„Lepiej późno niż wcale”, wydaje się, że właśnie z takiego założenia wyszedł mBank, który postanowił skierować do frankowiczów propozycję ugodowego rozwiązania sporu frankowego. mBank jest więc kolejnym bankiem, który (choć się do tego nie przyznaje), zdaje sobie sprawę z tego, że to na nim ciąży odpowiedzialność za wadliwe umowy kredytowe, i jeżeli nic z obecną sytuacją nie zrobi, to wkrótce nie będzie w stanie unieść finansowego ciężaru generowanego przez przegrane postępowania sądowe. Warto na wstępie podkreślić, że mBank rozważa jedynie wprowadzenie ugód na dużo gorszych warunkach niż obecnie proponuje PKO BP lub sugerowanych przez KNF.
Na ugodach bank ma więc nadzieję nieco zaoszczędzić, bo wbrew wszelkim twierdzeniom, głównym beneficjentem ugód są właśnie banki, problem polega jednak na tym, że obecne działania mBanku raczej nie przyniosą zamierzanego rezultatu.
Owszem, gdyby mBank ugody proponował 3-4 lata temu, wówczas najpewniej więcej kredytobiorców pokusiłoby się o skorzystanie z takiego rozwiązania, obecnie jednak kredytobiorcy mają o wiele skuteczniejsze i bardziej opłacalne środki, by pozbyć się kredytu frankowego, niż przystępując do zawarcia ugody.
Ugody nie pomogą mBankowi.
Ugoda, czyli polubowne rozwiązanie zaistniałego sporu, jest najbardziej pożądanym sposobem zakończenia konfliktu, praktycznie w każdej dziedzinie, dlatego tym bardziej dziwi fakt, że w sprawach frankowych to rozwiązanie zupełnie straciło na atrakcyjności. Z reguły, zawarcie ugody pozwala na:
– oszczędność czasu
– oszczędność pieniędzy
– eliminację ryzyka mniej korzystnego rozwiązania, a ponadto
– każda ze stron coś zyskuje i coś traci, więc jest sprawiedliwie.
Te wszystkie cechy, które powodują, że zawarcie ugody w większości przypadków jest naprawdę bardzo korzystne, w odniesieniu do spraw frankowych nie mają już jednak znaczenia, a to dlatego, że pozycja frankowiczów w sądach jest bardzo silna i stabilna. Proces z bankiem nie jest więc wielką niewiadomą, zaś korzyści płynące z unieważnienia umowy są zdecydowanie wyższe niż te płynące z zawarcia ugody z bankiem, więc kredytobiorcy nie widzą potrzeby by iść na jakiekolwiek ustępstwa z bankiem. W przypadku spraw frankowych ugody na każdej płaszczyźnie wypadają po prostu kiepsko.
Szybkie procesy- pierwszy argument by ugody nie zawierać.
Jednym z głównych argumentów, który za ugodami przemawia jest fakt, że porozumienie pozwala szybko zakończyć trwający spór, w końcu kilkuletni proces żadnemu kredytobiorcy nie jest na rękę. Początkowo więc banki bardzo na tą okoliczność zwracały uwagę i tutaj rzeczywiście miały pole manewru, bo postępowania w sprawach frankowych bywały z reguły mocno rozciągnięte w czasie, jednak w ostatnim okresie tendencja się odmieniła i coraz więcej wyroków przeciwko bankom zostaje wydanych zaledwie w kilka miesięcy od złożenia pozwu.
Doskonałym przykładem szybkich postępowań są właśnie te prowadzone przeciwko mBankowi, Sąd Okręgowy w Warszawie w sierpniu wydał wyrok, którym unieważnił umowę o kredyt frankowy zawartą przez mBank, po pięciu miesiącach od złożenia pozwu i nie wyznaczając żadnej rozprawy! Sprawa toczyła się pod sygnaturą XXVIII C 136/21. Wpisując sygnaturę w wyszukiwarce znajdziemy szczegółowe informacje o tej sprawie.
Z kolei we wrześniu zapadło kolejne orzeczenie pod sygnaturą XXVIII C 647/21 przeciwko temu samemu bankowi, i w dodatku wydane przez ten sam Sąd, w przeciągu sześciu miesięcy od zainicjowania postępowania. Co istotne, szybko w sprawach frankowych orzekają również inne sądy i nie tylko w sprawach prowadzonych przeciwko mBankowi, a to potwierdza jak bardzo stabilne jest orzecznictwo korzystne dla frankowiczów.
Mając więc w perspektywie kilkumiesięczny, a nie kilkuletni proces z bankiem, dla wielu kredytobiorców szybkie zakończenie sprawy poprzez zawarcie ugody, wcale o wiele sprawy nie przyspieszy, więc ten argument nie stanowi już dobrej karty przetargowej, a zatem bank w ten sposób do ugód frankowiczów nie przekona.
Oszczędność na ugodzie bardziej teoretyczna niż rzeczywista.
O tym, że ugody są korzystne pod względem finansowym, gdyż można nieco na nich zaoszczędzić, również można poddać dyskusji. Oszczędność pewnych środków na ugodzie wynika z faktu, że polubowne rozwiązanie sporu powoduje, iż odpadają koszty sądowe oraz ewentualne wynagrodzenie prawnika, w przypadku spraw frankowych takie proste to jednak nie jest.
Decydując się na zawarcie ugody z bankiem, zawsze konieczne jest skonsultowanie zapisów porozumienia z prawnikiem, gdyż ostatnimi czasy banki nie pokazują się z najlepszej strony, więc warto sprawdzić czy ugoda zawiera tylko te kwestie, które zostały pomiędzy stronami ustalone, a nie zawiera czegoś „extra”, co będzie korzystne tylko dla banku. Koszty pomocy prawnej zawsze więc kredytobiorca musi ponieść.
Jeśli natomiast frankowicz już wniósł pozew przeciwko bankowi, a całe postępowanie zmierza ku końcowi, to raczej również nie przekona go argument o oszczędności, skoro większość opłat już poniósł.
Pamiętać również należy, że wygrywając postępowanie sądowe z bankiem, wszystkie dotychczas poniesione przez kredytobiorcę koszty zostaną przerzucone na bank, a więc po wygranej bank będzie musiał zwrócić uiszczoną opłatę sądową, oraz koszty zastępstwa procesowego, jeżeli w sądzie frankowicza reprezentował profesjonalny pełnomocnik.
Finalnie, uzyskując wyrok unieważniający zawartą umowę, kredytobiorca również kosztów nie poniesie, lub będą one minimalne w stosunku do tego co zyskuje poprzez wyeliminowanie umowy o kredyt frankowy z obrotu prawnego.
Ugoda eliminuje ryzyko, ale w sprawach frankowych ryzyka praktycznie nie ma.
Zawieranie ugód pożądane jest również z tego powodu, że dany konflikt zostaje rozwiązany bez udziału sądu, a więc sąd nie rozstrzyga o zasadności roszczenia i nie orzeka, która ze stron konfliktu ma racje. W sytuacji więc, gdy osoba dochodząca swoich praw może mieć wątpliwości czy sąd przychyli się do jej stanowiska, bo np. orzecznictwo w kwestiach ją dotyczących jest rozbieżne, lub sprawa nie jest tak do końca „czysta” i druga strona również podnosi zasadne argumenty, wówczas zawarcie ugody rzeczywiście może być korzystne, bo w ten sposób zostaje wyeliminowana niepewność co do orzeczenia sądu, ale w przypadku spraw frankowych z całą pewnością nie mamy do czynienia z taką sytuacją.
Spory na tle frankowych umów kredytowych toczą się od lat i na początku to banki wiodły prym, gdyż roszczenia kredytobiorców nie były uwzględniane przez sądy. Sytuacja jednak szybko się zmieniła i obecnie, dzięki orzecznictwu Trybunału Sprawiedliwości UE oraz uchwałom Sądu Najwyższego, nie ma najmniejszych wątpliwości, że racja jest po stronie frankowiczów i to właśnie na ich rzecz zapadają korzystne orzeczenia.
Szacuje się, że posiadacze kredytów frankowych wygrywają obecnie około 94 procent zainicjowanych postępowań, banki są więc „zmiażdżone” przewagą frankowiczów, lecz mimo to nadal twierdzą, że ich twierdzenia są słuszne i próbują wpływać na decyzje kredytobiorców co do składania pozwów oraz wymuszają zawieranie ugód.
Tak, zawarcie ugody w sprawie frankowej to wyeliminowanie ryzyka przegranej, lecz nie kredytobiorcy, a banku, bo to banki zdecydowanie więcej ryzykują prowadząc procesy sądowe. W momencie, gdy banki czuły się w sprawach frankowych pewnie, o ugodach żaden bank nawet nie pomyślał, gdy jednak sytuacja się odwróciła, banki przekonują, że ugoda to najlepsze rozwiązanie.
Sceptyczni mogą oczywiście powiedzieć, że frankowicze nie wygrywają jednak wszystkich postępowań i tak w istocie jest, jednak ten niewielki odsetek spraw przegranych przez kredytobiorców to zwykle postępowania, które zostały nieumiejętnie przeprowadzone, dlatego by ryzyko przegranej zminimalizować praktycznie do zera, najlepiej do sprawy frankowej zaangażować doświadczonego w tej materii prawnika, niż godzić się na podpisanie ugody.
Ugody nie są sprawiedliwe dla kredytobiorców.
Istotą ugody jest to, że każda ze stron rezygnuje w części ze swojego roszczenia, ale też coś zyskuje, natomiast w sprawach frankowych zastanawiając się nad tym ile na ugodzie kredytobiorca może zyskać, chyba bardziej właściwie należałoby wskazać, ile poprzez podpisanie porozumienia z bankiem frankowicz straci.
mBank dla swoich klientów opracował ugody na warunkach innych niż zrobiły to inne banki, efekt jednak jest taki sam jak w przypadku konkurencji, a więc na ugodzie zyska przede wszystkim mBank. Na mocy zawartej ugody, mBank policzy ile wynosiłby obecnie zadłużenie kredytobiorcy, gdyby udzielony mu kredyt był kredytem złotówkowym, a następnie, kwotę tą porówna z obecnym zadłużeniem frankowicza, ale zadłużenie we frankach szwajcarskich przeliczy na złotówki przy zastosowaniu średniego kursu Narodowego Banku Polskiego. Pomiędzy wskazanymi kwotami powstanie oczywiście różnica, a więc mBank obiecuje o połowę tej różnicy pomniejszyć obecne zadłużenie kredytobiorcy. Saldo kredytu ma zostać również obniżone o ubezpieczenie niskiego wkładu własnego lub o wartość podwyższonego oprocentowania, jednak nadal maksymalne oszczędności po dokonaniu tych zabiegów nie przekroczą dla kredytobiorcy 20 procent.
Ugody nie są więc korzystne dla frankowiczów, bo zysk z nich jest wręcz minimalny, a gdy dodatkowo weźmiemy pod uwagę jak łatwo obecnie umowę w sądzie unieważnić i zyskać w ten sposób znacznie więcej, nie trudno uznać, że propozycje mBanku nie mają sensu.
Dodaj Opinie