Pod koniec roku miała miejsce kolejna fala pozwów składanych przez banki przeciwko Frankowiczom, którzy weszli z nimi w spór sądowy lub złożyli reklamację w sprawie swojego kredytu we frankach. Banki tłumaczą się, że to forma obrony przed przedawnieniem roszczeń o zwrot kapitału kredytu. Faktycznie orzecznictwo sądów powszechnych oraz SN nie jest w tej sprawie jednoznaczne i banki mają powody do niepokoju oraz do podejmowania kroków w kierunku zabezpieczenia zwrotu kwoty wypłaconego kredytu. Jednak w kierowanych do sądów pozwach o zapłatę banki wychodzą dalej – domagają się także tzw. wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału. Takie roszczenia nie tylko nie znajdują oparcia w krajowym i unijnym prawodawstwie, ale przede wszystkim wywołują wątpliwości natury etycznej. Banki żądają dodatkowej opłaty za to, że w umowach kredytowych zawarły nieuczciwe postanowienia. Na szczęście sądy oddalają wszystkie powództwa banków, a sytuację Frankowiczów powinno dodatkowo ugruntować orzeczenie TSUE do sprawy C-520/21, które jest przewidywane w połowie roku. Banki są świadome swojej trudnej sytuacji i zawiązują dodatkowe rezerwy na ryzyko prawne związane z kredytami w CHF. Bank Millennium powiększył rezerwy za IV kwartał 2022 roku o kwotę 475 mln zł, a łącznie rezerwy z tego tytułu sięgają w tym banku już sumy 5,44 mld zł.
- Część banków składa do sądów pozwy przeciwko Frankowiczom, którzy pozostają z nimi w sporze. W ten sposób próbują przerwać 3-letni termin przedawnienia roszczeń o zwrot kapitału kredytu.
- Kierowane przez banki pozwy o zapłatę nie dotyczą jednak samego kapitału. Banki żądają także tzw. wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału. Taka dodatkowa opłata nie znajduje podstaw w polskim i unijnym porządku prawnym. Domaganie się przez banki wynagrodzenia za stosowanie w umowach nieuczciwych postanowień jest wątpliwe etycznie i sprzeczne z odstraszającym celem unijnej Dyrektywy 93/13, na którą powołują się często sądy.
- Roszczenia banków o tzw. wynagrodzenie za kapitał są przez sądy krajowe oddalane (także prawomocnie). W sprawie prawa banków do dodatkowej opłaty z tytułu wadliwych umów frankowych wypowie się w 2023 roku TSUE w ramach sprawy C-520/21. Już 16 lutego zaprezentowana zostanie opinia rzecznika generalnego TSUE, a wyrok powinien zapaść w połowie roku.
- Jeżeli TSUE jednoznacznie odmówi bankom prawa do tzw. wynagrodzenia, Frankowicze nie będą musieli już obawiać się kontrpozwów ze strony banków.
- Sektor bankowy przygotowuje się na czarny scenariusz zawiązując dodatkowe rezerwy na ryzyko prawne związane z kredytami frankowymi. Na razie kwotę rezerw za IV kwartał 2022 podał dopiero Bank Millennium. Dodatkowe odpisy za ostatni kwartał ubiegłego roku wyniosły w tym banku 475 mln zł, a łącznie sięgają już kwoty 5,44 mld zł.
Banki pozywają Frankowiczów bo obawiają się przedawnienia roszczeń o zwrot kapitału?
Zazwyczaj pod koniec roku banki składają przeciwko Frankowiczom pozwy o zwrot kapitału oraz o zapłatę wynagrodzenia za korzystanie z niego. W końcówce 2022 roku takie pozwy otrzymali głównie kredytobiorcy, którzy w 2019 roku wystąpili przeciwko bankom na ścieżkę sądową lub w inny sposób weszli w spór z bankiem (np. na drodze reklamacyjnej).
Banki, jako przedsiębiorców, obowiązuje krótszy termin przedawnienia roszczeń niż konsumentów – wynosi on 3 lata, przy czym termin przedawnienia przypada na ostatni dzień roku kalendarzowego. Przykładowo jeżeli pozew został złożony w maju 2019 roku, to roszczenia banku o zwrot kapitału nie przedawniły się w maju 2022 roku, ale 31 grudnia 2022 roku.
Sądy w różny sposób podchodzą do kwestii od kiedy należy liczyć 3-letni termin przedawnienia – od daty wypłaty kredytu, od momentu złożenia reklamacji w banku, od daty złożenia pozwu, od chwili wydania przed kredytobiorcę oświadczenia w sądzie o świadomości skutków nieważności umowy, czy też od momentu wydania prawomocnego wyroku. Wątpliwości tych nie wyjaśniła uchwała Sądu Najwyższego z dnia 7 maja 2021 r. nr III CZP 6/21, według której 3-letni termin przedawnienia roszczeń banków zaczyna biec w momencie, kiedy umowa stała się nieważna. Moment ten został powiązany przez SN z podjęciem przez konsumenta wiążącej decyzji o woli unieważnienia umowy.
Uchwała SN z 7 maja 2021 roku broni interesów banków, bo odsuwa w czasie termin, od którego należy liczyć przedawnienie roszczeń. Jeśli zostałoby przyjęte, że bieg przedawnienia rozpoczyna się w momencie wypłaty kredytu, roszczenia banków uległyby już przedawnieniu i Frankowicze nie musieliby oddawać pożyczonego kapitału.
Banki dmuchają na zimne i starają się dodatkowo zabezpieczyć swoje interesy składając do sądów pozwy o zapłatę, które mają na celu przerwanie biegu terminu przedawnienia. Zgodnie z nowelizacją Kpc, zawezwanie do próby ugodowej nie przerywa biegu przedawnienia, dlatego banki posuwają się dalej, pozywając Frankowiczów. Wiceprezes ZBP Tadeusz Białek w jednym z wywiadów tłumaczył dlaczego banki tak postępują, powołując się na konieczność ochrony interesów własnych oraz dobro klientów.
Ze stanowiska ZBP wynika, że banki nie są winne temu, że muszą pozywać klientów i nie robią tego ze złośliwości. Dlaczego zatem w pozwach do sądów – poza zwrotem kapitału kredytu – domagają się zapłaty gigantycznych sum z tytułu tzw. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału?
Bezpodstawne roszczenia banków o tzw. wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału
Pozwy o zwrot kapitału oraz o zapłatę tzw. wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału otrzymują nie tylko kredytobiorcy, którzy uzyskali już prawomocny wyrok unieważniający umowę kredytową, ale także osoby, które jeszcze nie mają nawet wyroku sądu I instancji. Mimo że pozwy banków są całkowicie bezpodstawne, prawnicy radzą aby kredytobiorcy udzielali na nie odpowiedzi, przyjmując odpowiednie stanowisko w sprawie zwrotu kapitału (tak aby bank nie mógł naliczać odsetek za opóźnienie, które są obecnie bardzo wysokie i wynoszą 12,25 proc.) oraz wskazując na brak podstaw prawnych i faktycznych do żądania dodatkowego wynagrodzenia za korzystanie z kapitału.
Dotychczasowa praktyka pokazuje, że pozwy banków są przez sądy oddalane, także prawomocnie. To banki ponoszą w całości winę za to, że umowy frankowe są masowo unieważniane przez sądy z powodu zawartych w nich klauzul abuzywnych. Przed laty banki oszukały klientów, zapewniając ich, że kredyt powiązany ze szwajcarską walutą jest korzystny i bezpieczny.
Zamieściły w umowach niedozwolone postanowienia, które z mocy prawa nie wiążą konsumenta od początku trwania umowy. Sankcją za stosowanie nieuczciwych praktyk jest pozbawienie banku prawa do odsetek – po unieważnieniu umowy kredytobiorca musi oddać tylko kwotę wypłaconego kredytu. Broniąc się przed tzw. sankcją darmowego kredytu banki znacznie później wymyśliły dodatkową opłatę, czyli tzw. wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału, którego nie przewidują żadne przepisy unijne, krajowe, ani też same umowy kredytowe. Jednym słowem, banki domagają się za swoją nieuczciwość dodatkowego wynagrodzenia.
Uznanie tych roszczeń byłoby sprzeczne z Dyrektywą 93/13, która chroni konsumenta przed nieuczciwymi praktykami ze strony przedsiębiorców (banków) i ma wywołać efekt odstraszający, tak aby przedsiębiorca w przyszłości odstąpił od zamieszczania w umowach niedozwolonych postanowień.
Na tę Dyrektywę powołują się sądy krajowe, które oddalają roszczenia o tzw. wynagrodzenie z kapitału. Zaakceptowanie roszczeń banków w zakresie dodatkowej opłaty z tytułu wadliwych umów zniweczyłoby odstraszający i prewencyjny cel Dyrektywy.
W połowie 2023 roku powinno zapaść orzeczenie TSUE do sprawy C-520/21, w którym rozstrzygnięta zostanie kwestia czy stronom (bankowi a także kredytobiorcy) przysługują dodatkowe świadczenia po unieważnieniu abuzywnej umowy. Pierwsza rozprawa, która odbyła się na forum trybunału w październiku ubiegłego roku, daje solidne podstawy aby spodziewać się prokonsumenckiego wyroku.
Jeżeli TSUE jednoznacznie wypowie się przeciwko prawu banków do wynagrodzenia z tytułu nieuczciwych umów frankowych, banki przestaną już składać do sądów pozwy przeciwko Frankowiczom.
Banki przygotowują się na najczarniejszy scenariusz i zawiązują dodatkowe rezerwy na kredyty frankowe
Sektor bankowy nie wierzy w to, że rozstrzygnięcie TSUE w sprawie tzw. wynagrodzenia za kapitał będzie dla nich pozytywne. Rok 2022 był dla banków niepomyślny jeżeli chodzi o orzecznictwo sądów. Korzystna dla Frankowiczów linia orzecznicza znacząco się ugruntowała i zdecydowanie dominowały wyroki unieważniające umowy kredytowe w całości.
Banki przegrały około 98 proc. spraw i nie mogą spodziewać się, że trend ten się odwróci. Przeciwnie, ich sytuacja może ulec jeszcze bardziej pogorszeniu po wyroku TSUE w sprawie C-520/21. Banki utracą całkowicie szanse dochodzenia roszczeń z tytułu tzw. wynagrodzenia za kapitał, co według KNF może sektor kosztować nawet 100 mld zł.
Na czarny scenariusz przygotowują się już banki frankowe. Bank Millennium, który jest jednym z trzech najczęściej pozywanych przez Frankowiczów banków, przekazał do mediów komunikat na temat powiększenia rezerw za IV kw. 2022 r. na ryzyko prawne związane z kredytami w CHF o kwotę 475 mln zł.
Łącznie rezerwy z tego tytułu sięgają już w Banku Millennium kwoty 5.439 mln zł (z czego 5.028 mln zł dotyczy kredytów Banku Millennium, a pozostała kwota odnosi się do kredytów przejętego przez niego Euro Banku). Bank przyznaje, że podniesienie rezerw to efekt niekorzystnego trendu orzeczniczego i dużego napływu nowych spraw sądowych.
Do końca stycznia z pewnością kolejne banki z dużymi portfelami kredytów w CHF poinformują o stanie rezerw na ryzyko prawne. Przykładowo w mBanku na koniec III kw. 2022 wynosiły one 6,8 mld zł i niewykluczone, że jeszcze wzrosną za ostatni kwartał ubiegłego roku.
Dodaj Opinie