia ich spraw (czy to przez ugodę, czy szybszy prawomocny wyrok). Zła wiadomość jest taka, że wciąż inicjatywa leży po stronie klientów – to oni muszą wykonać ruch (pozwem lub negocjacją), aby skłonić bank do działania.
Perspektywa kolejnych kwartałów – zwłaszcza w kontekście potencjalnej zmiany właściciela – pozwala ostrożnie optymistycznie patrzeć na rozwiązanie konfliktu frankowego. Nowy inwestor mógłby przyspieszyć decyzje, które obecnemu akcjonariuszowi przychodzą z trudem. Jednak dopóki to nie nastąpi, Santander prawdopodobnie będzie realizował strategię drobnych kroków: zabezpieczać rezerwy, proponować ugody punktowo i unikać zbędnej eskalacji kosztów. Frankowicze zaś – uzbrojeni w korzystne wyroki TSUE, orzecznictwo sądów i determinację – będą nadal „zadawać mocne ciosy” bankowi aż do momentu, gdy rozwiązanie ich problemu stanie się dla banku bardziej opłacalne niż utrzymywanie konfliktu. I wiele wskazuje na to, że ten moment zbliża się nieuchronnie.