Wiadomości Wyróżnione

Bank BPH na kroplówce GE – ratunek dla frankowiczów czy tykająca bomba?

524,4 mln zł straty netto za rok 2024 – taki wynik większość banków wprawiłby w drżenie, lecz dla Banku BPH S.A. to postęp po rekordowych 5,55 mld zł straty rok wcześniej. Strata za 2023 r. była największą w historii polskiej bankowości, spowodowana masowym tworzeniem rezerw (aż 5,65 mld zł) na ryzyko prawne kredytów walutowych. Ten bank-widmo, nieprowadzący od lat normalnej działalności operacyjnej, paradoksalnie szczyci się dziś jednymi z najlepszych wskaźników kapitałowych w sektorze. Jak to możliwe? I co to oznacza dla tysięcy „frankowiczów” – klientów posiadających dawne kredyty CHF w BPH/GE Money Bank?

Bank bez nowych klientów, za to z wielkimi stratami

Bank BPH w obecnej formie to efekt podziału w 2016 roku. Cały biznes detaliczny (oprócz portfela kredytów hipotecznych) sprzedano wtedy Alior Bankowi, a BPH od tamtej pory zajmuje się wyłącznie obsługą starego portfela kredytów – głównie hipotecznych we frankach szwajcarskich, ale też w PLN i innych walutach – nie udziela nowych kredytów ani nie przyjmuje depozytów. Mówiąc wprost, od 2017 r. bank nie pozyskuje nowych klientów i żyje z tego, co uda się odzyskać ze starych umów.

Taki model biznesowy – a właściwie proces likwidacji portfela w toku – zderzył się z falą pozwów frankowych. Jeszcze kilka lat temu niewielu klientów decydowało się pozwać bank, ale zmiana linii orzeczniczej sądów i przełomowe wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE w 2023 r. sprawiły, że dziś niemal każda sprawa kończy się wygraną klienta. Banki straciły m.in. możliwość domagania się „wynagrodzenia za korzystanie z kapitału” po unieważnieniu umowy, a konsumenci zyskali prawo do wysokich odsetek za opóźnienie. W tych warunkach statystyki spraw przeciw BPH są dla banku dramatyczne – według dostępnych danych orzeczenia sądowe są niemal w 100% korzystne dla frankowiczów.

Przyczyną miliardowych strat BPH są właśnie konsekwencje tych masowych wygranych frankowiczów. Każdy nieważny kredyt to dla banku obowiązek zwrotu klientowi sumy wpłaconych rat (często setek tysięcy złotych) oraz utrata odsetek i różnic kursowych, które miały stanowić zysk z kredytu. Dość powiedzieć, że w 2023 r. Bank BPH musiał utworzyć rezerwy na ryzyko prawne w wysokości 5,65 mld zł – kwotę potężną, przewyższającą wartość całego jego portfela kredytów. W efekcie jednoroczna strata BPH sięgnęła 5,54 mld zł, przebijając wszystko, co widziała polska bankowość. Dla porównania, upadły Getin Noble Bank przez lata kumulował straty, ale nigdy w jednym roku nie zanotował tak astronomicznej kwoty. BPH dokonał finansowego „wyczynu”, którego nikt mu nie zazdrości.

W 2024 r. sytuacja księgowa nieco się uspokoiła – strata netto spadła do 524,4 mln zł, gdyż skala nowych rezerw była już mniejsza (ok. 370 mln zł). Można to tłumaczyć tym, że bank dokonał wcześniej ogromnych odpisów, częściowo „przejadając” kapitał właściciela na przyszłe wyroki. Jednak nie ma wątpliwości, że BPH nadal jest pod kreską i pozostaje przedsiębiorstwem deficytowym, działającym dzięki kroplówce finansowej z zewnątrz.

Finansowanie z kieszeni GE – kroplówka podtrzymująca życie

Skąd Bank BPH bierze środki na pokrywanie tych strat, skoro nie prowadzi normalnej działalności? Odpowiedź: od właściciela. Głównym akcjonariuszem (99,95%) jest GE Investments Poland, spółka należąca do amerykańskiego giganta General Electric.

To właśnie GE od kilku lat regularnie dofinansowuje Bank BPH, zapewniając mu kapitał potrzebny do pokrycia strat i utrzymania wymogów regulacyjnych. Jak ujawniono, tylko w 2023 roku GE wpompowało w BPH ok. 7,4 mld zł. Dzięki temu zastrzykowi bank może wykazywać dziś współczynniki wypłacalności wręcz absurdalnie wysokie – łączny współczynnik kapitałowy 177,22% (czyli ponad siedem razy powyżej minimum wymaganego przez KNF).

Łączna kwota kapitału własnego BPH to 8,75 mld zł, podczas gdy suma aktywów (głównie kredytów) wynosi 7,77 mld zł. Innymi słowy, Bank BPH ma obecnie więcej kapitału niż aktywów, co w normalnym banku byłoby niewyobrażalne. Ten paradoks tłumaczy właśnie stałe dokapitalizowanie – GE uzupełnia straty gotówką, aby bank formalnie pozostawał wypłacalny.

Oczywiście, z punktu widzenia płynności finansowej bank również polega na wsparciu właściciela. BPH nie ma bazy depozytów ani przychodów z innych produktów bankowych, więc gdy przychodzi do wypłaty zasądzonych kwot frankowiczom czy pokrycia kosztów sądowych, fundusze muszą pochodzić z kapitału dostarczonego przez GE.

Pewne przychody generuje jeszcze obsługa portfela kredytów – część klientów wciąż spłaca raty, zwłaszcza ci, którzy nie weszli na drogę sądową. Ale te wpływy topnieją z każdym miesiącem (wielu pozwanych uzyskuje w sądzie zawieszenie spłaty, a prawomocne unieważnienia umów całkowicie pozbawiają bank kolejnych strumieni rat). BPH nie ma już innych źródeł dochodu poza tym, co ściągnie z pozostałych kredytów. W rezultacie bank jest na pełnym utrzymaniu GE, będąc dla amerykańskiej korporacji finansową czarną dziurą – każdy rok działalności przynosi kilkaset milionów do kilku miliardów strat, pochłaniając wcześniejsze dokapitalizowanie.

Jak długo GE będzie dopłacać? Scenariusze na przyszłość

Zarząd Banku BPH utrzymuje oficjalnie optymistyczny ton. W lipcu 2024 r., po fali spekulacji o możliwej upadłości (w związku z bilansem za 2023 r.), bank wydał oświadczenie zapewniające o „bardzo dobrej” sytuacji kapitałowej i płynnościowej – ponoć lepszej niż w innych bankach w Polsce. Trudno się nie zgodzić z suchymi wskaźnikami: przy tak ogromnym kapitale własnym bank rzeczywiście jest chwilowo bezpieczny. Jednak ten spokój jest pozorny, bo opiera się na założeniu, że GE będzie nadal wyciągać portfel i każdorazowo ratować BPH przed bankructwem. A co, jeśli pewnego dnia ten strumień pieniędzy wyschnie?

Analizując przyszłość BPH, rysują się trzy główne scenariusze.

Pierwszy: status quo, czyli GE utrzymuje bank przy życiu do czasu „wygaśnięcia” ostatniego kredytu frankowego. Taki plan oznaczałby kolejne lata dokładania do interesu, ale pozwoliłby amerykańskiemu właścicielowi wyjść z twarzą – unikając głośnej upadłości banku w Polsce. GE Aerospace (część GE będąca formalnie właścicielem BPH) ma w Polsce istotne interesy pozafinansowe – m.in. wielkie centra inżynieryjne i zakłady przemysłowe – więc dbałość o reputację może skłaniać koncern do kontynuacji dokapitalizowania banku. Na razie wszystko wskazuje, że taka jest bieżąca strategia: BPH spełnia wszystkie normy KNF, a GE sygnalizuje gotowość dalszego wspierania banku, choćby ze względów wizerunkowych.

Drugi scenariusz: sprzedaż portfela „toksycznych” kredytów do wyspecjalizowanego funduszu sekurytyzacyjnego. GE mogłoby uznać, że lepiej ściąć straty jednorazowo – sprzedać pakiet frankowych kredytów (zapewne z dużym dyskontem) firmie windykacyjnej lub funduszowi, który następnie przejąłby rolę pozwanego w trwających sprawach i wierzyciela wobec spłacających kredytobiorców. Taki ruch uwolniłby GE od konieczności dalszego dotowania BPH, ale oznaczałby dla frankowiczów nowego przeciwnika po drugiej stronie stołu. Fundusz, który kupiłby taki portfel za ułamek wartości, mógłby stosować inną taktykę – być może bardziej agresywnie walczyć w sądach albo przeciwnie, chętniej zawierać ugody. Na razie brak konkretnych informacji o takich planach, ale rynek spekuluje, że prędzej czy później GE może spróbować pozbyć się problemu zbiorowo. Warto pamiętać, że podobną drogę obrały kiedyś niektóre banki w Rumunii czy na Węgrzech, wyprzedając kredyty walutowe funduszom – choć tam skala i kontekst były nieco inne.

Trzeci – i najbardziej radykalny – scenariusz to zaprzestanie finansowania i upadłość.

Gdyby GE straciło cierpliwość i przestało co roku dokładać do BPH, bank szybko znalazłby się pod kreską i nie byłoby innego wyjścia niż ogłoszenie upadłości. Na dziś nie ma przesłanek do tak czarnego scenariusza w najbliższym czasie – bank dysponuje pokaźnym buforem kapitałowym, a liczba nowych pozwów choć rośnie, to jednak jest rozłożona w czasie. Jednak historyczne straty BPH (2021: 2,2 mld zł; 2022: 1,66 mld zł; 2023: 5,54 mld zł) pokazują stały trend erozji kapitału. Jeżeli ten trend nie wyhamuje, nawet zasoby GE mogą kiedyś się wyczerpać – bo ile lat z rzędu można akceptować miliardowe straty? Bank BPH sam przyznaje, że nie ma szans na samodzielne wyjście z kryzysu i wszystko zależy od „dobrej woli spółki-matki”. W raporcie rocznym zasygnalizowano rosnącą liczbę pozwów, co oznacza dalsze koszty obsługi prawnej i wypłat zasądzanych kwot. To istna walka z czasem: czy prędzej skończą się frankowe kredyty do unieważnienia, czy cierpliwość i budżet GE na ich finansowanie?

Triumfy frankowiczów: miliony odzyskane kosztem banku

Dotychczasowa praktyka pokazuje, że frankowicze masowo wygrywają w sądach z BPH, uzyskując unieważnienia umów kredytowych i związane z tym korzyści finansowe. Wielu kredytobiorców znajduje się w paradoksalnej sytuacji: po kilkunastu latach spłacania zobowiązania w CHF, mimo wpłacenia równowartości niemal całego pożyczonego kapitału, bank wciąż żąda od nich kwot przekraczających pierwotny dług. Przykładowo kredytobiorca, który otrzymał ~190 tys. zł w 2008 r., po 14 latach regularnych spłat oddał ok. 181 tys. zł, a mimo to saldo zadłużenia według banku wynosiło jeszcze 215 tys. zł. Ten absurdalny efekt indeksacji walutowej tłumaczy determinację frankowiczów w poszukiwaniu sprawiedliwości. Gdy sąd uzna taką umowę za nieważną, klient nie tylko uwalnia się od pozostałego „długu”, lecz także odzyskuje wpłacone raty. W przytoczonym przypadku bank musi oddać ~181 tys. zł nadpłaconych świadczeń, a konsument nie jest już dłużny bankowi ani złotówki.

W całej Polsce zapadają setki podobnych wyroków przeciw BPH/GE Money Bank. Poniżej przedstawiamy dwa przykładowe sukcesy frankowiczów z 2024 r., wraz z nazwami kancelarii prawnych, które prowadziły sprawy:

  • Szczecin: Sąd Apelacyjny w Szczecinie (wyrok z 31 maja 2024 r.) prawomocnie potwierdził nieważność kredytu GE Money Bank (BPH) z 2008 r. i oddalił apelację banku. W rezultacie bank musi zwrócić kredytobiorcom ok. 181 520 zł nienależnie pobranych rat (plus odsetki ustawowe) oraz pokryć koszty procesu (ponad 10 tys. zł łącznie za obie instancje). Zysk klientów: szacunkowo 206 tys. zł. Sprawę prowadzili prawnicy z kancelarii adw. Pawła Borowskiego.
  • Katowice: Sąd Apelacyjny w Katowicach (wyrok z 22 sierpnia 2024 r.) unieważnił umowę kredytu BPH (dawny GE Money Bank) z 2006 r. – zmieniając wyrok Sądu Okręgowego w Gliwicach – i stwierdził brak jakichkolwiek zobowiązań z tej umowy z uwagi na jej nieważność. Bank został zobowiązany do zwrotu kosztów postępowania na rzecz powodów (11 467 zł), zaś w praktyce finansowy efekt dla klientów to ~397 291 zł korzyści (umorzone saldo kredytu + odzyskane wpłaty). Kredytobiorców reprezentowała kancelaria Sosnowski – Adwokaci i Radcowie Prawni.

Takie wyroki oznaczają dla klientów ulgę od długoletniego finansowego ciężaru – ich kredyty znikają, jakby nigdy nie istniały, a często na konta wracają dziesiątki czy setki tysięcy złotych. Dla Banku BPH to zaś kolejne ciosy: każda przegrana to umniejszenie aktywów (konieczność wykreślenia kredytu z bilansu) oraz powiększenie pasywów (zobowiązanie do wypłaty nadpłat). Nie dziwi, że bank szuka ugód z frankowiczami, próbując ograniczyć straty.

Ugody kontra sąd – co się opłaca klientom?

Dopiero w sierpniu 2023 r. Bank BPH, jako jeden z ostatnich w Polsce, ruszył z programem ugód dla frankowiczów. Niestety, pierwsze propozycje okazały się skrajnie niekorzystne. Bank żądał np. jednorazowych spłat sięgających 60% pierwotnej kwoty kredytu od klientów, którzy przez lata spłacili już swój kapitał z nawiązką! Innymi słowy, oczekiwał, że kredytobiorca dopłaci dziesiątki, a nawet setki tysięcy złotych, by zakończyć spór polubownie – mimo że to bank stosował wadliwe zapisy umowne. Nic dziwnego, że prawie nikt nie był zainteresowany takim „kompromisem”.

Pod wpływem orzeczeń sądów (TSUE i SN) bank nieco uelastycznił podejście.

Zdarza się, że w negocjacjach zaoferuje klientom częściowy zwrot nadpłaty zamiast żądania dopłaty. Jednak nawet te poprawione ugody wciąż są mało opłacalne. Oddając tylko część tego, co frankowicz mógłby uzyskać w sądzie, bank skłania do porozumienia głównie osoby zniechęcone perspektywą procesu. Przy obecnym stanie prawym ugoda z BPH niemal zawsze oznacza rezygnację z znacznych korzyści, jakie dałoby unieważnienie umowy. Statystyki są jednoznaczne – klienci BPH wygrywają prawie wszystkie sprawy, więc ryzyko przegranej jest znikome. W dodatku czas trwania postępowań ostatnio się skraca (niektóre prawomocne wyroki zapadają w ~1,5 roku). Dlatego wielu ekspertów radzi: ugoda tylko w ostateczności. Jeśli kredytobiorca ma możliwość pozwu, warto z niej skorzystać, póki bank jest wypłacalny i może oddać pieniądze.

Co dalej? Komentarz eksperta

Sytuacja Banku BPH jest bezprecedensowa. Z jednej strony mamy instytucję technicznie wypłacalną, ba – „przekapitalizowaną” dzięki wsparciu globalnego koncernu. Z drugiej strony, pod względem biznesowym bank jest bankrutem, generującym straty na każdym produkcie i niezdolnym do samodzielnego funkcjonowania. Utrzymywanie takiego tworu przy życiu ma sens tylko dlatego, że właściciel liczy na ograniczenie wizerunkowych szkód oraz uporządkowane domknięcie problemu frankowego w czasie.

Dla frankowiczów obecna sytuacja to paradoksalnie okno możliwości. Dopóki BPH stoi i ma kapitał, dopóty jest od kogo dochodzić swoich praw. GE, dokładając do banku, tak naprawdę finansuje spłatę roszczeń klientów wynikłych z wadliwych umów – czyli sponsoruje skutki dawnych błędów sektora bankowego. To ewenement na skalę międzynarodową, by zagraniczny właściciel wykładał miliardy na zaspokojenie roszczeń polskich konsumentów.

Trzeba jednak pamiętać, że GE robi to nie z altruizmu, lecz chłodnej kalkulacji: liczy, że ostateczny koszt będzie mniejszy niż szkoda dla reputacji w razie upadłości banku. Cierpliwość inwestora ma swoje granice. Jeśli za rok czy dwa okaże się, że spraw w sądach przybywa szybciej niż ubywa, a każda kolejna transza dokapitalizowania znika w otchłani strat – strategia GE może ulec rewizji.

Ryzyka nie sposób lekceważyć. Upadłość BPH, choć dziś wydaje się odległa, nie jest niemożliwa w perspektywie kilku lat. Dla klientów byłby to najczarniejszy scenariusz: sprawy sądowe zostałyby przerwane, a frankowicze staliby się wierzycielami upadłego banku. Ci, którzy nadpłacili kapitał (wpłacili więcej niż pożyczyli), musieliby zgłaszać swoje wierzytelności w postępowaniu upadłościowym – z mizernymi szansami na odzyskanie pieniędzy. W masie upadłościowej ustawiają się w kolejce za innymi wierzycielami (np. BFG, Skarbem Państwa), więc realnie mogliby odzyskać tylko ułamek należności, o ile cokolwiek. Tak stało się w przypadku Getin Noble Banku, gdzie wielu frankowiczów do dziś nie wie, czy zobaczy kiedykolwiek swoje nadpłaty.

Wnioski? Zarówno frankowicze, jak i regulatorzy powinni bacznie obserwować kondycję BPH. Na krótką metę bank wydaje się stabilny dzięki parasolowi GE – jego współczynniki kapitałowe i płynnościowe są na papierze wzorowe. Ale fundament działalności – portfel kredytów frankowych – to tykająca bomba, która już pochłonęła miliardy i wciąż generuje straty. Każdy kolejny prawomocny wyrok przybliża moment, w którym właściciel powie „dość”.

Dla frankowiczów posiadających kredyty w BPH oznacza to jedno: lepiej działać, póki czas. Obecnie bank ma środki, by oddać to, co się konsumentom należy, i niemal na pewno przegra spór sądowy. Pozwanie banku i unieważnienie umowy dziś to nie tylko szansa na odzyskanie pieniędzy i spokój – to także ubezpieczenie na wypadek, gdyby za parę lat BPH jednak upadł. Historia Getinu pokazała, że kto zwlekał, ten stracił.

Frankowicze z BPH mają teraz swoje pięć minut – ich przeciwnik jest wprawdzie pod kroplówką, ale wciąż wypłacalny. Być może drugi raz taka okazja się nie powtórzy.

Click to rate this post!
[Total: 2 Average: 3.5]