Wydawało się, że 6 października br. wszystko stanie się jasne w zakresie zarzutu zatrzymania w sprawach frankowych, jednak siedmioosobowy skład Sądu Najwyższego nie wydał długo wyczekiwanej uchwały, lecz postanowił zwrócić się do Trybunału Sprawiedliwości UE z pytaniem prejudycjalnym w tym zakresie. Niektórzy frankowicze mogą być rozczarowani takim obrotem sprawy, gdyż na wyrok TSUE przyjdzie trochę poczekać, z drugiej jednak strony, mając na względzie, że Trybunał Sprawiedliwości prezentuje stanowisko bardzo prokonsumenckie, skierowanie pytania do TSUE nie jest wcale złym pomysłem, ponieważ Sąd Najwyższy mógł wydać uchwałę w całości niekorzystną dla frankowiczów, a podkreślić należy, że takie przesłanki również istniały. Orzeczenie Trybunału definitywnie wskazaną kwestię rozwiąże, najistotniejsze więc teraz jest by wyrok zapadł szybko.
O co chodzi z zarzutem zatrzymania?
Prawo zatrzymania uregulowane zostało w Kodeksie cywilnym, przepisy w tym zakresie stanowią bowiem, że jeżeli wskutek odstąpienia od umowy (lecz wskazaną regulację stosuje się również w razie rozwiązania lub nieważności umowy wzajemnej) strony mają dokonać zwrotu świadczeń wzajemnych, każdej z nich przysługuje prawo zatrzymania, dopóki druga strona nie zaofiaruje zwrotu otrzymanego świadczenia albo nie zabezpieczy roszczenia o zwrot.
W przypadku spraw frankowych podniesienie przez bank zarzutu zatrzymania powoduje więc, że kredytobiorca nie może żądać od banku zapłaty, dopóki sam nie zwróci kapitału kredytu. Zarzut zatrzymania nie zmienia natomiast nic w kwestii nieważności umowy kredytowej, lecz odnosi się tylko do rozliczenia pomiędzy bankiem, a kredytobiorcą.
Kolejną istotną kwestią jest, że zarzut zatrzymania, przynajmniej w teorii, można stosować tylko w przypadku umów wzajemnych, czyli takich umów na podstawie których obie strony zobowiązują się w taki sposób, że świadczenie jednej strony ma być odpowiednikiem świadczenia drugiej strony, jednak umowę kredytową nie możemy uznać za umowę wzajemną. Świadczenia wzajemne polega na wymianie dóbr, a w przypadku umowy kredytowej mamy świadczenia jednorodzajowe, brak jest więc ekwiwalentności, która stanowi podstawę umowy wzajemnej.
Intuicyjnie można więc stwierdzić, że banki nie mogą korzystać z prawa zatrzymania w sporach z frankowiczami, problem jest jednak na tyle złożony, że na temat zasadności korzystania z prawa zatrzymania konieczne stało się wydanie uchwały przez Sąd Najwyższy.
Rzecznik Finansowy chciał by Sąd Najwyższy wydał uchwałę.
Zarzut zatrzymania w sprawach frankowych pojawił się stosunkowo niedawno, i jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, część sędziów nie zgadza się by banki miały prawo zatrzymania, jednak orzeczenia przeciwne również się zdarzają, dlatego w sprawie postanowił zainterweniować Rzecznik Finansowy.
Już w „Analizie aktualnych zagadnień dotyczących kredytów frankowych 2021”, Rzecznik podnosił, iż istnieją zasadniczo dwie koncepcje odnoszące się do charakteru umowy kredytu, z których jedna traktuje umowę kredytu jako umowę dwustronnie zobowiązującą (ale nie wzajemną), natomiast zgodnie z drugim poglądem umowa taka jest umową wzajemną.
W przypadku uznania umowy kredytu za umowę wzajemną, strona umowy (w praktyce korzysta z tego strona silniejsza, czyli bank) może powołać się na prawo zatrzymania świadczenia w oparciu o art. 496 w związku z art. 497 k.c., jeśli dojdzie do konieczności dokonania zwrotu świadczeń wzajemnych po unieważnieniu umowy kredytu lub uznaniu postanowień umownych za niedozwolone.
Natomiast w przypadku uznania, że umowa ta jest umową dwustronnie zobowiązującą, każdej stronie umowy kredytu przysługuje odrębne roszczenie o zwrot świadczeń pieniężnych spełnionych w wykonaniu tej umowy zgodnie z art. 410 § 1 w związku z art. 405 k.c. (teoria dwóch kondykcji). Jednakże w przeciwieństwie do przypadku wskazanego powyżej, jako że nie mamy do czynienia z umową wzajemną, stronom umowy nie przysługuje prawo zatrzymania określone w art. 496 w związku z art. 497 k.c.
Powyższe kwestie nie zostały dotychczas w pełni rozstrzygnięte w orzecznictwie Sądu Najwyższego. W judykaturze istnieją zarówno wyroki uznające umowę kredytu bankowego jako umowę dwustronnie zobowiązującą, ale nie wzajemną, jak również takie orzeczenia, w których sądy traktują przedmiotową umowę jako umowę wzajemną, jednak sam Rzecznik prezentuje stanowisko, że umowa kredytu stanowi umowę dwustronnie zobowiązującą. W związku z powyższym, Rzecznik skierował do Sądu Najwyższego następujące pytanie: „Czy umowa o kredyt bankowy, jako umowa nazwana, uregulowana poza kodeksem cywilnym w ustawie z dnia 29 sierpnia 1997 r. – prawo bankowe, jest umową wzajemną czy też umową dwustronnie zobowiązującą ale nie wzajemną?”
Sąd Najwyższy pyta TSUE
Początkowo, uchwałę odpowiadającą na pytanie Rzecznika Finansowego Sąd Najwyższy miał podjąć w lipcu br., termin te został jednak odroczony i stanowisko Sądu mieliśmy poznać 6 października 2023 r., jednak i tym razem się to nie udało.
Na październikowym posiedzeniu Sąd Najwyższy uznał, iż umowa kredytu jest umową wzajemną (co niestety wpisuje się w dotychczasowe orzecznictwo Sądu Najwyższego i poglądy zaprezentowane m.in. w uzasadnieniu do uchwały z dnia 7 maja 2021 r., sygn. akt: III CZP 6/21), na szczęście zauważył jednak, że takie stwierdzenie nie wyczerpuje problematyki, którą poruszył Rzecznik Finansowy, gdyż w pytaniu chodzi w istocie o zarzut zatrzymania, czyli jeśli umowa kredytu jest umową wzajemną, to otwartą kwestią jest tutaj zastosowanie prawa zatrzymania.
Sąd Najwyższy zauważył również, że przepisy prawa europejskiego mogą stać na przeszkodzie stosowaniu tej instytucji, ale jednocześnie wskazał, że istnieją pewne argumenty za tym, że z tego prawa zatrzymania bank może skorzystać, przynajmniej w ograniczonym zakresie, więc najlepiej by kwestię tą rozstrzygnął Trybunał Sprawiedliwości UE.
Decyzja Sądu Najwyższego o skierowaniu pytanie prejudycjalnego do TSUE nie jest więc dla frankowiczów wcale nie korzystna, Sąd mógł bowiem podjąć uchwałę (a będzie to uchwała w składzie siedmioosobowym, więc najpewniej uzyska moc zasady prawnej), w której bankom zostałoby przyznane prawo zatrzymania i wtedy sytuacja frankowiczów rzeczywiście byłaby nie najlepsza.
Wielu kredytobiorców obawia się również, że skierowanie pytania do TSUE wydłuży trwające postępowania, gdyż sądy powszechne będą wstrzymywać wydawanie wyroków w oczekiwaniu na orzeczenie Trybunału, w rzeczywistości jednak mało prawdopodobne by tak się stało.
W kwestii prawa zatrzymania podnoszonego przez banki wiele sądów ma już własne opinie wyrobione na ten temat, więc choć sądy mogą, raczej nie powinny opóźniać wydawania wyroków. Ponadto, wyrok TSUE dotyczący zatrzymania może zostać wydany szybciej niż się wydaje, gdyż już w ubiegłym roku zostały skierowane do Trybunału dwa pytania poruszające kwestię zatrzymania, jest zatem wielce prawdopodobne, że TSUE połączy wszystkie sprawy do wspólnego rozpoznania, a wtedy orzeczenie powinno pojawić się w przeciągu kilku najbliższych miesięcy, ponieważ tamte sprawy już są procesowane. I co najważniejsze, o rozstrzygnięcie TSUE frankowicze mogą być spokojni.
Wyrok TSUE w zakresie zatrzymania nie będzie zaskoczeniem.
W wydawanych wyrokach Trybunału Sprawiedliwości UE zawsze opowiada się po stronie kredytobiorców, jako słabszej stronie umowy kredytowej, dlatego też nikt raczej nie spodziewa się, że w przypadku prawa zatrzymania będzie inaczej. Mając na uwadze dotychczasowe orzecznictwo TSUE jest raczej pewne, że Trybunał uzna, iż banki nie mogą korzystać z prawa zatrzymania, gdyż jest ono sprzeczne z przepisami dyrektywy i jest niekorzystne dla kredytobiorcy.
Uznając za zasadne zatrzymanie Trybunał doprowadziłby do wyeliminowania skutku restytucyjnego płynącego z dyrektywy 93/13, wówczas mogą zostać naruszone prawa konsumenta, a jego ochrona nie będzie pełna. Zatrzymanie jest formą zabezpieczenia i ma charakter hamujący, kredytobiorca nie otrzyma więc należnego mu świadczenia (choć umowa kredytowa została unieważniona), dopóki sam nie będzie gotowy do świadczenia na rzecz banku lub nie udzieli stosownego zabezpieczenia na rzecz banku.
Zatrzymanie narusza zatem podstawowe zasady płynące z dyrektywy 93/13, ponieważ choć to bank dopuścił się naruszeń, które finalnie doprowadziły do unieważnienia kontraktu, to nie ponosi z tego tytułu żadnych negatywnych konsekwencji i to znowu frankowicz będzie mieć problem, gdyż jeśli nie może świadczyć na rzecz banku, to sam swoich pieniędzy nie odzyska, nawet jeśli istnieje nadpłata nad kapitałem kredytu.
Inną istotną kwestią są odsetki. Zatrzymanie zmienia bowiem kwestię naliczania odsetek i niestety sądy w większości przypadków uznają, że odsetki od uwzględnienia zarzutu zatrzymania nie biegną, więc konsument nie może się ich domagać, dopóki sam nie zaoferuje zwrotu kapitału. Nie trudno zatem wyobrazić sobie sytuację, że bank przez kilka miesięcy korzysta na zatrzymaniu, gdyż nadal dysponuje środkami kredytobiorcy, lecz kredytobiorcy nie należą się za ten okres nawet odsetki.
Wydając wyrok Trybunał Sprawiedliwości UE z całą pewnością będzie mieć na uwadze zaprezentowane kwestie, więc rozstrzygnięcie może być tylko jedno- banki nie mogą korzystać z prawa zatrzymania.
Dodaj Opinie