Wiadomości

BNP PARIBAS bije rekordy, a frankowicze wciąż czekają na sprawiedliwość. Co ukrywa RAPORT banku za zyskiem?

Rekordowy kwartalny zysk BNP Paribas może cieszyć akcjonariuszy, ale frankowa drzazga nadal tkwi w bilansie banku i w polskich sądach. Pierwszy kwartał 2025 roku przyniósł BNP Paribas Bank Polska najwyższy w historii zysk netto – 741 mln zł – wyraźnie powyżej oczekiwań rynku. Jednak za fasadą świetnych wyników wciąż toczy się przewlekła saga kredytów we frankach szwajcarskich. Mimo malejącej liczby nowych pozwów i rosnącej skali ugód z klientami, „ta smętna historia frankowa będzie nam jeszcze towarzyszyć” – przyznaje prezes banku Przemek Gdański. Poniższa analiza raportu za I kwartał 2025 r. pokazuje, że choć bank nauczył się żyć z problemem frankowym, jego rozwiązanie nadal wydaje się odległe.

Pozwy frankowe – spadająca fala czy cisza przed burzą?

BNP Paribas podkreśla ze zadowoleniem spadek dynamiki nowych pozwów frankowych. Rzeczywiście, w I kwartale 2025 r. przeciw bankowi złożono 417 nowych pozwów, podczas gdy w IV kwartale 2024 r. było ich 531, a rok wcześniej aż 839. To kontynuacja trendu z ubiegłego roku – w całym 2024 r. liczba nowych spraw sądowych (2 716) była o 340 mniejsza niż w rekordowym pod tym względem 2023 r.. Czyżby więc fala pozwów zaczęła opadać? Zarząd banku sugeruje ostrożny optymizm, wskazując na „sygnały spadającej skali nowych pozwów”.

Warto jednak spojrzeć na te dane w szerszym kontekście.

Po pierwsze, nawet 417 nowych spraw w trzy miesiące to wciąż bardzo dużo – jeżeli tempo utrzymałoby się, rocznie daje to ponad 1,6 tys. pozwów. Po drugie, wciąż w sądach toczy się kilka tysięcy postępowań przeciw BNP Paribas – na koniec marca 2024 r. bank był pozwanym w ponad 6 tys. spraw, a choć od tamtej pory część spraw się zakończyła, do puli doszły nowe pozwy. Po trzecie, spadek liczby pozwów może być zjawiskiem przejściowym. Niewykluczone, że część niezdecydowanych frankowiczów wstrzymuje się z pozwaniem banku, czekając na rozwój sytuacji prawnej (o czym dalej), lub skorzystała z oferty ugody. Wreszcie – jak zwracają uwagę przedstawiciele frankowiczów – nawet jeśli w 2024 r. pozwów było o ~7% mniej niż rok wcześniej, to nadal wpływa ich rocznie około 80 tysięcy w skali całego kraju. Trudno więc mówić o wygaszeniu konfliktu – raczej o stabilizacji na bardzo wysokim poziomie.

Retoryka bankowców o „wyhamowaniu impetu” pozwów może być nieco na wyrost.

Faktem jest, że BNP Paribas nie należy do absolutnej czołówki pod względem liczby frankowych procesów – historycznie więcej spraw mają np. mBank czy PKO BP. Niemniej jednak 2,7 tys. nowych pozwów rocznie (jak w 2024) to wciąż ogromne wyzwanie prawne i finansowe. Co więcej, klienci tego banku nadal częściej wybierają drogę sądową niż ugodową – np. w III kwartale 2024 r. liczba nowych pozwów (634) przewyższyła liczbę zawartych ugód (526). Dopiero bardzo niedawno te proporcje zaczęły się wyrównywać. Czy to trwała zmiana trendu, czy tylko chwilowa ulga przed kolejną falą? Odpowiedź poznamy w kolejnych kwartałach – wiele może zależeć od otoczenia prawnego i działań samego banku.

Ugody z frankowiczami – kompromis czy kapitulacja banku?

Równolegle do batalii sądowej BNP Paribas kontynuuje program ugód z klientami posiadającymi kredyty CHF. „Uważamy ugody za najlepszy sposób rozstrzygania sporów frankowych” – deklaruje wiceprezes zarządu Piotr Konieczny. Bank chwali się, że do końca 2024 r. udało mu się zawrzeć 5 550 ugód z frankowiczami.

W samym I kwartale 2025 r. przybyło kolejnych 445 porozumień, podnosząc łączną liczbę do 5 995 ugód na koniec marca. Wzrost widać też po stronie inicjatyw banku – łączna liczba propozycji ugodowych przedstawionych klientom przekroczyła 14 tysięcy, z czego 6 601 ofert zostało zaakceptowanych do 31 marca br.. To oznacza, że rosnąca grupa kredytobiorców decyduje się pójść na kompromis z bankiem i uniknąć sądu.

Diabeł tkwi jednak w szczegółach.

Po pierwsze, tempo zawierania ugód, choć coraz większe, wciąż ustępuje skali nowych pozwów. Dla porównania, w 2024 r. BNP Paribas pozyskał 1 983 ugody z klientami, a w tym samym czasie otrzymał 2 716 nowych pozwów. Łącznie od początku programu ugodowego bank zdołał zamknąć polubownie niespełna 6 tys. spraw – to istotna liczba, ale nadal mniej niż połowa wszystkich frankowych kredytów obsługiwanych niegdyś przez bank. Przypomnijmy, że portfel „frankowiczów” BNP Paribas to ok. 11 tysięcy aktywnych umów (6,2 tys. kredytów denominowanych i 4,8 tys. indeksowanych kursem franka). Innymi słowy, wciąż tysiące klientów nie zawarły z bankiem ugody ani nie doczekały się prawomocnego wyroku – a więc konflikt trwa.

Po drugie, warto zapytać, dlaczego tak wielu frankowiczów wciąż woli sąd od ugody. Odpowiedź kryje się w warunkach porozumień. Banki – w tym BNP Paribas – opierają swoje propozycje na wytycznych przewodniczącego KNF z 2021 r., zakładających przewalutowanie kredytu na złotówki i oprocentowanie go stawką WIBOR + marża. W praktyce oznacza to, że klient po ugodzie traktowany jest tak, jakby od początku miał kredyt złotowy – a więc musi zapłacić pełne odsetki według wysokich stóp procentowych z ostatnich lat. „Propozycja ugody i dalsza spłata wysoko oprocentowanych rat nie wydaje się być korzystna dla frankowiczów BNP Paribas”.

Korzyści z ugody są nieporównanie mniejsze niż te wynikające z prawomocnego unieważnienia umowy kredytowej przez sąd, gdzie klient może odzyskać nadpłacone odsetki i uwolnić się od długu. Nic dziwnego, że do końca 2023 r. na ponad 12,8 tys. ofert ugodowych tylko 4 237 zostało przyjętych (ok. jednej trzeciej). Co prawda w 2024 r. odsetek akceptacji wzrósł (na 13,9 tys. ofert przyjęto 6 202, czyli ~45%), lecz wciąż niemal co drugi frankowicz odrzuca propozycję banku. Wielu woli poczekać na wyrok, licząc na całkowite uwolnienie się od toksycznego kredytu – nawet za cenę długiego procesu.

Czy ugody można zatem uznać za sukces banku?

To zależy od perspektywy. Z jednej strony, niemal 6 tysięcy klientów podpisało porozumienie i zamknęło spór – to oszczędność czasu, kosztów sądowych i niepewności dla obu stron. Z drugiej strony, większość frankowiczów nadal „głosuje nogami”, kierując sprawy do sądów lub czekając na rozwój wydarzeń. Bank w swoich komunikatach eksponuje rosnącą liczbę ugód jako dowód, że strategie polubowne działają. Jednak zdaniem wielu ekspertów prawdziwym sprawdzianem będzie tu jakość oferty – dopiero znacząca poprawa warunków ugód (np. korzystniejsze przewalutowanie lub redukcja salda kredytu) mogłaby przekonać większość niezdecydowanych. Na razie propozycje BNP Paribas wydają się zbyt mało atrakcyjne na tle niemal pewnych zwycięstw w sądzie, jakie frankowiczom obiecują ich prawnicy.

Koszt frankowego ryzyka – rezerwy topnieją, zyski szybują

Jednym z kluczowych elementów finansowego raportu banku jest bilans kosztów ryzyka prawnego związanego z kredytami frankowymi. I kwartał 2025 r. przyniósł pod tym względem miłą niespodziankę: bank zawiązał jedynie 65 mln zł nowych rezerw na sprawy CHF, podczas gdy analitycy oczekiwali ok. 82 mln zł. Dla porównania, w poprzednim kwartale (IV kw. 2024) odpis na ryzyko prawne wyniósł aż 308 mln zł.

Oznacza to, że bieżące obciążenie wyników sporami frankowymi znacząco spadło. Prezes Gdański przyznaje, że koszty ryzyka prawnego były w ostatnim kwartale „relatywnie niskie”, co pomogło bankowi wyśrubować rekordowy zysk netto. Wprost wskazuje się, iż niższe rezerwy na franki (tylko 0,8 mld zł w całym 2024 r. wobec niemal 2 mld zł rok wcześniej) były jednym z czynników świetnego wyniku finansowego za ubiegły rok.

Skąd tak niski poziom nowych odpisów?

BNP Paribas utrzymuje, że wynika to z mniejszego przyrostu ryzyka – wolniejszego napływu pozwów oraz braku innych negatywnych „niespodzianek” prawnych. Bank może sobie pozwolić na niższe rezerwy, bo w poprzednich latach zbudował już pokaźną poduszkę na frankowe ryzyko. Na koniec 2024 r. jego łączna pula rezerw pokrywała szacunkowo ok. 120% wartości aktywnego portfela kredytów frankowych.

Innymi słowy, BNP Paribas teoretycznie odłożył już tyle, że nawet unieważnienie wszystkich umów CHF nie powinno zachwiać jego stabilnością. Już rok wcześniej bank chwalił się przekroczeniem 100-procentowego poziomu pokrycia – na koniec marca 2024 r. wskaźnik wynosił 114,5% i rósł w kolejnych miesiącach. Dla porównania, część konkurentów (jak mBank czy Millennium) wciąż goni za pełnym pokryciem rezerwami swoich frankowych portfeli. BNP Paribas jest więc relatywnie dobrze przygotowany na najgorsze scenariusze.

Warto jednak pamiętać, że rezerwy to nie to samo co rzeczywiste koszty, które bank ostatecznie poniesie, realizując wyroki i ugody. Tutaj widać, że problem frankowy wciąż „je” znaczną część zysków. W I kwartale 2025 r. bank musiał wykonać płatności na rzecz klientów wygrywających spory bądź zawierających ugody na łączną kwotę 214 mln zł (122 mln zł w związku z prawomocnymi wyrokami plus 92 mln zł z tytułu ugód). Podobne sumy wypływały z kasy w poprzednich kwartałach (dla porównania w IV kw. 2024: 77 mln zł na wyroki i 122 mln zł na ugody). Oczywiście te rozliczenia były pokrywane z utworzonych wcześniej rezerw, ale dla wyniku finansowego efekt jest taki sam, jakby bank poniósł dodatkowy koszt. Krótko mówiąc, każda wygrana frankowicza czy zawarta ugoda przekłada się na realne obniżenie przyszłego zysku banku – nawet jeśli bieżące kwartalne odpisy spadły.

BNP Paribas stara się też ograniczać dalsze koszty poprzez zmianę taktyki procesowej.

Jak przyznają przedstawiciele frankowiczów, w 2024 r. bank coraz częściej rezygnował z apelacji od niekorzystnych wyroków I instancji. Z punktu widzenia finansów banku ma to sens: przegrane w sądach są niemal pewne, a przedłużanie sporu generuje dodatkowe odsetki za opóźnienie i koszty prawne. Zamiast tego bank „kapituluje” już po wyroku sądu okręgowego – nie składa odwołania, dzięki czemu wyrok staje się prawomocny szybciej i można go wykonać (wypłacić zasądzoną kwotę) z przygotowanych rezerw. Dla frankowiczów to dobra wiadomość: oznacza znaczne skrócenie czasu dochodzenia roszczeń – zdarzały się przypadki, że klient uzyskał prawomocne unieważnienie kredytu w zaledwie pół roku od złożenia pozwu. Dla banku to z kolei sposób na domykanie „otwartych ran” – raz zapłacony wyrok usuwa z portfela kolejne ryzyko, zamiast wisieć latami w apelacji. Ta pragmatyczna strategia ograniczania strat jest godna odnotowania, choć jednocześnie stanowi przyznanie, że bank pogodził się już z porażką w zdecydowanej większości przypadków.

Sądowe starcia – frankowicze wygrywają (prawie) wszystko

Statystyki prawomocnych wyroków w sprawach frankowych nie pozostawiają wątpliwości: kredytobiorcy masowo triumfują nad bankiem. Z najnowszych danych (prezentowanych przez BNP Paribas w raporcie) wynika, że na 3 539 prawomocnie zakończonych postępowań frankowych bank przegrał 2 527 spraw, czyli ponad 71%. Tylko 54 sprawy (1,5%) skończyły się korzystnie dla banku. Cała reszta przypadków została zamknięta ugodą – albo na sali sądowej (664 spraw), albo pozasądowo (łącznie 234 umorzone po ugodzie lub spłacie kredytu). Innymi słowy, frankowicze niemal w każdym przypadku wychodzą na swoje: jeśli nie poprzez wyrok unieważniający umowę, to wskutek ugody, która także kończy spór z bankiem.

Warto zauważyć, że bank przedstawia te statystyki w dość wygodny dla siebie sposób. W komunikatach BNP Paribas podaje, że około 26% zakończonych spraw miało rezultat „korzystny lub neutralny” dla banku – wlicza jednak do tego wszystkie ugody sądowe i umorzenia. Faktyczne wygrane, czyli oddalone powództwa klientów, stanowią zaledwie garstkę spośród tysięcy spraw. Taka jest rzeczywistość: umowy kredytowe przejęte niegdyś przez BNP Paribas (po Fortis Banku i BGŻ) okazują się w oczach sądów wadliwe, a linia orzecznicza jest jednoznaczna na korzyść konsumentów. Bank, nawet jeśli na początku sporu kwestionuje roszczenia, ostatecznie i tak musi pogodzić się z unieważnieniem kontraktu lub pójść na ugodę, by ograniczyć straty.

Dla zarządu BNP Paribas to miecz obosieczny. Z jednej strony, każdy prawomocnie zamknięty spór to jedna ryzykowna ekspozycja mniej – co przy wysokim poziomie rezerw oznacza uwolnienie części odpisów (jeśli wyrok był już zdyskontowany w rezerwach, a ugoda może nawet zwolnić nieco rezerw). Z drugiej strony, statystyki te pokazują, że bank nie ma praktycznie żadnych szans w sądzie, co stanowi zachętę dla kolejnych klientów do pozywania. Skoro prawdopodobieństwo wygranej frankowicza wynosi ~98%, a korzyści z unieważnienia umowy przewyższają to, co bank oferuje ugodowo – trudno dziwić się, że wielu wciąż wybiera drogę sądową. BNP Paribas znajduje się więc w trudnej sytuacji: musi obsługiwać tysiące procesów, o których z góry wiadomo, jak się skończą. Jedyne, czym może zarządzać, to tempo ponoszenia tych porażek i ich finansowe skutki (stąd polityka rezygnacji z apelacji i zachęcania do ugód).

Kontekst prawny – nadzieja w ustawie frankowej?

Na horyzoncie rysuje się istotna zmiana, która może wpłynąć na dalszy przebieg frankowej sagi – tzw. ustawa frankowa. Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało projekt przepisów, które mają usprawnić pracę sądów poprzez ograniczenie liczby i czasu trwania postępowań związanych z kredytami frankowymi. Rząd planuje przyjęcie tego projektu w II kwartale bieżącego roku, po zakończonych konsultacjach społecznych. W założeniu nie jest to ustawa ani prokonsumencka, ani probankowa – celem ma być raczej administracyjne rozładowanie ogromnego obciążenia sądów frankowymi pozwami. Proponowane zmiany obejmują m.in. wprowadzenie obowiązkowej mediacji między bankiem a kredytobiorcą na wczesnym etapie sporu, a także usprawnienie procedur tak, by wyroki w takich sprawach zapadały szybciej (np. przez ujednolicenie właściwości sądów czy ograniczenie przewlekłych opinii biegłych).

Projekt ustawy budzi jednak kontrowersje. „To nie jest ustawa, która ma na celu ochronę praw konsumentów czy banków. To ustawa, która ma przywrócić rzeczywiste prawo do sądu obywatelom” – tłumaczy dr Aneta Wiewiórowska-Domagalska z Ministerstwa Sprawiedliwości, wskazując, że przeciętny obywatel (frankowicz) dziś czeka na prawomocne rozstrzygnięcie wiele lat, co podważa sens dochodzenia sprawiedliwości.

Niemniej środowiska frankowiczów krytykują niektóre pomysły, obawiając się, że nowe przepisy mogą np. utrudnić pozywanie banków lub zmusić klientów do niekorzystnych ugód. Krytycy wskazują, że obowiązkowa mediacja może stać się kolejną przeszkodą proceduralną (wydłużającą dochodzenie roszczeń), a przyspieszenie postępowań nie rozwiąże kluczowego problemu, jakim jest brak jednoznacznego rozwiązania finansowego konfliktu. Banki z kolei patrzą na ustawę przychylniej – liczą, że odciąży ona ich działy prawne i zmniejszy presję medialną związaną z masowymi pozwami.

Prezes Przemek Gdański spogląda na inicjatywę ustawodawczą z umiarkowanym optymizmem, ale i niepokojem. Wprost przyznaje, że w kwestii franków „jest wiele niepewności” i „nie wiadomo, jaki kształt będzie miała ustawa frankowa”. Te słowa pokazują, że bank liczy na pomoc ze strony ustawodawcy, ale też obawia się potencjalnych rozwiązań. Jeśli nowe prawo zmusi banki do oferowania korzystniejszych ugód (np. narzuci jakiś standard konwersji kredytu) lub zwiększy koszty przewlekania procesów, BNP Paribas może stanąć przed perspektywą kolejnej fali obciążeń finansowych.

Z drugiej strony, jeśli ustawa pozwoli szybciej „przemielić” istniejące sprawy sądowe, bank szybciej zamknie najgorsze rozdziały – choć kosztem jednorazowego skoku wypłat dla klientów wygrywających w sądach. Tak czy inaczej, 2025 rok upłynie pod znakiem nie tylko analiz kolejnych raportów finansowych banku, ale i śledzenia prac legislacyjnych nad rozwiązaniem frankowego węzła gordyjskiego.

Głos zarządu – między uspokojeniem a szczerą analizą

Wypowiedzi kierownictwa BNP Paribas dobitnie pokazują, że bank stara się zachować równowagę między komunikowaniem sukcesów a przyznawaniem się do trudności. Prezes Przemek Gdański podczas prezentacji wyników za I kwartał chwalił „rekordowy w historii zysk netto”, podkreślając solidny wzrost przychodów i poprawę efektywności. Jednocześnie nie unikał tematu frankowego: otwarcie stwierdził, że „to nie koniec sagi” i frankowicze będą towarzyszyć bankowi jeszcze długo. Przyznał, że niższe rezerwy w ostatnim kwartale mogą nie być trwałym zjawiskiem, bo „jest wiele niepewności” – choćby wspomniana ustawa frankowa czy nieprzewidziane ruchy klientów. Taka szczerość zasługuje na uznanie. CEO BNP Paribas nie zamiata problemu pod dywan; przeciwnie, zdaje się komunikować inwestorom: cieszmy się dobrymi wynikami, ale pamiętajmy, że frankowa drzazga nadal może zapłonąć. Dla analityków i opinii publicznej to sygnał, że bank nie zamierza triumfalnie ogłaszać zwycięstwa nad frankowiczami, bo wie, iż byłoby to przedwczesne.

Wiceprezes Piotr Konieczny – odpowiedzialny za finanse banku – również wypowiada się w zrównoważonym tonie, choć widać w jego słowach nutę PR-owego przekazu. Przede wszystkim akcentuje sukces programu ugód: przypomina, że bank kontynuował w 2024 r. zachęcanie klientów do ugód jako najlepszego sposobu rozwiązania sporu. Podaje liczby (5 550 ugód zawartych do końca roku) i chwali się spadającą dynamiką nowych pozwów. Te informacje są prawdziwe, ale Konieczny – co zrozumiałe – nie rozwodzi się nad tym, że w dalszym ciągu nowych pozwów było więcej niż ugód (co wytknęły media branżowe). Trudno też oczekiwać, by bankowy CFO sam z siebie przyznał, że oferta ugód jest mało atrakcyjna dla klientów; zamiast tego koncentruje się na pozytywach. Takie selektywne ujęcie faktów to standard w komunikacji korporacyjnej. Można jednak pozwolić sobie na skomentowanie: owszem, spadek liczby pozwów cieszy bank, ale nie zmienia fundamentalnej asymetrii – to klienci mają w ręku większość atutów.

Zarząd BNP Paribas zdaje się wysyłać sygnał: sytuacja jest pod kontrolą, ryzyka maleją, a my robimy wszystko, by rozwiązać problem polubownie. Z perspektywy banku to zrozumiałe stanowisko – uspokaja inwestorów i opinię publiczną. Czy jednak frankowicze odbierają te komunikaty podobnie? Wątpliwe. Dla wielu z nich deklaracje o „najlepszych ugodach” brzmią jak zaklinanie rzeczywistości, skoro wiedzą, że w sądzie mogą ugrać więcej. Z kolei zapewnienia o spadającej liczbie pozwów nie robią większego wrażenia, gdy wciąż tysiące osób tkwią w sporach, a sądy uginają się pod ich ciężarem.

Nie można jednak odmówić Gdańskiemu i Koniecznemu pewnej konsekwencji i ostrożności. BNP Paribas ani przez moment nie ogłasza, że problem frankowy został rozwiązany – przeciwnie, wprost komunikują kontynuację sagi. W porównaniu z niektórymi innymi bankami, które jeszcze parę lat temu zdawały się bagatelizować ryzyko (by potem masowo rezerwować miliardy na przegrane), strategia informacyjna BNP Paribas wydaje się bardziej realistyczna. Można wręcz odczytać między wierszami ich przekazu pewną zachętę pod adresem klientów: mamy rezerwy, mamy procedury – jeśli masz pozwać, zrób to teraz albo rozważ ugodę, bo my i tak jesteśmy przygotowani. Taka gra psychologiczna z rynkiem i klientami również jest elementem tej układanki.

Wnioski: frankowy węzeł wciąż czeka na rozwiązanie

Pierwszy kwartał 2025 pokazuje dwie twarze BNP Paribas. Z jednej – to bank bijący rekordy zysków, rozwijający akcję kredytową i dzielący się optymizmem co do przyszłości. Z drugiej – instytucja wciąż uwikłana w wielką bitwę sądową z własnymi klientami, bitwę, w której z góry wiadomo, kto wygra większość potyczek. Czy bank mógłby jednym ruchem przeciąć ten gordyjski węzeł? Teoretycznie tak – przy rekordowych dochodach sektora w 2024 r. banki mogłyby prawdopodobnie jednym ruchem zamknąć problem kredytów CHF, wypłacając frankowiczom to, co się należy, i domykając sprawę. Jednak wiązałoby się to z drastycznym uszczupleniem zysków, a tym samym dywidend dla akcjonariuszy. W praktyce więc bank wybiera strategię na przeczekanie i na raty: odkłada rezerwy, płaci wyroki i ugody w transzach, rok po roku. Ta strategia jest zrozumiała biznesowo – pozwala rozłożyć koszty w czasie i chronić bieżącą rentowność – ale oznacza, że frankowa zadra pozostanie w ciele banku jeszcze długo.

Paradoks polega na tym, że zarówno bank, jak i frankowicze w pewnym sensie grają na czas, choć z innych powodów. Bank liczy na zmęczenie materiału: że z czasem coraz mniej klientów będzie skłonnych iść do sądu, że może ustawodawca przyjdzie z pomocą, że wysoki koszt pieniądza zniechęci niektórych do walki. Klienci zaś grają na wymiar sprawiedliwości: wiedzą, że prędzej czy później sąd prawdopodobnie uzna ich racje, a jeśli wytrzymają jeszcze trochę, to spłacą kredyt w całości i zgłoszą się po unieważnienie umowy bez strachu o mieszkanie.

Nadchodzące miesiące przyniosą kilka odpowiedzi. Jeżeli ustawa frankowa wejdzie w życie, przekonamy się, czy rzeczywiście odciąży sądy i przyspieszy wyroki – a może skłoni strony do większej liczby ugód. Jeśli stopy procentowezaczną spadać (co jest prognozowane na koniec roku), zyski banku mogą się skurczyć, przez co koszt dalszych odpisów frankowych będzie bardziej odczuwalny. A jeśli mimo spadku nowych pozwów *kolejne tysiące spraw dojrzeją do prawomocnych wyroków, BNP Paribas czekają następne setki milionów do wypłaty klientom.

Czy możemy więc powiedzieć, że bank wychodzi na prostą w sprawie franków? Jeszcze nie teraz. Owszem, sytuacja jest pod kontrolą – ale pod kontrolą jest także tykający problem, który w każdej chwili mógłby wybuchnąć nową eksplozją kosztów. Frankowicze już wielokrotnie zaskoczyli sektor bankowy determinacją i masowością pozwów. Być może zaskoczą raz jeszcze, jeśli poczują, że proponowane rozwiązania ustawowe nie spełniają ich oczekiwań.

Dla mediów i opinii publicznej saga frankowa stała się czymś w rodzaju długiego serialu – powtarzalnego, lecz wciąż emocjonującego. Dla BNP Paribas to jednak bardzo realny dylemat strategiczny: ciąć straty i iść na ugody na większą skalę (ryzykując zarzut, że można było to zrobić wcześniej), czy dalej toczyć wojnę na wyniszczenie, która potrwa może kolejne 5–10 lat. Jedno jest pewne: dopóki ostatni frankowy kredyt nie zostanie unieważniony lub przewalutowany, dopóty cień „frankowej zadry” będzie kładł się na wynikach i reputacji banku.

Pierwszy kwartał 2025 udowodnił, że bank potrafi świetnie zarabiać pomimo tego obciążenia. Pytanie, czy nie byłby w stanie zarabiać jeszcze lepiej, gdyby uwolnił się od niego szybciej. W interesie wszystkich stron – banku, klientów i wymiaru sprawiedliwości – leży, aby frankowy rozdział polskiej bankowości wreszcie się zakończył. Na razie jednak trwa on w najlepsze, a kolejne raporty kwartalne BNP Paribas będą musiały wciąż uwzględniać tę niewygodną, kosztowną prawdę.

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 5]