Czy Bank Ochrony Środowiska wywiesza białą flagę w sporach frankowych? Jeszcze niedawno batalie sądowe frankowiczów z bankami przypominały oblężenie – instytucje finansowe broniły się apelacjami do upadłego. Dziś jednak widać oznaki zmiany strategii. BOŚ Bank, choć to gracz niszowy na rynku, zdaje się coraz częściej rezygnować z walki w II instancji, stawiając na szybkie zamknięcie spraw. Czy to oznaka słabości, czy może chłodna kalkulacja oparta na twardych danych finansowych? Przyjrzyjmy się aktualnym liczbom i faktom, by ocenić, co dzieje się na frankowym froncie BOŚ i całego sektora.
Rezerwy rosną, ryzyko pod kontrolą?
Zacznijmy od liczb, które trudno podważyć: BOŚ sukcesywnie zwiększa rezerwy na ryzyko prawne kredytów frankowych, przygotowując się na czarny scenariusz. Na koniec 2024 roku rezerwy związane z portfelem hipotek CHF sięgnęły 761,8 mln zł (wobec ~693 mln rok wcześniej). To pokaźny wzrost o ~69 mln zł w ciągu roku, sygnalizujący, że bank zawczasu „odłożył” środki na potencjalne przegrane sprawy i ugody. Co istotne, rezerwy te obejmują zarówno klasyczne odpisy księgowe na kredyty, jak i fundusze na wypłaty dla klientów walczących w sądach.
Jednak już I kwartał 2025 przyniósł pewną ulgę. Łączna rezerwa zmniejszyła się do 721,8 mln zł. Skąd ten spadek, skoro procesów wciąż wiele? Najwyraźniej bank zaczął korzystać z odłożonych środków, np. wypłacając je w ramach ugód lub wykonując wyroki. To dobry znak: zamiast dokładać do rezerw, BOŚ mógł zacząć je konsumować na rozwiązywanie problemu.
Równie wymowny jest trend w kosztach ryzyka prawnego. W 2023 roku fala pozwów zmusiła bank do ujęcia w wynikach ok. 284 mln zł kosztów z tytułu ryzyka prawnego kredytów walutowych, ale w 2024 koszt ten spadł do 244 mln zł. Z kolei w I kwartale 2025 BOŚ rozpoznał -32,1 mln zł tzw. wyniku z tytułu ryzyka prawnego (czyli de facto kosztu), podczas gdy rok wcześniej w analogicznym okresie było to aż -50,4 mln zł. To spadek o 36% r/r, który wyraźnie podreperował kwartalne wyniki banku.
Jak przyznaje sam BOŚ, wynika to z faktu, że największe rezerwy utworzono już wcześniej, więc teraz nie trzeba dokładać aż tyle. Innymi słowy, frankowa bomba została częściowo rozbrojona finansowo – bank zabezpieczył się zawczasu, dzięki czemu bieżące koszty są mniejsze.
Ugody przyspieszają, pozwy hamują
BOŚ Bank obrał kurs na ugody i widać tego efekty w statystykach. W całym 2024 roku zawarto łącznie 414 ugód z frankowiczami, z czego 204 w ramach programu ugód według zaleceń KNF (przewalutowanie kredytu na warunkach preferencyjnych). To już spory wynik, ale prawdziwa zmiana dynamiki nastąpiła na początku 2025 roku.
W pierwszych trzech miesiącach 2025 bank podpisał aż 196 ugód – niemal dwa razy więcej niż w poprzednim kwartale (92 ugody w IV kw. 2024). Taka intensyfikacja nie jest przypadkowa. BOŚ zaoferował klientom lepsze warunki porozumień i zmotywował swoich pracowników do ich zawierania, m.in. premiując większą liczbę ugód. Rezultat? Lawinowy wzrost porozumień w I kw. 2025 pokazuje, że strategia „dogadajmy się zamiast iść do sądu” chwyciła.
Co to oznacza dla liczby pozwów?
Wygląda na to, że najgorsze może być za nami. Według danych ZBP liczba toczących się spraw frankowych w całym sektorze zaczęła wreszcie spadać – na koniec marca 2025 było ich 166 tys., podczas gdy pod koniec 2024 r. około 169 tys.. To delikatny, ale ważny sygnał: fala pozwów opada.
W przypadku 7 największych banków giełdowych spadek w I kw. wyniósł 4,6 tys. spraw (z ~114,6 tys. do ~110 tys.). Nawet mBank, dotąd oblężony pozwami, odnotował wyraźny oddech – z 16 tys. spraw w końcu 2024 zostało 12,8 tys. po kwartale.
BOŚ Bank na tym tle to mały front, bo jako pozwany figuruje „tylko” w ok. 2236 sprawach (wartość roszczeń ~914 mln zł na 31 marca 2025). Jednak i tu widać wyhamowanie – nowych pozwów przybywa coraz mniej, a dzięki ugodom część sporu przenosi się z sali sądowej na drogę polubowną.
Szybkie wygrane bez apelacji – trzy przykłady
Nic tak nie obrazuje zmiany podejścia banku jak konkretne historie frankowiczów, którzy wygrali z BOŚ i… ku zaskoczeniu – bank nie wniósł apelacji. Prawomocne wyroki już po I instancji jeszcze niedawno były rzadkością, teraz stają się faktem. Oto trzy świeże sprawy zakończone pełnym sukcesem klientów:
- Warszawa (wyrok z 30.10.2024) – Sąd Okręgowy unieważnił umowę kredytu z 2005 r. i zasądził na rzecz kredytobiorcy 82 447,36 zł oraz 45 608,52 CHF zwrotu nienależnych świadczeń, wraz z odsetkami. Proces trwał 2 lata i 5 miesięcy (pozew wniesiony w V 2022, wyrok I instancji w X 2024). Sprawę prowadzili adwokaci Jacek Sosnowski i Anna Jagielska z kancelarii Sosnowski, a BOŚ Bank odstąpił od apelacji – wyrok stał się prawomocny.
- Częstochowa (wyrok z 19.09.2024) – Rekordowo szybkie unieważnienie kredytu w 6 miesięcy. Sąd Okręgowy w Częstochowie w pół roku od złożenia pozwu zasądził na rzecz powoda 124 813,98 zł wraz z odsetkami (od 25.03.2024) oraz 6 417 zł kosztów procesu. Netto frankowicz „zyskał” ok. 53 tys. zł, bo nie musi już spłacać pozostałego kapitału. Sprawę prowadziła Kancelaria adwokacka adw. Paweł Borowski, a wyrok uprawomocnił się bez apelacji ze strony BOŚ.
- Warszawa (wyrok z 20.03.2024) – Ekspresowe 8 miesięcy postępowania przeciw BOŚ. Sąd Okręgowy w Warszawie ustalił nieważność umowy z 2008 r. i przyznał powodom 84 668,04 zł oraz 46 569,01 CHF wraz z odsetkami tytułem zwrotu wpłat, plus 11 834 zł kosztów. Łączny finansowy efekt dla klientów to ok. 243 tys. zł korzyści (tyle zaoszczędzili odzyskując wpłaty i nie spłacając już kredytu). Sprawę prowadziła również kancelaria adw. Pawła Borowskiego. BOŚ znów „poddaje się” po I instancji – nie składa apelacji, dzięki czemu wyrok szybko stał się prawomocny.
Te przypadki nie są jednostkowe – kancelarie odnotowują, że BOŚ Bank coraz częściej odpuszcza apelacje w sprawach frankowych. Dla frankowiczów to świetna wiadomość: oznacza szybsze zakończenie sporu i brak wieloletniej wojny procesowej. Dla banku zaś – trudny wybór między kosztowną obroną skazaną na porażkę a szybką kapitulacją.
Dlaczego BOŚ rezygnuje z apelacji?
Pozostaje pytanie: co skłania BOŚ do takiej strategii? W końcu apelacja to prawo banku, a jeszcze parę lat temu żadna instytucja nie oddawała pola bez walki w II instancji. Można wskazać kilka przyczyn tej zmiany taktyki:
- Minimalizacja strat finansowych: Każda przegrana w sądzie oznacza dla banku nie tylko konieczność zwrotu pieniędzy klientowi, ale też narastające odsetki za czas trwania procesu oraz dodatkowe koszty prawne. Odstępując od apelacji, BOŚ oszczędza na odsetkach od zasądzonych kwot (które biją z każdą kolejną zwłoką) oraz na kosztach obsługi prawnej drugiej instancji. Skoro wyrok I instancji często potwierdza dobrze ugruntowaną linię orzeczniczą (unieważnienie umowy za klauzule abuzywne), szanse odwrócenia go w II instancji są znikome. Bank kalkuluje więc: lepiej zapłacić od razu 100 tys. zł niż za rok 110 tys. zł po przegranej apelacji.
- Wyczerpanie argumentów prawnych: Przez ostatnie lata sądy – wspierane wyrokami TSUE i uchwałami Sądu Najwyższego – dość jednoznacznie opowiedziały się po stronie frankowiczów. „Pole manewru” banków w sądzie skurczyło się. BOŚ, widząc jak kolejni sędziowie orzekają nieważność umów CHF, może uznać, że dalsze apelacje tylko odwlekają nieuniknione. Zamiast liczyć na cud w drugiej instancji, bank przyjmuje wyrok na klatę i idzie dalej.
- Sygnał dla klientów i regulatorów: Rezygnacja z apelacji może być elementem szerszej strategii ocieplania wizerunku. KNF od dawna naciska na banki, by rozwiązywały problem frankowy polubownie (stąd program ugód). BOŚ, nie walcząc zaciekle z klientami, wpisuje się w ten trend – pokazuje dobrą wolę i chęć zamknięcia sporów. To może zachęcić niezdecydowanych frankowiczów do zawarcia ugody zamiast pozywania banku, bo widzą, że bank i tak uznaje ich racje (skoro nie apeluje od niekorzystnych wyroków). Paradoksalnie więc kapitulacja w sądzie może ograniczyć napływ nowych pozwów, bo klienci wybiorą ugodę przy stole zamiast batalii sądowej.
- Ochrona kapitałów i biznesu: Ciągnące się latami procesy to nie tylko kwestia pieniędzy, ale i niepewność regulacyjna oraz obciążenie dla kapitałów banku. Utworzone rezerwy na sprawy frankowe „zamrażają” środki, których bank nie może przeznaczyć na akcję kredytową czy inwestycje. Im szybciej sprawy się kończą (czy to ugodą, czy prawomocnym wyrokiem), tym szybciej bank może uwolnić rezerwy, jeśli okażą się nadmiarowe. BOŚ ma motywację, by domknąć rozdział frankowy przed kolejnym cyklem biznesowym, zwłaszcza że jako mniejszy bank musi efektywnie zarządzać kapitałem. Nie bez znaczenia jest też zmęczenie tematem – zarówno zarząd, jak i inwestorzy chcą odzyskać fokus na normalnym biznesie (kredyty, depozyty) zamiast w kółko tłumaczyć straty na kredytach walutowych.
Oczywiście, taka taktyka rodzi również ryzyka. Bank, odpuszczając apelacje, może sygnalizować pewną słabość – inni klienci mogą uznać, że skoro BOŚ nie walczy, to łatwo z nim wygrają i warto złożyć pozew. Na szczęście dla sektora, dane wskazują, że większość chętnych do procesowania już poszła do sądu, a nowi pojawiają się coraz rzadziej. Wielu kredytobiorców woli też korzystać z ugód (zwłaszcza gdy bank podbija stawkę na ich korzyść), zamiast latami czekać na prawomocny wyrok. Można więc zaryzykować tezę, że BOŚ Bank świadomie przechodzi z defensywy sądowej do ofensywy ugodowej, by jak najszybciej „wypalić” temat franków ze swoich ksiąg.
Koniec frankowej sagi coraz bliższy?
Analizując sytuację BOŚ na tle rynku, można dostrzec ostrożny optymizm bankowców co do finału frankowego koszmaru. Jeszcze niedawno kredyty w CHF nazywano „tykającą bombą” pod sektorem – dziś słychać głosy, że zapalnik już wygasa. Banki sygnalizują, że rok 2025 może być ostatnim z tak wysokimi kosztami ryzyka prawnego kredytów walutowych. Niższe rezerwy na franki przekładają się zresztą na wyniki finansowe – analitycy szacują, że dzięki spadającym odpisom frankowym zyski sektora bankowego w I kwartale 2025 były nawet o 10% wyższe niż rok wcześniej. To pokazuje skalę ulgi: to, co jeszcze rok temu ciążyło wynikom, teraz pozwala im rosnąć.
BOŚ Bank, mimo swojej mniejszej skali, wpisuje się w ten ogólny trend oddechu. Przy utrzymaniu obecnej dynamiki ugód i stabilizacji kursu franka (co zmniejsza motywację nowych klientów do pozywania, bo raty już tak nie rosną), bank ma szansę domknąć większość sporów w ciągu najbliższych kilku kwartałów. Oczywiście, sporo zależy od tego, czy ostatnia grupa niezdecydowanych frankowiczów (zwłaszcza ci, którzy już spłacili kredyty, a jeszcze nie pozwali) podejmie rękawicę czy nie. Jednak malejąca liczba spraw sugeruje, że kulminacja już minęła.
Podsumowanie:
BOŚ Bank znalazł się w ciekawym momencie frankowej sagi – z jednej strony wciąż ponosi koszty dawnych błędów (klauzul indeksacyjnych), ale z drugiej zaczyna obracać kryzys na swoją korzyść, aktywnie zarządzając problemem zamiast chować głowę w piasek. Taka postawa przynosi wymierne efekty finansowe (niższe bieżące koszty ryzyka, uwalniane rezerwy) i może poprawić reputację banku w oczach klientów oraz nadzoru.
Oczywiście, w sprawach frankowych nic nie dzieje się z dnia na dzień – czeka nas jeszcze wiele pracy, ugód i wyroków. Jednak obecne trendy są jednoznaczne: liczba pozwów spada, ugód przybywa, a banki – z BOŚ na czele tej zmiany w taktyce – są coraz bliżej zamknięcia tego trudnego rozdziału finansowej historii.
Można więc ostrożnie powiedzieć, że finał frankowego sporu majaczy na horyzoncie, a BOŚ Bank chce do niego dotrzeć w możliwie najlepszej formie – nawet jeśli po drodze musi przełknąć gorzką pigułkę kapitulacji w niektórych bataliach. Najważniejsze, by w ostatecznym rozrachunku wyszedł z tej wojny mądrzejszy i silniejszy na przyszłość.